5.06. O foliarstwie naukowo. Pada kolejny mit.
5 czerwca, dzień 460.
Wpis nr 449
zakażeń/zgonów
2.874.824/74.139
Dziś już po raz trzeci w moim „Dzienniku zarazy”, ciekawe znalezisko od Dariusza Zdebla. Cytuję w całości i dodaję jeszcze kilka własnych znalezisk, tak by zlokalizować poniższe, ogólne tezy – w Polsce. Ja zjawisko płaskoziemstwa przewidziałem już w swoim dwudziestym wpisie nomen omen 1 kwietnia 2020 roku. Proroctwa widać mnie wspierały, bo moje dywagagacje potwierdziły badania, nie tylko co do samego istnienia zjawiska, ale i jego charakteru.
Foliarz – kim właściwie jest?
Profil psychologiczny na podstawie analizy naukowej badaczy z MIT.
W czasopiśmie naukowym Uniwersytetu Cornella ukazał się bardzo ciekawy artykuł podsumowujący badania przeprowadzone przez naukowców z Massachusetts Institute of Technology Cambridge (MIT). Naukowcy starali się określić profil koronasceptyków, w Stanach określanych w sposób cywilizowany jako antymaskerzy, a w Polsce przez, podobno kulturalne i elitarne medialne środowisko naukowo-medyczne, pieszczotliwie mianem foliarzy i płaskoziemców. No cóż, jaki kraj taka elita.
W ramach badania przez szesć miesięcy analizowano dwa media społecznościowe czyli Facebooka i Tweetera. Analizie poddano tysiące tweetów, wykresów, zbadano powiązania między grupami oraz główne zapytania. W wyniku analizy określono profil antymaskera czy jak kto woli foliarza. Powiedzmy sobie szczerze, dostarcza on niezwykle ciekawych informacji. W każdym bądź razie koronasceptycy wykreowani są na quasi rewolucjonistów o bardzo dużym zasobie wiedzy i umiejętności. To co mnie niepokoi to podejście do samej nauki, próby jej zamknięcia i dogmatyzacji.
Viral Visualizations: How Coronavirus Skeptics Use Orthodox Data Practices to Promote Unorthodox Science Online
„Wizualizacje wirusowe: jak sceptycy koronawirusa używają ortodoksji. Praktyki dotyczące danych promujące niekonwencjonalną naukę online.
Pandemia, która dotyka nielicznych, rozumują [foliarze, dopisek mój – JK], nie powinna naruszać wolności większości żyjących jak zwykle. Na poparcie swoich argumentów protestujący i aktywiści stworzyli tysiące własnych wizualizacji, często korzystają z tych samych zbiorów danych, co urzędnicy ds. zdrowia. Ten artykuł bada, w jaki sposób te sieci aktywistów używają retoryki naukowej dyscypliny, aby sprzeciwić się tym środkom ze strony zdrowia publicznego. Daleko od ignorowania dowodów naukowych, aby argumentować za wolnością jednostki, antymaskerzy często głęboko angażują się w publiczne zbiory danych i robią to, co nazywamy „kontrwizualizacjami” – wizualizacjami używającymi ortodoksji metody tworzenia niekonwencjonalnych argumentów – aby rzucić wyzwanie mainstreamowej narracji, że pandemia jest groźna i trwa.
Grupy antymaskowe w ogromnym stopniu ćwiczą umiejętność posługiwania się danymi. W tej grupie niekonwencjonalne punkty widzenia nie wynikają z niedostatecznej znajomości danych; wyrafinowane praktyki czytania danych są połączone ze środkami utrwalania i rozpowszechniania poglądów, które rzucają się w oczy naukowej ortodoksji. Te grupy nie tylko są płodne w tworzeniu swoich kontrwizualizacji, ale wykorzystują one dane i ich wizualne reprezentacje, w których można popierać i wprowadzać zmiany w polityce na poziomie miasta, hrabstwa i stanu.
Wśród innych inicjatyw grupy te opowiadają się za otwartym dostępem do danych rządowych (twierdząc, że CDC i lokalne wydziały zdrowia nie udostępniają wystarczającej ilości danych, aby obywatele mogli podejmować świadome decyzje) i używają języka podejmowania decyzji w oparciu o dane pokazując, że nakazy dystansowania społecznego są zarówno nierozsądne, jak i niepotrzebne.
Antymaskerzy potrafią uważnie omówić strukturę grafiki, rozkładając wizualizacje na warstwowe komponenty (np. surowe dane, transformacje statystyczne, odwzorowania, znaki, kolory). Dodatkowo debatują, jak każdy z tych składników zmienia narrację, o której mówi wizualizacja, I tworzą burzę mózgów alternatywnych wizualizacji, które lepiej by poprawiły publiczne zrozumienie danych.
To badanie pokazuje, że istnieje fundamentalny konflikt epistemologiczny pomiędzy maskerami i antymaskerami, którzy używają tych samych danych, ale wyciagają z nich różne wnioski. Jako nauki ścisłe i techniczne (STS) naukowcy wykazali, że dane nie są neutralnym podłożem, które można wykorzystać na dobre lub na złe. W rzeczywistości, antymaskerzy często się okazują bardziej wyrafinowani w zrozumieniu tego, jak wiedza naukowa jest konstruowana społecznie niż ideologiczni adwersarze, którzy opowiadają się za naiwnym realizmem co do „obiektywnej” prawdy danych dotyczących zdrowia publicznego. Antymaskerzy zręcznie wykorzystali media społecznościowe, aby stworzyć arenę dla kultury dyskursywnej poświęconej walce z pandemią i jej skutkami przez praktyki w zakresie umiejętności korzystania z danych.
Umiejętność korzystania z danych jest kwintesencją kryterium przynależności do społeczności, do której należą. Prestiż zarówno indywidualnych antymaskerów, jak i większych grup na Facebooku, do których należą, są powiązane z ukazywaniem umiejętności dostępu, interpretowania, krytykowania i wizualizacji danych, a także prospołeczną chęcią dzielenia się tymi umiejętnościami z innymi. Jest to wspólnota praktyk skoncentrowana na zdobywaniu i przekazywaniu wiedzy specjalistycznej oraz na przekładaniu tej wiedzy na konkretne działania polityczne. Jest to subkultura ukształtowana przez nieufność wobec punktu widzenia uznanych autorytetów i ortodoksyjnych naukowców.
Jej członkowie cenią indywidualną inicjatywę i pomysłowość, ufając analizie naukowej tylko o tyle, o ile mogą ją powielić samodzielnie, uzyskując dostęp do danych i manipulując nimi (w sensie analizy badawczej przyp. tłumacza) z pierwszej ręki. Są wysoce refleksyjni co do nieodłącznie stronniczego charakteru każdej analizy, i czują się urażeni tym, co uważają za aroganckie przekonanie o własnej nieomylności przejawiane przez elity naukowe. Umiejętność korzystania z danych, dla antymaskerów, jest przykładem wyraźnie amerykańskich ideałów intelektualnej samowystarczalności, która historycznie przybiera formę odrzucania ekspertów i innych elity.
Wytworzone przez nich kontrwizualizacje, krążąc w obiegu, nie tylko podważają konsensus naukowy, ale także zapewniają wartość niezależności w społeczeństwie, które ich zdaniem promuje ogólne obniżenie umiejętności populacji ze względu na skuteczniejszą kontrolę społeczną. Kontrwizualizowanie jest zaangażowaniem się w akt oporu przeciwko dławiącemu wpływowi rządu centralnego, wielkiego biznesu i liberałów. Przede wszystkim badane przez nas grupy wierzą, że nauka to proces, a nie instytucja.
Grupy te nie ufają establishmentowi naukowemu, ponieważ uważają, że jego instytucje zostały skorumpowane motywami zysku i polityką. Dla antymaskerów rzetelna nauka musi być procesem.
Wątpliwość, a nie konsensus, jest wyznacznikiem naukowej pewności. Są głęboko zaangażowani w formy krytyki i tworzenia wiedzy, które uznają za wyznaczniki wiedzy naukowej. Podejścia antymaskingowe uwzględniają subiektywizm konstruowania zbiorów danych, próby uzgodnienia danych z przeżywanym doświadczeniem, a te grupy starają się stworzyć proces rozumienia danych tak przejrzysty, jak to tylko możliwe rzucając wyzwanie władzom, które istnieją.
Innymi słowy, te grupy postrzegają siebie jako osoby głęboko zaangażowane w wielu aspektach procesu naukowego – przeszukiwanie zbiorów danych, analizy i wnioski. Nawet Anthony Fauci (główny doradca medyczny Prezydenta USA) zauważył: „jeden z problemów, z którymi borykamy się w Stanach Zjednoczonych to ten, że ludzie po prostu nie wierzą nauce ”. Źródłem niechęci, do elit naukowych jest nacisk na uzurpację wiedzy naukowej przez paternalistyczną, protekcjonalną elitę, która oczekuje intelektualnej uległości zamiast krytycznego myślenia.
Analiza pokazuje, dlaczego zwiększenie dostępu do surowych danych lub poprawa jakości informacyjnej wizualizacji danych nie jest wystarczające do wzmocnienia konsensusu publicznego w sprawie odkryć naukowych. Projekty, które mają zbadać poznawcze podstawy wizualizacji lub starać się stworzyć „lepsze” lub „bardziej intuicyjne” wizualizacje nie będą miały znaczenia aby zmienić to zjawisko: demonstranci już używają wizualizacji i robią to niezwykle skutecznie. Co więcej, podkreślając upolitycznienie danych dotyczących pandemii, nasze badanie pomaga wyjaśnić uderzającą korelację między praktykami kontrwizualizacji i polityką antymaskingu. Dla członków tego ruchu społecznego kontrwizualizacja i antymasking są komplementarnymi aspektami opierania się tyranii instytucji, którym grożą uzurpowaniem przez siebie wolności indywidualnego myślenia i działania zgodnie z tym.
Antymaskerzy odrzucają hierarchiczny model społeczny związany z nauką. Opowiadają się za wizją nauki, która jest radykalnie egalitarna i indywidualistyczna. Sceptycy koronawirusa są zwolennikami nauki uosabianej przez osobę praktyka, który ceni racjonalność i autonomię; dla nich taką wartością nie jest zasób wiedzy poświadczony przez instytucję ekspertów.”
A jak to wygląda w Polsce? Z kolei IPSOS wykonał badania co do tego jak rozkłada się koronakrytycyzm w stosunku do podziałów politycznych. Ja na to miałem już własną intuicję, którą starałem się opisać. Ale mamy tu badania CATI przeprowadzone w dniach 26-28 kwietnia. Można więc popatrzeć jak się koronaseptyzym rozkłada wedle podziałów wojny polsko-polskiej.
„Kto ma najmocniej ugruntowane poglądy proszczepionkowe? Wcale nie zwolennicy partii rządzącej. Na argumenty antyszczepionkowców najbardziej odporni są wyborcy Koalicji Obywatelskiej (KO) – 43 proc. z nich odrzuca wszystkie argumenty przeciw szczepieniom (szklanka do połowy pusta: większość elektoratu KO również podziela co najmniej jeden pogląd antyszczepionkowy). Wśród zwolenników Lewicy odpornych jest 36 proc., PSL – 34 proc., PiS – 25 proc., PL 2050 – 23 proc. Zwłaszcza ten ostatni wynik jest dość szokujący i może wskazywać, że rosnący elektorat Szymona Hołowni odwołuje się do mocno antysystemowych grup społecznych (co upodabnia go, na przykład, do elektoratu Pawła Kukiza sprzed kilku lat).
Wśród zwolenników Konfederacji wszystkie argumenty antyszczepionkowców odrzuciło tylko 2 proc. Mężczyźni okazują się być bardziej podatni na argumenty antyszczepionkowców niż kobiety (choć równocześnie inne sondaże wskazują, że kobiety częściej rozważają decyzję o nieszczepieniu). Argumenty za nieszczepieniem częściej trafiają także do osób z niższym wykształceniem i mieszkańców wsi.
Istotne jest też kryterium wieku: młodsi Polacy okazują się bardziej podatni na retorykę antyszczepionkową niż starsi. Częściej deklarują również, że nie zamierzają się szczepić: twierdzi tak aż 35 proc. osób przed 50. rokiem życia i tylko 12 proc. Polaków po pięćdziesiątce.
Telefoniczny sondaż Ipsos metodą CATI przeprowadzono 26-28 kwietnia 2021 roku na reprezentatywnej próbie 1000 dorosłych Polaków. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondentów pod względem województwa i kategorii wielkości miejscowości.”
Jak widać z tego wszelkie kalumnie wylewane na nienaukowość postaw krytycznych wobec strategii epidemiologicznej władz zdają się mieć równie solidne podstawy, co baza twierdzeń koronazwolenników. Z tym, że ci pierwsi polegają bardziej na sprawdzanych przez siebie i krytycznie ocenianych źródłach, zaś zwolennicy oficjalnych wersji polegają bardziej na zwierzeniu autorytetom i instytucjom, choćby te suflowały najbardziej sprzeczne i nielogiczne tezy oraz zmieniały zdanie w trakcie trwania pandemii.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Ja tam nie ufam państwowym autorytetom, bo państwo kojarzy mi się z wyzyskiem. Prowadzę działalność gospodarczą od 10 lat. Zatrudniam 10 osób, co miesiąc przelewając fortunę na mikrokonto podatkowe i ZUS. Dla mnie to proste, że urzędnik nie musi mieć racji. Ale jaki stosunek do etatowych autorytetów będzie miał rowery biurokrata, nauczyciel, czy pracownik MSW? Dlaczego miałby narażać się przełożonym? Korzystniej sklepu wykonywać rozkazy… do czasu
Ale pierwszy w te pędy poleciałem się zaszczepić , ha, ha, ha !!!
…aż żal czytać…
W sieci od lat istnieje określenie dla tego typu badań:
„jak donieśli amerykańscy naukowcy”…po tych słowach wszystko jasne.
Badania prowadzono pod kątem wcześniej przyjętych tez. I już.
A skoro o naukowych badaniach i sceptykach, to ja powiem tylko tyle.
W styczniu ub.roku zastanowiło mnie skąd Johns Hopkins University wiedziało o pandemii już w połowie grudnia? Ich mapą ogólnoświatowej pandemii, posługiwały się wszystkie media w owym czasie.
Wystarczył tydzień poszukiwań prawdy, żeby zrobić ze mnie foliarza i płaskoziemcę…
W cichości więc zajadałem vit D i C, zagryzając orzechem brazylijskim (zgodnie z zaleceniami lekarzy z Chin) oczekując dalszego rozwoju wydarzeń.
Dziś mogę powiedzieć, że Covid nie pozbawił mnie węchu ani smaku ale całkowicie pozbawił mnie poczucia humoru…Tu medycyna chińska jest bezsilna.