1.05. Covido manifesto

3

1 maja, dzień 1155,

Wpis nr 1144

zakażeń/zgonów

53/0

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Jako, że mamy 1 maja, to przypominają się wystąpienia z trybun włodarzy świata i Polski. To dobra okazja, by dziś, kiedy wszyscy, łącznie z bezrobotnymi, mają święto pracy, wrócić do polityki, z tym, że na serio. Ostatnio wyobraziłem sobie, że stoję przed wielką salą, na zjeździe wszystkich tych, którzy się opierali kowidowej zmorze. I mam wygłosić referat o politycznych konsekwencjach pandemii. Szło by to mniej więcej tak:

Przyjaciele,

W większości jesteście mi nieznani, ale dzięki mediom mogliśmy się poznać. Osoby dotąd nieznajome zjednoczyły się w dziele mówienia prawdy. To imperatyw moralny, głos sumienia, który „każe wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo, choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała –
głowa”. To nas zebrało i dziś tutaj, ale i wtedy, kiedy zamknięci w kwarantannach zostaliśmy sam na sam z własnym strachem i… rozumem. Ale do tego wrócimy na końcu. Teraz pora porozmawiać o politycznych konsekwencjach pandemii.

Jest kilka sposobów sprawdzania jak jest skonstruowany naprawdę niewidoczny system. Można obudowę prześwietlać promieniami Roentgena, by zobaczyć co ukrywa się w środku. Kowid był innego rodzaju testem – to test zniszczeniowy, coś w rodzaju crash testu. Przeprowadza się go po to, by zobaczyć jak zadziała cała konstrukcja w sytuacji granicznej. To też pokazuje – głównie klientom, bo nie konstruktorom – co tam tak naprawdę było w środku. Ale po takim teście zostaje mniej lub bardzie zniszczony wrak, nie jest to zdjęcie wciąż funkcjonującego układu, jak przy prześwietleniu. W przypadku kowidowego testu zniszczeniowego możemy obejrzeć taki wrak i wysunąć z tych oględzin wnioski konstrukcyjne prawdziwego systemu III RP.

Po pierwsze, sięgając do źródeł III RP, musimy natrafić na moment założycielski – Okrągły Stół. W wyniku umowy układających się stron projekt III RP rozpoczął się jakby in vitro, poza organizmem suwerena i został mu wszczepiony nie tylko jako ostateczna postać zaprojektowanego układu politycznego, ale z przeniesionym genomem zgniłego kompromisu. Dodajmy – wtedy kompromisu taktycznego i tymczasowego, a który – jak to w Polsce przy prowizorkach – przeistoczył się w trwały system, w dodatku na niższym niż optymalny poziomie efektywności.

Późniejsze utrwalanie tego systemu, ordynacje wyborcze, sterowana prywatyzacja, system finansowania partii stworzył układ inny niż karoseria oficjalna. Wystarczyło tylko rozbić ten fantom o ścianę kowidu i wszystkie nieoczekiwane konstrukcje powychodziły na wierzch. Zakonserwowany w systemie dwójpodział wojny polsko-polskiej, ten potwór wysysający tlen z polskiej sprawczości, blokujący dostęp do polityki ludzi moralnych i ambitnych, okazał swoje nowe, nieoczekiwane oblicze. W systemie, nawet w tej niedoskonałej konstytucji, mieliśmy zagwarantowane obrony praw obywatelskich przed każdą władzą. Taki jest sens każdej ustawy zasadniczej. Otóż okazało się, że nawet tak wątłe gwarancje w kowidzie się nie ostały.

Otóż okazało się, że jeśli oba plemiona wojny polsko-polskiej połączą się we wspólnym celu, to żadne systemowe ochrony III RP nie działają. A w pandemii tak niestety się stało. Oba zwaśnione obozy, akurat kiedy doszło do zamachu na podstawowe prawa, zjednoczyły się w historycznym porozumieniu ponad podziałami. Wszystkie obostrzenia i oddanie losów Polaków w ręce niewybieralnych grupek, dostało pozwolenie od pookrągłostołowej sceny politycznej. Złowroga to nauka – klasa polityczna okazało się jednoczy się tylko w sytuacji, kiedy chce pozbawić suwerena wolności. Zaiste potworna to racja stanu.

Taka sytuacja stworzyła nowe podziały społeczne, wzmagane  poprzez panikę kreowaną przez władzę i wzmacnianą przez media. Polacy znowu się podzielili, ponad podziałami politycznymi, na samym początku, dzielił ich poziom strachu i zaufania do autorytetów. Podziały te pogłębiały się w pandemii, zwłaszcza, kiedy zaczęły dochodzić wieści rujnujące oficjalny przekaz i mainstream rozpoczął eskalację narracji na podział. Fatalna społecznie okazała się akcja szczepienna. Władze bojąc się przekroczenia konwencji norymberskiej odżegnywały się od wprowadzenia obowiązku szczepiennego. Po prostu stchórzyły, nie chcąc brać odpowiedzialności za własny przymus i jego efekty. W koszmarnym pomyśle postanowiono przerzucić to wymuszanie na samych Polaków, oddając im władzę nad innymi krajanami. Szefowie przedsiębiorstw stawali się w projektach regulacji jednoosobowymi panami może nie życia i śmierci, ale zatrudnienia na pewno. To oni mieli egzekwować obowiązki szczepienne. To samo z rektorami, szefami szpitali, jednostek mundurowych. Państwo tu stchórzyło, i przerzuciło na nich egzekwowanie „dobrowolnego przymusu”. To spowodowało nie tylko brak zaufania do prawa, bo te regulacje były i są w sposób oczywisty nielegalne, ale wykopało niezasypywalne rowy pomiędzy członkami społeczeństwa.

III RP dowiodła w kowidzie potwierdzenia przeczuwanego filaru systemu – bezkarności polityków. Podejmowano subiektywne decyzje, które na podstawie indolentnych przeczuć rujnowały życie i zdrowie milionom Polaków, nadrukowywano pusty pieniądz rozrzucany na prawo i lewo, by zatkać dziurę płynności wykopaną niepotrzebnymi, jak się okazało, lockdownami. Postawiono rozwój gospodarczy i stabilność finansową kraju nad przepaścią, z czego dziś wychodzimy z zapaścią rynkową i rekordową inflacją. Kosztowało nas to ponad 250 miliardów złotych – 100 Mierzei Wiślanych wyrzuconych w błoto, o biznesach, które się już nigdy nie podniosły – nie wspomnę. Tak samo jak o ponurym bilansie polskiej specjalności na poziomie pierwszego miejsca na świecie – 250.000 ponadnormatywnych zgonów, za które – zanosi się – nikt nie odpowie.  

Kowidowego egzaminu nie zdały również media. Ekosystem mediów liberalnej demokracji okazał się dysfunkcjonalny w swojej misji dochodzenia do prawdy. Stał się posłusznym realizatorem miksu interesów władz i Big Farmy. Zniknął i tak już kulejący w wojnie polsko-polskiej pluralizm, zniknął nawet plemienny dualizm. Wszystko było nadawane pod jeden sanitarystyczny strychulec. Media epoki kowida mają krew na rękach. To one histeryzowały tłumy, doprowadzały do paniki, która ekscytowała władze ku większym, śmiertelnym obostrzeniom. Kadry z piekła kowidowych oddziałów odstręczały ludzi od kontaktu ze służbą zdrowia, od czego i tak odstręczała sama służba, stosując śmiertelną strategię późnego (nie)leczenia, szpitalnego triażu i teleporad.     

Widzę tu przed sobą przedstawicieli wielu środowisk, które od początku alarmowały, że to idzie w złą stronę. Należy zacząć przede wszystkich od lekarzy wyklętych, którzy wybrali się swymi decyzjami w niebezpieczną drogę mówienia prawdy w czasach kowidowych. Chciałem Wam za to podziękować i złożyć deklarację, że obrona waszego środowiska przed zakusami sanitarystów i ich zemstą „zza pandemii”, staje się dla wielu imperatywem moralnym, papierkiem lakmusowym wskazującym na istnienie elementarnej solidarności międzyludzkiej, tak bardzo dotkniętej w kowidzie. Kłaniam się także nielicznym prawnikom, którzy postanowili odważnie, także ryzykując wiele, bronić prawa w ciężkich czasach bezprawia. Nie sposób nie wspomnieć o nauczycielach, ba – nawet księżach, którzy wbrew nakazom regulacji swoich środowisk dzielnie nieśli pochodnię prawdy, gdy wszyscy weszli w ciemność.

Ale chciałbym szczególnie podziękować „ludowi koronarealistów”, ludziom, nieznającym się dotąd, a których połączyło dążenie do prawdy, rzadkiej wartości w czasach płynnej moralności. To była i jest wielka odwaga, by tak w pojedynkę najczęściej, stanąć wyprostowanym, kiedy pędzi na ciebie rozpędzone stado spanikowanych. Każdy z nas przeszedł tę drogę od samotnej Kasandry, której nikt nie słuchał, a która miała rację, ale to się okazało za późno – dla niej i dla ostrzeganych. Po drodze był etap samotnego wilka, kiedy już wiedziało się swoje, miało kły argumentów, które potwierdzały wcześniejsze intuicje. Pora więc zastanowić się nad powstaniem oksymoronu – stada samotnych wilków.

Kowid skończył się jedną podstawową rzeczą. Jednocześnie pozytywną i negatywną. Negatywną, bo suweren zobaczył, że jego sprawczość w tym systemie to tylko pozór. Przebudzenie było tak przykre, że wielu jeszcze z chęcią wróciło by do tego snu. Ale nie da się tak łatwo odzobaczyć tego obrazu, gdy władza przez 3 lata robiła, i chce to kontynuować, co chciała z obywatelem. Bez jego zgody, ale za jego niewątpliwą wiedzą. I to jest negatywny aspekt, bo może społeczeństwo wpędzić w długotrwałą depresję i bierne osuwanie się w kolejne fazy odbierania praw. Pozytywne może być to, że właśnie wielu ludzi to zobaczyło. I że jest to wielka sprzeczność pomiędzy oficjalną narracją, a rzeczywistym funkcjonowaniem realnego systemu. Trudno już będzie ludziom uwierzyć, że ich los leży w ich rękach, zwłaszcza w ułudzie tego, że polityczny system przedstawicielski mógłby być pasem transmisyjnym woli suwerena. Ale co z tym lud zrobi, to już całkiem inna historia. Ale wyjścia są dwa – apatia, albo walka o sprawczość swoją aktywnością. Z tym, że w tym wypadku koniecznym jest wyjście z kajdan plemiennej wojny polsko-polskiej, czyli zmiana paradygmatu działania całej III RP, bo na tej wojnie stoi cały realny system, czego dowiodło nieoczekiwane porozumienie zwaśnionych plemion nad trupem praw obywatelskich w czasie pandemii.

I na końcu – to co najważniejsze. Nasze polskie wojenki okazały się zglajszachtowane przez trendy globalistyczne. Czy globalizm skorzystał z kowidowej szansy, czy ją sprokurował, to nie dyskusja na to spotkanie. Ale w świecie pojawiły się tendencje globalistyczne, nawet w wymiarze polskim. Nasza przynależność do wojującego globalizmu klimatycznego Unii Europejskiej jest w rzeczywistości wspierana przez władze, jednocześnie głoszące patriotyczne hasła o suwerenności. Zachowania polskiego rządu były w kowidzie przedłużeniem działań globalnych instytucji światowych, jak choćby sprywatyzowanej przez Big Farmę WHO. Może być tak, że globalistyczny leśniczy wyrzuci partyzantów wojny polsko-polskiej z lasu, dlatego też trzeba brać pod uwagę nie tylko kontekst polski, ale i międzynarodowy. Ale opierać się mu tu i teraz, wymuszając na rządzie cofnięcie się z tej fatalnej drogi.

Jak to zrobić? Niestety, by osiągnąć jakieś efekty trzeba wejść do politycznej gry i zagrać o sprawczość. Inaczej będziemy tylko stadem Kasandr, które co prawda miały rację, ale i tak wszystko, łącznie z nimi, przepadło.  

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

3 thoughts on “1.05. Covido manifesto

  1. 11/10!
    Święta prawda. Świetliscie klarowna.
    Ale tak jak tu już pisałem: nas już nie ma. Już za późno. Jesteśmy jak Czesi po utracie swego królestwa, a długo przed odrodzeniem narodowości w XIX wieku, ale już w zupelnie innym paradygmacie.

    Nie mam jednak wątpliwości, że i tym razem nasza polska „pieśń ujdzie cało”.
    Ale najpierw znów muszą upaść zaborcze „cesarstwa”. A wraz z nimi obecny totalitarny porządek
    Europy, a kto wie, czy i nie świata.
    One upadną, zbankrutują, calkowicie się skompromitują, lecz nie zaraz. To potrwa długo, krwawo i głodnie, bo ten nowy totalitarny porządek obecnie dopiero ekspanduje, niczym Sowiety w latach 20. , albo socjalistyczna III Rzesza w połowie lat 30 . XX wieku.
    Naszym zadaniem na dziś jest otorbić się, by przetrwać.
    I następnie zachować i rozwinąć nasz kapitał ludzki, gospodarczy i kulturowy, działajac na opresywnych CUDZYCH warunkach i w cudzej przestrzeni, ale z własnymi długofalowymi celami. Niczym Wielkopolanie w wieku XIX.
    Drugim nurtem narodowym musi stać się celowany opór czynny. Budowa szerokich struktur jawnych i wokół nich centrów kondensacji komponentu samoobrony narodowej. Komponentu skrajnie zdecentralizowanego, wbrew wszystkiemu, w tym technologii. Żeby okupanci, oprawcy i zdrajcy mimo wszystko ZAWSZE bali się pójść ten jeden krok za daleko . Żeby ZAWSZE wiedzieli i czuli, że nie są u siebie, że TU JEST POLSKA!
    To będzie możliwe. Bo nawet AI mozna oszukać lub ominąć, gdy nie ma ona do czynienia z formalną organizacją, a liniami sił, polaryzacji i chaotycznej organizacyjnie, ale w pelni celowanej czynnie kondensacji oporu. Gdy ma do czynienia z opiłkami reagującymi na ruchy magnesu.
    Tak, jest to możliwe, by nasz opór i walka przypominały czynnościowo , w warstwie realnego działania, funkcjonowanie np leukocytów. Które pokonają każdego zewnętrznego i wewnętrznego napastnika, koncentrując się wokół niego lawinowo, choć pozornie nie są w sposób centralny zarządzane i kierowane
    Bo kieruje nimi imperatyw wewnętrzny, ich DNA.
    Taka walka czeka Polaków. W tym od razu zwłaszcza edukacyjna. Nie przez lata. Przez dekady.
    Aż Bestia znów zadławi się nami i zdechnie.
    Diagnozę upadku postawil Pan słuszną. Lecz teraz pora już tworzyć PROGRAM! I nowe elity.
    Niejaki Jacek Kuroń powiedzial kiedyś: nie palcie komitetów, twórzcie własne.
    Warto to powtórzyć dziś na nowo:
    Nie barujcie się bez końca ze sqrwionymi zdradzieckimi elytamy. Budujcie od podstaw własne!

    1. patrioci-polska.pl
      I walcowac emailami poszczególnych „ekspertów” od klimatu (np tych z Togetair.eu) , robakow, genderu, dezinformacji, nawet pandemii bo z różnych pobudek, także naiwności, ale glownie sprzedamej nauki, glosza swoje farmazony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *