20.03. Pinkas w kawałkach

5

20 marca, dzień 1113.

Wpis nr 1102

zakażeń/zgonów

393/2

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

W cyklu „Jak się tłumaczą” dziś pan Pinkas, szef Sanepidu w Dniach Owych. Mam w dzienniczku o nim całe dossier, ale dziś zatrzymamy się na jego wywiadzie, którego udzielił stacji RMF FM. Jest to kolejny z serii wysypów „wywiadów wspomnieniowych”. Nadchodzą czasy rozliczeń, a więc główni macherzy kowidowi uprzedzają ewentualne zarzuty, wyznaczając, chcę wierzyć, że bezpłatnie, medialne poletko do samotnego tańca wojownika, wyglądającego coraz częściej jak taniec śmierci. Pojedziemy po głównych tezach tego wywiadu, by zobaczyć czego tam pan Pinkas (obecnie robiący w pieniądzu universal soldier) pozapominał, bo żeby zaraz miał kłamać…

„Pomyliłem się tak, jak wszyscy eksperci na całym świecie, ponieważ wtedy już było wiadomo jaki to jest wirus, jaki ma genom, że 80 proc. tego wirusa to taki sam genom jak wirus SARS, z którym sobie świat poradził”.

No to jest bomba, taki clickbite. Pinkas przyznaje się do błędu, lud leci myśląc, że przeprosi za tysiące ofiar swoich decyzji, a tu niespodzianka. Przeprasza, że źle ocenił koronkę, bo najpierw bagatelizował, bo nie wiedział zresztą, gdyż:

„CDC, cała Unia Europejska mówiła jednym głosem. Ja miałem święty obowiązek mówić dokładnie tak samo. W tym samym czasie wszyscy eksperci w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie mówili dokładnie to samo.”

Aha, a więc to tak wygląda. Ekspertem jest się od powtarzania diagnoz innych ciał, w dodatku jest to święty obowiązek eksperta. Ale co to za ekspert? Wystarczy w takim razie po prostu tłumacz zaleceń i tyle. A tu znowu niespodzianka – trzeba się bezkrytycznie wsłuchiwać w odgłosy ciał, a jak te się w ciągu jednego dnia zmienią na odgłosy przeciwne, to znowu trzeba je traktować jak (nową) prawdę objawioną, choć by była w sprzeczność z niedawną prawdą objawioną. Ale były też i błędy, czyli jakie wnioski panie Pinkas?

„Uważam, że w pierwszej kolejności powinna być zaszczepiona infrastruktura krytyczna w państwie. I, co jest dla mnie zupełnie szokujące, że prawdopodobnie do tej pory nie są zaszczepieni ci, którzy odpowiadają w Polsce za szeroko rozumiany prąd.”

No, na początku się przestraszyłem, że pan z Sanepidu chciał zaszczepić… elektrownie, oczyszczalnie ścieków, kanalizację, kolej i elektrociepłownie. Ok, chodzi o ludzi, ufff. Ale jeśli to jedyny błąd, to znaczy, że DO SZCZEPIONEK żadnych błędów nie było, tylko poumierało tam z nieznanych przyczyn parędziesiąt tysięcy ludzi, ale to kłopot Niedzielskiego, który sprzątał tylko trupy po „tysiącach rekomendacji”, jakich udzielał Sanepid na początku pandemii.

W programie padło też pytanie, czy Jarosław Pinkas jako krajowy konsultant ds. zdrowia publicznego alarmował, gdy rząd ściągał na święta do kraju Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, choć wiadomo było już o brytyjskiej odmianie koronawirusa. „Te decyzje rzeczywiście były, eufemistycznie mówiąc, kontrowersyjne. Ja nie miałem na nie żadnego wpływu” – odpowiedział Pinkas.

No i tak działali. Rekomendowali zamordyzm wobec wariantu, którego okazało się nie było, bo Pinkasy w Wielkiej Brytanii wymyśliły swego świrusa, by postraszyć publikę przed Świętami, aby siedziała po domach a nie psuła otwarte powietrze. Eksperci z bożej łaski – przyszedł faks z WHO, że idzie Anglik, a więc huzia rekomendacje by pozamykać, a rząd – znowu ten straszny – nie posłuchał się i eufemistycznie mówiąc podjął kontrowersyjne braki działania. Tak to kurde działało i gościu to mówi otwartym tekstem. Pan Pinkas też wskazuje na swoją ciężką sytuację, ale i na to, że sobie poradził:

„Ja byłem przez ostatnie dwa lata inspektorem sanitarnym, który zastał zdewastowaną, zdemotywowaną inspekcję sanitarną. Gdyby nie rok 2019, gdyby nie nasze stulecie, gdyby nie wlanie ogromnej ilości ducha do pracowników inspekcji, to nic by z tego nie było.”

A więc przyszedł szefo i sobie poradził. To czemu w trakcie tego „sukcesu” zeznawał w wywiadzie, że jego „Sanepid ma dziś twarz starej, zmęczonej kobiety”? Ale ta kobieta była przecież w pełni sił, pod pachę z policjantami waliła mandaty za niemanie maseczek, napadała na knajpy wraz z mundurowymi i wyczyniała piruety niedorzeczności, za które dziś płaci… podatnik, bo Sanepid płaci przecież naszymi, za przegrywane obecnie sprawy za swoje „czynności”, jak słyszymy dziś „starej zmęczonej kobiety”. Może dobrze, że była zmęczona, bo jak by tak poszła w miasto w pełni sił, to byśmy się do dziś nie pozbierali.

Pan Pinkas ma także przemyślenia na temat własnej osoby. Dla niego trauma narodu, którą współzawiadywał to okazja do sprawdzenia siebie, taka męska przygoda czy da się radę. Oto:

…Staram się być bardzo krytyczny wobec siebie. Praca w GIS to był trudny czas, ale, tak sobie myślę, że jeśli miałbym powiedzieć, co dało mi największe poczucie spełnienia w pracy zawodowej, na pewno jest to zatrudnienie w Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Jest mi czego zazdrościć. Pewnie większość osób nie chciałaby się ze mną zamienić, ale jestem dumny, że byłem na początku pandemii częścią administracji rządowej.

Ciekawy jest stosunek i okazuje się fascynacja i sytuacją wczesnej niewiedzy pandemicznej, i… własnymi błędami w tym czasie. Tu z innego wywiadu do Gazety Prawnej:

Wiedza na temat koronawirusa zmieniała się z dnia na dzień. To z jednej strony było fascynujące, ale też wymagało błyskawicznego reagowania i korygowania zaleceń. Podejmując decyzję, kierowaliśmy się istniejącymi w danym czasie dowodami naukowymi.” 

No i tłumacząc się mamy od pana Pinkasa też crème de la crème, też z innego wywiadu, tym razem z Menedżera Zdrowia, uwaga:

„Mieliśmy dobre intencje, działaliśmy, wykorzystując aktualną wiedzę. Oczywiście, posiadając tę dzisiejszą, dziesiątki rzeczy można by zmienić, zrobić inaczej, ale w gwałtownie zmieniającej się rzeczywistości pandemicznej decyzje trzeba podejmować szybko – na tym polega zarządzanie w kryzysie i odpowiedzialność. Gdybyśmy mieli zdolności profetyczne, to pewnie w marcu niektóre decyzje byłyby inne. Przy okazji wspomnę o problemie z tym związanym. Niestety, zajmujący się pandemią są deprecjonowani, krytykowani – także ja – za to, że zmieniali zdanie, a podkreślę, że nie ma naukowca na świecie, który określiłby raz na zawsze, co trzeba zrobić, co jest aktualne i będzie takie za tydzień lub miesiąc.”

To ostatnie zdanie dedykuję sądom lekarskim, zwłaszcza temu poznańskiemu, który odroczył sprawę lekarzy wyklętych z uzasadnieniem, że trzeba sprawdzić jaki był stan ówczesnej wiedzy medycznej, z punktu widzenia której lekarze dziś ścigani domagali wtedy rewizji procedur i powrotu do znanych medycynie rozwiązań. A więc komunikuję, że macie Państwo pierwszego eksperta, który twierdzi, że na ówczesny czas myślał tak i wdrażał takie rekomendacje, jakie dawała ówczesna nauka, choć ta zaraz potem zmieniła zdanie diametralnie. A więc mamy pierwszego świadka obrony i to nie byle kogo, ale szefa całego interesu.

Pinkas to postać tragiczna. Jak pisałem w poprzednim wpisie to on – oficjalnie – trzymał lejce sań, z których może być niedługo zrzucony już nie do rady nadzorczej Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, ale na pożarcie wilkom medialnym. Rycerzom ostatniej godziny, szczególnie wyrywnym w postępkach, by zatrzeć swój współudział w pandemicznym obłędzie.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.  

About Author

5 thoughts on “20.03. Pinkas w kawałkach

  1. „Miałem święty obowiązek mówić tak samo” (jak cała Unia Europejska).
    To oznacza dokładnie to:
    „Ja tylko wykonywałem rozkazy”.
    Poznajemy? Poznajemy!
    Klasyczne tłumaczenie się ludobojców w Norymberdze.

    Oni wszyscy teraz będa skamleć: od Pinkasa, po Cessaka, od Niedzielskiego po Morawieckiego: „Ja tylko wykonywałem rozkazy”. Czyli robiłem, co INNI polecili.
    Czy może być dobitniejszy dowód na to, że rządzą nami pacynki Brukseli, Berlina i NWO?!
    Toż jak unijni ludobójcy , bojownicy o zielony komunizm, doprowadzą do wymarzonej depopulacji, czyli „radykalnego zmniejszenia śladu węglowego” w drodze sprowadzenia Polski i Polaków do poziomu Korei Pólnocnej, to ci nasi gubernatorzy z dyktatury ciemniaków, ci wszyscy niewinni macherzy od kasowania polskiej wolnosci i szans rozwojowych, ci grabarze polskiej suwerenności i piewcy zamordyzmów wszelkich ideolo odcieni, samotłumaczący swe podłosci prostym „mamy obowiązek słuchać Unii” też będą to tłumaczyć „jedynie wypełnianiem rozkazów”. Unii rzecz jasna. No bo kogo innego? Schulza? Makrona? Sorosa? Schwaba? Harariego?
    Juz to tak przecież tłumaczą ! Unią! Przy wdrażaniu komunizmu 2.0 czyli ludobójczego dla Polski klimatyzmu!

  2. Myślę, że trzeba temu panu przyznać jakąś rządową nagrodę – Niedzielski dostał. Ja bym się na jego miejscu nafochał…Taki wybitny umysł! I jaki …męski!
    Ale!…lasów państwowych, to WHO nie kazało zamykać…Czy może jednak tak?
    Jestem ciekaw, co na temat lasów i koronawirusa mówi dzisiejsza nauka.

  3. Podsumowanie „KoronoŚwirusowej” globalistycznej ściemy 2020-2022 – dr Martyka
    rumble.com /v2daqdk-podsumowanie-koronowirusowej-globalistycznej-ciemy-2020-2022.html

  4. Pan Pinkas jest ordynarnym technokratą twierdząc, że naukowiec może określać „co należy zrobić” Gdzie się podziała sławna „Wertfreiewissenschaft” von Humboldta? Technokracja jest nie tylko sprzeczna z ideą państwa prawa w swej oryginalnej formie, która narodziła się po pokoju westalskim, wychodzi z tych samych założeń intelektualnych co faszyzm , narodowy socjalizm, czy komunizm i prowadzi do tych samych skutków społecznych, różniąc się od tych ostatnich jedynie atrybutami jednostek, którym gwarantuje uprzywilejowaną pozycję. Dzięki czemu nawiasem mówiąc Państwo Środka odstawia teatrzyk dla zachodnich, przepełnionych postawami roszczeniowymi „elit” – tak, tak, postulat depopulacji jest wyłącznie efekem postawy roszczeniowej* – i swój istniejący od tysiącleci oparty na utylitarystycznym legaliźmie ustrój dziś przedstawia jako „merytokracj”). To wystarczy by p. Pinkaka z urzędu ścigać za załamanie Konstytucji – jeśli nie jej litery (artykuł mówi wyłącznie o ideach „faszystowkich oraz komunistycznych”) to ducha, tudzież „vis maioris” którą tak chętnie wycierają sobie gęby niektórzy sędziowie. Technokracja wiąże się też ze specyficznym, wywodzącym się z purytanizmu postrzeganiem „marnotrawstwa”, w myśl którego pozycja tego jegomościa (i jemu podobnych) wobec tych, wobec których ma „święte obowiązki” jest porównywalna do pozycji pracującego na „umowie śmieciowej”.

    *) Wystarczy popatrzeć przez soczewki źródeł historycznych na postawę Voltaire’a wobec despoty odciągającego producentów żywności w kierunku uporczywych utarczek z Anglią, aby zrozumieć skąd się wzeły rojenia Malthusa. Podobnie jest odłożonymi w czasie skutkami porozumienia Bretton Woods, które pod koniec lat 60-tych XXw zadały cios amerykańskiemu rolnictwu, dzięki czemu kolega po fachu posła Niesiołowskiego, entomolog Paul Ehrlich mógł straszyć swoją „Bombą populacyjną”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *