29.04. Obyczajki na majówkę
29 kwietnia, dzień 1153.
Wpis nr 1142
zakażeń/zgonów
254/4
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Obyczajki, obyczajki. Licho nie śpi i pandemiczność kowida przemienia się w jego obyczajowość. W końcu jesteśmy po trzyletnim resecie wszystkiego i wiele rzeczy się zmienia. Jako się rzekło, poszło w specjalizacje – Europa przoduje w szaleństwie ekologicznym, jakby redukcja 7% CO2 miała zbawić świat. USA są cwane – jadą z eko po staremu, przecież nie mogą z powodów ideologicznych obniżać swojej pozycji gospodarczej, a więc u nich padło na ogólny „wokeizm”, czyli przebudzenie mas w celu przedefiniowania wszystkiego co się rusza obyczajowo. Zwłaszcza kwestii płciowych, bo do lewackiej parki – klasy i rasy – dołączył element tożsamości płciowej czyli genderyzm.
Zaczniemy więc przegląd odjazdów od eko. W Londynie odbywa się maraton, ale wszyscy uczestnicy muszą zapłacić po 26 funtów za wydzielony przez siebie w trakcie zawodów dwutlenek węgla. Ja ostatnio słyszałem od gościa z Polski, że jak się będzie rozliczał za jazdę swoim samochodem w celach zawodowych, to mu doliczą opłatę za ślad węglowy. Trzeba to sprawdzić. Ale to jaskółki tylko zmian. No bo stoi pytanie – dlaczego to akurat maratończycy mają płacić za wdychanie i wydychanie? Przecież to robi każdy piechur, ba – nawet nie ruszający się z mieszkania leniuch. To co, oni nie wydzielają? A że mniej niż biegacze, to co to ma za znaczenie, skoro w masie znacznie więcej? Tropimy ślad węglowy do końca jego, albo ludzkości.
Australia w ramach walki o odporność pali pszczele ule. Pisałem już kiedyś, że fałszywym pretekstem do tego jest choroba pszczół, którą – dosłownie – należy wypalać w zarodku. Jarają teraz na całego, nawet nie testując czy tam co choruje, choć i nawet te testy mają taką dokładność jak nasze polskie, które na poziomie jednego kowidowego przypadku kazały zagazować dziesiątki tysięcy fretek. Z pszczołami jest taki kłopot, że ich głównym produktem dla ludzkości nie jest miód, ale proces zapylania roślin, bez czego wegetacja na Ziemi ustanie. Róbta tak dalej…
Ciekawe zestawienie dotyczące konsumpcji materiałów w podziale na to ile ich trzeba dla poszczególnych źródeł energii. Wygląda to niepokojąco: w zużyciu przodują same OZE, numer jeden to panele fotowoltaiczne, potem idą wiatraki, długo-długo nic i zostaje atom i gaz.
Ja wiem, że mówi się, że warto zainwestować wiadro monet w OZE, bo po tej inwestycji, to już samo to jedzie za friko. Ale co na ten przykład z wiatrakami, które już się zamortyzowały i trzeba będzie znowu ponieść surowcowy koszt ich odtworzenia, nie mówiąc o nierozwiązywalnym do tej pory problemie ekologicznego recyklingu samych wiatraków?
Tyle eko na dziś, teraz hopla w genderyzm. Wspominałem tu kiedyś o nauczycielu, który dowiedział się, że szkoła szykuje się z oskarżeniami wobec niego, że jest zbyt męski. Ten się odwinął i doładował sobie biust wielkości dwóch kul armatnich z oblężenia Rodos przez Sulejmana Wspaniałego.
Podobno chodzi mu o to, by szkoła go zwolniła i by mógł odwołać się o odszkodowanie za nietolerancję, zwłaszcza, że rodzice uczniów już się burzą na takie harce. Teraz szkoła się stawia, że go zwolni, bo on po zajęciach (nie dziwię się) już tych melonów nie nosi. Ale tu wokeizm ma się jeszcze słabiej, bo to po pierwsze nie można mówić człowiekowi jak ma się nosić po szkole, a w dodatku nie można – w dobie płynnej tożsamości – odmówić miszczowi prowokacji prawa do zmiany osobowości na progu szkoły. Szykuje się proces bekowy przeciw szaleństwu i będziemy zaglądać w tę stronę, bo najlepszym orężem na szaleństwo jest doprowadzanie go do absurdu poprzez literalne odczytywanie nakazów nowego ideolo.
Skoro jesteśmy w Ameryce Północnej, to tam w USA, w stanie Waszyngton demokraci jednogłośnie przegłosowali ustawę o tym, że urzędnik może przejąć opiekę nad dziećmi, jeśli rodzice takowych odmówią zgody na operację zmiany płci. A więc, jak się mówiło, że przyjdą i po dzieci, to okazało się wcale nie spiskową przesadą. A to oznacza, że bocznym torem pozbyto się uzależnienia takich kroków od decyzji rodziców.
No jak już jesteśmy prze genderyzmie, to warto wrócić do jego nadzbioru, czyli tolerancji. Ostatnie badania wykazały, że „wstręt do zapachu odchodów, potu i moczu może być powiązany z ksenofobią. Osoby, które łatwiej odczuwają odrazę do zapachów ciała, są również bardziej podatne na negatywne nastawienie do uchodźców”. I co teraz? Jak ci będą powiedzmy śmierdzieć w tramwaju Polacy, to znaczy, że twoja niechęć do smrodu rozciąga się na Ukraińców i Pakistańczyków? To dziwna konstrukcja, która na końcu ciągu logicznego kończy się niemytymi tłumami i mniejszością, co to znosi, ale z przyczyn ideologicznych nie chce się przyznać, że odczuwa to jako smród, bo inaczej popadnie w ciemności zewnętrzne ostracyzmu za nietolerancyjność. Co na to Rossmann?
Teraz będzie trochę o reklamie. W Kanadzie, my favorite communist country, pokazały się w przekaziorach pierwsze reklamy urządzeń do samoeutanazji. Wszystko pływa w radości i zrozumieniu, szczególnie rodziny, że sobie człowiek samemu i rodzinie ulżył. Wygląda to wielce zachęcająco, ale to pierwszy przypadek „jednokrotnego” marketingu, bo ten zawsze liczy na kontynuację zakupu lub usługi, a tu taki klops. Z kolej na rynek reklamy wchodzi sztuczna inteligencja. I nie ma się co dziwić. Skoro ona tam emuluje obrazki i filmy, których nie odróżnisz od rzeczywistości, kumuluje kreatywność i uczy się, to po kiego działy kreatywne i w ogóle agencje reklamowe. Chińczycy, a jakże, właśnie ich „BlueFocus postanowiła wymienić swoich pracowników na sieć neuronową. Firma chce wyeliminować usługi freelancerów w zakresie copywritingu i projektowania graficznego, zastępując ich generatywnymi modelami sztucznej inteligencji. Akcje BlueFocus podskoczyły na tę wiadomość o prawie 19% – podał Bloomberg.” Rozumiem, że decyzję o zakupie akcji agencji również podjęła sztuczna inteligencja i tak to się będzie kręciło.
No i nie obędzie się bez polityki. W tym wypadku w kontekście kowida. Znowu Kanada: „Stalinowskie metody Związku Lekarzy i Chirurgów kanadyjskiej prowincji Ontario. Sugerują oni by uznawać osoby, które odrzucają szczepienia przeciwko covid, za psychicznie chore i by podawać im leki psychotropowe.” Polityka wariuje i okazuje się, że jest na to odpowiedź politycznej oferty. Na Węgrzech (będzie W Węgrzech jak ich zaatakuje Putin) mamy bowiem trzecią siłę – MKKP – spoza układu. „Wzrost MKKP kosztem – jak siebie sama określa – prodemokratycznej i proeuropejskiej, węgierskiej opozycji musi być dla niej irytujący i trudny do przełknięcia. MKKP obiecuje między innymi: dwa zachody słońca dziennie, darmowe piwo dla każdego czy zakaz chorób.” MKKP, nazwa partii, wykłada się jako Partia Psa o Dwóch Ogonach. Jest to działanie wtórne, bo to myśmy wymyślili od razu Partię Przyjaciół Piwa z solidną reprezentacją w Sejmie. Ale przycięto u nas takie harce progiem wyborczym i jest już od tamtej pory na poważnie. A może szkoda…?
Wedle kopernikańskiej zasady słaby pieniądz wypiera mocny. Szczególnie widać to w polityce. Na kandydata do reelekcji w USA ma startować starzec, który ma mocne problemy z utrzymywaniem pionu fizyczno-umysłowego. Daje to pretekst do obnażenia stanu mediów. Oto okazało się vide zdjęcie,
że prezydent wychodzi na konferencje z gotowymi fiszkami. Na fiszkach jest zdjęcie dziennikarza, któremu ma udzielić głosu, a także pytanie, które mu zada znienacka niezależny mediaworker. Poniżej są odpowiedzi. I to my utyskujemy skarżąc się via TVN do Ameryki, że u nas szwankuje wolność słowa. Chciałbym widzieć takiego Dudę ze zdjęciem Olejnik i pytaniami, na które się umówiliśmy. Bezcenne – za resztę zapłacę MasterCard.
Zawsze umawiamy się, że kowidki kończymy akcentem polskim. Jak kiedyś odwiedziłem wtedy ministra kultury, byłego prezydenta Wrocławia, Bogdana Zdrojewskiego ten się żalił, że dostał niezły pasztet po pisowskim (wtedy, ach gdzie te czasy…) ministrze Ujazdowskim. Okazało się, że w ministerstwie hulały jakieś dziwne programy i w ramach jednego z nich kupiono rowery, by grupa wnioskujących mogła pojechać na wycieczkę i odnaleźć w okolicy zapomniane zabytki oraz napisać z tego raport. Rowery kupiono, ale zabytków – po szeregu wycieczek – nie znaleziono. Losy rowerów nieznane są do dziś.
I mamy powrót podobnego wypadku, ale już za PiSU-u 2.0. Otóż „Radny PiS z Jastrzębia-Zdroju i kierownik tamtejszego WORD-u otrzymał tytuł Mistrza Polski WORD w szachach. Organizatorem był Śląski Związek Szachowy, na którego czele stoi…ten radny. Wywalczył tytuł i otrzymał nagrodę, ale jak się okazało, w zawodach był jedynym zawodnikiem.”
I tak tu Państwa z tym wszystkim zostawiam, życząc miłego upadku w nirwanę długiego tygodnia majowego.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Z tą powagą w polityce, po partii piwa, to grubo Pan redaktor pojechał. Napisałbym, że tak wesoło czasami, jak teraz, to nawet za PPPP nie było.
Wczoraj byłem na rodzinnej imprezie. I jako to ja, rzuciłem hasło: „A Wy już zaszczepiliście się 5 dawką?” Na co zdziwienie, że już 5, bo wielu poprzestało na 1 i zapomniało o updejcie, a niektórzy to nawet tego nie mają.
Co do AI, to wielu się zdziwi, jak stracą pracę, ale nie znajdą innej, bo wszystko zajmie AI i będą na bezrobociu, a może nawet stracą wszystko i wylądują pod mostem. A państwo i biznes, nie będzie się nimi przejmował(a jak będą prostować to się na nich wyślę.. Robocopa). Kiedyś, w innym miejscu już pisałem, że na każdego robota i maszynę, która automatycznie pracuje, powinien być 1 człowiek ,który dostaje wynagrodzenie za robota. Bo jesli zamienimy wszystkich ludzi na maszyny, kto będzie kupował te produkty i usługi, które te maszyny zrobią? Zastanawia mnie zawsze czy biznes to widzi? Ano widzi. Nie będzie masówki. Ekskluzywność prestiż. Kupować będą tylko ci co jeszcze mają kasę, a resztą sczeźnie w otchłani niebytu
Maszyny oraz „eksluzywność i prestiż” to 2 wykluczające się pojęcia, podobnie jak rojenia czeskiego wynalazcy Jana Prusy o RepRap. Paradoks MacIntrye’a sie kłania. Załómy, od podjęcia łańcucha decyzji projektowych przez AI działającą w oparciu o model generatywny upływa pewien czas i dochodzi do kolizji z 7-letnim cyklem preferencyjnym, i wytworzony produkt nie spełnia już postrzeganych przez przez zamawiającą „wybitną jednostkę” kanonów ekskluzywności, takich przykładów, głęboko wchodzących w proces wytwórczy, można by mnożyć, obnażając błędy intelektualne tak reprezentatywne dla formowanych przez modelowych kapłanów-wojowników „elity” biznesu,
Wobec lekarzy promujących szczepienia na Covid należaloby proaktywnie utworzyć ich listę jako zacofanych w nauce i nienadających się do pełnienia obecnych stanowisk, gdyż zagrażają zdrowiu i życiu pacjentów. A upierających się kwalifikować do ponownego egzaminu lekarskiego na podst. oświadczeń alternatywnych izb lekarskich (analogicznie do neosędziów, tyle że w odwróconej narracji). Bo na ten moment nie ma na nich bata.
Fajną sztukę wczoraj widziałem. Przypowieść w trzech aktach, autorstwa Kmiecia, na neon24. Znowu pewnie herbatniki i inne aj-aje będą rzucać śmierdzącymi onucami i zdechłymi rybami. No, ale co tam.
Z tymi pszczołami australijskimi jest tak jak u nas z ziołami. Ichnie pszczoły produkują bardzo zdrowy miód manuka, którego ludzie używali w celach leczniczych. Stą pomysł na palenie źródeł zdrowia. Podobnie jak u nas, Unia zakazuje używania ziół. Lista ziół ZAKAZANYCH w Polsce jest coraz dłuższa… Chcą też likwidacji sklepów zielarskich. Poczekajcie! I na nasze pszczoły przyjdzie kolej.
Co zaś do „wypalania” -przypomniała mi się akcja , jeszcze z ub.wieku, wiosennego zakazu wypalania traw. Nie pytajcie skąd tyle kleszczy…i to w miastach…
Ciekawe jak z pożarami poradzi sobie Chorwacja? Tam co roku NATURALNIE palą się całe góry i przyrodzie jakoś to nie szkodzi…no ale ten ślad ekologiczny będzie nie do pokonania. A Islandia pójdzie z torbami po najbliższym wybuchu wulkanu…
no TO muszę…
https://krakow.policja.gov.pl/kr1/aktualnosci/komunikaty/33644,Krakow-23-letnia-Katarzyna-Mirga-poszukiwana-listem-gonczym.html
…dorzucić…
skoro o obyczajkach.
'Jednocześnie ostrzegamy, że za ukrywanie osoby poszukiwanej lub dopomaganie jej w ucieczce, grozi kara pozbawienia wolności do lat 5. Równocześnie informujemy o zapewnieniu utrzymania tajemnicy co do osoby informującej.’
…to jak to było z tymi respiratomai i maseczkami?
…ale my jeszcze nie jesteśmy w Chinach, prawda?