10.07. Światowy zator. Nie płucny.

5

10 lipca, dzień 495.

Wpis nr 484

zakażeń/zgonów

2.880.755/75.159

Przez całą pandemię mówiło się o łańcuchach, w tym wypadku porwanych, dostaw. Wcześniej niewielu używało tego pojęcia, ale gdy kowid najpierw zaatakował Chiny, czyli fabrykę świata, wszyscy zaczęli się martwić co to będzie. Nagle świat się znalazł w chińskiej kieszeni. Przerzucił w epoce globalizmu gros produkcji do Chin, żył głównie z usług dla własnych obywateli i mieszania w międzynarodowych finansach. Globalizm zaczął pauperyzować zachodnią klasę średnią, bogacił międzynarodowe korporacje, które i tak wisiały na chińskim łańcuchu dostaw.

A Chiny cały czas produkowały. Ale zachodni odbiorcy się zatkali. Kowid zaczopował odbiory, wielu kontrahentów padło. I zrobił się bufor w chińskich portach. Najpierw zatkał się port w Yantian, potem poszły jak kostki domina porty w całej prowincji Guangong (Shekou, Chiwan i Nansha). Trzeba wiedzieć, że samo zablokowanie się portu w Yantian to o wiele większy zator niż ten uczyniony niesławnym statkiem Ever Given w Kanale Sueskim. My nawet nie wiemy, że istnieje taki port jak Yantian, część 13-milionowego Shenzhen. Co dopiero co do wiedzy, że wisi na nim gros handlu zagranicznego. Okazało się – takie to są terminy – że z powodu tego zatoru zagrożone są nasze zakupy prezentów na… Boże Narodzenie.

Zator się robi u wybrzeży Kalifornii. Stada statków koczują w jej pobliżu, bo nie mają po co płynąć do zatkanych Chin. W ogóle z tymi Chinami to się porobiło. Do tej pory ich niskie koszty pracy były tak atrakcyjne, że nawet opłacało się ciągać kontenery z chińskimi towarami na drugi koniec świata. Teraz transport podrożał dramatycznie. Na przykład fracht z Szanghaju do Rotterdamu podrożał pięciokrotnie. Ale to oznacza sytuację dramatyczną. Skoro są takie ceny, to znaczy, że jest popyt, a to oznacza z kolei, że świat nie ma wyjścia. Że wisi na chińskiej gospodarce. Zapłaci kilkakrotnie więcej za transport, obniży swoją marżę, trochę przerzuci w cenach na konsumentów, byleby tylko mieć towar. Tu już nie chodzi o cenę, ale w ogóle o dostawę. Świat wszedł w lejek – chiński. Chińczycy chcą zarobić ale z drugiej strony trzymają Zachód za gardło.

W kowidzie pojawiła się idea wynikająca z powyższej smutnej konstatacji. Chodzi o decapping, czyli powrót produkcji na Zachód. Miałoby to uniezależnić zachodnich klientów i firmy od dostaw z Chin. Ale okazało się, że to nie takie proste. Po pierwsze to potrwa, po drugie będzie wymagało wielkich nakładów, których inwestorzy nie ponosili w takiej mierze, kiedy produkowali Chińczycy. To by był ambitny program, bo produkcja wróciłaby do Europy czy USA. To chciał zrobić Trump ale zakopertowany suweren odrzucił jego drugą kadencję a władzę powierzył reprezentantowi globalistów. O Europie szkoda gadać. To znaczy nie ma ona takiej sprawczości, chyba też nie ma woli. Takie rzeczy mogą być udziałem pojedyńczych i ambitnych państw. Ja na początku myślałem, że nasz Nowy (czy Polski) Ład będzie nakierowany na to, byśmy się, ze swymi walorami „montowni Europy”, stali beneficjentem europejskiej części decappingu. Że powinniśmy się starać o to, by firmy przestraszone włożeniem wszystkich jajek do niepewnego chińskiego koszyka, przeniosły choćby część swojej globalnej produkcji do Polski. Ale widzę, że nasz Ład ma bardziej charakter redystrybucyjny.

W dodatku tam, gdzie mogliśmy się starać przeorientować naszą gospodarkę na nowe tory, to tam środki europejskie są „znaczone”. To oznacza, że musimy je wydać na określone przez Brukselę cele. A tam nie mamy takich strategicznych pomysłów, budujemy Nowe POkolenie (Next Generation) co najwyżej jakieś humanistyczne kwestie jak zielone łady, cyfryzacje czy instytucjonalne zarządzanie innowacyjnością, zamiast pozostawić tę sferę rynkowym mechanizmom. A, moim zdaniem, trzeba było zrobić kontynentalny remanent struktury siedzenia w chińskim koszyku i zaproponować najbardziej obawiającym się tego firmom przeniesienie gros swej produkcji do Polski. Kraju o udowodnionych walorach produkcyjnych, w stosunku do coraz bardziej dezindustrializowanego Zachodu.

Ale gdzie nam do takiego myślenia. Jesteśmy wciąż na takim poziomie jak reszta Zachodu (tu doszlusowaliśmy niestety prawie natychmiast). Zobaczymy to szukając panicznie prezentów pod choinkę, bo pół roku wcześniej, na drugim końcu świata, zakorkowało się parę portów, których istnienia nawet nie byliśmy świadomi.         

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

5 thoughts on “10.07. Światowy zator. Nie płucny.

  1. Już niedługo, w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku, powstanie trzypasmowa autostrada z Chin do Europy przez Kazachstan i Rosję. Wtedy Polska będzie bramą Zachodu i nie będziemy musieli już nic robić, a towarów nie zabraknie!

    A tak na poważnie, to żeby robić konkurencyjną produkcję w Polsce, to najpierw musiałoby tu pojawić się bezrobocie i głód pracy za grosze. Póki co to nawet za pół godziny koszenia trawy znajomy płaci człowiekowi 150 złotych, a to nie koniec podwyżek. W końcu chcemy równać z wynagrodzeniami do Zachodu. Chiny są konkurencyjne, bo mają niewolników

  2. Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że za sto lat o chińskim obszarze powierniczym Europa (upadłej Unii Europejskiej) i amerykańskim obszarze powierniczym (upadła część USA) historycy będą mówić w kontekście ideologicznej agentury wpływu, która zdemontowała owe dwa najbardziej dawniej konkurencyjne wobec Chin obszary. Przede wszystkim w kontekście agentury „ekologicznej” demontującej zdrowe zasady gospodarcze oraz „tęczowo-rasowo-uchodźczej” – rozwalającej głównie instytucjonalne demokratyczne możliwości oporu społecznego zaatakowanych tym pierwszym komponentem społeczeństw.
    Bo to jest ewidentny atak.
    I jak dla mnie robi go właśnie obca agentura.
    W latach 80. taką europejską agenturą byłego sowieckiego mocarstwa, obficie dotowaną z zewnątrz, były tzw ruchy pokojowe. Dziś – są nią lewaccy ekologiści, dotowani także z zewnątrz przez globalny kapitał, dla którego produkcja w Azji to być albo nie być. Chiny zaś… robią dzięki temu swoje, wykorzystując owego kapitału chciwość, zgodnie z taką oto myślą Mao z Czerwonej Książeczki: „W końcu kapitaliści, ten papierowy tygrys, sprzedadzą nam z chciwości nawet sznur, na którym się ich powiesi”.
    I to właśnie ma miejsce.

  3. Witam. Pewnie mój wpis znów pójdzie do kosza Naczelnego, ale co mi tam…
    Co do Chin, to nie wszystko jest tak proste. Za mało tu miejsca by się rozpisać – polecam znawcę tematu – Wawiłowa!

    Ale fakty są dwa. Chiny „ledwie przędą” i może być tam w każdej chwili niezła rewolucja i zawierucha.

    Uratować ich może przestawienie eksportu z USA na Jewropę. Ale USA starają się rozwalić Jewropę skutecznie, by przeciwdziałać temu.

    A to, że koszt transportu kontenera z Chin do Europy wzrósł 10-krotnie (!!!), to raczej efekt wlania ogromnej ilości wydrukowanych w USA dolarów. Czyli inflacja światowa. Po za tym, pod hasłem „pandemicznym”, można teraz zwiększać cenę wszystkiego niebotycznie.

    A co do tematu wirusowego…

    W niedzielny ranek warto poświęcić trochę czasu i posłuchać dyskusji epidemiologa z wirusologiem.
    .https://youtu.be/pIbuLIDjUWI
    Как победить? Вирусолог vs. эпидемиолог. И. Гундаров, Ф. Лисицын

    Ku mojemu zdziwieniu, wirusolog Lisycyn – którego wiele raz linkowałem jako inteligentnego i trzeźwego komentatora – zachowuje się jak lalka nakręcana i nie przyjmuje do wiadomości argumentów epidemiologa (Gundarowa).

    A ten, poza wykazaniem braku kryteriów oceny czy ktoś jest chory na „koronowirusa” czy nie, bo test jest jak wykazuje – całkowicie lipną monetą podrzucaną do góry – wskazuje bardzo rozumne podejście do problemu: „mamy epidemię koronowirusową czy nie?”.

    Chodzi o to, że efektem działania „koronowirusa” jest zapalenie płuc i „zejście” w wyniku ciężkiego stanu pacjenta spowodowanego tymże zapaleniem płuc.

    Okazuje się, że statystyki rosyjskie i zagraniczne, nie wykazują zwiększenia ilości zgonów spowodowanych zapaleniem płuc. Nie wykazują także zwiększenia ilości pacjentów z rozpoznanym zapaleniem płuc!

    Jeszcze raz!
    Efektem działania grypy koronowirusowej jest zapalenie płuc, co może doprowadzić do śmierci chorego.

    Jeżeli by istniała „epidemia śmiertelnego baranofokusa”, to by zwiększyła się ilość przypadków zapalenia płuc!

    A ilość rozpoznawanych przypadków tej choroby w USA i FR jest na tym samym poziomie jak w roku 2019!

    CBDU / CBDO

    PS
    Jakiś rok czy dwa lata przed „pandemią”, czyli chyba w roku 2018 lub 2019, linkowałem ciekawą pracę naukową, na temat etiologii zapalenia płuc. Pracuje nad tym od lat wielonarodowy zespół, i podobno za swoją pracę już mówi się o tym, ze dostaną w przyszłości Nobla.

    Zespół wykazał, że 100% „zapaleń płuc” jest powodowany wirusami gryp różnych.
    Co ciekawe, efekt „pogrypowy” może być natychmiastowy – jak w moim przypadku w listopadzie 2016, lub „rozciągnięty w czasie” na miesiące a nawet lata.

    Naukowcy rozpoznali mechanizm powstawania zapalenia płuc. Jak wiemy, zapalenie płuc to efekt inwazji kilku różnych szczepów bakterii infekujących płuco, lub płuca. Leczy się to podając stosowny do szczepu bakterii atakującej antybiotyk.

    Ale by te „złe bakterie” zagnieździły się w płucu i zaczęły „krecią robotę”, potrzebna jest grypa, a raczej wirusy, które w pewnych okolicznościach osłabiają „warstwę ochronną” płuca, umożliwiając wniknięciu tam tych „złych bakterii”. Bo normalnie ona się tam pojawiają sporadycznie, ale „bariera ochronna płuca” załatwia je na cacy…

  4. Polecam do przeczytania „Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa. Chiny, USA i przyszłość świata”. Autor Lee Kai-Fu, urodzony na Tajwanie, kiedyś amerykański informatyk, dziś mieszka w Chinach, wie, o czym pisze. Prognozuje, kiedy Chiny osiągną przewagę nad USA w różnych obszarach sztucznej inteligencji. W niektórych już mają przewagę, w innych, według niego, to kilka do kilkunastu lat. Ten wyścig jest objęty patronatem państwa, czyli KPCh, wspierane są startupy, finansowane przez venture capital. Znamienne, Europa w tym obszarze nie istnieje.

  5. Czarno to widzę. Europa, ta niby zjednoczona, w ogóle nie myśli o sprawach gospodarczych, bo politykiery okupujący jej paplament o gospodarce pojęcia nie mają i do tego wiedzą lepiej niż ich doradcy (a to też ciepłe posadki darmozjadów). Najważniejsze dla tej zgrai są kury w klatkach i gender. Nasi natomiast tak kurczowo trzymają się stołków, że wszystkie działania tylko temu podporządkowują. Jeżeli dodać do tego, że Chinole grożą wojną – i to nie tylko Tajwanowi, to ogólnie wesoło nie jest i przyszłość raczej nie będzie świetlana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *