4.01. Skąd ta grypa?
4 stycznia, dzień 1038.
Wpis nr 1027
zakażeń/zgonów570/9
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Grypa tu, grypa tam, wszędzie grypa. To fenomen na skalę światową. Przez ostatnie dwa sezony grypowe ta zniknęła, bo zrobiła miejsce na kowida. Mieliśmy cud nad Ziemią, bo grypa zniknęła i była to, jak się teraz okazuje, jedna z niewielu korzyści z kowida. Ten, skoro minął, zrobił miejsce i spod kamienia powyłaziły grypopodobne choróbska, co to tam zimowały dwa lata, czekając aż hit dwóch sezonów grypowych sobie pójdzie (gdzie?). Nikt nie zabrał się za tłumaczenie źródeł tego frapującego zjawiska, oprócz szurów płaskoziemskich, co to się z nich kiedyś nabijali, a teraz ekstremistyczni eksperci wracają do ich stwierdzeń. Te były oparte na logice, którą nauka zawiesiła na okresy pandemiczne. Ja popełniłem kilka tekstów na ten temat, z których głównie wynikało, z dowodami w ręku, że nikt tam nikogo nie wyparł, tylko pod dziurawmy kapelusikiem testów PCR wszystko się świeciło na czerwono: i grypy, i rhinowirusy i nasza korona. W dodatku testy były nadczułe i prokurowały fałszywie pozytywne wyniki, a więc chorowało zbyt wielu (głównie na testy), w dodatku jeśli już to wielu z grypami, które do tej pory (przed 2020 rokiem) nie wzbudzały sensacji. Teraz wzbudziły, bo zaczęto pchać patyczki do nosogardła i wychodziło, co wychodziło – jak wyżej.
No, dobra, ale to grzechy pandemiczne, niebu (obecnie) obrzydłe, tym bardziej nauce. Połóżmy na to zasłonę milczenia i zastanówmy co się teraz dzieje, że tak wszyscy grypują. A grypują? No bo zobaczmy SKĄD wiemy, że idzie grypa? Doktor Basiukiewicz podaje, że „od 05 września do 18 grudnia zaraportowano około 2 milionów zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę, z czego grypę potwierdzono w…222 przypadkach (0,01%).”. Tak to się działo zawsze z tą grypą. To pokazuje, jak dotychczasowa zmiana podejścia, czyli testowanie wszystkiego co się rusza, nawet bezobjawowych na okoliczność koronawiursa wywracała porządek rzeczy. Przed kowidem – diagnoza objawowa, że grypa, testy od wielkiego dzwonu, bo po co. Za kowida testy ile wlezie, tylko na jeden patogen, w dodatku przeczułe. Przed kowidem, badanie osobiste Z OSŁUCHANIEM czy nie zapalenie płuc, leki wzmacniające, kołderka, w razie W i komplikacji wyjazd do szpitala. Za kowida – testy ile wlezie, a wcześniej izolacja, nieosłuchiwanie pacjenta, bo leczymy przez telefon, strategia tzw. późnego leczenia, ale właściwie NIELECZENIA, bo trzymało się pacjentów bez osłuchania i antybiotyków aż do momentu respiratorowego, czyli około 80-90 procentowej śmiertelności. Mówimy, przypomnę o koronawirusie, który miał śmiertelność poniżej 0,1% i to wyjątkowo w nielicznych i łatwych do zidentyfikowania grupach.
A więc teraz też się nie testuje, jak widać, są to promilki. Diagnozuje się na oko i stąd te alarmistyczne dane o 200.000 zakażeń na tydzień i tysiącach dzieci po szpitalach. Warto też wrócić do tematu doktora Basiukiewicza, czyli – co tak właściwie pokazują testy. No, przyjmijmy, że na podstawie 0,01% badań wszelkich przypadków możemy dokonać ekstrapolacji. Wtedy wyjdzie:
Co mamy?
„Wirus grypy (A+A/H1+A/H3+B) odpowiada za 27,6% z 2 mln przypadków, czyli za ok. 550 tys. przypadków
RSV odpowiada za 12,4% z 2 mln przypadków, czyli za ok. 248 tys. przypadków,
Adenowirus odpowiada za 0,1% z 2 mln, czyli za 2 tys. przypadków
Etiologia nieznana dotyczy ok. 1,2 mln przypadków, czyli 60%.
