14.09. Medycy – czy państwo znowu da?
14 września, dzień 561.
Wpis nr 450
zakażeń/zgonów
2.894.455/75.433
Mamy więc strajk ratowników medycznych. Czyli swego rodzaju podsumowanie erozji etosu medycznego środowiska w dobie kowida. Przypomnę, że zaczynaliśmy od masowych braw, wspominania lekarzy i ratowników przy każdej okazji, nawet w kazaniach. Dziś medycy przyszli po swoje, skończył się czasy podniosłe i zaczęliśmy liczyć pieniądze.
W opiniach wiszących w powietrzu można namierzyć w zasadzie dwie społeczne opinie. Jedna to taka, że służba zdrowia jest niedofinasowana, dlatego tak chroma. Trzeba tylko dosypać więcej i wszystko pójdzie dobrze. W to wpisują się postulaty płacowe medyków, co pozwala wskazać na jedną nie najciekawszą rzecz. Właściwie służba zdrowia nie jest w stanie wygenerować z siebie innych postulatów niż płacowe. A przecież jest świadkiem, uczestnikiem i podmiotem wielkich marnotrawstw systemowych, a tu pomysłów ma niewiele. Dodawanie pieniędzy do tego systemu jest jak lanie wody do dziurawego wiadra: przez chwilę poziom wody się podniesie, by potem znowu gwałtownie spaść, bo woda się będzie wylewała przez stare dziury. A więc dyskusja o służbie zdrowia jest rozmową o tempie i ilości dolewanej wody, a nie o dziurach systemu.
Do tego widać, że medycy starają się taktycznie wykorzystać moment. Reputacja rządu wisi na pandemicznym włosku, a taki włosek – cytując Bułhakowa – może przeciąć tylko ten, kto na nim ją zawiesił. A zawiesił ją sobie rząd na mocy rekomendacji medyków. Rząd jest na musiku, bo albo medycy „odejdą od łóżek”, albo będzie odwrotnie. Gdy widzi się memiczne przeróbki (?) postulatów protestujących, że „bez podwyżek żadnej czwartej fali nie będzie”, to człowiek widzi, że wszyscy zostali wrzuceni do jednego wora. Akurat ratownicy medyczni, pierwsza linia frontu medycznego są tu najmniej winni, ale zbierają bęcki za całą branżę.
Drugie podejście do postulatów medyków polega na ocenie ich jako przesadzonych i wykorzystujących słabą pozycję władzy i społeczeństwa, w pandemii zależnych w sumie od niewielkiej grupy osób. Tu pojawiają się przykłady astronomicznych dodatków za kowid, jakie dostali medycy. Wręcz z dowodami „pompowania kowidowego”, czyli statystycznego zwiększania chorych i hospitalizowanych z kowidem. Nawet minister Niedzielski pokazał – rzecz jasna, by obrzydzić postulaty oraz wykazać merkantylne Himalaje żądań – ile to dziesiątków (setek?) miliardów takie postulaty by nas kosztowały. A więc jak zwykle – ci, że więcej wody, a tamci, że to kosztuje. Nic o dziurach systemowych.
Właściwie to lud powinien mocno wesprzeć postulaty protestujących. W końcu to państwo wzięło na siebie obietnice bezpłatnej (?) służby zdrowia. A co dostaliśmy w zamian? W odbiorze społecznym teleporady i pogardę medyków. Nie dość, że za dodatkowe pieniądze to jeszcze lekarze schowali się za telefonami i dane chorobowe i śmiertelne wystrzeliły, to w dodatku tam, gdzie jest jeszcze kontakt z lekarzem (pogotowie, szpitale) ludzie są świadkami i odbiorcami pogardy ze strony lekarzy, co pacjenci odczytują jako demonstrację olewania ich przez medyków, którym płaci się coraz więcej. Ten bagaż doświadczeń, otrzymany w kowidzie, powoduje, że lekceważeni pacjenci nie solidaryzują się z medykami.
Ale to także kolejny przykład postępowania władz. Jak jest podnoszony postulat jakiegoś środowiska, to załatwiane jest to „samoobsługą”. To znaczy napuszcza się na takich inne grupy społeczne, by te wywarły nacisk na protestujących, że spełnienie ich postulatów szkodzi ogółowi. Wtedy władza, jeśli w ogóle musi, to negocjuje z lepszych pozycji. Może nawet powiedzieć: tak, macie subiektywnie rację, ale obiektywnie suweren się na to nie zgadza.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Teraz to raczej odejdą od telefonów, bo od łóżek odeszli w marcu 20
a właśnie! przypomniało mi się…
Cała ta rewolucja ubiegłoroczna podyktowana była WYPŁASZCZANIU KRZYWEJ,
żeby nie zawalać pacjentami szpitali i przychodni…To skoro od pół roku jesteśmy ZIELONĄ WYSPĄ
i wszystko wypłaszczone i płaskie …moje dowcipy…
to skąd te nadal obowiązujące teleporady, szpitale kowidowe i niekowidowe , maski i niesnaski?
Ktoś zapomniał odwołać?
Ja cały czas o tym pamiętam: wszystko było w celu wypłaszczania krzywej: i siedzienie w domu, i zamknięcie czego się dało, i w ogóle, żeby służba zdrowia poradziła (sobie).
To jest na wszelki wypadek, żeby się ludzie nie przyzwyczaili do normalności. A niewiele się jeszcze dzieje, bo już ponad 153 tys. Polaków zmuszono do śmierci. Tych co się wybronili będzie trudniej uśmiercić, chyba że częściowo śmiercionkami. Z ciekawostek: w liceum zamontowali (podobno po ok. roku od decyzji) bramkę z bezdotykowym pomiarem temperatury. W informacjach szkoły było, że termometr bezdotykowy będzie po każdorazowym użyciu dezynfekowany. (!) A w firmie już od roku mierzą ludziom przy wejściu temperaturę i, mimo kilkunastu realnie chorych „na Covida!” w międzyczasie, to portier zeznał, że tym termometrem to jeszcze nikogo z podwyższoną temperaturą nie znaleźli. A tak poza tym to zwykła inercja „czynników” jest.
Żeby nie było gołosłownie: https://konkret24.tvn24.pl/polska,108/zgony-z-covid-19-na-milion-mieszkancow-polska-piata-w-unii-europejskiej,1062030.html
Ten system sam nie jest w stanie stworzyc czegos nowego. Zarowno pacjenci jak i lekarze nie potrafią nawet sobie wyobrazić ze moze byc inaczej. Kilka lat temu miałem wypadek i trafilem do szpitala w Czechach a potem do polskiego w Piekarach, ktory szczyci sie opinią jednego z lepszych w Polsce. Na koniec ankieta zadowolenia. Dalem im 5 punktow i tlumaczylem jak w Czechach to działa. Lekarz wywalił oczy jak mu opowiedziałem jak rozwiązali banalny przykład tzw kaczek (w czechach bażant). Że tam nikt nikogo nie prosi. Kaczka jest przy łóżku i ciągle pusta. Oczywiscie zamykana, zaden zapach sie nie wydostaje tak jak u nas stoi pelna kaczka obok talerza z zupą. U nas potrafią polozyc pacjenta chodzącego przy dzwonku a leżącego bez dzwonka. I muszisz w nocy budzić kolegę zeby zadzwonił po pielęgniarkę. Niemoc jest tak duża że nawet takiego banału nie potrafią rozwiązać a co dopiero kwesie finasowania czy organizacji.
Z innej beczki, piękny przykład obyczajówki kowidowej: W czasie lokdałnu nie można było zrobić stypy po nieboszczyku, więc teraz przy okazji urodzin jakiejś cioci postanowiła ona, że najpierw msza za solenizanta, a potem rodzinę zapraszają do restauracji na opóźniony poczęstunek po-pogrzebowy. Czyli w sumie wychodzą takie imieniny na smutno??? Rodzina ma zagwozdkę, czy mają się ubrać na czarno, czy jak?
małe sprostowanie – chodzi o imieniny, nie urodziny. Gwoli ścisłości 🙂
swoją drogą – warto teraz zawsze pytać, czy zaproszono nas na imprezę bieżącą (np. czyjeś urodziny), czy może jakąś zaległą (imieniny kogoś innego), czy może to jest w ogóle grupowa okazja… bo nie wiadomo komu dać prezent, a komu kondolencje składać.
🙂
śmiszno i straszno…
Czarny jest zawsze elegancki ale przyznam, że czarnego tortu jeszcze nie widziałem.
Nie wiem tylko czy to się nie kłoci z ideolo BLM?
W każdym razie, jest nisza na rynku.
Kasy chorych były iskierką nadziei. Mój ojciec czekał wtedy na koronarografię i angio tylko DWA dni
Ale komuchy z SLD zgruzowały Kasy, bo trzeba im było zrobić prezent firmie informatyzującej CAŁY system ochrony zdrowia. Więc utworzyły NFZ.
Wówczas mój ojciec czekał na kolejne stentowanie już rok.
Nie doczekał, dostał rozległego zawału.
Na złość sq…lom przeżył i żył jeszcze lat 20.
Ale lockdown go wykończył – tym razem czekał na badania wątroby pół roku za długo.
Jak ją wreszcie mu z łaski zbadano, pożył już tylko 3 tygodnie.
O rok dłużej od mojej Matki. Która na samym początku lockdownu (początek 2020). Nie dostała się do lekarza z bólem pleców. Tzw lekarze sprowadzani do domu za kasę „rozpoznali” zapalenie korzonków.
Po miesiącu dobijania się do nieczynnych przychodni i bezskutecznego wzywania pomocy, w końcu w kwietniową sobotę pogotowie zabrało Mamę do szpitala w Wawie. Nazajutrz, w niedzielę rano lekarka zadzwoniła do mnie, że Mama umarła w nocy. Obumarcie nerek na skutek masywnego stanu zapalnego, przerodzonego w sepsę.
I te sq…ny chcą teraz powrotu do kowidowych stawek?
A akwizytor bigpharmy Niedzielski i Pinokio Morawiecki jeszcze nie wiedza, co mają zrobić?
A Kasy Chorych odtworzyć na początek, wprowadzając przynajmniej konkurencję! I odpowiedzialność cywilną lekarzy za błędy i zaniechania, uwzględniane w stawkach asekuracyjnych opłacanych przez ich pracodawców. W rok byłby porządek!
Debile czy bandyci nami rządzą?!
Bardzo smutne jest to, że ten sam lekarz, który nie chce nawet rozmawiać z pacjentem, bo nie ma dla niego terminu, chociaż pod gabinetem w publicznej poradni jest pusto, w swojej prywatniej przychodni traktuje tegoż człowieka jak niemal vipa (oczywiście – sprawa kasy). Na poczatku lat 90-tych mogliśmy sobie odpisać kwoty wydane na prywatne wizyty. Odciążało to Kasy Chorych, zmniejszało kolejki i skracało terminy. Oczywiście „władzy” to przeszkadzało, więc zlikwidowali.
I tak całkiem przy okazji: wczoraj otrzymałem info od pewnej korporacji medycznej o sposobie korzystania z pomocy medycznej w przypadku wystąpienia objawów zakażenia związanego z okresem GRYPOWYM! ani słowa o kowidzie! PRZEZIĘBIENIE, KATAR, GRYPA!
Pytanie retoryczne, wysoce prawdopodobna także koniunkcja. Plus procedury, które rządzą nawet tymi w miarę normalnymi. Razem wychodzi niemożność uratowania w krytycznym czasie. I próby zastraszania lekarzy, którzy próbują leczyć -> patrz: dr W. Bodnar w Senacie Włoch i linki w komentarzach https://przychodnia-przemysl.pl/lekarz-wlodzimierz-bodnar-we-wloskim-senacie
A ja, nadal, uparcie, poleca leturę (na razie są 4 części) :”Fałszywa pandemia – krytyka naukowców i lekarzy”.
To w dalszym ciągu jest kraina ciemnego luda ,wymieszana z dawnym caratem ,socjalizmem ,komunizmem ,stalinizmem i częściowo faszyzmem . Obecnych trendów zgłupienia nie jestem w stanie wszystkich wymienić ,bo ewoluują z wieczora na rano . Starczyłoby na otwarcie kilku nowych kierunków w psychiatrii , a zdrowych fachowców w tej dziedzinie ,akurat jak na lekarstwo.
Były już takie czasy ,kiedy szacowne grono mędrców debatowało nad skomplikowanym problemem -ile to też może się zmieścić diabłów na końcu łepka od szpilki . Zdania uczonych były podzielone :). Coś tam wyliczyli ,uchwalili i poszło do ciemnego luda . Ilość chyba zależała od grubości diabła.
Dziwię się ,że jeszcze tego sposobu nie spróbowali ” agitariusze wszystkich krajów łączcie się ” w celu upalowania wyszczepieńców na łańcuchu .
Tu nic nie jest jeszcze przesądzone .Może i tego spróbują . Opłaconych mędrców i zbawców ,po wszystkich stronach od medyków ,polityków ,kościółkowych jest wystarczająco dużo .A diabłów ci u nas dostatek 🙂 .Zagranicznych nam już nie potrzeba :).Żeby nie było niezdrowej konkurencji.
Był taki świetny teatr w tv ” igraszki z diabłem ” do spłakania ze śmiechu.
Tylko spokój i śmiech z tego wszystkiego może nas uratować :),a ludobójców doprowadzić do bezsilności i ostatecznie do więzień.
„dyskusja o służbie zdrowia jest rozmową o tempie i ilości dolewanej wody, a nie o dziurach systemu”
-bardzo ładny wniosek.
Ja bym dodał od siebie takie coś…
WYSZCZEPIALNOŚĆ ( brrr, okropne słowo) służby zdrowia ma osiągnąć 100%, według planu.
Biorąc pod uwagę statystyki NOP na świecie i informacje dostarczone przez genetyków ( Montagnier, Malone) każdy zaszczepiony padnie „na coś” w ciągu 2-3 lat. Niedługo więc pozostaniemy bez opieki medycznej. Moim zdaniem każdemu medykowi, na te 2-3 lata śmiało można dać gwarancję nawet 1000 krotnej podwyżki, bez większych strat finansowych dla naszego Państwa.
Proponowałbym zacząć interesować się medycyną naturalną bo już niedługo sami będziemy musieli się leczyć. Jeśli nawet jacyś lekarze przeżyją, dzięki upgrade’om do programu SARS (boosterom),
to i tak ci niezaszczepieni nie będą mieli do nich dostępu.
Z tradycyjnym podziękowaniem…
Uważam, że ani „kasy chorych” ani inne instytucje „lekarzy rodzinnych” – gdzieś miałem ulotkę z czasów kolejnej reformy, gdzie roztaczano przed pacjentami świetlaną, komunistyczną i niebiańską przyszłość – jedynie powrót do rzekomo „niewłaściwego”, a poprzedniego systemu.
A na czym ten system polegał? Ano na tym, że profilaktyka i zapobieganie chorobom jest zdecydowanie tańsze, niż leczenie.
Dlatego w zakładach pracy gdzie pracowałem dawno temu, była służba zdrowia, lekarze, dentyści, karetki itd.
Mało tego – w szkołach były higienistki, czasem lekarze, byli dentyści. Może i ci ostatni plomby wstawiali „byle jakie”, amalgamatowe – typu „gniotsa nie łamiotsa”, ale jak ktoś chciał wstawić ekstra plombę, a od połowy lat 70-tych „kompozytową”, to szedł do „prywaciarza”.
Tak się złożyło, że miałem możliwość osobiście poznać służbę zdrowia w „czasie kowidowym” – o czym też zabieram się donieść mejlowo Naczelnemu – bo moim zdaniem ciekawe i symptomatyczne obserwacje.
Uważam, że w „stanie zarazy”, wlano w ochronę zdrowia dużo kasy, zwalniając lekarzy i pomagierów z ich psich i ustawowych obowiązków. I tego nie da się łatwo odwrócić! Bo trudno zabrać raz dane przywileje – jak psu kość ulubioną!
A a propos psa…
Proszę zwrócić uwagę na to jak od lat czy „od zawsze” działa służba weterynaryjna. Owszem, płatna, ale pełna wyrozumienia i miłości. Płacę i dostaję!
A w służbie zdrowia „ludzkiej”, płacimy z naszych składek ocean kasy – w zamian nie dostajemy nic!
A po świecie krąży -” Zwierzęta mają lecznicę, bo tam się leczy, ludzie mają przychodnie, bo tam się chodzi”
Kto ma załatać te dziury w już nie wiadrze ,ale w jakiejś przepastnej kadzi .Ta pani i im podobne od liczenia diabłów na szpilce ?
Wklejam :
Dr Sylwia Iwona Spurek: polska prawniczka, wykładowczyni, legislatorka, działaczka społeczna i polityczna. A także europarlamentarzystka.
Postuluje całkowity zakaz polowań (w tym wędkarstwa), zakaz badań z udziałem zwierząt oraz zakaz hodowli jakichkolwiek zwierząt.
Polska to kraj, gdzie różne takie spurki zamiast w psychiatryku siedzą z pełnymi ryjami przy korycie i psują powietrze normalnym ludziom. Ciekawe, kto im daje zielone światło…
Było też już wcześniej coś o dojeniu krów jak im to szkodzi i tak w kółko macieju . W Polsce naprawdę brakuje zdrowych psychiatrów i tych pacjentów nie będzie gdzie zamykać . Wygląda na to ,że kliniki rządowe też już nie dają rady w rozpoznawaniu i leczeniu takich przypadków .
Możliwe ,że pozostanie tylko metoda na Szwejka ,czyli podwójna lewatywa i głodówka :). Tanie i leczyło symulantów . Ale czy wyleczy przekształciuchów ?
To nie jest tylko polska specyfika. Cała tzw. klasa polityczna to są pasożyty, które nigdy normalnie nie pracowały, a robiły karierę na stypendiach sorosa, w partyjnych młodzieżówkach, różnych fundacjach i organizacjach „pozarządowych”. To są produkty „chowu wsobnego” nie mające pojęcia o realnym życiu, ani zdolności logicznego myślenia (na zajęciach z genderu logiki nie uczą!). Wszystko zastępuje im aktualna ideologia. A konsekwencją są takie spurki, których nawet lewatywa nie wyleczy. Jedyną nadzieją jest bolesna operacja odcięcia ryja od koryta i wysłanie do grabienia trawników lub odśnieżania chodników (to proste prace, z którymi powinni sobie poradzić).