18.07. Obyczajki czyli poczęcia w kobiecym więźniu i klimatyczne dylematy.
18 lipca, dzień 868.
Wpis nr 857
zakażeń/zgonów
319/0
Obyczajkujemy dalej ile wlezie. Poleniłem się i nie zrobiłem zapasów, a więc siedzę sobie na Rodos i zamiast zażywać, to piszę. Nie żebym się żalił, bo wedle powyższego to moja wina, a i pretekst dobry, by się schować przed spawą, która leje się z nieba. Dlatego też, przez mściwość i jednocześnie zazdrość wrócę tu zaraz poniżej do tematu globalnego ocieplenia, które każe wam tam przymarzywać. Zaczynamy od moich ostatnio ulubionych tematów globalistycznych.
Najgorzej z tymi globalistami jest z tym, że zostawiają po sobie papiery. Po prostu piszą co zrobią, to robią, a potem światli stukają się w głowę, gdy jakieś foliarstwo wskaże na dowody. To taki mechanizm wyparcia, nad którym się zastanawiałem. Po prostu ludzie nie są gotowi na taką ostentacyjną otwartość i biorą złowróżbne obietnice za nieistotne. A potem jeszcze bardziej wypierają fakty, jak te przyjdą, bo alternatywą jest nabycie świadomości, że się człowiek dał wrobić. Więc brnie się.
No, bo popatrzmy na taką Sri Lankę. World Economic Forum, wylęgarnia globalizmu, obiecało w 2018 roku, że uczyni ze Sri Lanki kraj bogaty, wzorcowy, ekologicznie poprawny. Wyszło jak zwykle, to znaczy obecnie w wyniku wdrażania tego eksperymentu jesteśmy świadkami samosądów dokonywanych na władzy, która realizowała tę agendę. Jak pisze pewien światły internauta, Filip – „Ale plan w połowie się udał… Mieli nie mieć niczego i być szczęśliwi. Co prawda szczęśliwi nie są ale za to niczego nie mają.”
Globalizm pamiętliwy jest i kalkuluje na kilka ruchów do przodu. Jak wiemy mamy w Holandii pozaparlamentarną dyskusję pomiędzy suwenirem rolniczym, a władzą przedstawicielskiej demokracji, czyli zamieszki. Znowu Forum Ekonomiczne obiecało wykupić ziemie, które opuścili wywłaszczeni ekologicznie holenderscy farmerzy. Nic się więc nie zmarnuje. Podejrzliwi uważają, że właśnie o to chodzi i jest to eksperyment, który się będzie powtarzał, jeśli się uda. Dajemy bobu rolnikom tradycyjnym, doprowadzamy ich do bankructwa, ci porzucają ziemię, długi ich zaś nie porzucają, ziemię przejmują globaliści i tam hodują tak ekologicznie, że żywność najpierw drożeje, potem jej brakuje i wszystko staje się jasne, jako realizacja agendy Build Back Better. Czyli odbudujemy lepsiejszy świat, ale, skoro jest to „back” to trzeba najpierw zniszczyć, by na gruzach powstało nowe. Fit.
Troszkę o Polsce, bo być musi. Pomyliłem się w kalkulacjach. KPRM nie wydała 90.000.000 zł, ale 241 milionów na promocję. Stało się tym samym drugim co do wielkości podmiotem reklamowym sfery publicznej, po Totolotku. Ja tam nie jestem zwolennikiem tezy, że prawda się sama obroni, ale przekonywanie wyborców, że jest świetnie za ich własne pieniądze to już grubsza jazda marketingowa. Powiedzmy, że wierzymy na słowo i tę paręset baniek można byłoby przeznaczyć na coś bardziej pożytecznego. Chociażby dopłacić do Bayraktara, na którego zbiera Lewica.
No, z tym złotym to jesteśmy w czarnej… d..ziurze. Okazało się, że złoty stracił ostatnio do… ukraińskiej hrywny. Niżej już upaść nie można. Tracimy do waluty, która jest de facto śmieciowa, wymienialna chyba tylko na złotówki, co stanowi kolejny gest w stosunku do kraju wojującego, ale rujnujący dla naszej gospodarki. Nawet nie chce mi się zastanawiać jaki to ma wpływ na inflację, kiedy można wymienić walutę kraju na skraju bankructwa, na kroplówce pomocy finansowej. I ta waluta bije naszą.
Niemcy. Nieciekawie. Zanotowano tam wzrost martwych urodzeń o 24%. I to nie niby dlatego, że starsze Niemki zaczynają częściej rodzić, bo fenomen ten występuje w każdej grupie wiekowej. Normalnie zaczęłyby się teraz badania nad wyjaśnieniem co się dzieje, ale nie. Ale nie po kowidzie, koledzy. Jeszcze by wyszło, że to ma nie daj Boże, związek ze szczepieniami, a to „niedobra jest”. Widać, że naukowe i obiektywne podejście do badania faktów jest obciążone wyraźnie blokadami ideologicznymi. I potem tacy wymachują swoją naukowością. No to proszę, kiedy badania tego fenomenu?
Obyczajki obiecałem, a tu się kręcę wokół jakiś medycznych tematów. A więc hopla w samo sedno. W New Jersey niejakie Demi Minor, czyli mężczyzna, który uważa się za kobietę trafiło do więzienia za morderstwo. Okazało się, że Demi zapłodniło już dwie współwięźniarki. O płci matek na razie cicho, na zdjęciu zaś zadowolona ojciec.
Nie wiem, czy zauważyliście, że panikarstwo dociera już wszędzie. Jesteśmy świadkami przetransponowania paniki kowidowej na klimatyczną, nawet są przykłady depresji klimatycznej, to znaczy, że ktoś się martwi za planetę, a że to duża sprawa, to łatwo o stany depresyjne. Jak pisałem wrócę do tego, że globalne ocieplenie ma efekty odwrotne od nazewnictwa. To samo się zaczyna z narracją klimatyczną na podstawie prognoz pogody. Popatrzmy jak kiedyś pokazywano lato, a jak teraz:
I dwa odpowiednie do tego cytaty, którymi kończę i pozdrawiam z globalnego ocieplenia, królującego od wieków na Rodos.
Pierwszy od Sławka Jastrzębowskiego: „Jak jest ocieplenie, to jest zimno. Jak jest susza to pada. Ja się oczywiście nie znam, wiem natomiast, że jest zimno i ciągle pada”.
Drugi od Michała: „Piździ 2 tygodnie w lipcu – pogoda Grzeje 2 tygodnie w lipcu – klimat
Zebrał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”
JEsli chodzi o te martwe płody z Niemiec, to warto poczytać oryginalny artykuł niemieckiej prasy. Wzrost urodzeń martwych płodów rośnie od 2007 roku, ale przybrał na sile jeszcze zanim Covid się pojawił. Chyba, że Covid jest z nami od dawna, a my tylko dopiero w 2020 roku odkryliśmy, że jest. Szczepienia pojawiły się w 2021 roku, więc to też nie tłumaczy wzrostu ostatniej dekady.
Co do szalaenstwap ogodowego, to ja też jestem w szoku. W lecie, w lipcu temp. ok 30 stopni? Ostatnio nawet mój wpis został zablokowany na Bezprawniku. Napisałem:
„Śledzę pogodę intensywnie od zeszłego roku, przy pomocy urządzenia pomiarowego. I wiem, że lipiec jest zimny. W nocy temp. spada do ok. 10-11 stopni. W LIPCU!!! W dzień tylko przez 3 dni temp. wzrosła powyżej 25 stopni. Nie wiem gdzie tu Pan redaktor widzi gotowanie się? To, ze w lecie sa upały, to nie jest wcale nic nowego. Ostatnie kilka lat było naprawdę chłodnych. Ostatnie porządne upały były w 2015 roku. W sierpniu przez prawie 4 tygodnie temp w dzień nie schodziła poniżej 28 stopni, a nocy poniżej 20. To było 7 lat temu. To była anomalia, jak zimowe silne mrozy ze stycznia 2012 roku, kiedy przez niemal 3 tygodnie temp. spadała poniżej -30 stopni. W Europie mamy klimat umiarkowany. Ekstrema się zdarzają, co nie jest niczym nowym. Ale proszę bardzo nie opowiadać bzdur, ze się ugotujemy. Przypominam, że na Rysach mamy w lipcu śnieg. Jak to jest objaw ocieplenia, to polecam wizytę u okulisty. Zgadzam się, ze opady na wiosnę nie były wysokie, zwłaszcza czerwcu dni deszczowych było mało. A lipiec, tradycyjnie wrócił na stare tory. Niemal codziennie pada. Dlatego jeśli już to powinniśmy się martwić niskimi opadami deszczu na wiosnę. Ale to już kwestia zbierania wody, kiedy jest, a nie miałczenia, że jej nie ma.”
Także trwa kolejna wojna, tym razem nie covidowa, ale klimatyczna. Każdy kto się nie zgadza, musi zostać zablokowany.
Pewnie Niemcy nie analizowali, bo niepolityczne, ale 'panta rhei’, też u nich. Coraz mniej Hansów, a więcej Ahmedów. Zmienia się struktura społeczeństwa (jeżeli jeszcze można mówić o społeczeństwie), co najbardziej widać w dużych miastach i najmłodszych klasach. Przy ogólnie niskiej śmiertelności okołoporodowej, osiągniętej dopiero dzięki opiece medycznej po II WŚ, odchylenia od standardów w znaczącej już subspołeczności stają się widoczne.
Śnieg na Rysach w zimie – podobnie jest z pokrywą lodową w Arktyce, od kilku lat w analogicznych miesiącach rośnie (https://nsidc.org/arcticseaicenews/2022/07/clear-solstice-skies-over-the-arctic/ ). Dla niektórych to sygnał, że zaraz będzie gorzej (czyli mniej lodu), bo ocieplenie postępuje.