13.12. 40 lat minęło jak jeden dzień

17

13 grudnia, dzień 651.

Wpis nr 640

zakażeń/zgonów

3.839.625/88.508

Czterdziesta rocznica stanu wojennego to dla mnie coś. I nie tylko dlatego, że to wtedy się zdarzyło, ale że tak szybko ten czas zleciał. Miałem wtedy 20 lat, a było to jak wczoraj. Czyżby człowiek starzał się już w takim tempie, że pamięta dobrze coraz odleglejsze czasy, a nie pomni z kim się o której spotkał wczoraj? Dla mnie to więc kwestia upływu czasu, ale też ciężkie z nim rachunki.

Ja pamiętam, że nie mieliśmy wtedy wielu nadziei na końcowe zwycięstwo, raczej to był tzw. imperatyw moralny, „trzeba dać świadectwo”, bo, co paradoksalne, ktoś kto się angażował w podziemie stanu wojennego i perorował o rychłym zwycięstwie był uważany za… co najmniej dziwnego. Powszechny był raczej determinizm straceńców. Ale w nielicznych chwilach marzeń myśleliśmy, żeby jednak po teoretycznym zwycięstwie zobaczyć na ławach oskarżonych autorów tej zbrodni, zwłaszcza, że proklamowanie stanu wojennego było aktem zdrady stanu nawet w świetle ówczesnego, komunistycznego prawa, tym bardziej powinno być w nowych czasach przez Trybunał osądzone. Nigdy tak się nie stało, a głównych architektów stanu wojennego osądzają już nie ziemskie trybunały.

Mnie, w noc grudniową, zwinęli od razu, bo pracowałem w związku zawodowym, w „Solidarności” Dolny Śląsk. A jako, że siedzibę zaatakowano od razu, to padłem równo o dwunastej. Byłem wtedy na pierwszym roku filologii słowiańskiej na studiach dziennych i pracowałem na pełny etat w Solidarności, w związku z tym w radiu robiłem na nocki. W grudniu miałem już taki dług senny, że podpierałem nosem ściany – albo na uczelni, albo w studiu na Mazowieckiej. A więc jak mnie zamknęli to przespałem chyba ze dwie doby. Dla mnie dobrze, bo się nie stresowałem.

Byłem młodziakiem, który poszedł do Solidarności z powodów partiotyczno-pasjonackich. W domu mego ojca, byłego Sybiraka, sprawy były proste, choć ojciec unikał dogłębnych rozmów, ale co to komuna, wiedział u nas każdy. Po drugie – moja pasja reżyserki radiowej, nagrywania, montowania miała swoje ujście. Politycznie byłem jak tabaka w rogu, a więc jak mnie zamknęli w obozie internowania, to przeszedłem przyspieszony kurs uświadomienia politycznego od starszej politycznej „recydywy”. I oczywiście z zastrzeżeniem proporcji – tak jak system więziennictwa reprodukował recydywę kryminalną, bo debiutanci pobierali w więzieniu nauki, tak ja przeszedłem ten sam proces, tyle że w kształceniu politycznym. Więc jestem trochę wdzięczny za okoliczność.

Kiedy wyszedłem w maju 1982 roku na wolność odkryłem, ku swemu zdziwieniu, pewien fenomen, którego nieoczekiwanie stałem się uczestnikiem. Wiedziałem, że jako naród jesteśmy społecznością rebeliantów, którzy na tyle wysysają opór wobec władzy z mlekiem matki, że często nie zatrzymują się w kontestacji, nawet jak ta władza pochodzi od samego ludu. Ale zaskoczyło mnie to, że na wolności wszystko było już wzorowo ułożone w konspiracji. Jakby wszyscy byli ekspertami w tej dziedzinie, czekając tylko przez całe dotychczasowe życie na ujawnienie swego przeznaczenia. Okazało się, że i ja w to wszedłem jak w masło. Te wszystkie skrzynki, śluzy, hasła, łącznicy, grypsy, przerzuty, organizacja papieru i drukarń okazały się oczywistością. No, z radiem to była wyższa szkoła jazdy, bo trzeba było mieć nadajniki, ale tu Politechnika Wrocławska zmontowała całą linię produkcyjną sprzętu, często opartą na elementach „pozyskiwanych” od władz.

Ja nie wiem skąd ten gen konspiracji się brał. U mnie to pewnie były jakieś echa Hansa Klossa i kilku filmów o okupacji i AK. Stąd pewnie wiele takich wpadek i przesady, trochę tylko liźniętych później w „Rozmowach kontrolowanych”. Czasami rzeczywiście ocieraliśmy się o scenki z „Giuseppe w Warszawie”, ale teraz widzę, że to raczej kwestia psychiki. Człowiek chętniej pamięta anegdotyczne przypadki, niż traumy, bo tak to wypiera broniący się przed stresem rozum. A zdecydowanie wiało grozą. Jednak ten fenomen natychmiastowego przejścia ludzi do konspiracji był wart odnotowania. Ale i bez koturnowości – powszechność oporu malała, o co wybitnie starała się komuna mnożąc udręki dnia codziennego i w końcu po 4-5 latach, zostali już praktycznie tylko „działacze”. 

No właśnie – działacze. Ja chodziłem do podstawówki imienia Powstańców Śląskich. Na doroczne akademie przyjeżdżali jeszcze Powstańcy, później stał już tylko manekin w mundurze. Wymierali. I dzisiaj też tak jest, choć bardziej wymiera chyba pamięć i nadzieja obejrzenia sprawiedliwości w stosunku do junty. Przez 40 lat jeden z nas, Witek Grabowski, co roku o 12.00 w nocy z 12 na 13 grudnia zapalał świeczkę pod siedzibą wrocławskiej Solidarności. Dowiedziałem się o tym paręnaście lat temu, ale jakoś nie było mi po drodze, bo to albo w Warszawie, albo zapomniałem. A Witek tam zawsze był. Postanowiłem w tę okrągłą rocznicę dołączyć do niego i zaprosić swoich przyjaciół z „czasów pogardy”. Przyszło nas czterech, razem z Witkiem. Witek nas nie wszystkich rozpoznał, my jego – a jakże. Postaliśmy pogadaliśmy, zapaliliśmy świeczki. I rozjechaliśmy się. Właściwie to nie było o czym gadać, jak to wśród przyjaciół, kiedy już wszystko się stało co się miało stać i wszystko jest jasne.

Trzeba się spotykać do kiedy się da. Choć raz w roku. Bo nikt tam nie postawi przecież za kilka lat manekinów, w dodatku nie przebranych w żadne mundury. 

W sumie smutne to zwycięstwo i to nie dlatego, że jest nas coraz mniej tych pamiętających, ale, że w świetle historii dowiadujemy się, jak gorzkie to było zwycięstwo.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”       

About Author

17 thoughts on “13.12. 40 lat minęło jak jeden dzień

  1. Idzie to samo, tylko w innym przebraniu. Znowu będą ci, którzy służą systemowi z przekonania bądź za pieniądze/przywileje. I znowu są/będą prześladowania. ONI już zapowiedzieli, że idą po medyków, służby siłowe i nauczycieli. Na razie chcą, żebyśmy sami się spacyfikowali.
    Trzeba z ludźmi rozmawiać, także o tym czy w czasie próby będzie stał z boku, jako ten który jest (chwilowo) bezpieczny. Że potem na niego przyjdzie czas.
    Do ONYCH: Uważajcie, pierwszy proces N2.0 już rusza, na razie w odległej Kanadzie https://psnlin.pl/news,ruszyl-proces-norymberga-2,122.html

  2. Uuuuu. Moje kombatanckie opowieści z tamtego okresu są niczym w porównaniu z tym co czytam.
    Żadnego pałowania, internowania. Nikt z ulotkami mnie nie złapał, udało mi się przejść przez ten Stan niezauważonym przez organa ścigania… Jedynie zapach gazu łzawiącego pozostał w pamięci komórek…Raz mnie spisano, innym razem zatrzymano na 24 ha…Owszem, dla nastolatka to i tak było wielkie przeżycie, zwłaszcza że nie wiadomo było gdzie człowiek skończy- w areszcie, czy w Wiśle? Ale to pryszcze w porównaniu z internowaniem…Tak, smutne to było zwycięstwo. Widzę niestety pewne analogie między tamtym okresem a dniami obecnymi. Dziś wielki dzień w sejmie. Będą decydować o „internowaniu” niezaszczepionych.
    Tu jest petycja do podpisania
    https://polskajestjedna.com.pl/podpisz-apel/

    Wczoraj oglądałem szokujący wywiad. Braun u młodej Jaruzelskiej, w domu Jaruzelskiego, opowiada o „bohaterze” tamtych czasów- Obywatelu Michniku. SZOK
    ( dostępne na jutubie i tłiterze)
    Czekamy aż czas coś osądzi ale czasu nie ma. Ktoś nam go internował?

  3. A ja miałem 17.
    I w zasadzie poszło mi bokiem, Ojca mi tylko o mało nie zabili. W kołnierzu potem chodził rok…
    Ale… to on im 13 grudnia z dziadkiem wywiózł do skrytki na dziadkową działkę archiwum mazowieckiej Solidarności. SB czesała, nie znalazła…
    Ileż potem się ojciec nacierpiał, jak go wymienili na pierwszej. „dzikiej” liście Wildsteina. Dopiero po roku czy dwóch w IPN uzupełnili: „Rozpracowywany, nieudana próba pozyskania do współpracy po zatrzymaniu. Z pozyskania zrezygnowano na skutek braku możliwości operacyjnych”…
    W ciula ich zrobił, choć bity, a cały czas współpracował z Radiem Solidarność – części do nadajników dostarczał itd… Za kuriera robił, bo zawód miał podchodzący… No i rondo im trabanciakiem zablokował, jak już tu pisałem… Tyle wiem, a ile nie wiem i już się nie dowiem, bo go Niedzielski z ferajną zabił swoim lokdaunem medycznym…

  4. Z podziękowaniem za wspominki, dopiszę do wczorajszego…
    Obiektywnie biorąc KOR-owcy (czyli trockiści) i inne solidurnie cofnęły nas w rozwoju o jedną epokę – przynajmniej „autostradową” . Ja miałem jeden żal do Generała, że nie zlikwidował („usadził”) obu stron”, czyli trockistów syjonistycznych z KOR-u i marksistów-ortodoksów partyjnych. Bo „antysemitów” z Grunwaldu Poręby się dało „przydusić”! Teraz wiem, że każda „władza” to ciągły kompromis i tak jak nie ma władzy absolutnej, tak i muszą istnieć „zgniłe kompromisy”…
    Ja z ulgą ogromną przyjąłem 13 Grudnia, zupełnie jak moi Dziadkowie, którzy przeżyli bezhołowie przewrotu w 1917 i Rewolucję. Owszem, wsadzono moich kolegów – idiotów – ale to byli moi „wychowankowie”, więc z koleżeństwem z NZS-u świetnie się dogadywałem i za nich ostro walczyłem. Praca w studenckim radiu i działanie w Radzie Wydziałowej dawały mi dostęp do dalekopisu i najnowszych informacji „pozaobiegowych”, więc od paru miesięcy wiedziałem co się święci. Więc całe szczęście że Generał nasz naród uratował przed „drugą Czechosłowacją” lub banalnym zamarźnięciem tamtej zimy…

    PS
    W Grudniu zrozumiałem to co opowiadała Rodzina o dniach i miesiącach po Powstaniu. Już w czasie Powstania naród by „przywódców” co powstanie wywołali by powywieszał. Po Powstaniu, wśród tych co ocaleli nastroje były jeszcze radykalniejsze. Jakby się jakiś „Okulicki” przysłowiowy gdzieś trafił, to by go ci co Powstanie przeżyli rozdarli gołymi rękami na strzępy.

  5. W temacie bloga…

    Pandemiści co prawda prawem się nie przejmują, jednak…

    Skopiowane z sieci:

    Marko Darko
    yesterday at 6:38 pm
    „Żądanie dowodu szczepienia JEST PRZESTĘSTWEM !
    Pokazujemy Wam przepisy, które tego zabraniają, UDOSTĘPNIAJCIE❗
    Przedsiębiorco, pracodawco, organizatorze wydarzeń – pamiętajcie o tym!
    Główne media o tym nie mówią, my musimy to zrobić!
    Przepisy, które sprawiają, że żądanie paszportu covidowego jest bezprawne:
    ✅ RODO art. 9
    ✅ Konstytucja RP, art. 47
    ✅ Konstytucja RP, art. 51
    ✅ Ustawa o zawodzie lekarza art. 40 §1
    ✅ Ustawa o prawach pacjenta art. 13
    Przekazujemy też stanowiska Wojewódzkich Sądów Administracyjnych, które nie pozostawiają żadnych wątpliwości – w obowiązującym porządku prawnym nikt nie ma prawa wymagać od Was ujawnienia chronionych danych o zaszczepieniu, którą są danymi wrażliwymi:
    ✅ WSA Lublin: „Zaświadczenie o szczepieniu jest dokumentem objętym tajemnicą, a zgodnie z przepisami Kodeksu pracy, nie mieści się w katalogu niezbędnych informacji potrzebnych do nawiązania stosunku pracy. Badania lekarskie, którym są okresowo poddawani pracownicy, nie obejmują swoim zakresem informacji o przebytych szczepieniach, nawet tych obowiązkowych. W aktualnym stanie prawnym pracownik nie ma obowiązku informowania pracodawcy o fakcie zaszczepienia się lub nie przeciw Covid-19, a pracodawca nie jest uprawniony tego rodzaju informacji od swojego pracownika wymagać.”
    ✅ WSA Wrocław: „Informacje o zaszczepieniu są danymi dotyczącymi zdrowia i stanowią szczególne dane osobowe, o których mowa w art. 9 ust. 1 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE, (Dz.U.UE.L.2016.119.1).”
    ✅ WSA Kraków: „Obecny stan prawny nie daje pracodawcy prawda do pozyskania informacji na temat poddania się przez pracownika szczepieniu przeciw Covid-19.”
    ✅ WSA Gdańsk: „Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa szczepienia związane ze zwalczaniem Covid-19 nie są obowiązkowe. Poddanie się szczepieniu jest decyzją prywatną.”
    ✅ WSA Białystok: „Tego rodzaju dane dotyczą sfery prywatnej pracowników.”
    To nie wszystko. Przypominamy, że Urząd Ochrony Danych Osobowych (UODO) również jasno i wyraźnie informuje wszystkich przedsiębiorców i organizatorów wydarzeń, że żądanie paszportu covidowego jest ZŁAMANIEM PRAWA. Pamiętajmy o tym wszyscy, zarówno organizatorzy, jak i klienci. Rząd wprowadził limity dla niezaszczepionych za pomocą rozporządzenia, które NIE MA PODSTAWY PRAWNEJ!
    UODO: „Organizatorzy imprez, zobowiązani do stosowania limitów uczestników, nie mają prawa żądać okazywania dowodów potwierdzających fakt zaszczepienia. Tylko sam zainteresowany skorzystaniem z usług takiego podmiotu może wyjść z inicjatywą okazania zaświadczenia czy certyfikatu szczepienia.
    Informacje o zaszczepieniu są danymi dotyczącymi zdrowia, a zatem stanowią szczególną kategorię danych osobowych, o której mowa w art. 9 ust. 1 RODO.
    Przepisów rządowego rozporządzenia nie można uznać za podstawę uprawniającą podmioty zobowiązane do przestrzegania określonego tymi przepisami limitu osób do pozyskiwania od uczestników takiego wydarzenia informacji o odbyciu przez nich szczepienia ochronnego. Tym samym nie mają one prawa żądać podania od nich takich danych, a osoba, której dane dotyczą, nie ma obowiązku ich podania.”
    Jak widać SEGREGACJA SANITARNA nie ma podstaw nie tylko logicznych, ale również PRAWNYCH. Jest bezsensu (osoby zaszczepione również zarażają i roznoszą wirusa) i bezprawna. PODAJCIE DALEJ!”

    1. prawo można zmienić.
      I oni właśnie je teraz zmieniają.
      Arytmetyka sejmowa działa na korzyść covidowej koalicji..
      Przeciw gestapowskim ustawom jest Konfederacja i około 50% posłów PiSu.
      Reszta tylko czeka aby nas ujarzmić.

  6. Nawet nie wiem,czy chcę o tym pisać… 13.12.1981 – ja pełen ideałów, po dyżurze nocnym 31 marca w MKS w Lublinie, gdzie brawura i odczuwana siła społeczna dawała prawo do demokracji.A potem – pierwsza i ostatnia pijana Wigilia, szok i niedowierzanie. Dalej – odbijanie ulotek na zakładowym ksero, zbieranie kasy na internowanych, przekazane KPN-owi czcionki (ciężkie bydlęta) i w październiku do wojska. Tam też ulotki i dyskusje z kolegami, czy strzelisz do swojej matki? Tak, bo po co tam szła? Reszta to tylko zwątpienie i brak wiary, że bohaterowie z pierwszych stron zamienią wygodne posadki na prycze bądź styropian… miałem 22 lata, żonę, wiarę i nadzieję… zostałem z ręką w nocniku i nie chodzi mi o brak gratyfikacji za swoje poświęcenie, bo był to mój obowiązek…

  7. 7 lat. Dla mnie to tylko brak Teleranka. Prababcia, która mówiła, że przyszła czwarta wojna światowa, pytałam, jak to, a ona, że pierwsza pierwsza, druga bolszewicka, trzecia druga, a teraz czwarta. Wieś cicho siedziała i nic nie gadała, jak teraz, w Wawie trochę szumią, a pozostali po chałupach zbierają zapasy, załatwiają lewe auswajsy i czekają lepszych czasów. A jednak z Pana felietonu bije jakaś nadzieja, bo jeśli można było się postawić komunie, to i teraz się znajdą tacy straceńcy. Może dobry Bóg nie ześle kary ze względu na tych dziesięciu? Trzeba się już pilnie targować, najlepiej na różańcu.

  8. W tej chwili 13 grudnia to już tylko okazja do lansu przez pisiorką hołotę.
    Wycierają swoje zakłamane mordy w polskie flagi.

    Jednak dla przyzwoitości trzeba powiedzieć że w tej chwili w Sejmie to bronią nas przed gestapowskim reżimem jedynie Konfederaci i około 50% pisowskich posłów.

  9. To prawda! Czas wyjść pod Sejm!
    Konfederaci starają się zmobilizować ludzi. Jednak mało komu się chce.
    Jarek zanęcił ziarnem i szczury są zadowolone…

    1. Trudno jest wyjść przed sejm, jak się ma 300 km do niego, a w Wawie większość to lemingi, które wychodzą, jak trzeba zawołać ” moje ciało moja sprawa”, tylko takimi innymi słowami…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *