6.04. Ten okropny Orban. Niemiecko-węgierska analiza porównawcza.

11

A carnival float, depicting carnival Polish President Andrzej Duda and Hungarian President Janos Ader holding a hammer and sickle, is pictured during a carnival parade on Rose Monday on February 12, 2018 in Duesseldorf, western Germany. The writing (C) reads "right dictatorships". / AFP PHOTO / PATRIK STOLLARZ

6 kwietnia, dzień 765.

Wpis nr 754

Zakażeń/zgonów

1571/77 (dzisiaj)

Dziś tematem, nawet trochę przysłaniającym chwilowo wojnę, stała się wygrana Orbana na (w?) Węgrzech. Ja już pisałem o polskich implikacjach przedwyborczych i wpływu wyniku węgierskiego na polską politykę. Ale chciałem wrócić do jednego – do tego co powtarza się w polskiej polityce opozycyjnej. Czyli etykietowanie. Są skreślone nazwiska, środowiska. Widać to było na potwornym ataku za spotkanie z partiami niemainstreamowymi z Europy w Warszawie, gdzie zwłaszcza wskazywano na panią Le Pen, przyjaciółkę Putina. Do dziś odbija się to opozycji przy każdej okazji, że tu niby ten PiS taki antyrosyjski, ale tak naprawdę to kumpli Putina zaprasza i ruski węgiel kupuje. Tak jakby największym kumplem Putina nie była patronka polskiej opozycji, Merkel.

To samo stało się z Orbanem, który niewystarczająco potępił Kreml, nie wspiera wystarczająco sankcji (a Niemcy wspierają?), choć przyjmuje równo uchodźców (a Niemcy przyjmują?). Zastanawiałem się nad postawą Orbana w tej wojnie, bo czarno-białe myślenie opozycji w tej sprawie wydaje mi się nie tyle przesadzone, co obliczone na rynek wewnętrzny – dowalenie PiS-owi za kryptoputinizm.

Poniżej ciekawy tekst, trochę właśnie o motywach Orbana, ale głównie polegający na zestawieniu przewin węgierskich kontra przewinom niemieckim. Z ciekawym bilansem porównawczym. Dziękuję panu Dominkowi Wójcickiemu, którego tekst z interentów cytuję:   

Kozłem ofiarnym z Budapesztu Niemcy przykrywają własną parszywość.

Im bardziej haniebna będzie polityka niemiecka względem Ukrainy, tym mocniej za przykrywkę i kozła ofiarnego będzie robił Wiktor Orban. Im mocniej przypominane będzie, jak bardzo proputinowski był rząd Donalda Tuska i jak służalcze wobec Rosji całe wspierające go środowisko, tym bardziej będzie ono swoją hańbę zrzucać na PiS.

Nie robią na mnie wrażenia ataki na Orbana za to, jak bardzo jest proputinowski, chociaż w istocie jest. Szczerze się cieszę z jego wczorajszego zwycięstwa, a tym bardziej się cieszę, im bardziej lamentuje z tego powodu nasza opozycja. Oby tak za półtora roku ponownie nad Wisłą powtórzony został Budapeszt.

Orban od ponad miesiąca w sprawie wojny na Ukrainie zachowuje się dla części polskiej prawicy fatalnie, ale niestety ta część prawicy nie chce zrozumieć jednej rzeczy. Wiktor Orban, co sam podkreśla na każdym kroku, jest przywódcą Węgier i to los Węgrów go obchodzi, a nie los innych narodów. I za to się na niego obrażać nie można. Nie jest naszym sojusznikiem na zawsze i we wszystkim, ale w tym, gdzie znajdujemy wspólne interesy. Do tej pory tych interesów było wiele i Węgry nie zachowywały się wiarołomnie. Nie mają jednak obowiązku podzielać naszych racji w kontekście wojny na Ukrainie. Dzieli nas tutaj rozbieżność interesów i tyle.

Oczywiście mógłby Orban wykazywać więcej empatii względem dramatu Ukrainy, ale w istocie niczego by to nie zmieniło. Węgry są w skali Europy krajem małym i żadną miarą ich postawa nie wpływa na losy wojny. Nie jest to również z punktu widzenia Kremla jego sojusznik, bo niczego Węgry Rosji zaoferować nie mogą. Zresztą niczego więcej poza trzymaniem się z daleka od wojny Budapeszt nie robi, a na sankcje i tak się godzi.

Taka postawa Węgrów wynika z kilku okoliczności. Po pierwsze Orban nie wierzy Europie pod niemieckim przywództwem i co do diagnozy ma absolutną rację. Wchodzenie w jakiekolwiek alianse z Berlinem i Brukselą to droga donikąd. Węgry zostaną przez nie zdradzone tak szybko, jak tylko będzie to możliwe, co zresztą widać na naszym przykładzie – kraju, który wziął na siebie (nieistotne w tej chwili, czy słusznie czy nie) ciężar walki o pokój i jest przez Unię Europejską w czasie wojny w Europie osłabiany na wszelkie możliwe sposoby.

Po drugie, Orban wypracował z Rosją satysfakcjonujące go relacje ekonomiczne z dostępem do bardzo taniej energii jak na warunki europejskie, co jest zasługą rosyjskiego gazu kupowanego po korzystnych cenach. Wzajemne relacje stanowią tę formę porozumienia, która odpowiada także Moskwie, a jednocześnie nie ogranicza w żaden sposób węgierskiej suwerenności. Czy zatem dlatego, że skoro Wiktor Orban uznaje, że Rosja nie stanowi dzisiaj istotnego zagrożenia dla Węgier, mamy się na niego gniewać, bo swojego 10 – milionowego państwa nie angażuje w obronę państwa 44 – milionowego w wojnie przeciwko państwu 144 – milionowemu? No nie.

Całym sercem w trwającej wojnie kibicuję Ukrainie, nie ma we mnie żadnego „ale”, żadnego „no może jednak Rosja ma rację w tej, czy innej sprawie”. Niemniej to wszystko nie oznacza, że nie widzę, że jednym z podstawowych celów Ukrainy – do czego ma zresztą ona pełne prawo i rozumiem, że tak robi – jest rozlać wojnę na całą Europę. Zelenski dość sprawnie mobilizuje w tej kwestii choćby Polskę i znajduje czułe strony naszego rządu – na przykład mówiąc o Smoleńsku. Sam zaliczam się do osób, które uznają, że w Smoleńsku raczej był zamach, ale też doskonale wiem, że prezydent Ukrainy nie ma w tym temacie żadnych tajnych informacji, bo mieć ich nie może, więc gdy mówi o Smoleńsku, to tylko po to, żeby wzbudzić w rządzących naszym krajem odpowiednie reakcje. Dlatego uśmiecham się na te słowa, doceniam spryt Zelenskiego, ale nie ekscytowałem się tamtym stwierdzeniem i niczego ono nie dowodzi.

Kibicując Ukrainie, rozróżniam cele i działania, które ma w tej sprawie Ukraina i Polska. Dla Ukrainy celem jest obrona niepodległości, dla nas powstrzymanie Rosji. Niby cele są podobne, ale to nie to samo. Dla Ukrainy narzędziem jest wszystko, co możliwe, bo nic gorszego niż wojna na swoim terytorium już jej spotkać nie może, dla nas narzędzia walki z Rosją muszą być fundamentalnie odmienne od tych stosowanych przez Ukrainę.

Zatem powtórzę: rozumiem, że Ukraina chce wojny w Europie, stąd ostatnie „wrzutki” do nas o Kaliningradzie, bo taki ma interes. Ale to jej interes. Zresztą taki sam interes mieliśmy my w roku 1914, ciesząc się z wojny narodów i taki sam cel mieliśmy w roku 1939, by nie być samemu przeciwko Niemcom. Nawet w roku 1945 moglibyśmy powitać trzecią wojnę światową ze Stalinem z zadowoleniem. Dzisiaj w takiej samej sytuacji jest natomiast Ukraina, ale nie Polska i tym bardziej nie Węgry, od których zacząłem tekst. Wiktor Orban jest natomiast najmocniejszym wyrazicielem tej logiki. Nie oznacza to rzecz jasna, że Europa ma zamknąć oczy i nie widzieć, co rosyjscy bandyci robią z Ukrainą. Tyle tylko, że inna niż ta wykrzykiwana ma być hierarchia w stawianiu Putinowi oporu.

Jest państwo, które zachowuje się haniebnie w czasie tej wojny. Nie dość, że to jego elity w relacjach dwustronnych budowały przez lata potęgę Putina, to jeszcze stworzyły taką politykę w całej Unii Europejskiej, która nie tylko karała za antyrosyjskość, ale pozwoliła Kremlowi zarzucić energetyczny kaganiec całemu kontynentowi. Gdy zaś doszło do wojny, to są pierwszym hamulcowym w nakładaniu sankcji na Rosję, gdy te sankcje to dzisiaj jedyne możliwe i wykonalne narzędzie w walce z moskiewską dziczą. Tym haniebnym państwem są oczywiście Niemcy.

Gdyby nie pewne uwarunkowania dyplomatyczne, to Niemcy powinny być uznane przez Warszawę za kraj jawnie nam wrogi, bo tak w istocie jest. Są one dla nas państwem o wiele groźniejszym niż Rosja, bo możliwości oddziaływania Rosji dramatycznie spadły. Wpływy niemieckie są natomiast potężne i to na wielu płaszczyznach. I o ile małe Węgry mogą stać z boku tej wojny, o tyle potężne Niemcy, które same narzucają innym krajom swoje przywództwo i pozycjonują się jako sumienie Europy, stać z boku nie mogą. Ale stoją.

Im bardziej zatem Niemcy będą różnymi sposobami, głównie poprzez celowe zaniechania, wspierać rosyjską inwazję na Ukrainę, tym mocniej będzie rosła potrzeba, aby zrzucić winę na kogoś innego i tym kimś będzie oczywiście Wiktor Orban.

Tak jak napisałem – Orban niczego nie może zaoferować Rosji, bo Węgry na nic wpływu w Europie nie mają. Tak samo, jak żadnym rosyjskim pomocnikiem nie są Salvini i Le Pen, bo oni nawet u siebie w kraju o niczym nie decydują. Za to Niemcy mogą zaaferować Rosji z wiadomych względów niemal wszystko. Jednocześnie nigdy sobie nie pozwolą na to, aby spadło na nich publiczne odium pomocników zbrodniarza, więc w tę rolę wpychają Węgry.

Ta sama strategia ma miejsce na polskim podwórku za sprawą Platformy Obywatelskiej. Żaden inny rząd w Europie, oprócz oczywiście niemieckiego, nie był przez lata bardziej proputinowski niż rząd Donalda Tuska. Co naturalnie nie dziwi, bo rząd Donalda Tuska był wyłącznie wykonawcą niemieckich interesów na wschód od Niemiec.

Przypomnijmy tylko, że to minister spraw zagranicznych PO, czyli Sikorski zapraszał Rosję do NATO. To rząd Tuska zakładał nam jeszcze większe energetyczne kajdany niż robiła to w tym czasie Europa (gazowa umowa Pawlaka do roku 2037 unieważniona przez Komisję Europejską). To dla rządu Tuska swoistą racją stanu było niszczenie własnego prezydenta w osobie Lecha Kaczyńskiego, tylko dlatego, że był on politykiem niechętnym Rosji.

To środowisko wspierające rząd Tuska, w imię resetu z Rosją, dowodziło, że Katyń nie był ludobójstwem – tak proszę państwa, tak było. „Zbrodnia katyńska nosi znamiona ludobójstwa lecz nie można jej uznać za ludobójstwo sensu stricte. Polska nie powinna nalegać na uznanie Katynia za taką zbrodnię” – tłumaczył w 2011 r. na łamach Gazety Wyborczej (bo gdzie indziej), nieżyjący już prof. Janusz Symonides.

Tekstów i opinii jawnie prorosyjskich było przez lata tak dużo, że to materiał na osobny tekst. I dzisiaj cała ta ekipa – zakłamana jak zawsze – szuka sprzymierzeńców Putina w PiS-ie, a poza Polską w Budapeszcie. Tymczasem 12 lat temu to te łajdaki biegały na cmentarze palić świeczki bolszewickim żołnierzom z roku 1920, przy radosnym akompaniamencie całego Anty-PiS-u. Nieżyjący Wajda: – „Pójdę na cmentarz i zapalę świeczkę, bo radzieccy żołnierze walczyli w słusznej, również naszej sprawie”.

Nikt w Polsce – nawet SLD – nie poszedł nigdy w realnych decyzjach i w symbolicznych gestach w taką czołobitność względem Kremla, jak Platforma Obywatelska i jej zaplecze. A dzisiaj wielcy przeciwnicy Rosji Putina…

W 2010 roku o relacjach rosyjsko – polskich mówił ówczesny prezydent FR Miedwiediew: – „Dziś nic nas nie dzieli”. Prezydent Komorowski odpowiadał równie serdecznie. Przypomnę tylko, że byliśmy już po rosyjskiej agresji na Gruzję. O Smoleńsku nie wspominam, bo dla PO nigdy nie była to rzecz ważna.

Zacząłem od Orbana i na nim skończę. Należy przyjąć do wiadomości drogę jaką wybrał i absolutnie nie ochładzać stosunków z Węgrami, czy kończyć formułę Grupy Wyszechradzkiej, bo to jest nasz najbliższy europejski sojusznik i lepszego nie będzie. Nie wolno dać sobie wmówić, że to przez Orbana Rosja może coś więcej, bo to jest wyłącznie narracja Berlina. Tego samego Berlina, któremu od pierwszych minut wojny najmocniej zależało na upadku Ukrainy i który z powodu dzielności armii ukraińskiej jest najbardziej wściekły. I dlatego w Europie, ale także przez swoją własną partię w Polsce, będzie Berlin zawzięcie poszukiwał przyjaciół Putina, samemu będąc z nim w cichym sojuszu.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

11 thoughts on “6.04. Ten okropny Orban. Niemiecko-węgierska analiza porównawcza.

  1. Ach ten Pana symetryzm. To, że PO było jakie było, to dawne dzieje i nie mają dziś znaczenia, bo liczy się co jest teraz. a teraz PIS stoi w rozkroku. Z jednej strony warczy na Putina, ale spotyka się z jego pieskami. No wiec jak to rozumieć? PO chciało resetu z Rosją, bo sądziło, ale to zawsze jest naiwność polityczna, że Rosja się zmieni, że będzie bardziej „normalna”. Ale tak się nie dzieje. Dla PIS Smoleńsk jest ostatecznością ostateczności by nie rozmawiać bezpośrednio. Bezpośrednio bo pośrednio już tak. Partie jawnie proputinowskie sa w Europie znane, ale czym innym wiedzieć gdzie są, a czym innym spotykać się z nimi. Każda taka decyzja by się spotykać to woda na młyn Rosji. Ale PIS niestety tak skłócił się z wszystkim pokazując swoją pychę, że dziś właściwie może rozmawiać z Węgrami, i partiami jawnie prorosyjskimi. Niemcy to temat osobny bo tam nadal, NADAL, nawet teraz, wierzy się ,że Rosja taka nie jest, jak się samokreuje. Że to taka podpucha taka przykrywka. JA bym jednak patrzył na Niemcy z perspektywy USA, które po wojnie zdemilitaryzowało ten kraj, Społeczeństwo zaś mocno spacyfikowało i w Niemczech wojna jest czymś niepojętym, nie do pojęcia, a obecna sytuacja jest szokiem dla Niemców. Co już tutaj opisywano. Więc ja bym w tej kwestii na nich nie liczył. Choć już pisałem, że to właśnie Niemcy powinni pierwsi walić po mordzie Putina. A tymczasem stoją gdzieś z tyłu i oczy jak 5 zł.

  2. Ciekawy głos rozsądku. Chyba próżno takiego szukać po drugiej stronie sceny politycznej, bo tam trwa histeryczna totalność w dążeniu odzyskania władzy. W tej sytuacji jedyną sensowną opozycją w Polsce staje się Konfederacja, ale ona z kolei musi trochę porządków w swoich szeregach zrobić, bo na tym koślawym wózku daleko nie zajadą.

  3. Z podziękowaniem parę słów komentarza…

    Zapomnijmy o jakichś „partyjkach” i „opozycjach” wśród polskich tubylców. Nie ma to żadnego znaczenia czy za tymi koteriami stoi Rurhgas, BASF czy jakaś amerykańska korporacja typu „Black Rock”.

    Zwycięstwo Orbana to faktycznie coś wielkiego – miał przeciwko sobie cały „liberalistyczny” Zachód i Sorosza.

    U cytowanego Pana Wójcickiego widać jeszcze swój makaronu w głowie, choć są ślady myślenia.

    Nie ma żadnej „haniebnej polityki niemieckiej wobec Ukrainy”. Jest widoczny podział na strefy ekonomiczno-walutowe.

    Proszę zauważyć, że tak jak Węgry, również Austria jest całkowicie przeciwko nowym sankcjom. A dlaczego? Ano dlatego, że Austria (OMV, hub Baumgarten), tak jak zależna firma węgierska MOL miały wraz z niemieckim BASFem przechwycić handel i dystrybucję rosyjskiego gazu w Europie. Chyba mógłbym się założyć, że Węgry (Austria) zaczną teraz sprzedawać Jewrosojuzowi rosyjski gaz pobierając od Jewrokołchozu sowity podatek.
    Dziwne że PGNiG tego jeszcze nie robi – wszak to Polska ozłociła Rosję (Gazprom) i pewnie niebawem Polsce jakiś pomniczek postawią w każdej rosyjskiej wsi…

    I chyba dla nas lepiej (finansowo i ideologicznie) przyłączyć się powstającej „wschodniej strefy ekonomicznej” niż zostać przypisanym do „strefy ekonomicznej Habsburgów” – jaka nam się na oczach krystalizuje.

  4. Sieczka napisana ręką kierowaną mózgiem w stanie postępującego uwiadu.
    W sam raz dla wyznawców Podłości i Szubrawstwa lub bardziej precyzyjnie: Przygłupów i Szubrawców.

  5. panie karwelis!
    pan nie popiera Ukrainy ani Ukraińców, pan w rzeczywistości popiera agendę najbardziej szubrawej frakcji amerykańskiego deep state, której partia Przygłupów i Szubrawców jest pachołkiem.
    pan popiera wojnę która jest efektem ich intryg, wojnę która przyniesie wyniszczenie zarówno Ukrainy jak i Polski.
    pan to doskonale wie…
    Dlatego gardzę panem, panie karwelis.

    1. Tak ruska szmato. Jak PAN Karwelis przeczyta to co wyrzygałeś to z pewnością popełni seppuku. A jak zrozumie swoją tragedię, że anonimowy troll JaSqrwiel nim gardzi to zmartwychwstanie i popełni seppuku jeszcze raz i dla pewności jeszcze powiesi i utopi zażywając wcześniej cyjankali.
      Dla dobra swoich kumpli z Kremla powinieneś zamilknąć raz na zawsze śmieciu i wynieść się do swoich razem z twoim idolem bRUSKIEM i tymi coś ich mądrymi i przyzwoitymi tytułował.

  6. Tak ruska szmato. Jak PAN Karwelis przeczyta to co wyrzygałeś to z pewnością popełni seppuku. A jak zrozumie swoją tragedię, że anonimowy troll JaSqrwiel nim gardzi to zmartwychwstanie i popełni seppuku jeszcze raz i dla pewności jeszcze powiesi i utopi zażywając wcześniej cyjankali.
    Dla dobra swoich kumpli z Kremla powinieneś zamilknąć raz na zawsze śmieciu i wynieść się do swoich razem z twoim idolem bRUSKIEM i tymi coś ich mądrymi i przyzwoitymi tytułował.

  7. Panie Jerzy, bardzo trafne spostrzeżenia. Ale jak widać niektórym nie da się wytłumaczyć że cała Europa Zachodnia jest zapatrzona w Rosję i lewica i niestety prawica z tą różnicą że LePen jest póki co kandydatką a Macron prezydentem nie mówiąc już o rządzie niemieckim. Więc jakbyśmy nie chcieli spotykać się z poplecznikami Putina to nie moglibyśmy się spotykać z nikim.
    PS. żeby była jasność moja deklaracja programowa streszcza się następująco: PiS do du.y, PO, KO do jeszcze 4x większej du.y, Putin na szafot, Ukrainie życzę zwycięstwa ale nie paraduję z ukraińską flagą i jestem pełen obaw co do przyszłych relacji polsko-ukraińskich.

    1. Bardzo mądrze, z tym POPIS-em to nie ma się dziwić, są jeszcze zdjęcia z Magdalenki, kto tam z kim chleje(„Panie Generale…”), nie dziwi też impreza u Mazurka, tutaj do gardeł sobie skaczą(kopiemy się, ale tylko do kostek), a później razem się z nas śmieją, z Putinem też zgoda, tylko „ktoś” go na ten szafot wypchnął.

  8. Nie wiem dlaczego (może nie może) Orban nie załatwi sprawy jednym zdaniem, na te poszczekiwania za szwabskie pieniądze, przestanę brać ruską ropę i gaz, dzień po tym, jak zrobią to Niemcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *