3.04. Samochodowa sztuczka z ogonkiem

15

Na zdjęciu na niebiesko kraje, które uratują planetę ograniczając użytkowanie samochodów spalinowych

3 kwietnia, dzień 1127.

Wpis nr 1116

zakażeń/zgonów

233/0

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Mówiłem, że karuzela się będzie kręcić coraz szybciej. Zmiana tematów wygląda już nie jak kolejne kadry z (powiedzmy) jednodniowym interwałem. Informacyjne „łątki jednodniówki” to będą niedługo wspomnienia dziadersów. Dziś motywy przechodzą płynnie jeden w drugi, nakładają się na siebie, wariantują. Wszystko jest zamazane – właśnie jak na kręcącej się karuzeli, z perspektywy siedzącego (chciał-nie chciał) w foteliku, przypiętego łańcuchem dziejowej koniczności.

Nasza przedwyborcza polityka to pikuś przy tym co podaje Unija nasza. Ci to co chwilę fundują jakiś nokautujący news. Ostatnio poszło o samochody, które – te spalinowe – nie mają być rejestrowane od 2035 roku. To było zaskoczenie dla wielu gap, które nie kumały, że ten deal został przyklepany w grudniu 2020 roku, kiedyśmy się wszyscy chowali przed kowidem. Wtedy myśleliśmy, że młyny światowe są przekierowane na kręcenie pandemicznych solucji, ale one – jak to z zieloną agendą – pracowały niepowstrzymanie gdzie indziej. Co oznacza, że z drogi postępu nic nas nie zawróci, nawet światowa pandemia.

Tu malutki wątek polski. Z tymi samochodami to kolejny przykład dualizmu polityki PiS-u. Patriotycznie do wewnątrz, walczący z Unią i ukrytymi za nią Niemcami, w Brukseli – podpisujący wszystko jak leci. I taka europosłanka Szydło protestująca przeciwko samochodowym regulacjom, jest fałszywa jak premier Morawiecki, który przecież te samochody klepnął w grudniu 2020 roku, rezygnując z weta, które uratowałoby nasz kontynent przed kolejnym krokiem w przepaść klimatycznego szaleństwa. Wiem – idą wybory i trzeba poudawać, żeśmy się stawiali, choć podpisaliśmy nie tylko to, ale jakieś kamienie milowe, co to dadzą nam bobu jeszcze bardziej, bo to jest ekskluzywny pomysł na Polskę. Ciekaw jestem kto to kupi z elektoratu PiS-u, że myśmy się cały czas opierali, zaś ta Unia wszystko znowu popsuła?

Ale kończmy wątki polskie. Po zapowiedzi wycięcia spalinowców zrobiła się nieoczekiwana flauta, bo – ponoć – oprotestowały wszystko niemieckie koncerny samochodowe. A jak wiadomo – tym co znają rzeczywisty ustrój Niemiec – to one decydują o politycznej pogodzie w Berlinie, a więc sprawa zapowiadała się ciekawie. Pierwszy raz mieliśmy bowiem do czynienia z konfliktem na linii Bruksela-Berlin. W Brukseli rozochoceni czerwono-zieloni klimatyści-globaliści-komuniści a po drugiej stronie jedna z ważniejszych gałęzi gospodarki głównego sponsora unijnego interesu. Ten deal był dobry, dopóki Bruksela spełniała rolę narzędzia kształtowania hegemonii Niemiec na Kontynencie, ale jak tu się pojawiły iskry, to zapowiadała się niezła jazda.

Potrwało to trochę, aż się wydało na czym polegał proces, jakimi argumentami przekonano „sponsora” oraz czemu to będzie od nowa po staremu. Czyli i drożej, i po niemiecku. Ale najpierw co się działo, jak ogłoszono generalnie, że limit dopuszczania spalinowców zostanie utrzymany. Wtedy jeszcze, bez szczegółowych analiz rozporządzenia poszło na medialne ogólniki, czyli o wartościach. Znowu Bruksela walnęła w kamień i można było zobaczyć jakie robactwo w tym temacie było gotowe i jakie wylazło spod kamienia. No, przede wszystkim ekolodzy: po pierwsze, że to przecież nikt nie będzie zabraniał po 2035 roku jeździć spalinowcami, a więc o co kaman? To tak jak z mięsem – nikt przecież nie zabrania, a że się tak opodatkuje, ograniczy przepisami dostępność, że „sami z siebie” przestaniemy jeść mięso, to już tylko dziejowy trynd. No, bo jeśli ktoś sobie wyobraża, że obok czyściutkich ekologicznie autek będą popylać śmierdzące diesle o 30-letnim stażu, to chyba nie bardzo kuma czaczę. Przecież takiego trujka odwalą na corocznym i coraz bardziej zaostrzającym się ekologicznie przeglądzie auta i jesteś bracie na złomie. I to grubo przed 2035 rokiem.

Reszta argumentacji zielono-czerwonej jest od zwykłej ideologicznej czapy. Że będzie czyściej, że transport i prywaciarze to ileś tam (zawsze coraz więcej) emisji. Ale oczywiście nikt nie uwzględnia logiki. Ok – takie będą przepisy w Unii. A co z samochodami ze Szwajcarii czy Wysp? Da się zarejestrować poza jurysdykcją Brukseli? A co z całym światem? Samochodami z USA? Nie wpuścimy? Aha – czyli tu nie chodzi o ekologię, ale o… ochronę własnego rynku, ze szczególnym uwzględnieniem niemieckiej gospodarki? OK, przejdziemy wszyscy na ekosamochody – ale jak to uratuje planetę (bo mamy przecież tylko planetę A) przed zanieczyszczeniami skoro my smrodzimy w Europie na jakieś 9%? To my będziemy popylać coraz rzadziej (koszty!) w samochodzikach elektrycznych, a cały świat w tańszych spalinowych? To będzie jak z europejskim szaleństwem energetycznym. My tu zamykamy (w Polsce) kopalnie, potem otwieramy (w Niemczech na brunatny), raz mamy gaz od ruskich ekologiczny, zaś atom trujący, potem jak się zesmrodził gaz ruski to mamy pompy ciepła, które – jak się naród na nie rzucił – okazały się znowu do wymiany – a takich Chińczyk to buduje sobie setki kopalń i elektrowni na węgiel kamienny. My się dezindustrializujemy w ramach chorej i niespinającej się nijak ideologii, tamci zaś jadą z postępem kosztem planety. I za chwilę będą sobie Chińczyki oglądały skansen Europa z wizytą na pouczającej wycieczce jak to sobie cywilizacja chora na umyśle zafundowała seppuku.

Ale wróćmy do meritum, czyli jak przemysł samochodowy dał się przekonać do założenia sobie sznura na szyję. Okazało się, że wcale nie będzie żadnego sznura, a właściwe nie będzie sznura na niemiecką samochodową szyję. W regulacji jest bowiem napisane małymi literkami, że dotyczą one eliminacji spalinowców, zaś spalinowcami nie są samochody, choćby i z tym samym silnikiem, napędzane paliwem syntetycznym z biomasy. Eureka! Genialny kompromis. Wygrywa ekologia, ale przypadkiem i przemysł niemiecki. Na razie zatrzymajmy się na przemyśle. Ten w żaden sposób nie ucierpi, bo będzie dalej walił swoje auta jak walił, nawet trochę doda do asortymentu elektryków, ale tak dla carróżnorodności.  

Ale skorzysta nowa gałąź gospodarki niemieckiej. Niemcy bowiem nie mają przecież wydobycia ropy, tej strasznej, emitującej ten syf przy spalaniu. Ale Niemcy mają od czasów Hitlera dobrze obcykaną technologię produkcji paliw syntetycznych. Po prostu jak Hitler wojował, to miał ciężko z surowcami i przestawił się na własną produkcję benzyny. Niemcy nie korzystali z niej, bo ropa była zbyt tania w stosunku do wysokich kosztów wytwarzania syntetycznych paliw. Teraz ropa nie tyle będzie droższa, co… zakazana i cały projekt robi się mocno atrakcyjny. A tu królują Niemcy, wiadomo – doświadczenia od czasów Hitlera procentują nawet w zdenazyfikowanym kraju. Po drugie eko – paliwa te, zwłaszcza w technologii Fishera-Tropscha mają przy spalaniu nie wydzielać szkodliwych substancji, takich jak siarka czy azot. Oczywiście wydzielają CO2, ale tu mamy sztuczkę z ogonkiem. Jeżeli bowiem do syntezy takich paliw użyje się biomasy, to mamy do czynienia z odliczeniem bilansu śladu węglowego. Od tego co wyemituje taka benzyna w bilansie śladu węglowego odejmuje się ilości CO2, które zaabsorbowała biomasa, jak jeszcze była roślinnością. A więc mamy co prawda smrodzącą, ale na urzędniczym papierze z pieczątką jak najbardziej czystą benzynkę. W dodatku – niemiecką.

Dlaczego to jest sztuczka z ogonkiem? Ano dlatego, że przecież ta zasada powinna być także stosowana do paliw pochodzących z ropy naftowej. Ta przecież też pochodzi albo od roślin, albo od dinozaurów, co to dostały kamieniem od przodków pani Kopacz. A więc w ropie znajduje się też zaabsorbowany ślad węglowy z CO2, co to wiadomo, że i przed epoką przemysłową szalał na planecie, zaś zniknął, gdy dinozaury przeszły na zeroemisyjność. Ginąc.   

Tak, że jako rzekłem na początku – będzie po staremu. Będzie drożej i jeszcze bardziej po niemiecku. Prawnie bowiem Niemcy, poprzez narzędzia brukselskie, zagwarantowały sobie monopol, w dodatku na towar zastępczy w stosunku do obecnego i to o rzędy wielkości droższy. Mokry sen kapitalisty, w tym kapitalisty państwowego. Jest to twórczy kompromis, gdyż w zupełności godzi klimatyczne cele brukselskich szaleńców z korporacyjnym fetyszem zysku i ułożenia rynku pod własny monopol. Wielu wydawało się, że klimatyczne wykluczenie komunikacyjne będzie polegało na tym, że transportowe bidoki będą się patrzyły z zazdrością na tych, co to ich stać na elektryka. Nie – będziemy się patrzyli również na spalinowce, które popylają na benzynie, na którą nikogo nie stać.

Kryształowo czysty przykład genialnego pogodzenia dezindustrialzacyjnych idei globalistów z taktycznym zyskiem korporacji niemieckich i niemiecką hegemonizacją Starego Kontynentu za pomocą unijnych narzędzi. I my w tym wszystkie, jak zwykle z tą wojną polsko-polską. Z bilansem, w którym wszystkie partie się na to zgadzają, udając wojnę na śmierć i życie. Trawestując znanego poetę:

PiS wini PO,

PO – PiS

A nam wszystkim:

Wielki zwis!    

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

15 thoughts on “3.04. Samochodowa sztuczka z ogonkiem

  1. miło się pana czyta, Krotochwilne toto i poważne zarazem . Gorąco namawiam do okienka w YT. Nie wiem jak u pana z krasomóstwem, ale pewnie niezgorzej . Ludzie coraz gorzej łykają literki zaś słowo mówione samo wchodzi ( i równie często wychodzi) z dużą łatwością. Czekam zatem na kanał na YT. Niechże sobie Pan Ziemkiewicz nie myśli że ma wyłączność na fotel Stańczyka

    1. Gadająca głowa to patologia naszych czasów, gdzie trzeba wysłuchać na podglądzie 1,5x (niektórych nawet 2x) masy amatorów wideo zanim z kilku minut wyłowi się istotne rzeczy. W dodatku przekaz ulega dostosowaniu do reguł YT, co tylko pogarsza. Kompletne nieliczenie się z odbiorcą i marnowanie jego czasu. Dlatego forma tekstowo-graficzna jest, póki co, najlepsza. Tekst czy slajd jest do przeskanowania okiem w dowolny sposób i dogodnym czasie, także fragmentarycznie i bezpośrednio do zacytowania, Tak, od autora to wymaga wysiłku by odbiorca miał „na tacy”, dlatego gadacze przegrywają u mnie z tekściarzami.

  2. Ze smutkiem należy odnotować, że u pana Autora coraz więcej „argumentów”, a coraz mniej źródeł na ich poparcie. Ale wystrzałowo jest – a jak! A ja odnoszę niestety przemożne wrażenie, że to to się zrobiło już tylko kolejną nawalanką – skoro oni nas, to i my ich… jakieś tam „argumenty” są, a źródła każdy sam sobie „wygoogla”. Kto nie znajdzie, ten kiep.
    No nie… nie tak się tworzy dziennikarskie teksty, panie Autorze.

    1. A w Radio Nowy Erewań (pardą, Świat) mówili, że Orlen bierze niemal całe LPG od Putina i się nie brzydzi. Też kłamali?

      1. Nie wiem o czym Ty do mnie… ja tylko wskazuję na braki w rzetelności zaprezentowania tekstu. Nie zarzucam im kłamstwa, a jedynie to, że są coraz częściej nieweryfikowalne.

        1. A ja tylko zaznaczam, że nie pierwszy to przypadek, gdy wykłada się hipotezę bez tony odsyłaczy do podkładek. Autor korzysta, jak wielokrotnie zaznaczał, ze swobody interpretacji rzeczywistości i ją prezentuje, A kto złapie i znajdzie podkładkę, ten może się nią podzielić aby podnieść poziom merytoryczny wywodu. W radio robią wrzutki i też wierzymy na słowo honoru. Albo i nie.

    1. Żę łot? że Wikileaks ujawniło jak Tusk z Komorowskim chcieli w 2009 sprzedać Lasy Państwowe w prywatne ręce, wtedy w 2020 nie dałoby się ich zamknąć i w ten sposób chronić obywateli przed pandemią? Normalnie Czad, czyżby ktoś uruchomił generator Teleexpressu na wzór Generatora pasków TVP (bit.ly /40XSYif) ?

  3. Jeśli owo paliwo będzie drogie, to mało kto go będzie kupować, a więc nie będzie także sprzedaży aut. Jesli nie będzie sprzedaży aut, to paliwo nie potanieje, bo tylko masowa ogólnoeuropejska sprzedaż ma szansę na zmniejszenie ceny.
    Po za tym zakaż sprzedaży auto będzie dotyczył tylko rynku UE. Po za nim będzie sprzedaż normalnie prowadzona. I co za problem kupic auto np. w Norwegii. Po trzecie używki podrożeją w UE, bo skoro aut spalinowych nie będzie, lub będą mocno ogranicozne, to popyt na użwyane wzrośnie automatycznie. I po 4 zakaz nie dotyczy drogich marek, któe produkują mniej niż 1000 pojazdów rocznie ,a wiec nie ucierpią na tym ci, któyz uciepieć nie mogą. Niemcy mają takie auta i im to nie przeszkadza. Mam nadzieję, ze np. taki cwaniak Obajtek już siedzi gdzieś na fotelu i rozmyśla jak tych Niemców urąbać. Moim zdaniem paliwa syntetyczne, z racji swojej „ekologii”, powinny być całościowo pilnowane przez UE, tak by każdy kraj miał ten sam zasób wiedzy i mógł go produkować. Bo inaczej ilość paliwa będzie zbyt niska i konkurowanie z krajami spoza UE będzie bezcelowe.
    No i ostania rzecz. Co z tego, że zabronią sprzedaży nówek spalinowych sam. osobowych i dostawczych, skoro najwięcej CO2 do powietrza emitują ciężarówki, maszyny budowlane, autobusy, statki, samoloty. A to one powinny być na pierwszej linii ognia w walce o czyste powietrze.
    No i ostatnia rzecz. Podatki. 60% ceny 1 litra paliw to wszelkiej maści opłaty i obciążenia państwa. Jesli paliwa kopalne nie będą sprzedawane, skądś państwo będzie musiało brać kasę, choćby na budowę i remonty dróg? Skoro będą elektryki, to i prąd od nich pójdzie do góry. I to wyraźnie. Przypominam, ze dziś elektryki jeżdżą po drogach za darmo. W cenie 1kWh, nie ma podatku drogowego. Jesli będzie ich nie kilka tysięcy, ale kilka milionów to, NA BANK, cena prądu pójdzie do góry. Pół biedy jesli dostaną po nosie tylko użytkownicy aut. Ale prądu nie da się ot tak podzielić jak paliw płynnych. Bo wystarczy, że ktoś ładuje u siebie ze słońca lub wiatru i w tej sytuacji jak go państwo obciąży podatkiem? Podejrzewam, że po tyłku dostaną, zgodnie z zasadą odpowiedzialności zbiorowej, wszyscy. Także ci, co autami nie jeżdżą, ale licznik na prąd mają. Nie ma bata by państwo tak dobrowolnie zrezygnowało z podatków, które przynoszą dziesiątki mld zł rocznie budżetowi.

    1. Każdy samochodzik będzie zliczał i przekazywał do centrali ile Kowalski zużył energii i wtedy mu naliczą podatek. Albo zapłacą wszyscy w ogólnej cenie prądu. Oba rozwiązania odczują wszyscy w swoich kieszeniach.

  4. A ja tu od czapy – pełna transkrypcja dzisiejszego wywiadu Katarzyny Kasi w Radio Nowy Erewań, tfu… Świat, z Anną Mierzyńską, analityczką mediów społecznościowych, autorką książki „Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie.” (:
    K.Kasia: „Temat jest niepokojący. Pani książka to jest kawał historii ostatnich lat i okazuje się, że w tej historii niezwykle ważną rolę odgrywa właśnie dezinformacja. W tej hisorii najnowszej ona jest czynnikiem, którego się nie da przecenić, ponieważ jak się okazuje, to ona kształtuje nasze zbiorowe zachowania w ogromnym stopniu.”
    A.Mierzyńska: „No niestety, dezinformacja jest takim zagrożeniem, które jest coraz bardziej obecne w naszym życiu, w różnych przestrzeniach. Wielu osobom się wydaje, że dotyczy ona tylko tych osób, które zajmują się polityką, a jeśli ktoś się polityką nie zajmuje, to nie jest to problem który go dotyczy. To niestety nie jest prawda. Też to starałam się pokazać w swojej książce, że dezinformacja wpływa na bardzo różne sfery naszego życia a także na nasze relacje, na to co się dzieje w naszych rodzinach. I ten wpływ dezinformacji jest tym bardziej niepokojący, że często nie jesteśmy go świadomi.”
    K.K.: „No właśnie, bo to jest jakby poziom manipulowania nami i naszymi zachowaniami jest niezwykle wysoki. I tak jak pani powiedziała, tutaj nie chodzi wyłącznie o kwestie, które jednoznacznie i wprost da się powiązać z polityką, ponieważ właśnie te podziały, które doprowadzają do tego, że się nie możemy z sobą dogadać, no nie przebiegają wcale wzdłuż osi podziałów na partie polityczne, tylko np. mogą dotyczyć kwestii związanych ze szczepieniami na… przeciwko koronawirusowi albo, i to jest chyba jeden z bardziej gorzkich fragmentów w tej książce kiedy pani się odnosi do QAnon’a amerykańskiego i tego jak bardzo tutaj zostało podzielone społeczeństwo.”
    A.M.: „Tak, QAnon jest jednym z przykładów takich teorii spiskowych, które naprawdę zmieniają ludzkie życie i tam mamy opowieści osób bliskich tych, którzy wpadli w tę teorię spiskową i ci bliscy opowiadają jak tracą kontakt ze swoimi rodzinami, z mężami, żonami, z przyjaciółmi, przez to właśnie że uwierzyli w zupełnie alternatywny świat, który odrywa ich od rzeczywistości, który zmienia ich znacząco. No i zmienia całe życie wokół nich, także życie tych osób bliskich – to wydaje mi się takim potężnym wyzwaniem dzisiaj na całym świecie, aby wiedzieć co robić tak naprawdę w takich sytuacjach. My dziś nie mamy, mówię o całym świecie cywilizowanym, nie mamy pomysłu na to, jak reagować kiedy ktoś wpada głęboko w teorie spiskowe czyli zaczyna widzieć świat z perspektywy wyłącznie zagrożenia. To jest takie myślenie o tym, że świat jest rządzony przez osoby spiskujące przeciwko zwykłym ludziom. No i wszędzie to zagrożenie spisku się pojawia, które jest bardzo głębokie. Pojawia się też przekonanie, że ci spiskujący chcą nas zniszczyć w taki albo inny sposób. Wręcz doprowadzić do utraty życia. I przy tego rodzaju myśleniu ludzie bardzo się zmieniają i naprawdę nie ma dziś pomysłu na to jak im pomagać, żeby wrócić do rzeczywistości tej prawdziwej, jeżeli zechcą… jeżeli zechcieliby wrócić.”
    K.Kasia: „No właśnie, bo z tą rzeczywistością prawdziwą to są same problemy. Po pierwsze ona nie ma w sobie tej spójności. Nie jest… nie da się podporządkować jakiejś takiej wyraźnie sformułowanej narracji, wydaje się nielogiczna. Rzeczywistość jest trudna, natomiast te wszystkie teorie spiskowe powodują, że człowiekowi jest w pewnym sensie jakoś łatwiej, bo wszystko z siebie wynika, wszystko jest jakoś zazębione i sprawia, że no w tym całym chaosie człowiek odnajduje jakąś nić przewodnią. Pytanie dokąd ta nić może człowieka doprowadzić?”
    A.M.: „To jest pierwsze dobre pytanie. Drugie jest, może nie pytanie, tylko takie zauważenie tego, że to jest pozór. Tzn. pozornie wydaje się, że te teorie spiskowe sprawiają iż świat staje się spójny, logiczny i wszystko z siebie wynika, i znajomy, bo to też ważne w tych teoriach, że można pewne wyjaśnienia pewnych faktów przyłożyć do schematów, które są nam znane, więc czujemy się dzięki temu bezpieczniej. Ale to jest pozór, ponieważ w tych teoriach spiskowych jest również bardzo dużo niespójności i nielogiczności, tylko one tak są układane i tak są wplatane w nie nowe wątki, żeby osoby wierzące w te teorie spiskowe nie zwracały uwagi na brak spójności, brak logiki.”
    K.K.: „Dokładnie, właśnie te opowieści, tutaj ja sięgnę na sekundę do przykładu, który pani podaje w książce, mianowicie pisze pani o koronasceptykach i antyszczepionkwcach, i pokazuje pani w jaki sposób budowana była i jest cały czas ta narracja właśnie, mmm, antynaukowa, można byłoby powiedzieć najogólniej, pokazując że te osoby, które były głównymi głosicielami tez antyszczepionkowych to były osoby BEZ ŻADNYCH, ALE TO ŻADNYCH kwalifikacji.”
    A.M.: „Tak. I co więcej, ja dość często jestem pytana o to, czym teraz zajmują się antyszczepionkowcy. No bo ta fala związana ze szczepionkami opadła. Więc oni zajmują się tym samym i nadal są przekonani, że szczepionki przeciw koronawirusowi zabijają. I to jest właśnie ten brak logiki i spójności, bo wystarczy siĘ rozejrzeć dookoła siebie, żeby zobaczyć, że no znacząca większość ludzi, która się zaszczepiła, żyje. A jeżeli ktoś zmarł, to jednak zazwyczaj nie z powodu szczepionki tylko zupełnie innych przyczyn jest ta śmiertelność, taka naturalna.”
    K.K.: „No właśnie, tylko nikogo tutaj dane nie interesują, ponieważ pokazuje pani dosyć wyraźnie, że to jest ostatnia rzecz do której się odwołujemy, zwłaszcza jeżeli zostaje wywołana jakaś taka fala wzmożenia, w sumie głównie emocjonalnego, no to wtedy rozum gdzieś usypia, zostaje zepchnięty na dalszy plan.”
    A.M.: „Dzisiaj już wiemy dzięki neurofizjologii, która się dość intensywnie rozwija, że to nawet nie do końca jest nasza odpowiedzialność, tzn. kiedy jesteśmy w bardzo dużym stresie, to wtedy tracimy dostęp do racjonalnego myślenia, mózg nam na poziomie fizjologicznym odcina tę część i zajmujemy się wyłącznie przetrwaniem. Więc jeżeli takie bardzo silne emocje się pojawiają, na przykład w sytuacji kryzysu zewnętrznego jakiegoś, tak jak pandemia czy wojna, czyli tych kryzysów które doskonale ostatnio niestety znamy, to wiele osób rzeczywiście traci możliwość racjonalnego myślenia i szuka wtedy pomocy jakieś, nawet pozornej, w tym co jest dla tych osób dostępne. I to jest często oddziaływanie na poziomie emocjonalnym wtedy, i włączają się wszystkie mechanizmy psychiczne, które mają nas ochronić przed tym co najtrudniejsze i pozwolić przeżyć. No i takie mamy efekty.”
    K.K.: „No właśnie, a jeżeli ktoś umie sterować tymi emocjami i ktoś wie jak te efekty wywołać, no to jesteśmy bardzo, bardzo, tak jak pani mówi, podatni. I ogromne wrażenie jeszcze robi w pani książce to, że wszystkie tropy, wszystkie dzwonki alarmowe wskazują na to, że ogromna część tej manipulacji, która właśnie wiąże się z budowaniem tych strategii różnych dezinformacyjnych i wykorzystywaniem w naszej części świata, ale nie tylko oczywiście, ma rozszerzenie .ru czyli pochodzi z Rosji. I to jest dla mnie niezwykłe jeśli się czyta właśnie o tej bardzo konsekwentnie od lat prowadzonej wojnie informacyjnej.”
    A.M.: To w ogóle dla mnie tez było w jakiejś mierze zaskoczenie, tzn. ja się zajmuję dezinformacją rosyjską od dawna i badam ją ale kiedy zaczynałam pisać tę książkę, to założenie było takie żeby właśnie nie zajmować się Rosją, tylko pokazać wpływ dezinformacji na ludzkie życie. I kiedy pisałam poszczególne, kolejne rozdziały, okazało się że ta Rosja wszędzie się pojawia, że nie sposób o niej nie pisać. Że rzeczywiście jest tak, że wojna informacyjna rosyjska, prowadzona przez Rosję na Zachodzie, w tym w Polsce, jest bardzo szeroka, oddziałuje na bardzo różne przestrzenie życia, nie tylko na politykę. I to jest taka potężna branża przemysłowa Rosji, która jest przeznaczona na eksport, własnie po to, żeby wpływać na to w jaki sposób myślimy o świecie.”
    K.K.:”No te wpływy są nie do przecenienia. Udowodniono wpływy na brexit czy na wybory w Stanach Zjednoczonych wygrane przez Donalda Trumpa, tutaj mamy to przebadane. Natomiast w Polsce nikt się chyba, znaczy nie było żadnych spraw sądowych i żadnych jednoznacznych orzeczeń sądowych w tej sprawie.”
    A.M.: „Niestety nie, nie było takich śledztw, nie było takich spraw. To jest coś, o czym jako badacze i eksperci, którzy się zajmują badaniem dezinformacji, pytamy Państwo od dość dawna, dlaczego nie bada systemowo wpływów rosyjskich. Nie ma odpowiedzi, nie dostaliśmy odpowiedzi na takie pytania. Więc to co wiemy to są albo raporty międzynarodowe zewnętrzne, albo wyniki śledztw dziennikarzy i ekspertów – tak wygląda dziś stan naszej wiedzy odnośnie rosyjskiej wojny informacyjnej, poza kwestiami związanymi z wojną w Ukrainie, bo tutaj Państwo się w jakimś stopniu włącza i samo te narracje rosyjskie dementuje. Ale no to jest trochę za mało żeby mówić o rzeczywistym badaniu wpływów rosyjskich w Polsce.”
    K.K.: „No właśnie, o tych wpływach możemy czytać w pani książce i to jest zresztą niezwykłe jak te sznurki prowadzą, czy to jest nagonka na osoby nieheteronormatywne, czy to jest kwestia antyszczepionkowa, wszędzie jakoś tak się dzieje że lądujemy w strefie wpływów rosyjskich. I to jest bardzo ciekawe w kontekście np. jutrzejszej wizyty w Polsce Wołodymyra Zełeńskiego. Ciekawa jestem czy tutaj zaobserwuje pani wzmożony ruch w mediach społecznościowych. Ale chciałam zapytać o to, co my możemy zrobić tak praktycznie na koniec. Jak się możemy przed tą dezinformacją bronić? Jak to sobie racjonalizować to wszystko?”
    A.M.: „Przede wszystkim powinniśmy pamiętać, że dezinformacja to jest wpływanie przede wszystkim wpływanie na nasze emocje, czyli w sytuacji kiedy jakaś informacja, którą znajdziemy w Internecie bardzo silnie oddziałuje na nasze emocje, im silniej tym bardziej powinna nam się zapalić lampka alarmowa w głowie, że to może nie być prawda. I warto wtedy nie natychmiast przejmować się tą informacją, rozpowszechniać ją szeroko czy podejmować decyzje związane z nią, niezależnie od tego jak bardzo jest ona przerażająca. Warto wtedy przerwać scrollowanie timeline’u w mediach społecznościowych, wyjść z Internetu, rozejrzeć się wokół siebie w normalnej rzeczywistości i dać sobie chwilę czasu na to żeby emocje opadły. To może być czasami 5 minut, czasem tyle wystarcza żeby emocje opadły, wtedy mozna wrócić do tej informacji i sprawdzić czy jakieś inne źródła wiarygodne, te które znamy, te które uznajemy za wiarygodne, potwierdzają te informacje czy nie. I dopiero jeżeli mamy potwierdzenie takiej informacji z innych źródeł, to wtedy możemy się nią przejmować. natomiast jeśli nie, to poczekajmy, przynajmniej poczekajmy na to jakie będa dalsze losy, bo może się okazać, że właśnie ktoś nami manipuluje czy usiłuje sprawić żebyśmy pod wpływem fałszu podjęli jakieś decyzje.”
    K.K.: „No przede wszystkim też ważne, żebyśmy nie udostępniali, bez sprawdzenia, w naszych mediach społecznościowych tych informacji, no bo wtedy je uwiarygodniamy właśnie w sposób emocjonalny.”

    1. I co robaczki, na ruskiej onucy pasione? Zostaliście/śmy zdiagnozowani bez mydła, że teraz słuchacie Radio Swabodnaja Ewropa.
      Zatem kto kurtularnie i bez hejtam wytłumaczy pani mg’erAnnie, że jest po niewłaściwej stronie lustra? Kontakt oto: mierzynska.marketing/kontakt
      Pani wygląda na solidnie przygotowaną, obrona wiary będzie heroiczna, więc bydle amator nie powinien bez solidnej pałki podchodzić.
      Chociaż prorokuję, że kontestujących raczej zbanuje niż zniży się do poziomu alfabetu oszustwa w nauce i polityce.
      Kto nie próbuje, ten nie wie.

    2. To wygląda na kolejną po prof. Filipiaku próbę wkupienia się w łaski „charyzmatycznego, błyskotliwego i wytrawnego organizatora konferencji”, jak dr Jordan Peterson ma w zwyczaju nazywać Klausa Schwaba.

  5. Jeśli Mumia Europejska pójdzie ze spalinówkami w zaparte, to około 2030 r. na potęgę ruszy w skansenie Europa kompleksowa kubanizacja aut spalinowych!
    Już teraz kolejne koncerny zapowiadają uruchomienie linii remontowych „stare na prawie nowe”. Małe warsztaty w Polsce zaczna robić na potęgę to samo. W koncu w starym skorodowanym aucie z małym przebiegiem często wystarczy wymienić karoserię, by jeździło spokojnie kolejne 12-15 lat.
    Po drugie, kiedy e-paliwa Niemcy zmonopolizują, będzie się w Polsce masowo „zdejmować simlocki” z odnośnych silników e-spalinowych”.
    Po trzecie, ETANOL! W Brazylii na czysty etanol jeżdżą miliony aut. Spalinowych jak najbardziej.
    Po czwarte – import nowych „aut kolekcjonerskich” spoza Mumii. Dziś w ten sposób wedkarze i wodniacy masowo obchodzą mumijny zakaz sprzedaży nowych dwusuwowych silników zaburtowych do łodzi.
    Po piate – przez co najmniej 10 lat masowa sprzedaż w Polsce „aut używanych”, czyli fabrycznie nowych, zarejestrowanych przez dealerów jako „używane”, a kupionych u producentów taniutko, w hurcie, z odroczona płatnością i nastepnie zakonserwowanych. W swoim czasie, jak daewoo w Polsce padło, dealerzy tej marki wyprzedawali w ten sposob lanosy i nubiry jeszcze 3 lata po bankructwie daewoo.
    Sposobów bedzie multum, z najprostszym na czele, czyli polexitem, do którego NA PEWNO dojdzie, bo Polacy rachować jeszcze potrafią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *