16.05. Pińcet na osimset
16 maja, dzień 1170.
Wpis nr 1159
zakażeń/zgonów
178/5
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Pora kończyć te perygrynacje medialne w celach podsumowujących pandemię i wracać do pisania. Nie dość, że Dziennik blogowy trzeba kontynuować i codziennie pisać, to nie tylko cotygodniowy felieton do Do Rzeczy, ale i duże buły podsumowujące kowida. Jak się do tego doda domykanie książkowego wydania Dziennika, to już wystarczy tego pisarczykowania.
Najgorsze jest z tą książką, bo by to wyglądało w sumie dobrze, to trzeba nie tylko pociąć z 90% tekstów (wychodzi parę tomów tematycznych i módlmy się za zdrowie wydawcy), ale trzeba tę konstrukcję w całości donieść do końca jak domek z kart. I właśnie jak sobie to wszystko ciąłem i scalałem uderzyła mnie jedna prawidłowość – wiele ze swoich wpisów zaczynałem od słów „ja już nie mogę…”, i to praktycznie na każdy temat. Co oznacza nie tylko moje zniecierpliwienie, ale i powtarzalność opisywanych procesów. I znowu tak chciałem zacząć dziś, ale… już nie mogę.
W przerwie w krojeniu własnego dzieła zajrzałem do internetów i odkryłem dramat przyspieszony, taką medialną łątkę-jednodniówkę, która narodziła się, dojrzała, zarobiła perypetię i zdechła. Wszystko w jeden dzień. Jeśli pod światło obejrzymy losy tego gagatka, to zobaczymy nie tylko mechanizmy medialne, którymi jesteśmy ekscytowani (wielu bez refleksji), ale i mizerię stanu debaty politycznej w Polsce.
Otóż prezes Kaczyński w jakimś ulu (kto im to wymyślił…) ogłosił nowy pakiet obietnic przedwyborczych. Nie nadużywajmy wielkich słów, że to jakiś program jest. Leki i autostrady za darmo (a wiec idziemy szeroko do ludu) oraz zwiększenie dodatku na dzieci z 500 do 800 zł. Socjalni kucnęli z zachwytu, twardy elektorat mlasnął, że tak, owszem, ekonomiści najęci, że to właściwie poprawka inflacyjna (przepraszam – putinflacyjna, bo to Un nam ukradł 500+) i wszystko wyglądało na wesołego oberka. Cios był celnie wymierzony w opozycję, bo ta sama się zaputała w te pięćsetki. Jak się pośledzi karierę opozycyjnej narracji wobec tego instrumentu, to mieliśmy tam wszystko – od krytyki i wyparcia, aż do tego, że to PO chciało wprowadzić, ale jakoś tak nie wyszło. W końcu opozycja wylądowała na tej samej planecie, wymyślając tylko swoje szpasy na transfery pieniędzy od przedsiębiorców do wybranych grup, korzystnych pod względem zachowań przy urnie. Jakieś tam babciowe i inne weszły do obrotu i zaczęła się licytacja. Co ciekawe – tu dwójmyślenie opozycyjne a la Orwell się okazało – przerzucanie się pomysłami transferowymi nie przeszkadzało Tuskom wciąż wymyślać rządowi od działań inflacjogennych. No i Kaczyński walnął nagle tą osiemsetką.
Zapadła cisza. Coś tak jak po odkryciu przez Rzepę trotylu w tutce. Też tak tam było. Został wyprowadzony soczysty cios i wszystko zamarło w oczekiwaniu na to jaka będzie riposta. No, wczoraj to się jednak ochotnicy pośpieszyli. A było siedzieć i czekać, bo przecież starsi i mądrzejsi zamknęli się w jakiejś salce z tablicą i pisakiem, by wymyśleć co my na to. I niecierpliwi harcownicy zaczęli walić po staremu, nie widząc, że mądrość etapu może powiedzieć co innego.
Miło to śledzić, jak się śledzi oczywiście. Na 800+ Kaczyńskiego TVN odpowiedział oczywiście po staremu – że to ruch proinflacyjny i w ogóle, że liberałowie mówią nie temu wyścigowi. Ale trzeba było zjeść własną żabę, bo „starsi i mądrzejsi” wymyślili, że jest na to twórcza odpowiedź. Powiedzieli: sprawdzam. I Pan Donek, co to codziennie gdzieś przemawia, zaprezentował nowy przekaz: ok, robimy to razem panie Kaczyński, i nie czekajmy do nowego roku, ale na Dzień Dziecka. W Sejmie przyjmijmy to razem i okażmy dobrą wolę.
Ludek pomieszany opozycyjny aż stęknął z zachwytu. Hahaha, masz za swoje Kaczorze! Widzisz jak się Donald odwinął… Nawet coś przebąkiwano o wyprzedzaniu ruchów szachisty i zawracaniu wystrzelonych w kierunku Donka kul. Pierwsze momenty gdy walnął Kaczor były nie tylko mementami ciszy, ale i zakłopotania – co my na to? Wychodzi, że i tak, i tak – źle. A tu Tusk znalazł trzecią drogę, którą jak wąską ścieżką po szczytach gór da się przejść ku wyjściu z wydawałoby się nieciekawej sytuacji.
Tak jak pisałem o fajnopolakach, no po prostu – zachwyt. Ależ on, ten nasz Donek nie da sobie, i nam, w kaszę dmuchać. Machinka ruszyła, coś tam zaczęto grzebać i znaleziono. Stary wywiad Kaczora, jak mówi, że 700+ byłoby inflacyjnym ruchem, a tu proszę – daje nawet osiem stów i dziś nie ma inflacji i nie ma tematu. Hipokryta. I jedziemy te dwie zbitki – raz mówi tak, a raz śwak. A my w opozycji to przecież zawsze prawdę i zawsze konsekwentnie, choć w tym samym dniu ta sama prawda raz była proinflacyjna, a raz całkiem fajna, nawet do przyspieszenia.
I tak cały dzień zszedł na gadaniu jak to Kozak dał się złapać, a tu go Tatarzyn… Kurcze, a nic o samej zasadzie, teraz już nie jakiegoś programu społecznego, ale co tu dużo mówić – rozdawnictwa przedwyborczego. Należy pamiętać, że te 500+, a teraz 800 miało pewien aspekt korumpowania przeciwników politycznych. No bo tak z jednej stronie jeździć za socjal po Kaczorze, a z drugiej brać co miesiąc te 500 x ilość dziatwy, to jest jakiś konflikt poznawczy. No bo nie moralny, co to, to nie. Tu jest proste tłumaczenie – odbieramy siepaczowi co i tak nam zabiera w podatkach. Z tym, że za ulubionego Donalda ten też podatki zabierał (no może z pominięciem karuzelowania na vat-cie), ale jakoś nie dawał na dziatwę. I moim zdaniem, z powodu tego myku Kaczyński utrzyma 800+ dla każdego, bez żadnych progów dochodowych, tak, by lemingarium też wciągnąć w ten nałóg.
A więc wszystko odbyło się na poziomie sztuczek PR-owskich, czyli nic o meritum. Jak zwykle. Ja myślę, że to nie koniec. Będziemy mieli kilka nawrotek z kasą dla ludu. Teraz właśnie kończy się sprytnie pierwsza fala – zwroty podatkowe. Wyraźnie „na zapas” ściągnięte podatki za 2022 wracają właśnie (pomniejszone, pomniejszone rzecz jasna) do podatników i robi się takie wrażenie, że co prawda było gorzko przez cały tok, ale coś tam kapną z powrotem. Teraz to – obietnica wycelowana szeroko, bo i w młodych po leki, i starych do apteki, samochodziarzy autostradowych, a więc lud średni plus jeszcze waloryzacja putinflacji w projektach transferu społecznego do rodziców – to trzeba przyznać dość szeroko. Tylko kto za to zapłaci? No – ci co o to pytają, a ich jakby coraz mniej…
Ja wiem, że wśród trzeźwiejszej widowni, która kuma finanse kraju, funkcjonuje podejrzenie, że właściwie to kto by chciał wygrać na następne cztery lata zarządzanie takim interesem, gdzie wszystko idzie na deficycie, pogłębiającym się z prędkością transmisji omicrona w przedszkolu. Skrajni z tej paczki uważają nawet, że poziom sceny politycznej może utwierdzać w przekonaniu, że właściwie to nikt tej władzy przejąć nie chce, bo wie jaka to orka po wygranej. Ale rewanżyzm rozpętany przez opozycję, te trybunały dla pisowców popychają tych ostatnich do działań desperackich – utrzymania władzy nie dla jej samej, ale w celach niedzielskich, czyli immunitetowych. A wtedy jest o co walczyć, skoro opozycja straszy jakimiś „silnymi ludźmi”.
A ja myślę, że będzie tak – wybory wygra PiS, ale nie będzie mógł rządzić i odbędzie się kuszenie Konfederacji. Ale ta będzie miała trudno z akceptacją takiego rozdawnictwa. I może się postawić. A wtedy PiS powie: chcieliśmy spełnić swoje przedwyborcze obietnice, ale koalicjant (ten wtedy zły) nam nie daje. I wtedy ma kilka wyjść: wycofać się z obietnic wskazując winnego, zmienić koalicjanta (ideowo nie tak daleko do lewicowej alternatywy, minus obyczajowość oczywiście), albo trzecie wyjście – powtórka wyborów. Czekają nas nieciekawe czasy, ale chyba z ośmioma stówami w kieszeni. Bez względu na to kto wygra. A to się może podobać suwenirowi.
Dziś tyle kosztuje stabilność polityczna Najjaśniejszej. Osiem stów.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
„Dlaczego mamy recesję zdrowotną” https://dziennikzarazy.pl/15-05-bilans-w-realu/#comment-15498
Dwie sprawy:
1.Książkowo. Brał Pan pod uwagę fakt, że memy z Dziennika stały się integralną częścią tegoż dzieła?
Nie wiem jak z prawami autorskimi ale żal by było wyrzucać…
2.Wyborowo. Dla mnie jest oczywiste kogo eliminować przy najbliższych wyborach. Jest w czym wybierać bo kandydatów 397
https://stopnop.com.pl/projekt-segregacja/
A jakże. Ekonomiści już podliczyli dawno, że te 500+ to tak naprawdę dziś są warte ze 300-350 z. A jak podwyższą do 800, to tak naprawdę wrócimy do 500 zł. Więc wyrównania to co od lat już nie jest tym czy to widza wyborcy. Ale nie dziwota, że ludzie nie znają się na ekonomii. Skoro zamiast lekcji o niej, jest w ciu.. lekcji religii.. Cóż. Jaki kraj taki obrońca naszych portfeli.
Ale, ale. ..a propos kolejnych obietnic.. dziś słyszałem, że będą rozdawać prezerwatywy za darmo.. A dla wyborców PIS nawet podwójnie. By się już nie rozmnażali i bo państwo tego nie wytrzyma. Ale to tylko plotka.
„z jednej stronie jeździć za socjal po Kaczorze, a z drugiej brać co miesiąc te 500 x ilość dziatwy, to jest jakiś konflikt poznawczy” – nie pierwszy i nie ostatni w tym życiu. Taki Trader21 wie co jest grane od strony ekonomicznej i krytykuje globalizację w osobach prawnych typu BlackRock czy Vanguard, co nie przeszkadza mu korzystać z nich jak z lokomotyw inwestycyjnych do pomnażania własnego majątku. Sprzeczność jest tylko na poziomie moralnym: „biorę ale z obrzydzeniem (i: bo inni wezmą za mnie)”. W gry typu „kto da więcej kiełbasy” grają ci u góry, nie suweren gdy brał co dawali. Kto świadom, ten „palił ale się nie zaciągał”.
Poza tym bądźmy konsekwentni i jak dajemy osimset rodzicom na dzieci by wspierać dzietność w Polsce (demograficzne plusy ujemne), to dajmy też talibom klimatycznym, którzy czynem pozbawią się tej możliwości (https://dziennikzarazy.pl/11-05-obyczajki-na-koncowce-klimat-i-genderyzm), bo przecież wspieramy też walkę z klimatem, który człowieki psują swym oddechem. I drugie tyle za adopcję.
Przodownicy optymalizacji daliby radę obskoczyć obie możliwości – bo jak odjazd, to na całego.