12.09. Miałeś Pawle złoty róg 2.0
12 września, dzień 194.
Wpis nr 183
zakażeń/zgonów/ozdrowień
73.650/2.182/59.725
Pięć lat temu napisałem do Rzepy tekst „Miałeś Pawle złoty róg”. Analizowałem w nim początek upadku meteoru, który wzbił się ponad polską scenę polityczną. Chodziło o ruch Kukiza. Dopiero później poznałem jego animatorów, Bezpartyjnych Samorządowców z Dolnego Śląska, którzy „przetarli” Kukiza w wyborach samorządowych do sejmiku dolnośląskiego w 2014 roku, aby potem spróbować z nim szczęścia w dogodnie układającym się kalendarzu wyborczym – najpierw najłatwiejsze dla startującego ruchu wybory „na jednego”, czyli prezydenckie, potem – budowa marki na swoich procentach i miękkie przejście do wyborów parlamentarnych. Bo wtedy, w 2015 roku mieliśmy kumulację właśnie w takiej kolejności.
Artykuł pisałem po udanych wyborach prezydenckich Kukiza (prawie 21%) i jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Powodem moich niepokojów było wyraźne zerwanie Kukiza ze swym zapleczem zbudowanym na bezpartyjnych samorządowcach i rozpoczęciu (jak się okazało pierwszego, ale nie ostatniego) slalomu Pawła ze swoich ruchem. Zjazd w Lubinie po udanej kampanii, który miał być triumfem „trzeciego sortu” okazał się blamażem. Tysiące ludzi, które się zjechało do stolicy polskiej miedzi odeszło z kwitkiem – wyszedł Paweł i właściwie zamknął budę. Potem zaczęły się jakieś kombinacje z ludźmi na listach, programem bez programu i weryfikowaniu przyszłych posłów przez… psychoanalityka.
Kukiz mimo tych slalomów dostał niezły wynik, chyba rozpędem, ale ja w artykule już przeczuwałem co to będzie. Nie wyrobiony politycznie lider, nie wnoszący od polityki niczego oprócz paru przyczynkarskich postulatów, odchodzący coraz bardziej od fundamentalnego postulatu Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, który był prosty, w miarę zrozumiały i ewolucyno-rewolucyjny dla polskiej pookrągłostołowej polityki. Prosty przepis na katastrofę.
I tak było. Klub topniał, Paweł się rzucał, uprawiał politykę na tweeterze. W Sejmie nie błyszczał inicjatywami. Ruch o postulatach obywatelskich de facto założył formację o charakterze wodzowskim. Aż nadszedł maraton wyborczy, czyli chwila próby, ale i szansa na odbudowanie się. W wyborach samorządowych 2018 roku Kukiz poszedł sam, zamiast z Bezpartyjnymi Samorządowcami, dostał wynik poniżej 5% i nie wziął w sejmikach wojewódzki ani jednego mandatu, zaś jego wynik metodą D’Hondta przeszedł na dużych i systemowych. Bezpartyjni wzięli z 15 mandatów w sejmikach, próg przekroczyli i współrządzą m.in. na Dolnym Śląsku. Z prawie 5% Kukiza (a według badań te procenty się w znacznym stopniu dodawały i synergizowały geograficznie) i ponad 5% Bezpartyjnych można było współrządzić w kliku województwach, wybierając najlepszą ofertę spośród pokłóconych plemion wojny polsko-polskiej. I do wyborów parlamentarnych w 2019 roku już nabudować polityczna markę „trzeciej siły”, tak by powtórzyć dolnośląską strategię „języczka u wagi” już na ogólnokrajowym poziomie politycznym. Tak się jednak nie stało. Późniejsze wybory do europerlamentu to kolejne próby zwodzenia rzez Pawła ruchu Gwiazdowskiego i Bezpartyjnych, słabe wyniki, aż do zakiwania się z PSL-em w wyborach parlamentarnych.
Ruch, który miał zmienić oblicze polskiej sceny politycznej poszedł do wyborów z najbardziej obrotową partią, utrwalaczem systemu III RP. Teraz to już nie bardzo wiadomo po co te Kukizy w tym parlamencie, Na domiar złego – założyli ostatnio partię, czyli wszystko na odwrót. Trzeba było zrobić tak – w 2015 roku założyć „bezpartyjną partię”, pójść do parlamentu z o tyle lepszym wynikiem, by być niepomijalnym partnerem w dowolnej koalicji, podnieść w Sejmie i Senacie rolę samorządu, czyli Polski jako sumy „małych ojczyzn”, pokazać bezsens wojny polsko-polskiej, za pieniądze z dotacji od systemu III RP. Po to by go zdemontować i skończyć ze szkodliwą dwójpolówką polskiej sceny politycznej. Zbudować ze swojego klubu w Sejmie trybunę wszystkich antysystemowców i zorganizować ich ogólnopolsko. W wyborach samorządowych 2018 roku wziąć wszystko, potwierdzić to sojuszem programowym z Gwiazdowskim i połączyć ustrojowe postulaty „Samorządnej Rzeczpospolitej” z gospodarczymi i podatkowymi postulatami Gwiazdowskiego oraz środowisk przedsiębiorców. Wystarczyło do tego mieć z 15% głosów w parlamencie i zmusić polityczne plemiona do pragmatyzmu, bo nie można byłoby bez takiego ruchu sformować koalicji. Na tym można byłoby się pokusić w 2020 roku nawet o prawdziwego „bezpartyjnego” prezydenta, który – jak się patrzy na Konstytucję – jest jedyną szansą na rozejm w wojnie polsko-polskiej.
A Paweł zrobił wszystko na odwrót. Wygłodził swój ruch od Sasa do Lasa świętoszkowatą postawą, że partii nie założy i brudnych pieniędzy nie weźmie. Programowo – żałość, ideowo – nic. A więc i tak nie ideowi mu odeszli do innych i zaczął z trzecim klubem parlamentarnym a skończył prawie że z kołem. A teraz, kiedy już jest po ptokach – zakłada partię. Kompletnie w przeciwfazie. Ale i tak – co to za partia, ruch? Z jakimi postulatami? Ludźmi? Strukturami?
Mam dziś smutną satysfakcję, że wszystko co pisałem pięć lat temu się spełniło. Smutną, bo według mnie była to szansa na odnowę polskiego życia politycznego. Koncertowo zmarnowana. Tak koncertowo, że wydaje mi się, że gdybym był utrwalaczem politycznego systemu III RP lepiej bym tego nie zrobił. Potem nastąpił już tylko wysyp różnych polskich „trzecich dróg” – Petrów, Biedroniów, Hołowni, którzy nie stwarzali większych nadziei na autentyczność, raczej na dobre kalkulowanie z exelikiem w ręku i panem Bierzyńskim na telefonie – jak tu uszczknąć coś nowego, emulując alternatywę bezpartyjnej niezależności. I Paweł się w to wpisał. A mogło być taki pięknie. Myślę, że wielu co najmniej kibicowało, by to się tak skończyło, a wielu przy tym się kręciło, by alternatywa dla polskiej nawalanki pod okrągłostołowym dywanem poległa, ale, by miejsce dla trzeciej siły było już niby… zajęte. By móc powiedzieć – ej wy tam, antysystemowi, o co wam chodzi, macie przecież tego waszego Kukiza i co? Czego właściwie chcecie? Jakiegoś referendum stanowiącego? Ustawy antykorupcyjnej? Z liderem, którego „piątunio porywa na tweetcie”?
Na końcu artykułu pięć lat temu napisałem, że mu tego nie zapomnę, jeśli Paweł upuści ten złoty róg. Teraz leży on razem z nim w błocie polskiej polityki. A właściwie nie razem z nim, tylko obok niego. Coś tam z tego błotka prześwituje, ale czy i kto go znowu podniesie? Jakiś autentyczny trybun, czy znowu malowana lala, „nowa” twarz włożona w stare monidło systemu III RP?
Miałeś Pawle złoty róg…
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
„Tak koncertowo, że wydaje mi się, że gdybym był utrwalaczem politycznego systemu III RP lepiej bym tego nie zrobił.”
Czy ktoś w PRL-u robił karierę, bo miał talent, czy ktoś mu pozwolił?