16.03. Porządek miłości
16 marca, dzień 744
Wpis nr 733
Złapmy byka za rogi. Mamy do czynienia z dyskusją, która dotyczy zakresu pomocy uchodźcom, ofiarom wojny na Ukrainie. Wydaje mi się, że już na nią pora i zarzucanie wszelkim pytającym onucowatości jest spłyceniem problemu, stygmatyzowaniem oponentów i odsuwaniem zmierzenia się z kwestia do czasu, kiedy problem może urosnąć do typowego stanu polskiego – reakcji odwrotnej, czyli zmiany wektorów, w dodatku w ekstremalnym wydaniu.
No bo popatrzmy. Uchodźcy mają pewne przywileje, które wynikają z ich stanu. Jeżdżą za darmo, nie tylko komunikacją miejską, co zrozumiałe, bo kasy mogą nie mieć. Dla nas to dobrze, bo gdzieś jadą, do kogoś, albo w jakieś miejsce, a więc są w procesie koniecznej alokacji. Należy takie ruchy ułatwiać i wspierać. Mają też pomoc na zagospodarowanie się, choć te 40 złotych na głowę dziennie dla goszczącego, utrzymane dłużej, może prowadzić do podobnych patologii jak we Włoszech. Tam dawali po 50 euro na głowę i zaraz powstały obozy organizowane przez mafię, gdzie wydawano góra 15 euro na głowę, warunki pobytu stały się „obozowe” i szybko zaczęła się w takich miejscach przestępczość i to w formie zorganizowanej.
Edukacja też jest do przepatrzenia. Nie sądzę by system udźwignął ze 600.000 dzieci dodatkowo, a przecież przybywają do nas głównie kobiety z dziećmi i przybywać będą. Super, że się tam dobrze integrują, ale tu mówimy o obecnie 10-15% spośród przybyłych dzieciaków, jak dojdzie reszta to się system może załamać. Trzeba do tego podejść jakoś systemowo, bo wojna może się przedłużyć, zaś samo „dociągnięcie do wakacji” może być już wyzwaniem. Problematyczna jest kwestia językowa. Ja jestem za jak najszybszą nauką polskiego, nie bardzo rozumiem, chyba że taktycznie, czemu nauczycielki i dzieci mieliby masowo uczyć się ukraińskiego. Kluczowa jest szybka integracja uchodźców z obecną kulturą a nie zaczynki językowych gett.
Jakoś to będzie, mimo, że – jak widać – Europa nam nie pomoże. Ale w sumie to najbardziej martwi mnie niesymetryczność sytuacji zdrowotnej uchodźców w stosunku do goszczących. Zwłaszcza w kwestii obostrzeń kowidowych. Tak, marszałek Sejmu Witek po raz kolejny wyrzuciła posła Brauna z obrad za niemanie maseczki, podczas gdy wpuściliśmy już prawie dwa miliony Ukraińców, którzy mają do obostrzeń taki sam stosunek mniej więcej jak ja, w dodatku oficjalnie zwalniając ich z obostrzeń obowiązujących Polaków. Ja wiem, że oni mają inną sytuację i trudno testować na granicy, robić kwarantanny dla pozytywnych itd. Nie ma czasu. Ale prowadzi to do absurdalnych nierówności. Polak – po przylocie z zagranicy idzie na kwarantannę i może Ukraińcowi pomachać przez okno. Do szpitala bez szczepienia cię nie wpuszczą, no chyba, że jesteś ojcem-Ukraińcem. Nie wiem jak jest z priorytetyzacją innej, niekowidowej służby zdrowia, ale mam nadzieję, że chociaż tu – symetrycznie.
Ostatnio wypowiedział się mistrz mój (i pewnie w tym względzie – Wasz), minister Niedzielski. Otóż oświadczył on, że Polacy będą musieli wciąż nosić maseczki z powodu… Ukraińców. No, to spora niespodzianka. Teraz już będzie wiadomo przez kogo. On by chciał je znieść, ale tu panie bracie wpuszczono ze dwa miliony niepewniaków epidemiologicznych i będziemy tak te maseczki nosili do końca wojny i jeden dzień dłużej. A Ukraińcy – nie. Niedzielski, jak i WHO z troską wypowiedzieli się, że takie tabuny nieprzebadanych uchodźców to zarzewie przyszłych pandemii. Wspomina się o szeroko rozprzestrzenionej odrze, WZW i innych rzeczach, które były dość popularne wśród Ukraińców. Nasza fala dobroci ma wrócić do nas jako kolejne fale kolejnych patogenów. Byłby to zaiste śmiech historii, to co nam chcą tu zgotować bijący na alarm sygnaliści z ministerstwa zdrowia i WHO. I jeszcze będzie na nas, żeśmy ich takich tu wpuścili do Europy i to się rozniosło. I jeszcze tym się uzasadni opór we wpuszczaniu Ukraińców do Europy. Niech przejdą kwarantannę w polskich rezerwatach, jak Polacy tacy uczynni.
A wystarczyłoby tylko w sprawie służby zdrowia traktować wszystkich po równo. Nie trzymać Polaków w gorszej sytuacji niż gości. To nie wypada. Poniżanie goszczących nie wywyższa przecież gościa. Trzeba, wzorem innych krajów, odejść już od tych kwarantann, izolacji i testozy (szczepionkowość umarła śmiercią nagłą wraz z paszportami). Utrzymywanie nierówności na korzyść gości wprowadza pole do wzajemnych animozji i robienie takich numerów przez rządzących powinno być oznaczone jako wzniecanie podziałów i budowanie pola do nienawiści. Tak samo było w przypadku społeczeństw zachodnich. Też, jakby się zastanowić, to na wjeździe, szczególnie egzotyczni, goście otrzymywali więcej niż goszczący. Mieszkania, pomoc socjalna, coś na co tubylec musiał ciężko pracować w swoim przypadku i na co składał się w przypadku świadczeń imigranckich.
Takie podziały to prosta droga do dezintegracji a nie integracji. I to nie tylko goście się nie zintegrują ale zdezintegruje się całe społeczeństwo, które nie jest w stanie żyć z archipelagiem gett, obok siebie, bo to od razu generuje konflikty. To ważna lekcja, bo jesteśmy obecnie na razie na poziomie działań spontanicznych, nie widzimy, bo nie patrzymy, gdyż nie czas na to, szerszych perspektyw tej zmiany również w kontekście demograficznym. Tym bardziej warto patrzeć na ręce tym, którzy dzisiaj zaczynają kopać rowy podziałów, bo te za chwilę mogą stać się przepaściami nie do przebycia.
Pomagamy, i będziemy pomagać. Jestem za i sam pomagam jak mogę. Ale chcę, by to dobro przetrwało, wydało plon, a nie zamieniło się w przekleństwo dla naszych dwóch narodów oraz przykład dla gnuśnych zachodnich społeczeństw, że pomagać nie warto i lepiej pilnować swego nosa. Ukraińcy aż takich poświęceń i nierówności na naszą niekorzyść wcale nie potrzebują. To, że mają gorzej, to jasne. Ale że mamy do czynienia z akcją afirmatywną pt. „a ty byś zamienił się z nimi na miejsce?”, która ma usprawiedliwiać wszystkie nierówności w traktowaniu, to absurd. Po prostu – najlepszym gestem przyjaźni w traktowaniu gościa jest traktowanie go jak siebie samego. Zróbmy to tak i pamiętajmy o katolickim pojęciu „porządku miłości”. Trzeba zadbać o swoich, by móc pomagać innym. Matka w czasie katastrofy lotniczej zakłada maseczkę najpierw sobie, potem dziecku. Inaczej może w emocjonalnym geście poświęcenia zrobić odwrotnie, a wtedy może nie przeżyć i ona, i dziecko.
PS. To ostatnie zdanie napisałem klika dni temu, jak cały artykuł. Ku mojemu zdziwieniu, ale i zadowoleniu, że myślimy czasem tak samo, w środę po napisaniu tego wpisu usłyszałem podobny argument (o maseczce w samolocie) na blogu Rafała Ziemkiewicza.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Może właśnie o to chodzi, żeby nas zantagonizować, nawet tutaj, jak widać niewiele trzeba było, żeby rzucili się sobie do gardeł.
To wszystko jest robione specjalnie właśnie, żebyśmy jeszcze bardziej zbiednieli i żeby się w Polsce zagotowało. Mieszają równo. Ktoś jeszcze ma wątpliwości, że ci wszyscy pseudoministrowie i nibypremier robią coś dla Polski? I właśnie im wystają onuce, wszystko jedno jakie.
Mam takie same odczucia. Az trudno uwierzyć że ten co to wszystko wymyśla nie wpadł na to że będzie problem. Na tt przeczytałem (nawet nie ważne czy prawdziwe) siedzi ukrainiec w intercity i wchodzi polak który kupił miejscówkę. No i problem bo ukrainiec może jechać za darmo a polak zapłacił za miejsce i ma stać. Każdy średnio inteligentny człowiek na poczekaniu wymyśli 20 sytuacji gdzie będzie podobny problem. Więc trudno uwierzyć że twórcy specustawy nie zdają sobie sprawy. No chyba że to naprawdę wyjątkowi debile.
Nie dziwi nic. Rząd sanitarystyczny i durny, zatem głęboko antypolski, więc i decyzje równie głęboko durne i antypolskie.
Ale wie Pan co, Redaktorze? Właściwie my, Polacy, mamy to już (i ten nierząd zarazem) głęboko w du.ie. Stało się to, co przewidywałem tu już rok temu – wytwarza się błyskawicznie społeczeństwo równoległe do oficjalnych struktur. Z własnymi regułami epidemicznymi, z własną gospodarką, siecią współpracy i wymiany, z własnymi niepisanymi „przepisami”. „Polski WAŁ” tylko to przyspieszył. Mam osiem znajomych firm – i osiem skutecznych sposobów miksowania się spod tego bandytyzmu.
Jeszcze trochę i wystarczy przeciąć ostatnie nici łączące Polaków z pasożytami udającymi klasę polityczną i tzw. elyty (ubezpieczenia społeczne, podatki) – i owe pasożyty zostaną bez żywiciela.
A jak przeciąć? Ano na to też są skuteczne sposoby, kto szuka, ten znajdzie. Skoro ONI po zbójecku, nie widzę powodów, byśmy MY, Polacy, nie mieli tak samo wobec NICH. Aż wyzdychają i odpadną od nas – ich żywicieli. Teraz to już tylko kwestia czasu. I – paradoksalnie – masowa migracja z Ukrainy niesamowicie w tym NAM pomoże. Już pomaga.
A propos – W.Zielenski właśnie wdrożył megareformę podatkowo-gospodarczą – wobec 99 procent firm ukraińskich – skasowane wszelkie podatki i ulgi, poza 2-procentowym podatkiem przychodowym. Aha – przypomnę w tym kontekście – uchodźcy z Ukrainy NADAL mają prawo do posiadania własnej firmy i opodatkowania na Ukrainie ;).
Można? Można.
A sposobów na to jest Legion…
Taka myśl paranoiczna: A co jeśli efekty prac w amerykańskich laboratoriach biologicznych na Ukrainie razem z uchodźcami wprowadzamy i rozpraszamy właśnie na terenie Polski? Niedziele i WHO rozpisują kolejny rozdział?
bingo!
może trochę obok dzisiejszego wpisu, chwila refleksji odnośnie zachwytów w necie nad odwagą naszych polityków.
wydaje mi się ,że w związku z „wyprawą kijowską ” warto zadać sobie parę pytań : a co gdyby nasi premierzy zginęli w czasie ataku na pociąg ich wiozący ? – wojna ?
a co gdyby zostali zatrzymani i ” internowani ” – wojna ?
a gdyby pognano ich z powrotem w samych skarpetkach ? – wojna ?
Niestety, PR dalej ma pierwszeństwo przed pomyślunkiem ,nawet gdyby miało to nam zafundować Smoleńsk 2.0.
I jeszcze jedno wygląda na to ,że ,przy okazji , zaburzono nieco narrację o ciężkich walkach wokół oblężonego Kijowa , skoro pociąg z Polski jeździ sobie swobodnie w te i we w te . Rosjanie którzy ze zwierzęcą brutalnością niszczą co popadnie ( szkoły ,szpitale, żłobki ) nawet nie tknęli torów po których w salonkach nie tylko wożą się politycy, ale dostarczane jest przecież ,znacznie bardziej potrzebne , konkretne wsparcie.
„Dziennikarze zbojkotowali konferencję Konfederacji” bo „Zorganizowała konferencję prasową pod hasłem: „Tak dla pomocy, nie dla przywilejów”.” – co się porobiło z dziennikarz.., wróć, mediaworkerami? Czują się w obowiązku banować, jak Facebook, myślących inaczej i stawiających pytania o zasadność przywilejów? Nie chcecie wiedzieć i przekazywać, bo już wiecie lepiej co należy myśleć?
Sama Interia dołącza do cenzury blokując komentarze pod artykułem.
Weźcie sobie te strony i wytrzyjcie nimi swoją wirtualną dumpę. Normalnie komuna podparta ideolo, powrót do czasów ciemnoty umysłowej mimo XXI wieku.
wydarzenia.interia.pl/kraj/news-dziennikarze-zbojkotowali-konferencje-konfederacji,nId,5899146
kto to zwróci uwagę na takie duperele. Gawiedź wierzy we wszystko co się jej pokazuje.
Inna sprawa czy te obszczymury rzeczywiście tam były?
Jak widzimy po „wojennych” wpisach poziom symetryzmu zależy od kierunku z którego przychodzą przelewy.
A dzisiejszy wpis to taka nic nie kosztująca maskirovka…
Podejrzewam, ale to tylko podejrzenia, że akcja pomocy Ukraińcom, jest taką sama amatorszczyzną rządową, jak szaleństwa covidowe. Będziemy odbijać się od ściany do ściany. Najpierw nieomal uwielbienie i wynoszenie na piedestały, a potem odwrót i gwałcenie praw człowieka. I tak nie dobrze i tak nie dobrze. I to nie tylko nasi mogą poczuć się jak ludzie 2 kategorii. Ukraińcy, którzy tu juz mieszkają od 6-8 lat tez tak mogą (już takie ich głosy słyszałem, choć na razie to pojedyncze sygnały). No bo oni przyjechali do kraju z regionów zajętych wojną, a żadnych przywilejów, dodatków, darmochy nie mieli. Musieli sami zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Sami musieli zadbać o siebie. Ja wiem, skala uchodźctwa inna. Czasookres również. Tu mamy 2 mln w 3 tygodnie. Wcześniej kilkaset tysięcy w kilka lat. Ale mimo wszystko jakieś to dziwne i mogące generować niepokoje społeczne i wzajemne pretensje. A to tylko woda na młyn dla ruskich trolli, także piszących tutaj.
Z podziękowaniem codziennym, niemal nic dodać – nic ująć…
Może tylko jedna uwaga. Ambasador Deszczyca „współpracuje z polskim rządem nad zmianą polskiego systemu edukacji narodowej”. Inaczej mówiąc, albo powstaną „ukraińskie getta”, albo polskie szkoły „koedukacyjne” będą uczyć polskich dzieci gwary ukraińskiej. Co jest zupełnym absurdem, bo sztuczny język „ukraiński” – w prapoczątkach gwara rusińska – zmienia się tak, że osoby uczące się „ukraińskiego” z lat 80-tych, nie za bardzo rozumieją „Ukraińców” kończących szkoły w roku 2000, a ci ostatni są mało zrozumiali dla uczniów kończących szkoły „ukraińskie” z roku 2015 czy 2020. Ja tego nie wymyślam – cytuję i powtarzam za patriotami ukraińskimi, którzy ubolewają że ostatnimi laty przekorna młodzież ukraińska dużo chętniej uczy się rosyjskiego niż ukraińskiego. Bo rosyjski ma zastosowanie praktyczne i przy znalezieniu pracy w Rosji i na świecie.
Język „ukraiński” został sztucznie stworzony na przełomie XIX i XX wieku. Rosyjskie słowniki z drugiej połowy wieku XIX uznawały istnienie języka białoruskiego, natomiast język „ukraiński”, nazywany „małorosyjskim” był uznawany za tożsamy z klasycznym rosyjskim. Jeden ze słowników – chyba rok 1875 czy 1880, podawał 26 czy 28 słów „małorosyjskich”, które odróżniały tę gwarę od rosyjskiego. Większość to polonizmy, kilka słów to naleciałości niemieckie (austro-węgierskie).
Taka uwaga. Ciekawe informacje językoznawcze czytałem w czasopismach z lat 1900-1912. Osadnicy zasiedlający Syberię, a którzy pochodzili z różnych guberni, zupełnie nie mogli się dogadać! Te same słowa zupełnie co innego znaczyły!
Ale wracając do „ukraińskiego”. Praktycznie 100% mieszkańców Ukrainy – kraju stworzonego przez Lenina i „zukrainizowanego” przez Stalina – mówi po rosyjsku! Ale niewiele ponad 50% mówi i rozumie narzecze ukraińskie.
Dlatego też najlepiej by było aby nie uczono polskich dzieci nieznanej na świecie gwary ukraińskiej, lecz by uczono i dzieci kolonistów z Krainy na U, jak i polskie dzieci – języka rosyjskiego!
Sam wiem jak przydatny jest rosyjski, używałem go na równi z angielskim i w USA, i w Kanadzie, i w krajach północnej Afryki czy Bliskiego Wschodu.
PS
Nie podlinkuję, bo wpadnie do kosza. Ciekawa informacja z USA. Tam burza medialna, bo matkę z Ukrainy z trojgiem dzieci, która chciała wjechać do USA – do krewnych , nie wpuszczono tam bo zgodnie z ustawami przeciwko kowidłu uznano że się nie da, i już!
U nas też mamy takie ustawy, ale jakieś mniej restrykcyjne? Widocznie kowidła uchodźcy nie przenoszą, za to Ministerstwo Chorób rozsyła okólniki po szpitalach i ośrodkach zdrowia by uważać na choroby przywiezione przez kolonistów…
Tak jak Niemcy chętnie uczą się tureckiego, a Francuzi – języka przybyszy z Afryki.
A może normalniej jeśli już: dzieci uchodźców będą się uczyć j.polskiego? Jakiś problem?
Tak powinno być! Polacy w Anglii czy USA uczą się angielskiego, a w Niemczech niemieckiego.
PS
Widzę wokół w otoczeniu na ulicy tych „uchodźców” w furach odlotowych i ciuchach też nie z „przewracaka”…
Głośni, zadowoleni, uśmiechnięci – żeby nie napisać że „bezczelni”…
Nie widziałem jeszcze „uchodźcy” – a przechodzę co chwilę koło dworca PKP, jednego z pierwszych na ich drodze do „nowej ojczyzny”…
Jedno co zauważyłem, to wyraźnie mniej ukraińskich uchodźców opalonych słońcem Afryki…
To prawda z tymi okólnikami, lekarka mi w przychodni mówiła parę dni temu, że dostali pismo z sanepidu żeby nadganiać obowiązkowe szczepienia naszych dzieci, bo jest coraz więcej ukraińskich bez tych samych szczepień i obawiaja się roznoszenia chorób.
A u nas na wieś zawitało 10 uchodźców, sąsiad już poniekąd liczył na pewien zarobek, ale stwierdzili po tygodniu, że na tej wsi nic nie ma i wyjechali.