22.06. Witamy w grupie
22 czerwca, dzień 1206.
Wpis nr 1195
zakażeń/zgonów
29/0
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Przedsprzedaż promocyjna książki trwa jeszcze do końca czerwca. Z dedykacją od autora.
Zapraszam do linku z zamówieniami: https://siedmiorog.pl/dziennik-zarazy.html
Od dawna polowałem na ilościowy dowód świadczący o tym ilu – wedle reguł gry narzuconych przez sanitarystów – mamy w pełni zaszczepionych Polaków. No, bo dla – dodajmy, aktualnego – stanu nauki oficjalnej w pełni zaszczepiony człowiek to taki co wziął co najmniej trzy dawki i to bez dłuższych odstępów pomiędzy aktami i jeszcze dodatkowo go to trzyma do dziś, czyli na całe życie. Właśnie „Forsal” opublikował ciekawe wyliczenie jak to jest. Popatrzmy na najlepsze fragmenty:
„Do dziś zaszczepiono co najmniej jedną dawką 59,64% populacji. Rządowy serwis SzczepimySię podał, że w Polsce wykonano łącznie 58.015.040 szczepień przeciw COVID-19. Łącznie zaszczepiono 22.876.245 osób, z których w pełni zaszczepionych (jednodawkową szczepionką J&J i co najmniej 2 dawką pozostałych preparatów) jest ponad 22.647.000 (59,3% populacji). Ogółem do Polski dostarczono 107.707.090 dawek szczepionki, z czego w magazynie rezerw zabezpieczono 25.310.585 dawek, a w trakcie realizacji dostaw jest 675.585 dawek. Od początku akcji do punktów szczepień dostarczono 55.974.230 dawek, a zutylizowano – 788.420 dawek (wzrost od 30 grudnia o 45.372 dawki).
Ten fragment nie tylko dotyczy opisywanego już tu kilkakrotnie faktu gigantycznego marnotrawstwa resortu ministra Niedzielskiego w ramach bajecznie naiwnie podpisanych kontraktów. To też pokazuje co można robić ze statystyką. No, bo jak się nawala takie cuda, to wychodzi, że „w pełni zaszczepionych” mamy 59,3% ludności (pomijam w tej części frakcję „zaszczepionych przez zlew”).
Ale sami propagandyści szczepionek, kiedy dochodziło do wmuszania kolejnych dawek straszyli, że bez trzeciej dawki to się nabyta odporność nie liczy i potrzebna jest dawka przypominająca. Nawet na to było nastawione certyfikowanie, że bez tego to się nie liczysz jak szczep. Ten numer powtarzano w desperacji przy czwartej i piątej dawce, by jakoś uzasadnić ich potrzebę. A na logikę musiała ona wynikać z jednego – to co wziąłeś nie wystarcza, przeciwciała spadają, choć „aktualny stan wiedzy”, gdy trzeba było reklamować samo wprowadzenie szczepionki zapewniał, że wystarczy tylko zacząć, wziąć dwie i już po wszystkim. Czyli jak nie kontynuowałeś dawkowania, to jesteś niezaszczepiony.
Tak było co najmniej do dawki czwartej, którą, jak widać ze statystyk, wzięła już tylko jakaś nisza zapaleńców. Ale trzecia dawka była graniczna. A z danych ministerstwa ze stycznia tego roku wynika, że zaszczepionych prawidłowo trzecią dawką (prawidłowo, czyli bez zbyt długich przerw pomiędzy dawkami) mamy góra 200.000 ludzi. Tak, że – przypominam jeszcze raz – wedle własnych definicji ministerstwa mamy nie ponad 22 miliony zaszczepionych, ale mniej niż 1% tego.
Jak się można było dowiedzieć nakupiliśmy tych szczepionek jak głupi pączków, bo rząd celował w tzw. odporność stadną na poziomie 80% wśród 30.000.000 obywateli. Stąd te 62.000.000 zakupionych dawek. A tu, jak czytamy u sanitarystycznych ultrasów, ciemny lud posłuchał się takich wpływowców jak ja, nie zaszczepił się porządnie i została szczepionkowa superata. Ale Niedzielski zeznał (a kto go tam wie, bo ten człowiek nigdy prawdy nie powiedział), że szczepionek ma ponad 85.000.000 dawek. A…, powiecie, że już wiedział, że będą po trzy dawki i więcej? Nie, on je zamówił, jak jeszcze byliśmy w narracji, że dawki podstawowe wystarczą i potem wyjdziemy (oczywiście ci prawi szczepiennie) w nową normalność. Potem też jak to się wywaliło nawet z klęską dawki trzeciej, to domówił i tak pół miliona następnych, dla dzieciaków, z których zeszło mniej niż 3%. A w drodze mamy zamówionych jeszcze ponad 600.000 dawek.
Czyli mamy prawidłowo wyszczepionych nie miliony ale 200.000 ludzi, skąd więc te rewelacje o tym, że mamy już pod 90% odporności stadnej? Skąd się wzięły takie cudaki jak widzimy, że nie z grona w pełni zaszczepionych, bo te zredukowaliśmy do procenta? Co pozwoliło, bo widać, że nie procedury szczepionkowe, na nabranie takiej odporności? Albo to jakieś po prostu naturalne procesy, kompletnie obok akcji szczepiennej, albo to… wszystko jest nie tak.
Otóż doktor Pieniążek z Florydy po moim ostatnim wpisie na ten temat przytomnie mnie napomniał. Zwrócił bowiem uwagę, że tu nie chodzi o to – co wykazałem we wpisie -, że się skądeś takie odporności wzięły spoza szczepiennego szaleństwa, ale że nie mogły one powstać w wyniku szczepionek – z zasady. Zasadę te wykazał, a właściwie przypomniał dr Fauci, pandemiczny papież, który zwrócił uwagę, że dotąd wszystkie szczepionki, łącznie z technologią mRNA, są nieskuteczne na wirusy dróg oddechowych i cywilizacja sama się oszukuje, że coś takiego jest. Tu już dodam, bo Fauci zapomniał – gdzie tam „sama się oszukuje”, JEST oszukiwana przez takich jak on, z tym, że on się chwilowo nawrócił, zrzucając swoich followersów z pandemicznych sań, by pożarli ich korolnarealiści. W związku z tym cała akcja wywołania stadnej odporności za pomocą szczepionek jest z zasady chybiona i jeżeli ludzkość jeszcze żyje to tylko dlatego, że wyrobiła sobie sama już tę odporność na tego, w dodatku mało śmiertelnego, wirusa.
Fauci wskazuje wiedzę znaną od lat, że wirusy dróg oddechowych siedzą sobie w błonie śluzowej tychże, nie docierają – nawet gdyby działały – do nich efekty szczepionek wstrzykniętych w ramię. W dodatku wirusy dróg oddechowych nie wywołują wiremii, czyli nie przechodzą do krwi, a więc te wszystkie historie, że koronawirus lata po całym ciele i zakaża różne organy w procesie nazwanym „long-covidem”, to bzdury mające przykryć co innego. To szczepionka, która miała przecież pozostać w ramieniu na góra dwa dni, by wywołać reakcję immunologiczna organizmu, to ta szczepionka ze swym mRNA lata po całym ciele i to od tego, a nie od wirusa, który poza drogi oddechowe nie wygląda, biorą się te wszystkie nagłe zachorowania organów, ale i całych układów człowieka.
Tak, że witamy w gronie. Jest nas nieszczepów cała populacja minus 200.000 prawilnych. Stąd muszę zweryfikować swoje kalkulacje co do tego ilu ludzi powinno przyjść na marsz antyszczepionkowców. Nie połowa Polaków, ale cały naród, który – jak widać – dał odpowiedź. Miło się poczuć w większym gronie, co? I myślę, że jest nas tak dużo nie dlatego, że ludzie o powyższym wiedzą. Myślę, że dla większości była to decyzja intuicyjna. Jak o wzięciu „najlepiej przebadanej szczepionki w historii” robi się reklamowe klipy, jak angażuje się armie tajne i dwu-płciowe, zagania do tego płatnych celebrytów, by to promowali, wreszcie jak wciska się to jako „dobrowolny przymus”, to człowiek robi się podejrzliwy co to za rarytas. I tak zareagowali Polacy. Jacy tam jesteśmy, tacy jesteśmy, wiele swych cech utraciliśmy w ostatnich czasach, co jeszcze przyspieszyła historia pandemiczna. Ale nieufności do nachalności chyba nigdy nie stracimy. Polak instynktownie czuje, gdy ktoś przesadza ze środkami wyrazu. Daje się robić w trąbę, ale widzi ten proces i robiący go w tę trąbę myli jego olewanie z jego brakiem świadomości tego aktu. A to gorzej niż zbrodnia, to błąd, za który przyjdzie kiedyś zapłacić.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Panie Jerzy, tak z ciekawości – ile osób średnio czytuje pańskiego bloga? Mówimy o setkach? czy o tysiącach? czy dziesiątkach tysięcy? Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością te same osoby czytują też inne takie blogi, oglądają inne filmy z tego tematu… Może nie wszyscy, ale większość. I tylko te osoby są potencjałem na taki ewentualny marsz lub inne działanie. Zwykle wg mojej oceny takie aktywne wspólne działania podejmuje ok 10% – z tych tysięcy lub dziesiątek tysięcy, którzy załóżmy, że czytają pańskiego bloga. Zresztą nie wszyscy czytają go przy jednoczesnym popieraniu, bo bywa i inaczej.
Pół narodu… za chwilę cały naród… znowu idziemy na Belweder? Nie Panie Jerzy… marzenie ściętej głowy. Większość osób niezaszczepionych, które znam zrobiło to nie z powodu koronnych (nomen omen) argumentów przytoczonych u pana lub innych autorów, tylko ze zwykłego, zdrowego rozsądku i minimalnej asertywności. Po prostu widzeli gołym okiem, że przecież to się nie klei, że to bardzo dziwne, graniczące z idiotyzmem to, co mówią w TV, radio itd. I mieli jeszcze odwagę faktycznie nie zaszczepić się, narazić się na wszelkie restrykcje, które większość z nas doznała.
Dopiero, kiedy dotrze się do tych ludzi, pokaze, że jest nas w sumie dużo i że argumenty oraz rozsądek są po naszej stronie, dopiero wtedy można oczekiwać, że na taki marsz przyszłoby dużo więcej osób… ale i tak nie więcej niż 10% z ogólnego stanu uświadomionych koronarealistów.
Nie pozostaje nic innego, tylko praca organiczna, z nastawieniem na… lata. Ooooo… ale tego „ludzie czynu” to u nas nie lubią 🙂 Dlatego na razie to pogadali, poczytali, posłuchali… kawka wypita, wracam do swojej roboty, bo SAMO SIĘ NIE ZROBI (nomen omen 😉 )
Ale my częściowo jesteśmy tez w konspiracji, bo sąsiedzi wykluczą albo w pracy będzie pod górkę…ja np w większości muszę się poruszać w kręgach postępowych, bo to i zarobić na życie łatwiej i pomogą moim kotom, jak już mi jest trudno. No i co zrobić ?