31.07. Premia i lejek
31 lipca, dzień 881
Wpis nr 870
zakażeń/zgonów
3.391/1
Niedawno pan minister Niedzielski ogłosił wprowadzenie, jak to nazwał, „pewnego rodzaju premii” dla szpitala, który opiekuje się pacjentem z kowidem. Rodzą się, przynajmniej we mnie, pewnego rodzaju obawy, czy takie podejście to nie jest napraszanie się o kolejną falę.
Już wyjaśniam o co chodzi. Jak już pisałem, cała sprawa fal zasadza się na podejściu do testowania. Widać to po ilości zakażeń w poszczególnych krajach: tam gdzie się masowo testuje mamy rekordy zakażeń (pomijam na razie korelację zaszczepienia-zakażenia). Tam, gdzie testuje się mniej – mamy zakażeń mniej. To logiczne, ale nie oznacza to, jak uważa opozycja, że rząd polski ma falę, którą ukrywa. No, bo na zgonach nic specjalnego się nie dzieje, a to jest ostateczna weryfikacja podejścia. Gdy ma się taką wytestowaną „falę” rośnie ochota, nie wiem dlaczego, do zajęcia się nią. I powracają te wszelkie pomysły z maseczkowaniem, lockdownami, o wzmożeniu szczepionkowym nie wspominając.
Ważne jest, by nie zaczynać tego wchodzenia w lejek, bo potem rozkręca się samemu spiralę. Wzrost wytestowanych zakażeń, obostrzenia, kontrproduktywne rezultaty, gonimy fale testami, zaostrzenie obostrzeń, grzebanie w służbie zdrowia i serfujemy po kolejnej fali. Decyzja ministra jest takim pierwszym, zapraszającym krokiem.
Gdy rozmawiam z wieloma ludźmi prawie zawsze pojawia się wątek lekarski w pandemii. Często są to konstatacje jednak o upadku etosu zawodu, rzadziej pojawiają się systemowe wątki dotyczące organizacji, a właściwie reakcji systemu publicznej służby zdrowia w pandemii. Wiele pisano o demoralizującym efekcie kowidowych dodatków za leczenie. Przypomnijmy – służba zdrowia i tak dostawała sporo kasy na swe działania i bez dodatków, w sumie systemowo padła w kowidzie wycofując się z podstawowej funkcji, jaką jest leczenie. W służbie zdrowia po raz pierwszy – w latach kowidowych! – pozostała nadwyżka w kasie. Do tego wypłynęło dodatkowo, wprost do kieszeni medyków tak z 9 miliardów złotych. To, oraz zarządzenia wprost o ujednoimiennianiu szpitali, spowodowało, że wszyscy w służbie zdrowia zaczęli grać w kowida. Kontrola NIK, tylko w województwie zachodniopomorskim, wykazała rażące nadużycia w tym względzie.
Obecnie w procedurach służby zdrowia jest zalecenie żeby testować tylko pacjentów objawowych. Ta decyzja spowodowała spadek liczonych zakażeń i dlatego wyglądamy lepiej niż inne kraje w ilości kowidowych „chorych na testy”. Teraz – dając taką „zachętę” daje się asumpt do zwiększenia testów na poziomie systemu. No, bo jak tam udowodnić czy pacjent miał objawy, i dlatego został skierowany na test? No bo może miał symptomy choroby, które w ostatnim okresie sprowadzają się do drapania w gardle i bólu głowy? Toż takie objawy tej śmiertelnej choroby może mieć z połowa Polaków, szczególnie po weekendzie, kiedy dobrze wjedzie „piątunio”. No więc podstawy „diagnostyczne” są. W dodatku za rogiem czeka sezonowa grypa i „objawowych kowdowych”, nadających się do testowania będzie lawinowo przybywać.
I teraz daje się zachętę za wyłowienie takiego pozytywnego gagatka. No bo tak zadziałają „swego rodzaju premie”. Na razie na poziomie szpitali. A jak tak będzie to wejdziemy w dwie rzeczy – najpierw triaż, czyli dzielimy pacjentów na kowidowych i nie, bez względu na to z czym przyszli. Ci pierwsi, swoją prawdziwą chorobę mają wtedy „odłożoną”, czyli nie są leczeni specjalistycznie, ale kowidowo, a kowidowo nie są leczeni, bo właściwie nie ma lekarstwa. Pogarsza się więc u nich stan zdrowia, bo leczeni są na drapanie w gardle, a nie na chorobę, z którą zjawili się w systemie. Potem umierają na swoje „prawdziwe” choroby, zaś system liczy ich jako zmarłych NA kowida, nie Z kowidem. I mamy falę kowidowych śmierci. Druga konsekwencja, w przypadku nieuchronnego, wywołanego przez siebie mechanizmu, to wzrost zakażeń co z kolej prowadzi do wydzielania specjalnych oddziałów, adaptacji stadionów, budowania tymczasowej, kontenerowej wersji opieki medycznej co generuje… wzrost „pewnego rodzaju premii” dla służby zdrowia, nie bez znaczenia dla indywidualnych zarobków lekarzy. I mamy lejek.
Ja sobie wiele razy dworowałem z ekspertów, którzy, po chwili wojennej przerwy, znowu wracają. I nie tylko straszą naród kolejną wersją kolejnej, niesprawdzającej się opowieści o hekatombie, ale straszą rządzących, że sanitaryzmu za mało i że władza jest niefrasobliwa i będzie miała krew na rękach. Wątki te podejmują media i politycy opozycji i rozkręca się medialno-polityczny sabat straszaków, co słabsi nerwowo się przejmują, zaczynają wydzwaniać po n-te dawki szczepionek, maseczkują siebie i dzieci na upalnych wakacjach. Mamy więc podglebie do paniki. Ale jeżeli zaczyna to przeciekać do decydentów, to już kolejna, ostatnia faza wchodzenia w lejek kowidowego wzmożenia. I teraz stoimy na krawędzi takiego lejka. Jedna zła decyzja i zacznie się śmiertelna sekwencja wydarzeń. Przechodziliśmy to już kilka razy. Moment takich decyzji i obiektywny, bo statystyczny ich efekt można zaobserwować weryfikując to ilością zgonów. Innych niż sprzed takich decyzji. Widać wtedy kiedy skakaliśmy na główkę do tego lejka, i jak później trudno się było z niego wygrzebać.
Dziś stoimy na brzegu tego lejka widać, że minister Niedzielski podniósł nogę. Harce mediów czy „ekspertów” to jedno, ale decyzje to drugie. Ja przestrzegam przed oczywistymi konsekwencjami. Nie dlatego, że mędrkuję, ale widzę powtarzalność, sekwencyjność tych rzeczy, bo robiliśmy je już kilka razy, z tym samym, upiornym efektem. Będę więc skrzętnie zbierał każdy przypadek, który do tej lejkowej krawędzi nas zbliża, a koniec końców nie są to głównie medialno-eksperckie straszaki, ale decyzje administracyjne konkretnych osób odpowiedzialnych za zdrowie publiczne. I te trzeba skrzętnie odnotowywać, bo to jest ostateczny poziom – odpowiedzialności politycznej.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
I znów, Panie redaktorze, będą się powtarzał, do znudzenia. Pracuje Pan w mediach bliskich politycznie i mentalnie obecnej władzy. Bardzo proszę te uwagi słać do nich, atakować ich swoim zdaniem, rzucać w nich granatami swoich wniosków. Bo możliwe, że oni tego nadal nie widzą. Mylą przyczyny ze skutkami. Ale w kwestiach oceny zgadzam się, ze jeśli znów to będziemy wszystko powtarzać, zgodnie z zasadą, robimy to samo, a oczkujemy innych efektów, to należy się zastanowić się nad dalszą rolą państwa w naszym życiu. Skoro nie docierają do nich pewne efekty działań.
Pisze Pan o zaleceniu (obecnie jeszcze) dla szpitali testowania objawowych pacjentów. A ja wiem z doświadczenia w rodzinie, że tak pół roku temu jak i teraz testy są obligatoryjne przed przystąpieniem do jakichkolwiek badań. Przynajmniej w przypadku tych dwóch różnych szpitali w różnych miastach, do których trafiła osoba (regularnie szczepiona) z mojej rodziny. Najpierw test, a potem możemy badać. Nie wiem, co by szpital zrobił, gdyby wykrył Kowida, bo akurat tu nie wykrył, ale spodziewam się, że badania i leczenie byłoby bardzo utrudnione dla tej osoby.
A tak przy okazji – pisze o osobie zaszczepionej, z różnymi chorobami pobocznymi, u której pojawiła się paskudna choroba autoimmunologiczna. Czyli własny system odpornościowy nie rozpoznaje jakiegoś antygenu w ciele jako własny i go nieustannie atakuje czyniąc przy tym spustoszenie w jakiejś części organizmu. Jedno z typowych NOPów szczepień cowidowych. I jestem pewien, że nie trafi to na listę NOPów, bo ani zainteresowany nie da się przekonać, że mógł sobie zaszkodzić, ani szpitale nie są zainteresowane w gromadzeniu takich danych.
Minister nadmiarowej śmierci jeszcze nie zauważył, że 91 proc Polaków jest już odpornych nie tylko na covida, ale i na jego sprzedajne bigpharmowe pier..lenie! A zima coraz bliżej…
Nie utonie ci on!
Ale „służba zdrowia” niestety nie jest odporna na nadmiarową, kowidiańską kasę.
Zresztą, lipcowa ” fala” skończyła się klapą, więc już nawet oficjalnie „wygasa”. Ludzie w d… ją i każdego znów uaktywnionego covidowego dr Mengele mają…
Jak bieda dociska prawdziwa, a nie medialna, dętą medialną propagandę kazdy normalny człowiek w kiblu spuszcza, gdzie jej miejsce.
Niestety, nie każdy. Już usłyszałem mimochodem parę starszych osób, które mówiły że się zapisały na kolejną dawkę. Media robią swoją krecią robotę. Jeszcze trochę ludzi musi zginąć w przeświadczeniu, że zrobili dobrze. Poszczypani dostają ponaglenie, tak mi to zrelacjonował dawny znajomy, który po trzeciej dawce dostał SMS’a w temacie, a nie kojarzył, że problemy z lewą ręką, które go dopadły, mają jakikolwiek związek. Choć tyle, że zasiałem ziarno niepewności.