Skupmy się na większości przypadków, czyli 60% w kategorii „nieznane”. Basiukiewicz pisze co tam się MOŻE ukrywać. To ciekawe: „bakteryjne zapalenie płuc o dowolnej etiologii, angina paciorkowcowa, wirus EBV, wirus coxackie, enterowirus, rinowirus, bocawirus, wczesna faza wirusa HIV (tak!), wczesna faza wirusa zapalenia wątroby A,B i C (tak!), koronawirus, reakcje toksyczne, reakcje na leki, reakcje alergiczne, nowotwory dające objawy ogólne, choroby reumatyczne, przepracowanie, wczesna faza zapalenia trzustki, wczesna faza zaostrzenia astmy oskrzelowej, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, a nawet zawału serca, niewydolności serca, stan po oparzeniu, zastrzał i wiele, wiele innych – cały podręcznik interny. Prawdopodobnie najczęściej będą to infekcje, ale nie ma na to żadnego dowodu. Oczywiście będą tam również symulanci wyłudzający zwolnienia ze szkoły, uczelni i z pracy, jeśli w wystarczająco udany sposób przekonają lekarza do swojej „grypy”.
No, jest tego sporo. Czemu to robi różnicę? Ano dlatego, że w takim przypadku taka wiedza z testów jest nam do niczego niepotrzebna. Dlatego nie testowano i nie testuje się masowo na grypę, tak jak kiedyś odwrotnie – testowano wszystkich na kowida. Doktor Fiałek, reumatolog od chorób zakaźnych (to szydera dla niekumatych), gwiazda medialnych straszaków, uważa, że wiedza na temat czy to grypa, czy kowid, czy RSV jest kluczowa i na wagę złota. A co się będzie działo jak potestujemy i się dowiemy co to za diabeł ukrywa się pod tym kaszelkiem? Czy zróżnicujemy jakoś procedury leczenia? W stosunku do 60% nierozpoznanych przypadków?
No, należy przyjąć, że jednak nie symulują i mamy wysyp ILI czyli grypopodobnych choróbsk. Tym razem diagnozowany na czuja, nie jak za kowida. No, ale skąd on się wziął, bo po przychodniach masa tego, nawet bez względu na to jaki rodzaj ILI pacjent ma? Odpowiedzi udzielił sam wiceminister Kraska. Ten się już tak zapędził w tłumaczeniu tego zjawiska, byleby wzrok publiki nie spoczął na oczywistej korelacji: więcej szczepień- więcej chorób, w tym układu oddechowego, że posunął się do potwierdzenia herezji pandemii jeszcze w okresach zarannych, gdy szury antymaseczkowe (nie było jeszcze wtedy szczepionek, a więc i antyszczepionkowców) twierdziły to samo i stwierdził, że mamy wysyp choróbsk bośmy poprzez walkę z kowidem izolowali się od kontaktów, w tym kontaktów naszego systemu immunologicznego z innymi patogenami. To z kolei miało ten układ rozleniwiać, wyszliśmy na nową normalność i kłopot gotowy.
I teraz klops – argument pt. „wszystko, byleby nie szczepionka” doprowadza do absurdu, bo co teraz? Nie można po czymś takim zaproponować następnego remedium izolacyjnego, skoro okazuje się, że działało ono kontproduktywnie. Nawet odkopany profesor Horban postulujący powrót do maseczek jakby nie słuchał swego kolegi, wiceszefa ministerstwa. Jak tu nosić maseczki, jak zaraz się okaże, że osłabiały układ immunologiczny (prawda zresztą, jako żywo)?
No i te namawiania do szczepień przeciwko grypie. U nas mało popularne i przed kowidem – góra 5% się szczepiło. Tym, bardziej teraz, kiedy medycyna tak skompromitowała szczepionki brakiem nadzoru nad tymi kowidowymi, że wielu odchodzi od standardowych przedkowidowych szczepień, zwłaszcza wobec dzieci. Można wysłać miliony skierowań na szczepienia, ale po co? Jak utrzymuje doktor Pieniążek – skuteczność szczepionek przeciwko grypie to nie więcej niż 4-5%, zaś w przypadku starszych (a ci się szczepią najczęściej) – zero. Ale może to jest tak, że teatrum za państwowe ma się odbyć, że teraz szczepionki kowidowe mają być zastąpione przez szczepionki grypowe, to samo z testami i nowym hitem – kombo na trzy patogeny. I znowu – nowa pandemia się skończy jak ci co mieli zarobić – zarobią.
Mnie zafrapowało jeszcze jedno rozróżnienie kowida od grypy. To proste: były dodatki za kowida dla lekarzy, to ten szalał wszędzie, teraz nie ma dodatków za grypę, a więc, choć się ta sroży, lekarze nie biją na alarm. Bo swoją drogą – co mieliby robić? Oprócz tego, że odebrać dodatki za następne 4-5 miliardów za walkę z kolejnym napływem choroby, którą znamy od setek lat.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.