5.12. Zjechały się ruskie onuce. A są jakieś inne?

9

5 grudnia, dzień 643.

Wpis nr 632.

zakażeń/zgonów

3.671.421/85.675

Kurcze, przegapiłem. Wystarczy tylko się zanurzyć w weekendzik i człek jest do tyłu. Z Krystyną mieliśmy towarzyską wersję końca tygodnia i zaglądałem częściej w jej oczy niż do fejsika czy twittera. Teraz kiedy się kończy niedziela i wchodzę do mediów to widzę, że się w Polsce jakiś międzynarodowy sabat faszystów odbył. Pod wodzą i egidą partii rządzącej. Aż mną tąpnęło i zacząłem drążyć temat, choć nie było to trudne, bo właściwie wszystko zalało tym newsem. Co prawda w pisowskich stronach cichutko o tym zjeździe (na złodzieju…), jeśli już to reakcja tłumacząca o co chodzi i że opozycja przesadza w środkach wyrazu. Za to po stronie opozycyjnej pełna mobilizacja, bicie (po raz setny) w dzwony, że to już koniec z tym co PiS wyprawia i że już bardziej nie można źle.

Najpierw fakty – zjechali się do Warszawy przedstawiciele dziewięciu ugrupowań głównie unijnosceptycznych (nie eurosceptycznych, bo to określenie manipulacyjnie utożsamia Europę z organizacją aktualnie socjalizujących urzędników). Myślę, że przekaz jest jednoznaczny – opór przed federalizacyjnymi zapędami Brukseli w imieniu Berlina i naginaniem prawa, by pokarać niesuboordynację w równym marszu w kierunku, który ostatnio (jako beforek eventu) określił Kaczyński jako IV Rzeszę. Ma to być sygnał konsolidacji sił, które – na razie – deklarują chęć poważnej zmiany funkcjonowania Unii, która, ich zdaniem, „wyemancypowała się z rozentuzjazmowanego tłumu” państw członkowskich.

Teraz – co nadawała opozycja. Po pierwsze, że to zjazd proputinowskich ugrupowań. W dodatku miało to świadczyć o proputinowskiej polityce Kaczyńskiego, głównie zakażonego od tego towarzystwa przez transmisję bezobjawową proklemowskiej polityki. Przypatrzmy się tym argumentom, bo są one kolejnym świadectwem upadku polityki polskiej i ograniczania debaty geopolitycznej do kolejnych wyzwisk plemiennych ultrasów wykrzykiwanych na medialnych żyletach. No dobra – czemu tam jest tylu (ilu? Bo kwalifikatorzy mają dowolne kryteria) tych proputinowców? Po pierwsze – np. jak w przypadku Orbana – można prowadzić politykę wielowektorową, co wiąże się z szukaniem interesu w rozgrywaniu na wielu polach swojej racji stanu, a wtedy trzeba się i spotykać, i robić interesy z Putinem. Dla zachodnich przedstawicieli warszawskiego szczytu faszystów, którzy de facto są antyunijni, Putin (sprytnie dla niego) jest możliwym wektorem, który dominację Unii może rozsadzić, lub choćby tylko zrównoważyć (jak twierdzi Le Penowa). Dla nich Putin to narzędzie, ale my to w tym miejscu świata wiemy jak kończą się próby posługiwania się Rosją. Raczej żałośnie.

Czy więc PiS jest proputinowski, jak czytamy od niedawna, a dziś ciągle, w mediach? No, zdecydowanie nie. Raczej to obecna władza odchodzi o uzależnienia od rosyjskich nośników energii. Symbolicznym dla tego dnia jest powrót do polityki Pawlaka, który był twarzą nie tylko przecież peeselowskiego przyspawania nas do rosyjskiego rurociągu do lat trzydziestych XXI wieku. Bo przecież Pawlak nie spadł z nieba, podpisywał i lansował na dłużej takie kontrakty jako wicepremier i członek rządu koalicji PO-PSL. Czyli kto chciał bardziej z Putinem? Po drugie, nie wiem czy Państwo sobie przypominają, że jak PiS uzyskał władzę, a nawet przed tym, to straszono nas z ław i mediów opozycyjnych, że antyrosyjskość Kaczyńskiego wciągnie nas wręcz w wojnę z Rosją. Z którą nota bene poprzednia władza PO zręcznie sobie radziła (na molo w Sopocie) i mieliśmy nawet „naszego człowieka w Moskwie”, czyli Putina. Czyli jak to jest? To Kaczor raz chce wojny z Kremlem, a jednocześnie jest jego kumplem? To jak my oswajaliśmy Putina to była nasza dyplomatyczna zaleta, a teraz jak to ma robić Kaczor to jest zdrada stanu?  

A przekaz jest jednolicie debilny, choć z pewnymi wariantami. Wariant lżejszy: „Czy dziennikarze mogliby przestać pieprzyć o jakimś spotkaniu liderów partii konserwatywnych? Żaden konserwatyzm. To spotkali się faszyści, fani ustrojów totalitarnych. Zacznijcie nazywać to po imieniu”. Pojawił się też wątek brunatny, ONET rzecz jasna, czyli fachowy (?) tropiciel faszyzmu: „Brunatna Europa spotyka się w Warszawie, marząc o innej Unii, tylko jakiej?”. Do wątku „brunatności” zaraz wrócimy. Najciekawsze są konotacje (odjazdy?) szersze, oto poseł Budka: „Czy Kaczyński zabrał swoich europejskich przyjaciół na granicę polsko-białoruską, by pokazać prawdziwe oblicze Kremla? Czy omówił aneksję Krymu i groźbę najazdu na Ukrainę? A może powiedział o zamachu z 2010 roku i poprosił o odzyskanie wraku? Najbardziej poruszające są właśnie wątki smoleńskie, to duża i znacząco ohydna porcja przekazów dnia opozycji. Jacek Nizinkiewicz, jeden z moich faworytów antydziennikarstwa: „To niesamowite, jak ci sami politycy obozu władzy, którzy mówili, że Putin zamordował Lecha Kaczyńskiego, do katastrofy smoleńskiej doszło w wyniku zamachu Rosji na polską elitę, teraz oswajają Polaków z Putinem i racjonalizują współpracę z finansowanymi przez niego stronnikami.Myślę, że to bije o dwie długości „zadzwoń do brata” w swej podłości. By takie cuś uzasadnić trzeba dokonać szpagatu logicznego, który można tłumaczć jedynie wpieranym skrajnym cynizmem, że Kaczyński jest w stanie poświęcić pamięć swojego brata, by się zbratać z Putinem (z czego to ostatnie zostało już tak dowiedzione, że staje się niedyskutowalnym dogmatem).

Jest oczywiste, że Putinowi na rękę jest rozbicie Unii, ale ona sama się naprasza, a poza tym jedzie tak po bandzie sama ze sobą, że trzyma ją chyba tylko w kupie straszak Putina. Unia się naprasza, bo skręca w lewo i w dodatku w federalizm. A więc Putin będzie konserwatystą, co się podoba paru prawicowym naiwniaczkom z Zachodu. Ale gdyby Putin miał naprzeciw siebie konserwatywną Unię, to natychmiast stałby się socjalistycznym orędownikiem genderyzmu i lgbtyzmu. Bo Putin gra na każdy podział, pragmatycznie i nieideologicznie. I chce zapełnić (rosnące) terytorium sprzeczności unijnych propozycją kontrującą, w dodatku opartą na zdroworozsądkowych argumentach, porzuconych w ideologii progresywizmu spod różnych sztandarów. Ale nie robi tego z przekonania, tylko uważa, że to się opłaci interesom rosyjskim, a głównym jego interesem jest takie uzależnienie Europy, by ta przyjęła go na stałe do stolika europejskich i światowych decyzji. A to oznacza dla nas zwiększenie wpływów Rosji w naszym regionie.

Z drugiej strony opozycyjny straszak Putina jest złożony w 100% z hipokryzji. Przecież prounijny i pośrednio proniemiecki kurs opozycji oznaczał i akceptację dla Nord Streamów, i zgodę na specjalne relacje Niemcy-Rosja, „miękkie” sankcje za Ukrainę, Gruzję, wreszcie – w osobie przewodniczącego EPP, Donalda Tuska – przymykanie oczu na kariery jego partyjnych kolegów w zarządach putinowskich spółek. To było ok. A teraz Kaczor to putinista.

Putinista i faszysta. No bo, jak widać już z doświadczenia, każdy, kto nie jest lewacki jest faszystą z definicji, i nawet go nie tłumaczy, że o tym nie wie. To automatyzm i kolejny szpagat narracji opozycyjnej. Stąd zjazd faszystów w Warszawie. Na razie skleja się to jedynie opozycyjnym ultrasom, ale jak się popracuje to i hardcory się utwierdzą, i wątpiący znajdą proste rozwiązanie. Faszyści. Chciałem przypomnieć, że to oznacza, że skoro Putina popierają z jego poduszczenia faszyści, to on także jest faszystą. No to w takim razie Rosja jest faszystowska, taka jak Polska pod rządami Kaczyńskiego Brunatnego. Zapraszam więc do Moskwy z taką nowiną i proszę o tym przekonać Merkel, jak będzie chciała kolejny raz zadzwonić do Władimira. Czyli Merkel dealuje z faszystami?

W zasadzie jest to smutna sytuacja, bo okazuje się, że jak ktoś chce zatrzymać Unię w drodze w przepaść, to automatycznie musi okazać się faszystą. A wtedy nikt nie będzie słuchał jego argumentów, bo wiadomo, że są brunatne, zaś każda krytyka osłabia part…, sorry Unię, czyli działa na korzyść wiadomych (tu wpisać kremlowskich) kół. A to oznacza, że żadnej autorefleksji w Unii nie będzie, a więc trzeba jej szukać poza nią? A potem opozycja ma pomstować, że poza nią? Kaczyński chce zewrzeć szeregi i się policzyć, by jednak dać inny impuls rozwojowi Unii. Bo ja uważam, że wyjść z niej nie chce, co jest kolejnym mitem-straszakiem dla ubogich. Jak się dobrze policzy i jak mu będą sprzyjać kolejne wybory, to może być w stanie zawrócić Unię z szaleństwa federalistyczno-obyczajowo-klimatycznego. I ma do tego prawo. Stygmatyzowanie go od putinowców i faszystów niczego w powyższej sprawie nie załatwia. Zabija tylko jakąkolwiek dyskusję, bo o czym gadać z faszystą? Czy w ogóle w tym przekazie ktoś się zająknął o czym gadali i co postanowili (ci faszyści)? Właściwie jedyny głos, który ma do tego odpowiedni dystans to wpisy Jakuba Wiecha, który chce przerwać ten chocholi taniec pt. „kto jest ruską onucą”:

„Kto jest rosyjskim agentem? Co jakiś czas przerabiamy w Polsce tę kwestię, nie tylko nie zbliżając się do odpowiedzi, ale nawet od niej odchodząc. Spójrzmy bowiem na fakty. Czy np. Angelę Merkel można określić mianem „człowieka Putina”? Niemcy pod jej rządami chroniły przecież najważniejsze rosyjskie interesy. Zadbały o to, by Nord Stream 2, potężny projekt geopolityczny dający Rosji puste przedpole do gry w Europie Wschodniej, został ukończony i był wolny od poważniejszych sankcji USA (pomimo tego, co się dzieje na wschodzie Ukrainy).

Co więcej, RFN, choć teoretycznie związana unijnymi sankcjami na Rosję, robiła z nią interesy wspierające rosyjską gospodarkę (vide: Forum Petersburskie). Ale i tak Merkel daleko do jej poprzednika, Schrödera, który jest etatowym pracownikiem rosyjskiej energetyki. A taki Macron? Jego słowa o Europie od Lizbony po Władywostok to zmora polskiej racji stanu, bo oznaczają Rosję scaloną z Zachodem. A Austriacy? Ci to dopiero mają ludzi w rosyjskich spółkach. Były kanclerz Schüssel, była minister Kneissl – to kadry rosyjskiej energetyki.

Sytuacja komplikuje się na krajowym podwórku. Obecna opozycja, tak ochoczo rzucająca w PiS oskarżeniami o prorosyjskość, zdaje się nie pamiętać, jak przystąpiła do plany resetu z Rosją i z zadowoleniem przyjmowała teatralne gesty Putina, które zmazał dopiero rok 2014. Jeszcze nie tak dawno PO straszyła, że PiS u władzy oznacza wojnę z Rosjanami. Teraz PO widzi w PiS-ie popleczników Kremla. I to pomimo tego, co ludzie Kaczyńskiego zrobili np. z energetyką (Baltic Pipe, umowy z USA, plany FSRU, rozbudowa Świnoujścia). Z kolei PiS, z braku laku wchodzi w europejskie sojusze z ludźmi, którzy w Rosji nie widzą zbyt dużego zagrożenia, bo wolą się zająć przebudową UE podług swojej wizji. Wizji, która niekoniecznie musi być zgodna z naszym interesem, ale jest sprzeczna wobec obecnej struktury Unii – i to PiS-owi wystarcza.

Niestety, ostatnie lata pokazały, iż Rosja jest coraz agresywniejsza. Wywołuje wojny, konwencjonalne i hybrydowe. Strzela do cywilnych samolotów. Próbuje zabić opozycjonistów. A teraz będzie miała potężne możliwości dalszej agresji (dzięki Nord Stream 2). Tymczasem w Polsce skupiamy się na wyliczeniach kto jest agentem, a kto nie. I nie dostrzegamy, że ostra antyrosyjskość w Europie (generalnie) kończy się na linii Odry. I to jest coś, co trzeba zmienić – i to zanim Putin znów ruszy strzałki na mapie na Zachód”.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.  

About Author

9 thoughts on “5.12. Zjechały się ruskie onuce. A są jakieś inne?

  1. Jak Kaczyński może być jednocześnie prorosyjski i faszystowski? Być za a nawet przeciw Putinowi (chronologicznie to raczej „przeciw a nawet za”)? Bardzo prosto. Przecież tę propagandę robią resortowe dzieci (czy już może wnuki). Jak się słuchało audycji radiowych i telewizyjnych za Gierka, to Zachód w nich gnił, rozpadał się, był bliski upadku (w przeciwieństwie do „postępowych” państw). A jednocześnie zbroił się po zęby, straszył atomem, był coraz groźniejszy (co uzasadniało „nasze” zbrojenia). To wówczas wytresowano masowego odbiorcę do akceptacji stanu nieustającej schizofrenii (na czym bazują dzisiejsi „inżynierowie dusz” lemingów). Jak człowiek zyje dostatecznie długo (lub ma w rodzinie nieprzerwaną „pamięć pokoleniową”) to dochodzi do wniosku, że wszystko już było. Nic go już nie dziwi. Przekleństwo dobrej pamięci… Jak mówiły słowa puszczanej w czasach Sierpnia (kilkunastomiesięcznego „festiwalu wolności”), demaskującej mechanizmy propagandy w mediach: „ludzie są durni, ludzie to kupią, byle głośno, byle na chama, byle głupio”. Wówczas – na krótko – spadły nam łuski z oczu (czytaj – dopuszczono do społecznej świadomości głosy tych, którzy ich nie mieli). Ta że nic nowego pod słońcem. Ciekawe tylko kiedy będzie nowy Sierpień (Sierpień lemingów)? Znowu za pięć dwunasta (na kilka-kilkanaście miesięcy przed nowymi zaborami, lub inną podobną katastrofą, kiedy przestaną być potrzebne)?

    Podsumowując najkrócej jak się da powyższy felieton: kto jest naprawdę Proputinowski? Po czynach ich poznacie (że zacytuję tu odwieczne, lecz zawsze aktualne Pismo), nie po słowach. W tym konkretnym przypadku: po polityce energetycznej.

    A fanatyków (i autentycznych zamordystów oraz „totalniaków”) też łatwo poznać: jak w czasach komunizmu każdy, kto nie popierał komunistów był z automatu faszystą (bo ośmielał się krytykować głównego pogromcę faszyzmu), tak każdy, kto dziś krytykuje „jedynie słuszny” i „postępowy”, lewicowy kierunek rozwoju Unii, ten

    Chłopaki sądzili, że mają już całkowity monopol na władzę i media, więc nic dziwnego, że na próbę zmontowania realnej i legalnej opozycji, mającej alternatywny (a co gorsza zdroworozsądkowy) program rozwoju Unii reagują wyciem. Jak nie przymierzając UB na AK, „zaplutych karłów reakcji”, „bandytów z lasu” oraz „sługusów i marionetki wiadomych sił”. Nic nowego pod słońcem, jak ktoś żyje dostatecznie długo (albo ma pamiętliwą rodzinę, nie wyrwano mu ani jego przodkom korzeni gwałtownym awansem pokoleniowym), wszystko już widział… zwłaszcza w propagandzie.

    1. Errata: „popularnej w czasach Sierpnia (…) _piosenki_”. I pisząc w pośpiechu nie dokończyłem przedostatniego akapitu, ale w zasadzie wystarczy dopisać trzykropek…
      Ewentualnie: „ten jest z automatu rzecznikiem jej rozpadu, zwolennikiem jej wrogów etc. I pewnie gra na „exit”, bo takich to oni sami będą z Unii wypychać (z ich winy rzecz jasna – całkowicie i niepodzielnie). Jedno w tym jest prawdą – „buntownicy” są wrogami „jedynie słusznej” dla lewicy Unii, jedynej formy jej istnienia, jaką ta jest w stanie przyjąć do wiadomości i zaakceptować. Przy realnie „zagrażającym” innym kierunku jej rozwoju, oraz przy braku możliwości szybkiego ponownego przejęcia władzy, to ona będzie grała na jej rozpad, idę o zakład.

  2. I znowu jesteśmy między komunistami a faszystami. Tylko ci po lewej stronie mapy są obecnie sowieckim sojuzem a „faszysci” siedzą po prawej. Z oboma musimy jakoś jednak robić interesy i obu jednocześnie kopać po kostkach. Byle robić to mądrze.

    1. Tak się składa że obydwa ruchy – bolszewizm, czy jak kto woli komunizm i faszyzm swoją genezę powstania i trwania wywodzą z ruchów lewicowych czy jak kto woli lewackich i z. prawicą rzeczywistą niewiele mają wspólnego. Czarne koszule we Wloszech powstały z ruchów lewicowych, narodowo socjalistyczna partia pracy jak sama nazwa wskazuje. To co mamy teraz PIS, czy Lewica to są jakieś hybrydy. Jak mówi pismo :po czynach ich poznacie. Jedną rzecz mają wspólną, to zamordyzm zapisany w genach co widzimy dziś w dobie tego szaleństwa kowidowego wypowiedziach mediach gł ścieku, na okładce Newsweeka . Widać to na ulicach Wiednia, Brukseli, Paryża. Brakuje tylko opasek z przekreśloną strzykawką i przymus jej noszenia dla tych którzy nie chcą się poddać odłożonej w czasie eutanazji.

  3. Witam mikołajkowo, życząc Naczelnemu i PT Gawiedzi samych wymarzonych prezentów…
    Jak rzadko nie podoba mi się dzisiejszy wstępniak. Choć napisany zgrabnie i „pod publisię” – w końcu dla publisi pisujemy…
    Szkoda, że RedNacz nie wytłumaczył w szerszym kontekście „o co biega”, bo w tle są dość istotne sprawy.
    Nie jestem miłośnikiem „pisuarów”, lecz pomysł jednoczenia się różnych ugrupowań europejskich, o podobnej ideologii, jako przeciwwagi do bezideologicznej reszty jest niegłupi. To, że „ideologia” wyrażana przez te ugrupowania jest podobna do tego co ostatnio deklaruje WWP, jest godne zauważenia i podkreślenia. A jest to ideologia „narodowo – rodzinna”, jakże odmienna od „ideologii LGBT” i tych bezideowych i antyreligijnych ruchów typu „róbta co chceta”.
    Widać, że w okresie narastającego, ogromnego kryzysu ekonomicznego, w przededniu „nowej Jałty”, w wyniku której nastąpi podział świata na strefy „walutowo-ekonomiczne”, PiS wraca do korzeni, czyli do roku 2010. A gdyby nie idiotyczna śmierć Kaczyńskiego-prezydenta, wtedy na defiladzie 9-majowej, Kaczyński miał stać obok WWP i przyjmować defilujących żołnierzy, w tym nasze Wojsko Polskie.
    Dlatego też, nazywanie prawicowych, europejskich ugrupowań – „proputinowcami” – nie jest pejoratywne, ale świadczy o patriotyzmie i dalekowzroczności politycznej i ideologicznej tych ugrupowań.
    Jeżeli celna jest uwaga Naczelnego na temat polityki Orbana, dzięki której Węgrzy mają tani gaz, do tego „zdywersyfikowany”, a fabryki GANZ pracują pełną parą dla Gazpromu, to nie jest zrozumiały dla mnie dwu zdaniowy, kolejny passus.
    Chcemy tego czy nie, podoba się nam lub nie podoba, ale WWP od „mowy monachijskiej” w roku 2007, prowadzi jednolitą politykę. I dobrze było by wskoczyć do tego tramwaju, zanim nam ucieknie. Proszę zwrócić uwagę na to, że to WWP chyba ostatecznie zdecyduje, lub raczej wpłynie po wycofaniu się USA za kałużę czy Jewrosojuz się ostatecznie rozpadnie na mniejsze kalifaty, na gruncie których, Brytyjczycy będą tworzyć swoją strefę ekonomiczną; czy przy marginalizacji GB, powstanie antyamerykańska oś Paryż – Berlin.
    Na razie, po chyba nie do końca rzetelnych wyborach w Niemczech, tamtejsza elita zaczyna prowadzić politykę zupełnie samobójcza – na rękę Brytyjczykom, więc nie jest wykluczone iż w Nowej Europie, powstanie „odnowione cesarstwo austriackie”. I obyśmy w nim się nie znaleźli, a trafili do euroazjatyckiej strefy ekonomicznej. Sadząc po antypolskich działaniach Habsburgów.

    Nie rozumiem „wątku pawlakowego”, któremu zawdzięczamy gazociąg jamalski, ale któremu nie udało się wynegocjować budowy przez Polskę „kolejnych Jamałów”. Straciliśmy na tym ogromne pieniądze i niemal „władzę nad Europą”. A teraz, dzięki czteroletnim „zabiegom sądowym” PGNiG’a, zarówno my, jak i cała Europa płaci bezsensownie duże pieniądze za tani rosyjski gaz, który nie ma alternatywy. Bo jak wiemy, złoża Groningen już w przyszłym roku nie będą eksploatowane, Norwegia ile może wydobywa, ale niebawem zacznie się spadek. Algieria ma w nosie „Europę” – woli skraplać gaz i wywozić do Chin. A ewentualny gaz libijski jeszcze przez wiele lat nie będzie dostępny – po barbarzyństwie jakie w tym pięknym kraju dokonała Europa.

    Warto przypomnieć Czytelnikowi i RedNaczowi, że wojny nie toczą się o „zdobycie terenu”, ale o źródła surowców energetycznych i szlaki ich transportu. „Teren” zdobywa się udzielaniem niespłacalnych kredytów, czyli zależnością ekonomiczną.
    Warto też przypomnieć, że nasz „Gaz-System”, prognozuje zużycie gazu przez nasz kraj w roku 2024-5 na 23-24 mld m3. A gaz jest i będzie przez kolejne 100 lat podstawowym surowcem energetycznym, chyba że szczęśliwie wrócimy do węgla. Bo mimo prób kilku, chyba Rosatom nie zbuduje nam kilku bloków atomowych?

    A skąd weźmiemy te 23-24 mld m3 gazu? Wydobywamy rocznie 5 mld, gazowcami przez Świnoujście może wpłynąć 5 mld – w większości „rosyjskiego gazu” spod Petersburga – za to cholernie drogiego gazu. 2,5 mld „norweskiego gazu” jak dobrze pójdzie pojawi się za rok czy dwa. A resztę musimy kupić od Gazpromu, i oby bogowie czuwali nad dotychczasowymi debilami z PGNiG, by wynegocjowali jakiś wieloletni, korzystny kontrakt, w takich cenach ja dostają Węgry czy Serbia – o Białorusi i Austrii nie wspomnę…
    Proszę zwrócić uwagę na Czechów. Szybko wybudowali przedłużenie NS2 przez swoje terytorium i biznesplan wyszedł im doskonały. Na opłatach tranzytowych dostaną tyle, że gaz dla Czech wyjdzie za darmochę!
    A zakłady Skoda nadal pracują pełną parą – dla Rosatomu!

    A a propos „Baltic Pipe”. Najśmieszniejsze w tym idiotyzmie jest to, ze gaz do Polski będzie płynął od „gazociągu niemieckiego”, którym Norwegia wysyła gaz do Niemiec. Czyli że Niemcy muszą gdzieś „zdobyć” brakującą ilość gazu którą „pobierze Polska”. Jedynym źródłem jest NS2, który jeszcze nie uruchomiony a już zarabia krocie dla Gazpromu i zachodnich udziałowców.

    Cytat z „antydziennikarza” jest doskonały. To takich mamy teraz „dziennikarzy”?

    Nie zgadzam się z błędną opinią: „Jest oczywiste, że Putinowi na rękę jest rozbicie Unii, ale ona sama się naprasza, a poza tym jedzie tak po bandzie sama ze sobą, że trzyma ją chyba tylko w kupie straszak Putina.” Jewrosojuz jest bardzo potrzebny Federacji. Bez silnej i wypłacalnej Unii, bezsensowne są takie, liczone na dziesiątki lat projekty jak choćby NS2. A na zyskach z NS2 ma zarabiać przez dziesiątki lat tylko w połowie Gazprom. W drugiej połowie na tym biznesie pokosy będą czesać europejskie banki i firmy z Niemiec, Holandii i Francji…

    Cytat: „Ale gdyby Putin miał naprzeciw siebie konserwatywną Unię, to natychmiast stałby się socjalistycznym orędownikiem genderyzmu i lgbtyzmu. Bo Putin gra na każdy podział, pragmatycznie i nieideologicznie. I chce zapełnić (rosnące) terytorium sprzeczności unijnych propozycją kontrującą, w dodatku opartą na zdroworozsądkowych argumentach, porzuconych w ideologii progresywizmu spod różnych sztandarów. Ale nie robi tego z przekonania, tylko uważa, że to się opłaci interesom rosyjskim, a głównym jego interesem jest takie uzależnienie Europy, by ta przyjęła go na stałe do stolika europejskich i światowych decyzji. A to oznacza dla nas zwiększenie wpływów Rosji w naszym regionie.”

    No, tu już Redaktor wypalił ostro i zupełnie odlotowo! Trudno tu cokolwiek skomentować, by nie obrażać lub by nie tłumaczyć „jak sprawy stoją”, ale to RedNacz wie chyba doskonale…
    Więc tłumaczyć chyba nie trzeba… 🙂

    Ostatni cytat – ostatni akapit, jest doskonały. Uśmiałem się jak norka!

    Pozdrawiam! 🙂

  4. To ja może podsumuję wysunięcie armat. Pozwolić Polsce na kupowanie gazu od Rosjan, czy może jednak przekonać (na zasadzie dobrowolnego przymusu, a jakże) żeby kupowali drożej od Niemca?
    I tyle w temacie.

  5. Sorry, ale wpis jest przerażająco głupawy. Głównie z powodu ostatniego akapitu.
    Skąd to dziwaczne założenie że US zza Wielkiego stawu to nasz sojusznik?
    Może tylko wykorzystuje nas dla swych interesów. A gdy nie będziemy potrzebni bez skrupułów nas wyrzucą na śmietnik?
    Skąd to dziwaczne założenia ze to Rosja jest tutaj rzeczywistym agresorem?
    Nawet przy założeniu że w aktualnej bitwie wojny hybrydowej (która rozpoczęła się około 2007 roku) rzeczywiście jest stroną atakującą.
    Niestety, ale to prawda, Polska Inteligencja nie istnieje.

  6. Faszyści to są na Ukrainie. Putin pięknie śpiewa i ma prezencję. Niemcy to wiedzą. Polacy się pogubili. Trzeba Warszawę zlikwidować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *