13.10. A mnie jest szkoda lata…

0

13 października, dzień 225.

Wpis nr 214

zakażen/zgonów/ozdrowień

135.278/3.101/82.004

Już latem zastanawiałem się jakie to będzie dziwne lato. I było. Już po nim. Już porządna jesień, zaraz będziemy przestawiać zegarki (po raz kolejny to już ostatni raz?). Lato było dziwne tego roku. Zaraz po kwarantannie, wypuścili nas na dwór, żebyśmy się przewietrzyli. Jakby wiedzieli, że będą zamykać, że pojawi się „druga fala”.

Lato było polityczne, bo wałkowała się sprawa wyborów. Był to w końcu finisz dwuletniej kampanii wyborczej. Z drugiej strony, mimo kowidowej paniki (raz rozgrzewanej przez opozycję, raz tonowanej, gdy znalazł się kandydat) oraz sezonu wakacyjnego naród stawił się licznie do urn. Niestety nie jest to dowód na demokratyzację państwa, a raczej na – zabójczy dla sceny politycznej – wzrastający podział dualizmu wśród Polaków. Wojna polsko-polska jest jak magnes: ma tylko dwa bieguny, które jednych przyciągają a drugich odpychają od tych pierwszych. Ale magnesują większość. Jakby nie było lepszych pomysłów na Polskę.

Potwierdza się od dawna – w tę stronę ewoluuje demokracja – prawo Kopernika, że pieniądz słabszy wypiera pieniądz silniejszy. Widać to w polityce. Słabość debaty i kandydatów, brak rozwojowej wizji kraju, skupienie się na przeciwniku dołują standardy życia politycznego w Polsce. Ba – na świecie. Jak człowiek widzi, że szefem światowego mocarstwa może zostać gościu, który odmawia przed debatą zbadania czy się nie nabuzował speedami, by być w formie i nie chce by mu zaglądano do ucha czy nie ma tam schowanej szepczącej słuchaweczki to człowiek się zastanawia – kto nim rządzi. Bo w takim układzie na pewno ten co do tej słuchaweczki gada.

Ale wróćmy do wakacji. To, że nas w wielu krajach turystycznie nie chcieli spowodowało, że Polacy odkryli piękno swego kraju. To jedna z nielicznych korzyści z kowida. Ostatnio miałem dyskusję na ten temat. To nie są tylko turystyczne zachwyty. Wielu mieszczuchów już tam zostaje. Zakochują się w jakimś miejscu i albo robią tam drugi dom, albo sprzedają co mają i przenoszą się na stałe, dłubiąc coś, by dodać z agroturystyki co nieco do swych emerytur. To sprawa pokoleniowa. Bo jak się policzy, że generacyjnie to startowali oni w transformację w latach 90-tych jako 30-latkowie, to teraz pora na bilans życia. Pierwsze pokolenie dorobione w III RP schodzi z posterunku. Wielu wyskakuje z miejsko-korporacyjnego kieratu, by trochę użyć życia, na co się pracowało do tej pory. I mamy – w innych krajach naturalny, u nas na razie pokoleniowy – ruch mieszczuchów w kraj.

I powstają wypieszczone, lub choćby tylko kultowo wysmakowane miejsca z pasją. Jest gdzie wyjechać. Właściwie to odkryto i Podlasie, i Podkarpacie, Kujawy, pojezierza – inne niż mazurskie, bo te jakoś ostatnio tracą. I mamy dwie turystyki – tę masową, obsługiwaną przez tzw. infrastrukturę i tę niszową, agroturystyczną – dla smakoszy. Wcale nie droższą.

Lato się zamyka. Ciekawe jakie będzie następne? Bo to będzie już ponad roczek koronawirusa jak wejdziemy w lato 2021. Czy odbędą się odłożone Igrzyska Olimpijskie w Tokio? Zobaczymy naszych w kolejnym horrorze mistrzostw w piłkę nożną. A przede wszystkim czy przetrzymamy tę zimę, z jej nieodgadnionymi falami, już nie epidemii, ale społeczno-gospodarczych zapaści?

Cały rok 2020 będzie uznawany za dziwny, łącznie z latem co go jakby nie było. Żebyśmy tylko nie doczekali jeszcze dziwniejszych lat…

Ale i tak – szkoda lata.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *