12.08. Królowa Margot
12 sierpnia, dzień 162.
Wpis nr 151
zakażeń/zgonów/ozdrowień
53.676/1.830/37.611
Mamy do czynienia z nieciekawym splotem okoliczności. Otóż polskiej opozycji wydaje się, że można użyć ruchu LGBT do rozwalenia PiS-u. Że może się posłużyć pobudzeniem zbuntowanych młodych, zawsze skłonnych do rewolty, zagraniem na ich przyszłą dorosłość przy pierwszej urnie wyborczej, czyli politycznym zainwestowaniem na trzy lata. Ale „stara” opozycja nie bardzo kuma, że wypuściła dżina z butelki. LGBT, podnoszą bowiem poprzeczkę, wchodzą na wyższy etap. Ruchy feministyczne, aborcyjne, obrona homoseksualistów czy walka z przemocą w rodzinie to dla nich stare truchło, którym jarają się już tylko podstarzali liberałowie, zwani przez tęczowych „libkami”. Już nie jest ważne LGBT, ale dodatkowa literka Q, czyli queer, niebinarność płciowa. LGBT to różne wariacje jednak wokół tylko dwóch płci – Q rozsadza ten muzealny podział: w kulturowo pojętej płciowości wychodzimy poza jej dwójpodział. Jesteśmy spoza paradygmatu, a więc stary się nie nadaje. Dla takich rewolucjonistów te pierwsze cztery litery to wręcz wroga reakcja, rewolucja zatrzymana w pół kroku, czyli największy jej przeciwnik.
Popatrzmy na przykładzie Michała Sz., Margot, aresztowanego(-ej) działacza (-czki?) organizacji Stop Bzdurom. On (-a, -o?) swoim zachowaniem nawet Gazetę Wyborcza pozostawił (-a? -o?) w zakłopotanie. Otóż Michał Sz. obwołał się kobietą, przyjął ponoć imię Margot i tak chce być postrzegany – jako kobieta. Otóż nie. Osoba ta, bo już doszliśmy do granic zaimków osobowych, deklaruje się jako niebinarna. A więc mówienie o niej kobieta, co postuluje np. Gazeta Wyborcza, a za nie mówienie czego właśnie wyleciał prezes radia Nowy (Wspaniały?) Świat, też jest dla osoby nie ok. Michał Sz. obwołał się bowiem nie jako Margot, ale (na chwilę obecną, bo to zaraz się może zmienić) MARGOŁ i nie życzy sobie, by osobie panować czy paniować w ogóle. W związku z tym walka o to, że Margoł siedzi niesłusznie w areszcie dla mężczyzn a powinien dla kobiet jest… zbrodnią niebinarnofobii, czyli przypisywaniem osobie którejś z dwóch płci lub chociażby którejś z liter z LGBT, a to naruszać może osoby godność. Po drugie pomyślmy jak by się czuły panie w areszcie np. załatwiając się w toalecie przy niebinarnym przecież Margole, który dla heteronormatywnych wygląda jak standardowy młodzian. Toż to czysty „drapieżca”, czyli farbowany lis, który pod pozorem kulturowej deklaratywności płci wdziera się dziś do amerykańskich damskich szatni i toalet. A może niebinarne więzienia? Toalety?
W ogóle, jako filolog, zastanawiałem się jak to jest z tą „zbrodnią zaimkową”? Jak wyczuć zmienną tożsamość, zwracając się do osoby, nie mając pojęcia kim (dzisiaj?) jest. Jakie są zaimki osobowe (właśnie – osobowe?) dla człowieka, który identyfikuje się jako smok? Jak go nazywać? Smoku? To zbyt protekcjonalnie. Panie Smoku? No nie… A człowiek-pies? Nosz niebinarny ci on w sensie człowieczym, ale może psim? Akurat ta osoba urodziła się jako kobieta, a więc… suko? Toż to paranoja. Dlaczego ja mam kombinować w tych permutacjach, bo inaczej obrażę godność… człowieka-psa? No właśnie – czy smok może mieć godność? Czy za 50 lat, jak będzie można mieć już te małżeństwa LGBT z adopcją binarnych dzieci, to dojdzie rodzina Q? Czy będą protesty w sprawie utrudniania adopcji przez rodzinę… smoków? A co z adopcją niebinarnych dzieci przez takie pary? Czy rodzina ludzi-koni może zaadoptować dziecko-smoka? Ale to nie ja wymyślam, to ideologia niebinarnych queerów doprowadza binarnych, szanujących godność niebinarnych, do absurdu.
W Polsce polityczna opozycja wzięła sobie taktycznie za idola (dzisiaj) Margoła, kogoś, kto ją już dawno przelicytował, wyprzedził i dwa razy zdublował, zaś starzy totalsi myślą, że puścili osobę przodem, by służyła za tarczę powietrzną, aby lżej się biegło temu drugiemu przed finiszem na mecie z napisem ***** ***. Oj zdziwcie się „libkowie”, zdziwicie…
PiS-owi ten konflikt leży jak nic. Dopóki większość jest, a jest, zażenowana wybrykami tęczowych, ci de facto grają na zwiększenie poparcia dla… PiS. Teraz każdy pospolity propagandysta może wyciągnąć opinii publicznej obrazek – popatrzcie: a gdyby prezydentem był taki Trzaskowski, to teraz by powaga urzędu prezydenta RP kicała w pierwszym szeregu tęczowych zadym, a na Pałacu zawisłby sztandar w kolorowe paski. (Na tym Kultury zresztą już „wisi” tęcza z reflektorów, więc analogia pełna.) Prezydent Trzaskowski na konferencjach kontestowałby działania rządu, zaadoptował Margot i powołał Radę Niebinarności Narodowej. Temat LGBTQWERTY daje tylko paliwo PiS-owi, służy mu do wewnętrznych rozpychań przed rekonstrukcją rządu i wciska jak w lejek opozycję w nowy, tęczowy rodzaj „totalniactwa”.
Ale to nie tylko wyrachowanie politycznych macherów. Za tym stoi współczucie społeczności wobec gnębionych. Usprawiedliwia się chuligańskie akty, agresję na zgromadzeniach (nielegalnych dodajmy), atakowanie świętości, mienia i policji. Mamy to samo co w USA. Tylko tam – po przejściu już rewolucji LGBT i odtrąbieniu jej zwycięstwa – temat nie żre. Tam przełączono się więc na kwestię rasizmu. A z tym tak jak z płcią – trudno się wyłgać, że jesteś rasowo queerem i nigdzie nie należysz. U nas temat rasowy „nie grzeje”, bo mamy dość homogeniczne społeczeństwo (nad czym lewica wciąż ubolewa, oj chciałoby się, chciało…), wzięto się więc za płeć, bo pomimo usilnych starań trudno jakoś rozkołysać łódkę polskiego rasizmu. Po prostu za mało potencjalnych ofiar. Zaś na „pci” można jechać, bo ta – z (u)licznymi wyjątkami – jest raczej rozdzielona po równo. Weźmie się więc mniejszość w obronę, poruszą się serca binarnych w obronie gnębionych, paniom hetero się wytłumaczy, że są uciskane w swoich rodzinach przez sam fakt ich istnienia, choć biedaczki o tym nie wiedzą, zaś młodzieży da się pole dla upustu swej genetycznej skłonności do buntu i obrony uciśnionych. I w ten sposób pobuja się łódką pt. Polska, by nalało się do niej trochę postępu. A najlepiej by w ogóle utonęła, razem z tymi wszystkimi homosiami. Wtedy wszyscy, ci którzy ocaleją, będą pływać jak równy z równym dziękując (no właśnie – komu?), że w ogóle im jeszcze wystaje głowa ponad powierzchnię wszechogarniającej równości.
Mamy nową królową, Margot. Przyszłego być może posła, którego lewica zaprosi w swoje szeregi, jeśli Sejm ogóle dotrwa do nowych wyborów i zaś starzy czerwoni przetrwają zajście jej z lewej strony przez tęczowy elektorat. Zobaczmy jak mało trzeba, by zdobyć serca anty-pisu, wstrząsnąć mediami i stać się idolem-męczennikiem. Wystarczy tylko cwana żąglerka płciami w godnościowym kontekście mniejszości, nimb prześladowanego i zbiórka „na prawników, inne dzikie akcje i wlepki”. Mamy męczennika na międzynarodowych sztandarach, w istocie chuligana, rozgrzeszanego przez autorytety za swą reakcję na wszechogarniającą opresję rządzących. Tylko dlatego, że owinął się w tęczową flagę, którą ma koleć w oczy zwolenników władzy, tak by eskalować jeszcze bardziej polityczny konflikt Polaków.
Na zdjęciach naszej niebinarnej osoby widać uśmieszek cwaniaczka, który jest pewien, że nabiera nawet swoich promotorów i wyznawców. Ja tam z tego nie drwię, po prostu nie wierzę w „szczerość płynności jego seksualności”. Nic mnie ona nie obchodzi, tak jak seksualność innych, obcych mi osób? Nie chce mi się bujać wraz z społecznością wrażliwców w dziennym rytmie jego tożsamościowych deklaracji: pt. „zgadnijmy kim osoba jest dzisiaj?” Śmichy-chichy, ale ten kolo ma nóż w kieszeni, który wyciągnął na filmie pokazującym jego atak na kierowcę obrazoburczego busika. Myślicie, że tylko on jeden ma kosę? Wczoraj przebił oponę samochodową, jutro może mózgową. A widzimy w przestrzeni publicznej usprawiedliwienia dla takich czynów, bo przecież przez ten PiS to wszystkim puściły nerwy, a wiadomo jak to z nerwami, c’nie? Towarzystwo gra na eskalację, a wtedy będzie chodziło o podwyższenie konfliktu o poziom wyżej. Dziś i tak granica dzieląca Polaków od bezpośredniej agresji jest cienka jak pęcherz pławny świątecznego karpia. I byle nóż może ją przebić. Wyciągnięty z każdej kieszeni.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.