15.10. Konspiracja w nowych technologiach medialnych

9

15 października, dzień 957.

Wpis nr 946

zakażeń/zgonów

1.594/31

Dzięki moi mili za zrzutkę na bloga. To wielkie zaskoczenie i co do szczodrości (dzięki Panie Doktorze), i co do ilości wsparć. Wielu z Was stawia mi kawę w ilościach, które będzie ciężko spożyć w ciągu roku. Ale ja chcę być z Wami bardziej regularnie, czyli tak co miesiąc. A więc namawiam do niższych wpłat, ale cyklicznych. Wielu z Was postawiło mi wręcz tort z perłą, do kawusi, ale ja przepadam za skromniejszą, jednak – regularnością. Wielkie dzięki i widzę, że będzie na opał zimą. Jak by coś było nie tak u Was, to w razie W (czyli CZ, znaczy: Ciężka Zima) zapraszam do siebie. Razem się rozgrzejemy i przyjmiemy wszystkich, bez zaświadczeń o wpłacie. Wystarczy tylko paszport o niezaszczepieniu – swoją drogą: ciekawa idea…W sumie po przekroczeniu masy (ilości?) krytycznej nie trzeba będzie grzać w ogóle. Razem nie tylko lepiej, ale i cieplej.

To jak możecie – wciąż zapraszam:

Ale do dzieła. Dziś o cenzurze. No, to następne kowidowe odkrycie dla uważnych. Wielu zauważyło, że pod pozorami deklarowanej wolności słowa trwa życie eliminujące wymianę poglądów. Nie wiem już tylko kto za kim poszedł, czy nauka za mediami, czy odwrotnie, ale mamy wyraźny deficyt. Nauka tak jak i media polegają (mają polegać?) na wymianie poglądów, ścieraniu się stanowisk i podważaniu ugruntowanych prawd. Bez tego obie te dziedziny są martwe jak stojąca woda jeziora. Ja robiąc w mediach parędziesiąt lat widziałem, że skręcają one w kierunku potrzeb sponsorów (niestety coraz częściej państwowych), oddalając się od potrzeb odbiorców.

Teraz widzę to samo w nauce, która w pandemii kompletnie się skompromitowała. Nie mówiąc już, że błądzi, ale fakt, że za pomocą medialnych narzędzi i wynajętych ekspertów wyrugowała z obiegu swoją istotę, którą jest ścieranie się stanowisk w poszukiwaniu prawdy, co świadczy o złych intencjach. I tak jak ludzie z rozpędu przestali brać „prawdziwe” (czyli przedkowidowe szczepionki) tak samo blamaż nauk medycznych ujawniony w pandemii rozlał się na kwestionowanie nauki jako takiej, skoro ta zaprzeczyła swoim podstawom.

Tyle nauka kontra media. A teraz zobaczmy co z mediami i tzw. wolnością słowa. Po pierwsze mieliśmy tu do czynienia nie tyle z usprawiedliwianiem wycinania innych opinii, ale wręcz napuszczaniem pożytecznych (?) idiotów (?) na tych, którzy mieli inne niż oficjalne poglądy. Zawsze wyglądało to tak samo: na początku jakiś najęty ekspert z trzema, czasem dwoma, literkami z przodu rzuca obowiązującą tezę (coraz częściej bez uzasadnienia innego niż te literki lub własne celebryctwo), ta się ugruntowuje w przekazie i jest później odmieniana przez przypadki szyderstwa i beki w wykonaniu tłumku wyrywnych followersów. Nie pogadasz. Jak spróbujesz, jak redaktor Pospieszalski, to wylądujesz na aucie. Taką mamy rzeczywistość.

Ale mamy obecnie całą inżynierię kontroli przekazu. Ma ona dwie warstwy. Pierwsza jest niechęć odbiorców, długo hodowana przez ekosystem medialny, który włożył w umysły swoje prawdy. Teraz by chcieć się skonfrontować z rzeczywistością trzeba by się było odbiorcy wybrać w niebezpieczną podróż, z której wynikałoby, że jak dziecko dał się ograć. Lepiej więc, by nie patrzeć w tamtą stronę. Nie wiem czy zauważyliście – tylko ekstremiści kowidowi walczą tymi kalkami, naród oszukany unika rozmowy, nie jest agresywny wobec foliarstwa, mówi: a dajcie już z tym spokój, było-minęło. To wygodna postawa, bo zwalnia nie tylko z rozmowy o prawdzie, ale i z tłumaczenia się za innych, którzy nam ten kit wcisnęli. To pierwsza bariera. Niewystarczająca.

Niewystarczająca, bo nie można tego zostawić jedynie decyzji samego podmiotu kształtowanego. Trzeba mu stworzyć cały ekosystem, w którym nie jest narażony na pokuszenie innych prawd. Czort wie co takiemu do głowy przyjdzie. Zwątpi jeszcze, a odkręcanie tego, to już inna sprawa niż pobywanie w medialnej bańce. Nawet jednorazowy akt opuszczenia takiej bańki jest jak wyjście z bańki mydlanej. Ta rozpryskuje się na kropelki i system musi ją dmuchać nowymi technikami od początku. A to wymaga coraz bardziej zindywidualizowanego podejścia, a tu chodzi przecież o glajszachtującą masówkę. Wszyscy mamy być jednakowo wystrugani z banana.  

I tu z pomocą przychodzi technologia. To rewolucja. Śmiem twierdzić, że kiedyś było znacznie lepiej z wolnością wypowiedzi niż dziś. Od razu uprzedzam trolli i wzmożonych. Za stanu wojennego działałem ostro w podziemnej Solidarności (dosłużyłem się kombatanctwa, jednego orderu i jednego medalu), a więc wiem co mówię. Wtedy była publiczna ochota do powzięcia informacji na temat tego jak wygląda rzeczywistość inna niż przedstawiona. Mediów było co kot napłakał, a i te jedynie w rękach władz. Pozostawały ulotki i audycje radiowe pt. – „jeszcze żyjemy”. Co mamy teraz? No, mamy niby wolność dostępu do mediów społecznościowych, możesz sobie założyć stronkę i profil i przekonywać ludzi. Ale ten „pluralizm” został nieźle zorganizowany.

Po pierwsze tyle jest tego, że ludzie muszą posługiwać się narzędziami, które pomogą im szukać tego, czego chcą. Z tym, że z 80% ruchu idzie przez jedną wyszukiwarkę, która już przeszła etap „uczenia się” czego konkretnie Ty chcesz znaleźć – ona, znając już twoje gusta, staje się narzędziem łatwym do niezauważalnego kształtowania tego czego POWINIENEŚ chcieć. To taki przekupiony sufler, którego sugestie bezwiednie stosujesz w życiu.

Ale tu też nie jest tak łatwo, bo człek nie tylko chce odbierać, ale przecież i nadawać, bo to – wiadomo – internet i każdy się może realizować na cały świat. A więc lud nadaje. Okazuje się, że też tylko w dwóch-trzech kanałach. Tu mamy do czynienia z taktyką dealera. Narkotykowego. Pierwsze dawki za darmo i to jeszcze z panienką. I równolegle wycinanie wszystkich innych dealerów. Po kilku latach takiej polityki na rogu medialnej uliczki zostają już dwaj dealerzy, dobrze skoordynowani. Efekt – coraz słabszy i droższy towar, taki jaki oni chcą. A jak im podpadniesz, to fora ze dwora, i gdzie pójdziesz chłoptasiu?

Stworzyło to ciekawy proceder. Aby jednak być w głównym nurcie i uniknąć namierzenia poprzez używanie nieprawomyślnych słów i pojęć wyłapywanych przez coraz bardziej niesztuczną inteligencję, publiczność używa kryptonimów. Ostatnio rewelacją okazało się, że w brytyjskim internecie by swobodnie porozmawiać o wirusie i szczepionkach trzeba używać szyfru podmieniającego te pojęcia na słowo „marchewka”. U nas to samo – na zasadzie „zabawy w pomidora” ukrywano pod tym hasłem słowo „koronawirus”, co oczywiście prowadziło do tego, że na szczepionkę mówiło się – ketchup. Niektóre rozmowy wyglądają wtedy jak gadki kucharzy o przyprawach. Pełna komuna. Tak to pobywaliśmy w wolnych mediach i pobywać będziemy.

To taktyczka o nieuświadomionych dalekosiężnych skutkach. Czemu nieuświadomionych? Powiem pewną anegdotkę. Jam z Wrocławia i mieliśmy tam takiego Majora z Pomarańczowej Alternatywy (pozdro – Waldek!). Gościu  w schyłkowej komunie rozwalał system nim samym. Po prostu prowokował go do reakcji w formach, które przy gnijącym od środka systemie, po przez własną reakcję samokompromitacji, pokazywał zrezygnowanemu suwerenowi, że system jednak istnieje. I jest absurdalny. I tak w ten sposób aresztowano działaczy Pomarańczowej Alternatywy rozdających na ulicy deficytowe wtedy (tak-tak, dzisiejsi entuzjastyczni lewacy i pogrobowcy PRL) podpaski i papier toaletowy, Wyłapywano ludzi na pochodach czczących rocznicę Rewolucji Październikowej, pałowano krasnali na Dzień Dziecka w pochodzie 10.000 ludzi w czerwonych czapkach, skandujących „Kingsajz, Kingsajz!). No czad.

Pamiętam kiedyś Major ogłosił aby przyjść do centrum miasta i przebrać się… dziwnie. Nie pamiętam co to była za rocznica. Nieważne. I teraz był czad. Przyszło paręset ludzi dziwnie (tak jak to sami definiowali) przebranych. I milicja, „normalnie” przebrana. W centrum miasta ochotnicy naturalnie mieszali się z „normalnym” tłumem. I teraz milicja, ba – każdy milicjant, musiał na własny sumpt ocenić kto jest według niego dziwnie ubrany, gościa zawinąć do suki (tak, tak!) i zawieść na Łąkową. No działy się cuda, bo ja mieszkałem nad centrum zadym Majorowych i widziałem wszystko. Zaczęto zawijać zwykłych ludzi, bo to jeden milicjant uznał apaszkę na Kowalskiej, która poszła do centrum zobaczyć co „rzucili”, za wyraz buntu. To było coś, bo władza zaczęła represjonować Bogu ducha winnych ludzi, którzy w milicyjnej nysce budzili się ze snu „normalizacji”.      

Najciekawsze jednak było to, że zawinięto znanego, wtedy już ujawnionego działacza, Józefa Piniora, tak, tego – od 80 milionów podiwanionych przed stanem wojennym przez dolnośląską Solidarność. Józek nie uczestniczył w zadymie, nawet o niej nie wiedział. Stał zdaje się nieświadom niczego na przystanku „pod zegarem” i tam go zwinęli. Był wedle milicji „dziwnie” ubrany. Nikt nie wiedział, że ten kaszkiecik, który zawsze nosił, to żadna jego ekstrawagancja na protest, tylko jego normalna stylówa. I tak popadł w areszt, głownie z powodu różnic w ocenie jego stylistyki modowej pomiędzy nim a jakimś milicjantem.

Czemu o tym piszę? No bo teraz to algorytm będzie wycinał słowa ketchup – u nas, w Anglii – marchewka. A tu jest sprawa prosta. Ta sztuczna inteligencja się uczy, ale jak tu ogarnąć czy goście gadają o Niedzielskim jako dostawcy pomidorów, czy o Faucim jako skrobaczu marchewki? A jak jeszcze z Fauciego zrobić królika? No nie ma takiej inteligencji, która by za tym podążyła w czasie rzeczywistym. I co wtedy? Co robić, towarzyszu pułkowniku? Ciąć wszystko? Głupio, bo jak sobie spożywcy pogadają z rolnikami? A puścić na rozkurz? Nie wypada – przeciśnie się taki, nabruździ, szczepionki znowu nie zejdą i trzeba będzie znowu wypruwać się (co prawda z publicznej) kasy na odkręcenie tego wszystkiego, strasząc publikę zabitymi babcio-dziadkami. I jak zablokujemy marchewki i pomidory, to się skurczybyki przerzucą na inne warzywa i w końcu nam zabraknie słów. Tak jak z rakietą i przeciwrakietą. Będziemy się gonić do skutku. Zawsze spóźnieni.

Tak to wylądowaliśmy w medialnym kołchozie. Upstrzonym plakatami o wolności słowa. W konspirze podstawionych pojęć, swoimi systemami łączności i hasłami dla łączniczek. Wymieniamy się tylko zaszyfrowanymi postami-grypsami używając Poczty Polskiej mediów społecznościowych. Koło się zamknęło. Zmieniła się tylko technologia. Ale to gorzej, bo ta jest nieustająca w swym poszukiwaniu kontroli, beznamiętna, skrupulatna i działająca 24/7. Ale najgorsze jest to, że za komuny o tym wiedzieliśmy, że nas cenzurują. Cenzura nawet nie udawała swoje nieobecności. Była wręcz ostentacyjna, bo miała prowadzić do autocenzury, która ją wyręczała. Dziś ta świadomość jej istnienia to udział mniejszości. Większość prowadzona jest powoli, ba – z entuzjazmem – do jedynej kabaryny, głośnika wiszącego w celi, z którego nadawane są komunikaty więzienne przebrane dla picu w atrakcyjne przekazy dnia wojny polsko-polskiej.

Nie wierzycie? A już zapomnieliście jak po ulicach jeździły policyjne wozy nadające przez głośnik strachy mające uzasadnić, że przestraszona gawiedź siedzi (i ma siedzieć) po domach podczas, gdy na pustych ulicach szaleje ze śmiertelną kośbą wirus o cechach sezonowej grypy?

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.    

About Author

9 thoughts on “15.10. Konspiracja w nowych technologiach medialnych

  1. Zauważyłem, i to przyszło znacznie wcześniej, że demokracja, a szerzej wolności obywatelskie nie wszędzie są dobre. Np. w kościele katolickim coś takiego jak wolność nie istnieje. Lud, ale też kapłani musza mówić i wierzyć wszyscy w to samo. Nie może być odstępstw, a nawet jeśli się pojawią są z całą stanowczością karcone i rugowane, na co dowodów jest bez liku. Ma to sens ze względu na jednolitosc religii i wiary w tego czy owego boga.
    To samo w firmach, zwłaszcza w korporacjach, gdzie wolność w wyrażaniu poglądów, wolność myśli i przekonań nie może istnieć. Wiadomo. Celem każdej firmy jest godziwy zysk dla właściciela, akcjonariusza, udziałowca. I na tym musi się skupić cała ekipa. Nie można mieć swojego zdania iść w swoim kierunku, bo wtedy stajesz w kontrze do działań właściciela. To oczywiste i ma uzasadnienie. I teraz te instytucje, jakże antydemokratyczne, lub niedemokratyczne, wpadają w działania państwa, gdzie wolności obywatelskie, wolność słowa, są, czy raczej powinny być clue działania państwa. Wydaje mi się, ale może mam za słabą wyobraźnię, że właśnie ten styl korporacyjny przeważył. W końcu większość mediów w tym internetowe to korporacje, zarówno prywatne jak i państwowe, producenci szczepionek to korporacje. A zatem przeniosły zasady funkcjonowania państwa z korporacji. Mamy wszyscy patrzeć tak jak szef, nie mamy prawa widzieć tego inaczej. A jak jednak coś nam walnie na łeb i widzimy pewne sprawy inaczej i głośno na to zwracamy uwagę, to nas ukatrupią(społecznie). O wolności obywatelskie trzeba dbać, pilnować ich i pielęgnować. Szaleństwo covidowe pokazało, że zmarnowaliśmy 2 lata, a system korporacyjny w zarządzaniu państwem przeniknął do niego. I dziś może być już nawet za późno na ratowanie demokracji.

  2. „Nauka” nie skompromitowała się przy okazji pandemii. Zaczęła gnić od czasu gdy pojawili się sponsorzy i naukowcy przestali pracować za własne środki. Czyli zaczęło się to bardzo dawno. Już alchemicy poszukujący kamienia filozoficznego dla swoich władców sprzedawali fałszywą nadzieję na wielkie zyski za złoto jak najbardziej realne.
    Obecnie pozorowanie pracy naukowej jest doskonałym sposobem na życie pod każdą bez wyjątku szerokością geograficzną. Spore pieniądze i do tego duży prestiż.
    Władcy świata potrzebują „wyników” żeby podeprzeć swoje plany i uniknąć buntu który by ich zmiótł, „naukowcy” sprzedają im te „wyniki” za grubą kasę, zblatowane media roznoszą tę „wiedzę” po świecie i interes „sze kręczy”. Od setek lat nic się nie zmienia tylko metody działania coraz skuteczniejsze.

  3. od września 2020 r pisałem na forum , że nie chodzi o żadną ” pandemię ” tylko o globalną próbę generalną zarządzania masami ludzkimi przez strach i chaos. Zakończyła się ona pełnym sukcesem ( a przy okazji parę groszy zarobili ci co mieli zarobić ). Pan Jerzy entuzjazmował się wtedy , że wygrało społeczeństwo . Nic bardziej mylnego, a potwierdzeniem jest aktualna sytuacja . Globalne zadłużenie osiągnęło absurdalne rozmiary – same Stany to przeszło 31 bilionów (!) dolarów . Póki inflacja była na praktycznie zerowym poziomie dało się to jeszcze obsłużyć ( odsetki ) . Ale nie teraz . Grozi upadek światowego systemu finansowego , z niewyobrażalnymi konsekwencjami dla wszystkich. Pozostaje tylko Globalny Reset. Jednym ze sposobów na jego przeprowadzenie jest wywołanie WOJNY. I , właśnie jesteśmy świadkami jej preludium na Ukrainie.

  4. Chiny nakazały swoim obywatelom opuszczenie Ukrainy. Coś wiedzą ?

    Obawiam się, że aby zapobiec nadciągającym aferą, związanym z pseudo pandemią, pseudo szczepionkami,
    globalistom pozostaje wywołane jakiejś większej wojny,
    lub, i  naraz  sprowokowanie Rosji do  ataku atomowego na Ukrainę
    lub ” awarii” jakiejś ukraińskiej elektrowni atomowej,

    czyli spowodowane dużego opadu radioaktywnego na Europę ,aby przykryć temat.  skandalu, że

    Pfizera nie badał, czy jego szczepionka zapobiega transmisji wirusa Covid-19.

    Polacy zostaną zmuszeni do połykana szczepionek w tabletkach, nazwanych dla zmyłki jodkiem potasu ?

    http://nie-wierze-nikomu.pl/index.php/aktualnosci/128-warto-poczytac-11-20-pazdziernik-2022

  5. Coś już przebąkują o cenzurowaniu wszelkich wiadomości jakie piszę się przez Internet. Powiadam, nieskrępowanym nośnikiem pozostanie w końcu przekaz ustny i ewentualnie stare CB radio 🙂
    Już ktoś to mówił, że chyba jesteśmy w momencie podobnym do upadku Cesarstwa Rzymskiego. Wszystko gnije. Można by dodać: pantha rei wszystko gnije i powraca jako pożywka do obiegu w którym rodzą się nowe rzeczy. Tak więc przed nami co prawda jeszcze Alanowie, Hunowie i inni barbarzyńcy ale potem znów piękne uduchowione Średniowiecze 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *