3.07. Powrót Tuska

7

3 lipca, dzień 488.

Wpis nr 477

zakażeń/zgonów

2.880.215/75.083

Jednak blog codzienny daje przewagi. Na poniedziałek będziemy mieli pełno tego, że Tusk wrócił, że konwencja czy jak się tam ten zjazd nazywa, było fajnie, przełomowo, że Tusk się zdecydował i co to znaczy dla Polski i Kaczora. A ja swoją porcyjkę mogę dać już na niedzielę.

Tak właściwie, to nawet nie nastawiałem się na ten zjazd. Doniesienia o powracającym Tusku, powtarzane od lat, tak mnie już immunizowały na ciekawość w tym względzie, że myślałem, że teraz wyjdzie na to samo. Pokryguje się nasz mąż stanu, powie jakiś kawał, popatrzy kto się wychylił na tak, kto na nie i sprawa jak zwykle przycichnie. Ale nie, wyszedł Tusk, stanął na beczce i powiedział – wróciłem. I podniósł się cały muł z dna, i przypomniała mi się platformerska Polska. Zwłaszcza, że aby to obejrzeć, wszedłem do medialnej bańki TVN-u i tam sobie (nie przeczę, iż nie bez bólu, ale trza się poświęcić dla czytelników) posiedziałem. By the way – oni tam mają fajnie, żyją w jakimś matrixie, który się wyraźnie pokolorował w ten dzień, stąd przemożna atmosfera święta. Ale do rzeczy, czyli do Donka.

Posłuchałem go i jakbym wsiadł do maszyny czasu. Ten sam kocio, flirtujący z widownią bonmociarz, jak to mówią Rosjanie „starte metafory”, wice, które stanowią nową jakość wśród… starej trzódki wiarusów. Taka pogadanka, jakich miał – zwłaszcza z dziennikarzami – pan Tusk wiele. Ale to było epokę temu i dziś te same facecje robią wrażenie chyba właśnie na kombatantach czasów minionej chwały Platformy. Wrócił Donek, taki jak zawsze. Hura! Ale czasy nie są te same. I znowu – jak się pociśnie i wyciśnie ten sok z buraka, to wychodzi, że oprócz flirtowania niewiele tam było. Główny przekaz streszczę, a potem popatrzymy jak się z tych kamyczków rozchodzą kręgi po płaskiej powierzchni platformreskiego jeziorka niemocy.

Po pierwsze – wracam! Nie ma już wątpliwości, zwodzeń, uwodzeń. Czekania na rozwój wypadków. Stawiam na jedną (swoją) kartę i ryzykuję. Robię to, bo – tu kamyczek drugi – przyszedłem walczyć ze złem. Bo główną konstrukcją, pożal się Boże, polityczną tego przemówienia było zrównanie PiS-u ze złem. Taki Wujek Samo Zło. To ma przydać walor, brakującego dziś, imperatywu moralnego, nakazu walki, bez względu na poglądy. Ostry podział na światło i ciemność, dobro i zło. Skoro PiS to samo zło, to każdy kto mu się przeciwstawia jest dobrem. Proste i użyteczne, bo… zwalnia z dalszej części programu. Bo – tu trzecie – były też zalążki, a raczej zarodki, przedstawionego programu. Ale raczej jak widać na siłę, bo rzecz nie w programie tylko w technologii władzy. Przy postawieniu światła i ciemności naprzeciwko siebie, nie trzeba się już tłumaczyć ani po co, ani jak chcemy pokonać PiS.

Program to znowu bon mocik: 3 x D. Dług, daniny, drożyzna. Dałbym czwarte – Donek. Też na „d” i by było ładnie. Jest to mizeria programowa, nierozczytana nawet na zjeździe, mająca uderzać w słabe punkty, efekty rządzenia PiS-u. Znowu zamiast jakiejś wizji Polski mamy popis marketingu politycznego. Właściwie wszystkie partie tak już robią: przeprowadzają badania elektoratu i wychodzi co go najbardziej boli. Z tego się struga jakiś programik, który ma „odpowiedzieć na bolączki”. Taka składanka ani się potem kupy nie trzyma, ani nie jest przedmiotem realizacji, bo w postpolityce związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy obietnicą a jej spełnieniem został odwołany. A więc Tusk może obiecać wszystko. A więc obiecał – eskalację wojny polsko-polskiej, jeszcze bardziej jaskrawy podział Polaków (tym razem wokół podstawowych wartości) i jeszcze większą totalność opozycji.

Ale umówmy się – Tusk nie wraca do Polski by walczyć z wszechogarniającym złem. Uwaga! Nawet nie po to by zwyciężyć z PiS-em. To cel numer dwa, którego realizację ma umożliwić najpierw osiągnięcie celu numer jeden. A tym celem jest odzyskanie przez Platformę przywództwa na opozycji. I tu wrogiem numer jeden jest nie Kaczyński, a Hołownia. Szymon, który odebrał (nomen omen) palmę Platformie to dla niej szok. Oni mieli monopol na monopol opozycji, a tu jakiś kolo, pacynka TVN-u odbiera im to swoim pospolitym ruszeniem, za pomocą youtuberni i twittów. Psuje cały układ jednoznacznej polaryzacji, dwójpolówki, w której się żyło od lat, mając szanse 50:50 na wygraną. Tak się gra w wojnę w karty we dwójkę. Jak się pojawia trzeci, albo czwarty, to gra się musi sublimować, aż do brydżyka włącznie. Trzeba szukać koalicjantów, licytować, blefować. Się komplikują sprawy i taki Hołownia, jeszcze z takimi wynikami, to jeden z powodów, żeby Tusk ruszył się z ciepłej europejskiej posadki. A pan Szymon dowiedział się w ten sam dzień z prasy zagranicznej, że na czele opozycji stanął Tusk.

Drugi kłopot to układ w samej Platformie. Ten Kaczyński to ma jednak szczęście i gdyby miał dzieci, to by mu je diabeł kołysał. No bo już się szykuje układ zjednoczeniowy na opozycji, przyjeżdża (a właściwie wpada, bo jak mu się noga powinie, to wróci na europejskie salony) Tusk do Polski, a tu u niego na podwórku wewnętrzny konflikt. No, Budka się taktownie zawinął na własne życzenie – lepiej to niż by jego mieli zawinąć. Ale pozostał Trzaskowski, który wyraźnie jest challengerem dla Tuska, co nawet potwierdził swoimi wypowiedziami o wielomilionowym mandacie, jaki uzyskał w wyborach prezydenckich. Do tego pan Rafał to raczej taki progresywno-młodzieżowy i taki ma elektorat. I ten elektorat Tuska nie zna z aktywnej polityki. Jedynie co, to może z przyczynkarskich twittów, do których swój udział w polityce sprowadził dotychczas pan Donek. A więc raczej ci nie pójdą za Tuskiem, który w sobotę wyraźnie nadawał do starych wiarusów, czyli – jak zwykle w polskiej polityce – przekonywał przekonanych. Jak się wewnętrznie ułożą sprawy w Platformie – nie wiadomo, wiadomo tyle, że będzie iskrzyć.

Ja już powoli mam dość tej polityki. Ja wiem, że ona mnie, jak i wielu, właśnie chce zniesmaczyć swym stylem, bym oddalił się w emigrację wewnętrzną, pozostawiając losy kraju w rękach zdeterminowanych i zdegenerowanych grup łupieżczych. No ale obserwowanie „debaty” po tym kongresiku to już są męki godne jedynie determinacji dziennikarskiej. Te wypowiedzi ekspertów, ja wiem, że stronnicze, bo to przecież jedna z plemiennych telewizji, ale merytorycznie nie tyle błahe, co cyniczne. Jedna pani politolog (politolożka?) z UW gadała już albo androny, albo oczywistości, ale zachwyciła nadzieją, że może/chyba Platforma jakiś program przedstawi. Cała plejada fachowców zafundowała podręcznik technikaliów zdobywania władzy, żadnej merytorycznej dyskusji. Tylko o tym, jakimi chwytami Tusk chce uwieść jaki elektorat. Przypominało to dyskusję o robieniu parówek, która – jak wiemy od czasów Bismarcka – raczej nie wzmaga apetytu na nie. I może właśnie o to chodzi? Widz słucha jakimi sposobami będzie uwodzony, co odbiera urok najlepszej nawet randki, z najprzystojniejszym, choć sepleniącym, ale długo wyczekiwanym rudzielcem.

Ale przy końcówce podejdźmy na poważnie. Czemu Tusk wrócił? Czemu właśnie teraz? Czemu nie tyle zaryzykował, bo lądowanie będzie miał do końca życie miękkie, co mu się chciało. Jest parę powodów, ale ostatni jest chyba najważniejszy. Po pierwsze – to dobry moment. PiS się zakiwał z większością sejmową, uderzają w niego afery korupcyjne, podnosi podatki, traci w sondażach. Po drugie – trzeba, jak pisałem, zneutralizować Hołownię, który emuluje najgorszą rzecz dla wojny polsko-polskiej – trzecią siłę. Po trzecie – trzeba nadać jakiś wektor Platformie. Co prawda może to być „bój ich ostatni”, ale alternatywą jest gnicie na pozycji trzeciej na podium, co nie jest żadnym modelem biznesowym dla platformersów. Mają ci oni jeszcze zdolności przetrwalnikowe na pozycji nr 2, gdzieś się przeczeka na synekurkach samorządowych „większych ośrodków”. Tu numer trzy -odpada.

Ale moim zdaniem najważniejszy motyw powrotu Tuska kryje się w sytuacji międzynarodowej. W handlu USA z Rosją o jej postawę w konflikcie Ameryki z Chinami dokonano podziału wpływów w Europie. Wydaje mi się, że USA przyjęły ofertę Niemiec pilnowania amerykańskich interesów na naszym kontynencie. A to wzmacnia wpływy Niemiec w naszym regionie, z nami włącznie. I przy takim odwróceniu sojuszy proamerykańskość obecnego rządu jest niepotrzebna Waszyngtonowi, nawet jest dla niego niezręczna. Skoro geopolitycznie Moskwa to szorstka przyjaźń z Waszyngtonem, to Amerykanom nawet nie wypada inwestować w dotychczasowego polskiego zagończyka, który drażnił naszego dzisiejszego kumpla. To znaczy, że Amerykanie opuszczają wsparcie naszego rządu, co wzmacnia opcję niemiecką, której depozytariuszem jest w Polsce Platforma. Ja nawet nie chcę spekulować czy jest to efektem platformerskich decyzji strategicznych (wiem, przeceniam chłopaków, ale dla czystości dowodu zaznaczam), czy przekupstwa politycznego ze strony Niemiec, które wedle kilku dość dobrze udokumentowanych opracowań trwa co najmniej od czasu Kongresu Liberalno-Demokratycznego, jeśli nie – osobiście wobec Tuska – od czasów końcówki stanu wojennego. Ważne, że ta opcja jest silna i zawsze była jedną z dominant Polskiego szastania się od ściany do ściany, w poszukiwaniu patrona, co jest cechą stałą naszej polityki.

Czyje interesy reprezentuje Tusk można sobie zobaczyć po jego – i tak mizernej – działalności. Jego aktywnośc włączana jest od wielkiego dzwonu, a tu zabił mocno na trwogę. Tusk, jako przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej (ludowiec…) blokuje „stanięcie” na forum Europarlamentu rezolucji wzywającej Komisję Europejską do powstrzymania budowy Nord Stream 2. Tak, że tak… Mamy swego najlepiej ulokowanego w międzynarodowych strukturach Polaka, zabiegającego o interesy Najjaśniejszej.

Powrót Tuska jest na rękę temu nowemu rozdaniu mocarstw. PiS, który włożył wszystkie jajka nie tyle do amerykańskiego, ale Trumpowskiego, koszyka, nie jest USA obecnie niezbędny. Ale żeby przejść pod kuratelę Niemiec (bo przecież podobno w naszej geopolityce GDZIEŚ MUSIMY być podwieszeni) trzeba się pozbyć PiS-u. a kto się do tego lepiej (w uproszczonej wizji niemieckiej) nadaje, jak nie Donek. Bo inaczej co? Trzeba by się układać z nierozczytanym Hołownią? Znosić PiS jeszcze jedną kadencję? W dodatku, skoro Merkel wyniosła Tuska na salony w celach lojalnościowych (uratowała go przed konsekwencjami afery posłuchowej, ale Donek i tak zawsze chciał uciec od „Polski jako nienormalności”) to w celach strategicznych może go przywrócić na salony polskie. Polacy zakompleksieni lubią takie powroty – z salonów światowych pod nasze wierzby. Czysty dowód czystego patriotyzmu.    

Zwłaszcza jak się wraca by ratować Polskę przed samym złem, jakim stał się PiS. Na białym koniu. Ale ważne jest kto tego konia trzyma za uzdę, bo ten ktoś, de facto, trzyma na postronku i jeźdźca.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

7 thoughts on “3.07. Powrót Tuska

  1. To ja chyba zacznę oglądać TVN. Będzie ciekawie. Najpierw pompowali Hołownię a teraz muszą pompować Tuska.

  2. Wszystkie tezy postawione przez Autora potwierdziły się już dzisiaj. Ciekawe były wypowiedzi gości „Śniadania Rymanowskiego w Polsat News i Interii”, a wynika z nich mniej więcej to, o czym mogliśmy przeczytać powyżej. A ja tak sobie myślę, że powrót Tuska nie wynika z jego dobrej woli, a z potrzeby kraju zza Odry. Przecież ten brzydki PIS wstrzymał, a nawet śmiał częściowo cofnąć, pozbywanie się majątku narodowego w obce (czyje?) łapy, wydarł Niemcom polskie media (przynajmniej niektóre) i w ogóle nie czuje euroniemieckiego bluesa. A przecież trzeba realizować, w „białych rękawiczkach”- politykę wobec nas: mamy być składowiskiem odpadów, głównie tych niebezpiecznych, klientem wyłącznie kupującym zachodnie towary i technologie, a poza tym źródłem taniej i bezwolnej siły roboczej.

  3. Trudno z tym polemizować. Jednak Polacy to tępy naród, bardzo tępy.
    A Polska to taki przyczółek Afryki w dekoracjach europejskich…

  4. Znudził się Donek niemieckiej Carycy, już i charm nie ten i pewnie nie ta hydraulika. Odsyła więc faworyta do polskiej Guberni, by kmiotków do porządku przywrócił. Chlebem i solą go TVN wita, Olejnik i Lis w ludowych strojach do nóg
    dobrodzieja przypadli.

  5. Po co wraca Tusk?
    Ano po to, żeby przepchnąć te unijne ustawy, których PiS nie przepchnie nigdy.
    Koniec tajemnicy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *