16.04. O wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia

4

16 kwietnia, dzień 775.

Wpis nr 764

zakażeń/zgonów

1.200/34

Okres Świąt przypomina mi dawne czasy, kiedy w Polskim Radiu, jeszcze za głębokiej komuny, profesor Jan Tadeusz Stanisławski miewał pogadanki na temat wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia. Wtedy, jako szef katedry Mniemanologii Stosowanej, w swych wykładach pokazywał cały absurd rzeczywistości w abstrakcyjnym skrócie. Było przykrywką do wykazania zawiłości braku logiki ówczesnej rzeczywistości. Dla mnie, jak i dla większości zresztą, był to mruganie okiem do obywateli na temat władzy, która nie koniecznie w siermiężnej cenzurze wychwytywała takie subtelności szydery.

Ale nie ma już czasów „słusznie minionych”, a problem kiedyś abstrakcyjny – wraca. No, bo kwestia pozostaje: które święta są lepsze? Trzeba na to pytanie odpowiedzieć jak gdyby z perspektywy dwóch grup odpowiadających. Dla katolików to pytanie bez sensu – oba święta bowiem się kompletnie uzupełniają. Jest nadzieja narodzin Odkupiciela, jego żywot ewangeliczny, potem śmierć, i odrodzenie Nadziei. Z tym, że – przynajmniej dla mnie, wtedy młodej i letniej wiary, to święta Bożego Narodzenia były fajniejsze. A to z kilku powodów – po pierwsze trwały dłużej, bo te Wielkanocne „marnują” jedną niedzielę. Po drugie – nie było prezentów na Wielka noc. Po trzecie, cała ta „magia” świąt z choinką, bombkami, Pasterką to był jakiś malowniczy rytuał.

A ta Wielkanoc, to jakiś trudny temat jednak. Można pojąć narodziny Jezusa, bo to przeżył (sam) każdy. Ale tajemnica zmartwychwstania to już sprawa duża i poważna. Właśnie – ta Wielkanoc to taka na serio. Wszystko nurza się w transcendencji, tajemnicy, bez jakiś ciepłych i tkliwych historyjek jak ta o żłóbku. Po prostu śmierć, zwątpienie i nagła chwała zmartwychwstania.

I tak mają niewierzący. Ci to na bank powiedzą, że wolą Boże Narodzenie. Ta kwestia pojawia się od czasu do czasu, kiedy katoliccy ultrasi wyrzucają niewiernym, że ci skoro (a wielu jest takich) tak wojują z religią i Kościołem, to czemu zasiadają do wieczerz, stroją choinki i coraz bardziej zeświedczają katolickie święta, zamieniając ich przesłanie w magię świąt, jakby to były jakieś urodziny Harrego Pottera. Boże Narodzenie ma same zalety – można je przeżyć bez jakiegokolwiek nawiązania do religii czy wiary, ot jako sentymentalną i budująca tradycję, obyczaj.

Dla wielu jest to atrakcja, taka jaką ja miałem dziecięciem będąc i jeszcze obstawiając „lepszość” jednych świąt nad drugimi. A tu wszystko może być świeckie: najpierw mamy przecież Świętego Mikołaja, który nawet w Polsce ewoluuje od Gwiazdora, nawet do Dziadka Mroza. I ten daje podarki już na początku grudnia. Potem idzie seria druga, czyli prezenty pod choinkę, rodzące zabawne nieporozumienia: no bo jak to jest? Mikołaj daje dwa razy? A jak raz, to kto daje pod choinkę? Ale kto by się tam zastanawiał, jak dają. Choinka też to ładna okazja do wystroju domu. Potem bite dwa-trzy dni wolnego, a jak się dobrze ułoży kalendarz, to można dociągnąć do dni dziesięciu. Obżarstwo, filmy, zjazdy rodzinne, lub odwrotnie – ucieczka przed tym wszystkim gdzieś w góry, albo do ciepłych krajów.

A więc nic z sensu świąt – ot, inny paradygmat wyjątkowej konsumpcji. W tym świetle święto zmartwychwstania to jakiś abstrakt. Czyli już czyste, wypadkowe dzień wolny. I tyle. Ot, można się podzielić jajeczkiem, zjeść jakieś śniadanie, ale już bez tej romantycznej bożonarodzeniowej otoczki, która jest przyjazna nawet i agnostykom.

A więc widać – rozwój (?) świata wskazuje wyraźnie na Boże Narodzenie. Ale dlatego, że inkorporuje święta do swych konsumpcyjnych celów. No, bo naturalnie powinno się obstawiać Wielkanoc, bo to koniec 40 dni postu i lud wyposzczony powinien ruszać do sklepów. A tu nie rusza. Bo nikt postu nie obchodzi. No może nie nikt, ale niewielu. Ci zaś przecież w sklepach nie będą świętować zwycięstwa życia nad śmiercią. A Boże Narodzenie to okres, kiedy wiele firm wyrabia połowę albo i więcej swoich obrotów.

A przecież w swej istocie Wielkanoc, to – jeśli tak można powiedzieć – święto co najmniej tak samo ważne. W swym aspekcie zbawienia i zmartwychwstania dusz. Jednak widać, że święta są coraz bardziej zawłaszczane przez świeckość, są tylko coraz mniej zrozumiałą tradycją obchodów spraw ważnych, lansowana tylko po to, by je skomercjalizować. Od kiedy promocje bożonarodzeniowe zaczynają się tuż po Święcie Zmarłych widać, że żyjemy w świecie transcendencji zaprzęgniętej w materializm konsumpcji.

Tak czy siak – wiernym i niewierny, wszystkiego najlepszego z okazji świąt. Bo celebrowanie nadziei jest rzeczą przynależną każdemu. Jeśli tylko chce.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.          

About Author

4 thoughts on “16.04. O wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia

    1. 2 listopada, czyli Zaduszki, czyli Święto Zmarłych wg. Encyklopedii PWN.
      Nowoczesny analfabetyzm polega na tym, że osobnik litery składać potrafi ale kontekstu odnaleźć nijak nie potrafi stąd wykrzykniki i znaki zapytania skąd w tekście o Bożym Narodzeniu i Wielkiej Nocy naraz pojawia się Święto Zmarłych. Może trzeba kilka razy tekst przeczytać?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *