14.12. Junta juje, czyli tekturowa apokalipsa A.D. 2020

1
czasapokalipsy

14 grudnia, dzień 287.

Wpis nr 276

zakażeń/zgonów/ozdrowień

1.140.572/22.960/869.155

Właściwie to zabierałem się do napisania czegoś o rocznicy stanu wojennego, czym on był dla Polski i jakie – do dziś – konsekwencje ma w naszym życiu. Ale coś mnie powstrzymywało. Okazało się, że jednak instynkt. Podświadomie chciałem zobaczyć, jak na rocznicę zareaguje Polska AD 2020. I dobrze zrobiłem.

13 grudnia 2020 roku odbyły się demonstracje, na które, oprócz dyżurnych kobiet, mieli się zjechać górale, hotelarze, rolnicy i wszyscy przeciwni władzy. Skończyło się na żenadzie do kwadratu.

Dwa lata temu, kiedy pisałem swoją książkę „Trzeci sort” doszedłem do – wydawało mi się wtedy – granic absurdu prorokując, że przy tym stanie odjazdu opozycji kolejne rocznice stanu wojennego opozycja będzie spędzać po domem Kaczyńskiego, zamiast pod willą Jaruzelskiego. Ku mojemu zaskoczeniu – tak się stało.

Ja już nie bardzo rozumiem o co chodzi w tym absurdzie i strzelaniu sobie w kolano przez przeciwników władzy. Byłem bowiem znowu medialnym świadkiem zrównywania stanu wojennego z obecnym krwiożerczym reżymem oraz analogii rządów Kaczyńskiego z dyktaturą wojskowej junty. Ale coś mi się nie zgadzało i dlatego wydają mi się te formy protestów tak absurdalne.

No bo popatrzmy kto tam pomaszerował. Ci starsi, to należą do grupy ludzi – zatrważająco dużej w Polsce – która uważa stan wojenny za wybawienie przed anarchią Solidarności w roku 1981. A więc dla nich zrównywanie Kaczyńskiego z Jaruzelskim to raczej… komplement dla Kaczyńskiego. No bo skoro uważają generała za zbawcę narodu, to nie mogą Kaczyńskiemu zarzucać, że postępuje jak stanowojenny reżym. To się kupy nie trzyma. Byli też młodzi, którzy pewnie stanu wojennego nie przeżyli, ale tym bardziej – analogie między stanem wojennym a dzisiejszą Polską muszą być dla nich raczej figura zasłyszaną od starszych i głupszych.

Ale tak na rozum, to po co tłumy ruszyły na domek prezesa? Popatrzmy na hasła-zarzuty. „Spałeś do południa” – to główny zarzut w stosunku do Kaczyńskiego. Ale wielu ludzi spało do południa w tamtą niedzielę, zwłaszcza zajętych sobotnią polityką, która wtedy przyspieszała. Ale tu chodzi o drugi argument – nikt po niego nie przyszedł. To znaczy, że ani z niego żaden bohater, ani ważny człowiek opozycji, skoro go komuna nie aresztowała. Ale to by wskazywało, że jedynie komuna aresztowaniami namaszczała na bohaterów opozycji. Jak cię nie aresztują toś nieważny, albo jeszcze gorzej – jesteś dla nich wygodny, możesz też być ich człowiekiem.

A ja zostałem aresztowany w minutę po ogłoszeniu stanu wojennego. I nie dlatego, że byłem na liście, tylko, że się znalazłem w złym miejscu – pracowałem w siedzibie dolnośląskiej Solidarności w studiu radiowym i pacyfikacja siedziby zastała mnie w pracy. W papierach mam więc wpisy na niezłego systemowego rozrabiakę, a było jak było. Potem na swojej drodze spotkałem wielu tchórzy w więzieniu i wspaniałych ludzi, których areszty ominęły. Do dziś więc unikam oceniania ludzi pod względem nakazów aresztowania wydanych przez władzę.

No więc podsumujmy. Dlaczego tłumy poszły pod dom Kaczyńskiego, a nie Jaruzelskiego? No bo ten drugi spał do południa i nie był na tyle ważny dla władzy by go zamknąć. I to już jest wszystko? To wszystko usprawiedliwia, że się nie poszło pod dom Jaruzelskiego, który tak naprawdę zmajstrował tę wojnę z narodem?

Dla mnie, oprócz dowodu na jałowość opozycji, to próba dekonstrukcji znaczenia stanu wojennego. Zrównanie jego bezpośrednich i pośrednich ofiar śmiertelnych z wykręconą ręką nastoletniej Julki. Współczesnego chaosu wojny polsko-polskiej ze śmiertelnym ciosem zadanym polskiej nadziei, po której naród się już nigdy nie podniósł. Demokratycznie wybranych władz z namiestnikiem Sowietów, którzy zaczęli wymagać od swoich przedstawicieli przywrócenia pax sovietica rękoma polskich żołnierzy. To ma być to samo, mamy żyć w kraju dyktatorskiej junty, bez prawa do zgromadzeń, organizacji i wolności słowa. Przecież sama rzeczywistość przeczy takim analogiom. Jest poza tym obrazą rzuconą w twarz prawdziwym ofiarom tamtych czasów. Naprawdę myślicie, że to te same czasy, ze strzelaniem do górników i czołgami rozjeżdżającymi bramy zakładów pracy? I co teraz, namalujecie błyskawice na grobie błogosławionego księdza Popiełuszki?

No i jaka może być agenda opozycji? Popatrzmy na kolejne rocznice. Co tam teraz idzie – no może 3 maja, potem znowu sierpnie, ciekawe z jakimi analogiami udadzą się tłumy na 1 września pod dom kaczora-dyktatora? Domalują mu wąsik i przedziałek na bok? No bo za rok będzie okrągła 40 rocznica stanu wojennego. I co – kwiaty na grobie Jaruzela i tłumy pod domem dyktatora naszych czasów z portretami górników poległych w Wujku? Tak? Na tyle was stać?

Jak pisałem – transparenty pt. „Precz z dyktaturą!” nie występują w przyrodzie, bo jest to albo na minutę przed salwą w tłum, albo nie ma dyktatury i napisy są na wyrost. A więc ośmieszają protestujących w ich odklejeniu od rzeczywistości. Dla rządzących to korzystne – te wszystkie eskalacje protestów, flagowanie pomników religijnych, malowanie świątyń, wulgaryzmy i szarganie ostatnich już resztek świętości Polaków. Teraz zrobienie z tragicznej rocznicy – szopki. PiS-owi w to graj, bo wtedy zostaje na tak głupio zradykalizowanej scenie tym czym chce być: jedynym umiarkowanym punktem odniesienia dla centrowej większości. Nie pierwszy raz opozycja spełnia największe marzenia rządzących. Najwyraźniej w dodatku będąc przy tym z siebie wielce zadowolona.

Akurat w tym dniu lepiej wam było zostać w domu i zapalić świeczkę.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.      

About Author

1 thought on “14.12. Junta juje, czyli tekturowa apokalipsa A.D. 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *