25.12. Zbiórka drobinek na świąteczny relaks.
25 grudnia, dzień 663.
Wpis nr 652
zakażeń/zgonów
4.043.585/94.311
No, już brzuszki napełnione, pora posprzątać i ponarzekać, że się znowu za dużo napiekło/nagotowało. Czyli pora poleżeć troszkę, i w przerwie na Kewinowe reklamy, poczytać trochę „Dziennika zarazy”. A więc dzisiaj lżejsze kowidki, obyczajowe, bo pandemicznymi nie chcę psuć humoru. Dziś Polska:
W ramach obostrzeń nasi politycy wzięli się bezwzględnie do walki z głównymi roznosicielami. Padło na Andorę. Zamknęliśmy wszystkie loty z tego śmiercionośnego regionu o powierzchni mniejszej niż Warszawa i ludności 77.265 mieszkańców. Zatrzymaliśmy w ostatniej chwili wlanie się tej śmiertelnej fali, bo przecież wiadomo, że Andorczycy nagminnie migrują do Polski za pracą. Nikt nie zwrócił uwagi, że wstrzymanie lotów z kraju, który nie ma lotniska jest mało sensowne. Jak zresztą większość obostrzeń.
Marcin Sypniewski zastanawia się i chyba ma rację: „Tak na marginesie tych bezprawnych obostrzeń. „Konserwatywny” rząd łaskawie luzuje ograniczenia w Sylwestra, a utrzymuje je w kościołach podczas Świąt Bożego Narodzenia…”
Może te rewelacje wynikają z ostatniego wywiadu ministra Niedzielskiego. Chodzi o to, że okazało się, iż szczepienia „mają swoją rytmikę”. Wygląda ona pewnie tak, jak „rytmika” obostrzeń. Rząd, wspólnie z Kościołem, uznali, że Pasterkę można przyciąć (bo będzie, że surowa deklaracja była a i tak nikt jej nie egzekwował), zaś Sylwestrów nie. To taka rytmika, tyle, że nie epidemiologiczna, ale wyraźnie polityczna. Padł także mit, że kowida nie można porównywać z grypą, bo sezonowy charakter „rytmiki” szczepień, według ministra, jest tożsamy ze szczepieniami na grypę. Dociśnięty przez dziennikarza (uwaga, TV Trwam), czy nie zostaliśmy oszukani, zaczął się wić, że się „wszyscy (?) uczymy”. Czyli każda z obecnie głoszonych prawd tymczasowych może być zweryfikowana negatywnie. Resort zdrowia zawsze może powiedzieć, że się uczył. Rozumiem, że na błędach. Ale na ludziach?
Ale kończmy z kowidem. Zajmijmy się innym wirusem. Ja już pisałem o pani Ochojskiej myśląc, że jest u kresu swego obłędu, a stamtąd to droga tylko wstecz, ku rozsądkowi i pokorze. A gdzie tam. Oto mamy znowu: „Mówili też o tym, że wojsko jest źle wyposażone. Wojskowi sami kupują sobie kalosze, bo buty przemakają, kupują siekiery i inny sprzęt. Z pałatek i gałęzi budują sobie szałasy. Na co idą pieniądze? Oto dumne dzielne @Wosjko_PL2021?”. Jak ja lubię te wszystkie rewelacje zaczynające się od słów „mówili też”, „mówili, że”. Zdalni wrażliwcy z apartamentowców łykają wszystko co im powie każdy umorusaniec z „rejonu śmierci”. To taka fascynacja inteligencików każdą opowieścią ludzi prostych, świadków zdarzeń, których szerokiego kontekstu i tak nie są w stanie zrozumieć, ale jako świadkowie ukrywanych rewelacji są super wiarygodni, bo przecież „mówili, że”. To to samo co z dziennikarką i rewelacjami o uchodźcy, co płynął sześć dni Bugiem i po nocach relacjonował swą podróż dziennikarzom i rodzinie. Jedyny dowód na to, że tak było, dziennikarka, sumienie naszej opinii publicznej, przytoczyła argument, że przecież Josuf, czy jak mu tam było – tak powiedział.
Trochę nieświątecznie namieszam, bo obiecałem, że będzie lżej. Ale nie mogę. Pamiętacie wielotysięczne protesty w sprawie Ireny z Pszczyny? Tej co umarła przez prawo Kaczyńskiego zabraniające aborcji? Cicho, co nie? Ja prorokowałem, że to będzie chwilowa, bo taktyczna fascynacja „Ireną”, której nie znała żądna z pań protestujących a teraz są po imieniu. Okazało się, że nienarodzony chłopczyk był zdrowy. A więc cała akcja na nic – dlatego cicho. No bo miało być tak: chłopczyk umierał w łonie, nie przeprowadzono cesarskiego cięcia kiedy trzeba, bo wszyscy się bali Kaczora, a matka jest ofiarą. A wyszło – chłopczyk był zdrowy, matka chciała donosić ciążę do porodu, bo uważała, że dziecko jest zdrowe, zaś w szpitalu czekano na decyzję lekarza prowadzącego, który zrobił sobie z kliniki własny oddział prywatnych pacjentów i nie chciało mu się przyjechać, by podjąć decyzję, a personel uważał, że pacjentka nie jest ich, tylko „prowadzącego”. Co potwierdziła kontrola NFZ. Czyli cały pogrzeb na nic.
Jeszcze coś smutnego, ale obiecuję, że wyjdziemy zaraz na słoneczne wody. Pamiętacie państwo aferę Amber Gold? Była tam taka pani prokurator, co to miała jakąś dziwną bezinteresowną słabość do całej sprawy i wszystkie poszlaki oraz sygnały, że coś nie halo ucinała, tak, że żadne śledztwo właściwie się nie rozpoczęło. Została pociągnięta do odpowiedzialności, ale sąd nie uznał decyzji Izby Dyscyplinarnej o odebraniu jej immunitetu. No, ręce opadają. Pewnie trafiła dobrze, i maszyna losująca wyrzuciła z siebie skład tej połowy z sędziów, którzy są jawnie przeciwni obecnej władzy, zaś wspierają władzę poprzednią. Do tego dochodzi solidarność zawodowa i widać jak tu działa cały system. Ziobro miał rację co do diagnozy – to pewne. Błędność co do remedium – to już całkiem inna sprawa.
Wracamy do ekologii. Taki temat z wczoraj. Wychodzi na to, że będzie nam to wmuszane. W świetle nowego prawa od przyszłego roku: „samorządy (> 50 tys.) będą mogły powierzać zamówienia publiczne wyłącznie firmom, w których co najmniej 10% floty stanowią pojazdy elektryczne lub na gaz”. Jest więc jeszcze tydzień czasu, by różne firmy ruszyły do sklepów i albo kupiły sobie elektryki, albo przeszły na gaz (ruski). Takie harce to nas doprowadzą Bóg wie jak daleko. Może dlatego w mediach coraz więcej poradników co zrobić w razie blackoutu. Wychodzi na to, że będzie run na powerbanki. Ale jak za ich pomocą pogrzać wodę w wannie (tfu – herezja), przepraszam – podgrzać wodę pod prysznicem. Za wszystkim stoją pewnie firmy kosmetyczne, bo sprzedaż perfum powinna wzrosnąć, by przykryć przykre skutki obniżonej w celach ekologicznych higieny. Wszędzie spiski, widzę wszędzie spiski…
W Krakowie afera antysemicka. Rozdmuchana na świat, ale jak wyszło o co chodzi to szybko zwinięto bębny ostrzegające o Polakach, co to z mlekiem matki… W mieście Kraka doszło do antysemickiego ataku – ktoś sprofanował mezuzę, a właściwie to nie wiadomo czy sprofanował, bo po prostu ją zerwał. Zaczęło się, że giewałt i to na cały świat. A tu nagle okazało się, że haniebnego uczynku dopuścił się… dyrektor Jewish Community Center. Ja to rozumiem, że w kraju (patrząc na mapki świata) wyjątkowej tolerancji wobec Żydów, trzeba samemu wywoływać takie ekscesy, by wiele dętych tez udowodnić, ale jak to się wydaje jak jest naprawdę, to wtedy głupio jakoś. Przypomina to scenę z mojej ukochanej „Lalki”, kiedy stary Mencel sam wybił szybę w swoim sklepie. Ale on to zrobił dla zwiększenia ruchu w swym interesie (no tu są pewne analogie do zwiększenia ruchu w „Przedsiębiorstwie Holokaust”), ale jego za to zaaresztowali ruscy policjanci. Dziś nas to niemożliwe. No, bo jak by tę mezuzę zerwał jakiś (łysys, łysy, pliz) Polaczek, to byśmy mieli dziesięć kamer i prokuratora. No, ale jak to uczyniono w ramach autoantysemityzmu, to nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, by kogoś pociągnąć. Choć intencje były tu co najmniej równie haniebne.
Ja się wciąż przyglądam Gdańskowi. To fenomen jakiś. Obserwuję tę zakałę samorządu, czyli stały proces traktowania miast, rzecz jasna nie tylko w Gdańsku, jako trampoliny do progresywnej kariery w progresywnym nurcie polityki. Powoduje to zapaść infrastruktury miejskiej, bo trampoliniarze nie mają pojęcia o mieście, nudzą ich te infrastruktury, rury i brrr… kanalizacja. W związku z tym sypią kasę na „miękkie” rzeczy, bo tam upatrują źródeł zaspokojenia marzeń swych wyborców. Ale katastrofy infrastruktury nie wybierają i brak (czystej) wody w kranie zrównuje wszelkie poglądy. No i marnotrawstwo, nieodłączny element sfrustrowane ignorancji. Niedawno władze Gdańsko zbudowały palmiarnię za 28.500.000 zł dla super palmy. Po czym palmę ścięto. Trup starego daktylowca wyląduje na wydziale Biologii obok szkieletu Płetwala Błękitnego, a jego miejsce zajmą trzy nowe palmy. Kto bogatemu zabroni? Wywaliliśmy w powietrze kawałek budżetu i co nam pan zrobisz?
Na koniec, tradycyjnie, cytatki kowidowe, czyli celne uwagi z internetu. Dziś obie historyczne. Pierwsza od Dandi: „587 lat temu zmarł Władysław Jagiełło. Nie był zaszczepiony. Pod rozwagę.”
I druga z pogranicza historii i nauki szkolnej. Od Przemysława Piętaka: „Z życia na zdalnym nauczaniu. Nauczycielka historii w klasie mojego syna wpisała na Librusie temat „pierwsza wolna elekcja”. Dzieci uznały, że to znaczy, że nie ma zajęć i nikt się nie wdzwonił”. To jednak zmiany pokoleniowe postępują. Ja, dziecięciem szkolnym będąc, gdybym usłyszał o „pierwszej wolnej elekcji”, to jakby się mi to miało z czymś pomylić, to wziąłbym to za oficjalne przyzwolenie do całkiem innej czynności, której praktykowanie w tym wieku skrzętnie się ukrywało.
A teraz na spacer. Dla zdrowotności.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Kilka dni temu zmarła na Covidowe objawy (zakrzepica) zona kolegi żony. Była koło 70, oczywiście zaszczepiona pod kokardkę, nawet na grypę się zaszczepiła. Bała się ,ze umrze na covida bo ma problemy onkologiczne.. i umarła na poszczepienne objawy. Ale przyszło B.N. i nie omieszkałem poruszyć tego temu przy świątecznym stole a taką sugestią ,ze jednak coś jest nie tak. Bo osób, które miała szczepionka chronić nie chroni. Moja siostra, która jest farmakolożka, z głosem „excatedra” powiedziała, że się znam i jak chce się wypowiadać powinien skończyć studia medyczne. Także panie redaktorze. Zgodnie z tą opinią, bardzo proszę zakończyć swoje wpisy, bo Pan też nie skończył medycyny.
To jest bardzo dobra strategia. Następnie jak pani farmakolog będzie mówiła o węglu, CO2 i klimacie to jej powiesz „najpierw zapraszam na studia o kierunku ochrona środowiska oraz obowiązkowo drugi fakultet energetyka”.
Ostatnio w Izraelu biją na alarm, że za miesiąc społeczeństwo straci odporność na koronawirusa wobec rozprzestrzenienia się wersji omikron, więc – kolejna dawka szczepionki. Celny komentarz: „One shot a day keeps a doctor away”.
bo po co doktor skoro robota dla grabarza?
A Pan Autor się znowu dziwi…. tym razem w kontekście afery z dyrektorem Jewish Community Center. A przecież wytłumaczenie jest takie proste : ” To jest Polin…”. Pamiętajmy o tym zarówno na co dzień jak i przy urnach.
Robić swoje, bęcwałów nazywać bęcwałami, bydlaków i ludobojcow bydlakami i ludobójcami, ich kretynizmy mieć głęboko, dzieci przed nimi chronić, jak zechcą je ruszyc, czy wprowadzic przymus eksperymentu itd, urwać dziadygom łeb przy samej dupie. (a wtedy wk…ny lud dorwie ich nawet w ich własnym kiblu. Mogą być tego pewni). Czy zaraza skonczy się szybko, czy nie, i tak w koncu trza będzie, jak widzę, ich pogonić. Jeśli zaś zechcą nas mordować siłą, trza będzie odpowiedzieć adekwatnie tym swołoczom katującym nas za bigpharmowe srebrniki. By znowu było normalnie.
I tyle w temacie. Nie ma co dalej języka na tych łobuzów strzępić. Każdy normalny człowiek już i tak czuje, co trzeba i co należy!
A teraz idę po karpia w galarecie. Miłego dnia.
Internety mi piszą, że „cały zachodni świat” co sobota wychodzi w protestach na ulice,
nawet w święta.
Wychodzi na to, że nam, Polakom wszystko się podoba- my dajemy radę!
Udało mi się dziś zmienić opony na zimowe…w rowerze. Jest to sukces osobisty, o którym koniecznie donoszę, bo wcześniejsze zmagania w tej materii kończyły się porażką…( paluszki za słabe, opony nie takie i…”i tory też były złe”)
re: Wychodzi na to, że nam, Polakom wszystko się podoba- my dajemy radę!
Bo tak naprawdę to jakimś „krajem wybranym” chyba jesteśmy? W tym szaleńczym surrealizmie na Zachodzie, u nas stosunkowo jest bezpiecznie. W namordnikach chodzić zbytnio nie przymuszają, do sklepu bez udowodnienia uszczypania wpuszczają…
Mimo całego imbecylizmu „władz”, te sankcje są na razie jak dla przedszkolaków.
Gorzej, że pewna część społeczeństwa chce zachodniego zamordyzmu…
Spoko, już w mainstreamie krąży info, że pfizerowy booster już po kilku tygodniach , góra miesiącach, przestaje działać na omikrona…
Statystyki prawdziwe ze szpitali też już chodzą…
Ileż w końcu razy można aż tak brutalnie samogwałcić własny rosnący covidiański dysonans poznawczy?🤣
W sprawie zerwania mezuzu (musiałem się najpierw dowiedzieć co to jest) ciekawie pisze szmatławiec krakowski 🙂 zerwał czy nie zerwał coś tam tłumaczy, może i on nie winien ale najciekawsze jest coś zupełnie innego – opisują tam gruby konflikt wewnątrz środowiska żydowskiego. Okazuje się że największym zagrożeniem dla Żydów w Polsce nie są antysemici tylko Żydzi z innej frakcji :))))))))) https://gazetakrakowska.pl/antysemicki-skandal-w-krakowie-o-zerwanie-mezuzy-podejrzewany-jest-dyrektor-organizacji-zydowskiej/ar/c1-15932893