19.03. Pogoda dla Wielkiej Polski

8

19 marca, dzień 747.

Wpis nr 736

Zauważyłem coraz częstsze pojawianie się koncepcji, że ta wojna to jest… szansa. Szansa na Wielką Polskę. To takie amerykańskie przekucie kłopotów w pozytywne wyzwanie, które każe w każdym problemie widzieć szansę na sukces. Powodem takiego podejścia jest uświadomienie sobie skali i możliwości wynikających z nagłej zmiany jaką jest każda wojna. Wiadomo – po każdej dochodzi do przetasowań w granicach i wpływach, a więc w tym sensie jest to, smutna, bo smutna, ale okazja.

Co więc wynika z koncepcji rozwiązania wojny jako szansy na Wielką Polskę? Otóż zakłada ona, że w wyniku osłabienia się Niemiec w Europie, USA raczej nam dadzą misję pilnowania tu ich interesów, skoro berlińska droga tylko rozzuchwaliła Putina. Do tego ma dojść niesamowity przełom w relacjach ukraińsko-polskich, polegający na uświadomieniu sobie, jak wielki kapitał relacyjny powstał w trakcie pomocy uchodźcom, ale, że przyjaciół to jednak Ukraińcy mają bliżej, niż w Berlinie czy Waszyngtonie. W związku z tym mielibyśmy – poprzez ścisłą z nią unię gospodarczą – szansę na zbudowanie skoordynowanej współpracy dwóch potencjałów państwowych o niebagatelnych możliwościach geopolitycznych. W dodatku to Ukraina weszłaby do Unii „poprzez” Polskę, co pozwoliłoby nam i im o wiele wcześniej nawiązać  współpracę niż pozwolą na to unijne poczekalnie.

No, potencjał jest i można by dostać nawet lekkiego zawrotu głowy, bo byśmy mieli przestrzeń współpracującą „od morza do morza”, logistycznie ciekawą, handlowo interesującą. Prawdziwy zaczyn pod przyciąganie do Trójmorza. Jeśliby się jeszcze Bałtowie przytulili, to… Białoruś byłaby otoczona, a nie stanowiła jedno z niebezpieczeństw flankujących nas i Bałtów. W ogóle było by już blisko do Rzeczpospolitej Trojga Narodów.

Wizja jest fajna, ale żeby się ziściła musiałoby dojść do spełnienia wielu warunków, a właściwie niesamowitego zbiegu wielowektorowych okoliczności. Po pierwsze – Rosja musiałaby tak przegrać tę wojnę, że Ukraina mogłaby utrzymać swą terytorialną i polityczną integralność a Kreml zostałby na trwale odsunięty od europejskiego stolika decyzji. A taka skala porażki Rosji, jeśli w ogóle – jest rzeczą wysoce wątpliwą. Po drugie – na takie harce w strefie zgniotu wciąż żywych stref wpływów musieliby dać przyzwolenie i Zachód Europy, i USA. A to wcale nie jest pewne, zwłaszcza jeśli chodzi o Niemcy, bo to narusza ich interesy. Po trzecie – wymagałoby to od samych Polaków szerokiej zgody na taki projekt, oraz woli i zdolności jego przeprowadzenia. Do tego dochodzi kwestia woli samej Ukrainy na takie rozwiązanie, co też wcale nie jest pewne. W końcu – taki projekt wymagałby olbrzymich środków, a te społeczność międzynarodowa i rynki nie przeznaczają na projekty, które nie odpowiadają ich celom.

Można to już teraz testować, co dopiero później. Jeżeli jeszcze w trakcie wojny Zachód ewidentnie utrudnia Ukrainie i kryje (interesy) Putina, a właściwie Rosji, to co dopiero będzie, kiedy zamilkną armaty? Zobaczymy to na przykładzie choćby odbudowy Ukrainy. Jeśli ta zostanie podbita, to o tym zdecyduje Rosja, i to ona ewentualnie będzie dopuszczać zachodnich z kapitałem i wykonawstwem. Jak Ukraina się utrzyma, to – istnieje taka anegdota – Ukrainę odbudują niemieckie firmy, za światowe pieniądze, za pomocą polskich firm zatrudniających Ukraińców. Czyli skończy się tak jak z polskimi autostradami, co to kasę żeśmy skombinowali ze swoich i unijnych pieniędzy, przetargi wygrali zachodni, robili Polacy, którym w końcu nie zapłacono, zaś kasa wyjechała.

Koncepcja Wielkiej polski jest wspaniała i romantyczna. Ma zacięcie racjonalne, ale skala problemów wymaga romantyzmu, by wierzyć w jej przezwyciężenie. Ja myślę, że będzie inaczej. Ukraina bez sentymentów wybierze Zachód, a właściwie Unię. Dla niej to ideał wolnościowy, bo oni tam nie wiedzą, że skończą zaraz na genderyzmie, tęczowości, kwotach i praworządności. Są w takiej samej sytuacji zawierzenia jak my, kiedy wstępowaliśmy do Europy Ojczyzn. Jak to poszło – wiemy. Oni (jeszcze?) nie. Myślę, że wygrają znowu interesy i powtarzający się któryś raz cykl przepychania się Niemiec o przywództwo w Europie, flirty z Rosją, kryzysy, przesilenia, reset w konflikcie, przejściowy okres kajania się za błędy i… powrót do interesów. W końcu – my. Czy III RP jest w ogóle gotowa, choćby mentalnie, na taki projekt? Myślę, że nie. Nie mamy w sobie woli aktywnego kształtowania swojego otoczenia geopolitycznego. Tego genu III RP nie ma od początku swego istnienia. Zawierzyliśmy snom o „końcu historii” i że nas obroni Zachód, zwłaszcza, że nie wiadomo (było) kto ma nas zaatakować.

I dlatego trudno nam się jest obudzić z tak pięknego snu, nawet jak już zapiały ostatnie kury. Nasza klasa polityczna, kompletnie bez względu na kolory rządzących, zawsze reprezentowała strategię podwieszenia to tu, to tam. Różniono się tylko kierunkiem podwieszenia. Nie budowaliśmy własnej siły, nawet za PiS-u, który raczej czynił to w patriotycznym sosie deklaracji wartości niż pragmatycznym wielowektorowym manewrze, w dodatku z upodobaniem niszcząc podstawy potencjału Polski, czyli przedsiębiorczość klasy średniej. Nie widzę więc szans na przełamanie tego paradygmatu, który jest już genetyczną cechą III RP.

Tak, wojna, a zwłaszcza jej zwycięski koniec to szansa. Żeby z niej skorzystać nie wystarczy sama okoliczność. Trzeba mieć potencjał, nawet już nie mówię, że szykowany na okazję, by z niej skorzystać. A co my mamy? Konflikt z Unią, która widać, że znowu wraca na stare tory. Wojnę wewnętrzną. Słabość klasy rządzącej, rozproszonej w małostkowych dealach, by utrzymać wiszącą na włosku większość. Opozycję jak piąta kolumnę aspirującą do bycia namiestnikami sił zewnętrznych w kraju. Problemy gospodarcze, wyzwanie uchodźcze, stagflację za rogiem i… reaktywny sposób działania. Łapanie spadających ze stołu wielkich mocarstw talerzy, bez wyraźnie zdefiniowanej racji stanu, która oparłaby się zawirowaniom dwójpolówki wojny polsko-polskiej.

Jestem więc sceptyczny co do Wielkiej Polski i żałuję, bo taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć. I trzeba będzie tylko pamiętać, że kiedy już była, to nie byliśmy na nią gotowi. Taki to gorzki rachunek dla III RP wystawiła historia, która wcale nie chce się kończyć.   

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

|}     

About Author

8 thoughts on “19.03. Pogoda dla Wielkiej Polski

  1. Coś w tym jest. Nawet Stanisław Michalkiewicz popełnił ostatnio wpis pt. „Polska mocarstwem światowym”, więc chyba czas już na przejęcie faktycznego przywództwa w UE.

  2. Miejmy nadzieję, że nasza kultura zda egzamin z opieki nad ich żonami i dziećmi. Bez tego kroku projekt Wielkiej Polski nie ruszy do przodu

  3. Historia nauczycielką życia.
    Kiedy Polska stawała się Wielka, a przynajmniej spora?
    Kiedy mocarstwa europejskie szlag trafiał. ZAWSZE!
    I RP: zaczęła szybko rosnąć po wielkiej zarazie, dżumie z 1348 roku, która wybiła połowę Europy, a my pozostaliśmy niemal nietknięci. Demograficznie.
    1918: widać od razu – trzech zaborców szlag trafił, wykonczyli się sami nawzajem.
    1989: zsrr zdechł na niewydolność. Ale Niemcy pozostały i szybko reanimowały trupa. Wiec mamy, co mamy…
    Wielka Polska? Hmmm… Ojciec Pio, plus nasz Klimuszko podali warunki brzegowe: Ruskie i Niemcy wykanczają się wzajemnie, Polska cudem nie obrywa…
    Jest Europa na tej drodze?
    No właśnie: na razie Niemcy po staremu uprawiają z Rosją nekrofilię. Co prawda w 1940 od miłosci do nienawisci kacapów i szwabów dzielił tylko jeden rok, ale marna to okazała się pociecha dla wybitej przez tych dwóch ludożerców Polski…
    Tak więc mniej roiłbym o potędze, a bardziej o ochronie i szybkim rozwoju naszego kapitału ludzkiego i społecznego. Bo bez tego NIC!

  4. Sposób myślenia życzeniowy bez jakiegokolwiek oparcia na faktach, wielka podatność na manipulacje ze strony byle obszczumura, byle z zachodu, to cały czas pokłosie braku autentycznych elit w kręgach władzy. Elit ducha, patriotyzmu, rozumu i odpowiedzialności.
    Jedyne co mamy to odsort który wybił się przy użyciu mechanizmu negatywnej selekcji.
    Dotyczy to wszystkich partii. I dlatego jaka by partia nie dorwała się do koryta (bo nawet nie do realnej władzy) to zawsze jest realizacja cudzych interesów kosztem naszych polskich.
    Ja skupię się na poczynaniach PiS’u.
    W tym przypadku, a chodzi o tzw. rząd III RP i partię rządzącą PiS, jest to bezwarunkowe wykonywanie poleceń tych od których zależy ich utrzymanie się u władzy.
    Moja opinia oparta jest o własne obserwacje działań PiS (a raczej ścisłego kierownictwa tej partii) od czasu początku kryzysu w stosunkach polsko-rosyjskich wywołanego agresywną reakcją rządu J.Kaczyńskiego na plany NS1 w 2006 roku.
    Polska otrzymała wyraźną ofertę na przyłączenie się do NS1. Oczywiście nie musiała z niej skorzystać. Dlaczego wybrała drogę agresywnej konfrontacji? Zresztą, będąc w tym na całkowicie odosobnionej pozycji w Europie i bez żadnego logicznego wytłumaczenia z punktu widzenia własnych polskich interesów.
    Moje podejrzenie od razu padło na amerykańskie kręgi związane przemysłem ropy, gazu i militariami. Tym bardziej że w tamtym czasie była bardzo widoczna wielokrotna obecność w Polsce niejakiego Georga Friedman’a (założyciel i dyrektor Stratfor’u).
    Jego działalność (jawna) polegała na namawianiu do Polaków do stworzenia antagonistycznego do UE bloku państw środkowoeuropejskich (z włączeniem Ukrainy) mającego jako swój główny cel osłabianie Rosji w każdym możliwym wymiarze.
    Widzimy zatem co jest rzeczywistym celem projektu tzw. Międzymorza czy Trójmorza, jak kto woli.
    To co bardzo zwracało uwagę to prymitywizm tej agitacji ze strony Friedmana, widać było że doskonale wiedział jak łatwo kupić Polaków przez tanie pochwały i niezobowiązujące obietnice.
    Wyglądało to mniej więcej tak: wy tutaj na Wschodzie zachowaliście energię i wolę działania, jest w was wielki potencjał.
    W przeciwieństwie do was Zachodowi już się nic nie chce. Dlatego, my Amerykanie, wam pomożemy, tak jak pomogliśmy Izraelowi, tylko chodźcie z nami przeciwko Rosji. Jak ktoś zachował stare roczniki z lat 2005-2010 Wprost, Newsweek, może jakieś inne, to sobie to może odnaleźć.
    W tym miejscu, jako Polak, czuje się w obowiązku skomentować to tak: Jestem całym sercem za projektem integrującym państwa środkowoeuropejskie (nawet nie wyłączając Ukrainy) jeżeli to będzie własny projekt tych państw, wolny od wpływów wszelkich trzecich partii, protektorów i sponsorów. Niezależnie od kierunku. I niech będzie do projekt pokojowy, dążący do dobrej współpracy z każdym kto by takie warunki szczerze zaakceptował.
    Wracając do głównego wątku
    Ten żenujący pokaz służalczości (i w najwyższym stopniu szkodliwy dla Polskiej racji Stanu) w stosunku do pewnych bardzo niesympatycznych kręgów amerykańskiej władzy był kontynuowany przez Lecha Kaczyńskiego, tymi jego oblatywaniem i obszczekiwaniem Putina. Najlepszy pokaz pogardy dla takiej, upodlającej własny naród, działalności dał Cesarz Japonii odmawiając spotkania z tym kretynem. Japonii która jest przecież w konflikcie z Rosją.
    Żeby nie rozwijać się zbyt bardzo. Co zrobił PiS po powrocie do władzy w 2015?
    Ano zaczął od całej serii obiektywnie bardzo ważnych projektów legislacyjnych jak „o sklepach wielko powierzchniowych”, „godnościowa”, „reforma sadownicza”, itd. Itp. Co z tego jeśli wszystko tak nieudolnie przygotowane że aż wymuszające podejrzenia że to celowa nieudolność. Aby z jednej strony robić za „niezłomnych, zwalczanych przez opozycję i złą unię patriotów” a z drugiej robić złodziejskie deale z tą unią, a jeszcze gorsze z ich amerykańskimi (w rozumieniu że chodzi o pewne kręgi władzy i biznesu żyjące z wojny i łupienia narodów świata) i eskimoskimi protektorami.
    Po dwóch latach wojny rządu Morawieckiego i Kaczyńskiego przeciwko Polakom i zamordowaniu w tym czasie około 200 tysięcy naszych rodaków, realizując w ten sposób wolę ich zaoceanicznych mocodawców, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ten zbrodniczy rząd i jego zbrodniczy mocodawcy stali się idolami i bojownikami o wolność dla ogłupiałych Polaków. Co gorsza dotyczy to również tych to aspirują do bycia inteligencją…

  5. Bardzo trafna analiza rzeczywistości. Tak to niestety wygląda. Każdy ( oprócz oczywiście nas ) myśli o sobie. A liczenie na wdzięczność ( skąd w ogóle takie pojęcie w stosunkach międzynarodowych !? ) Ukrainy to himalaje naiwności. Jak to będzie pokazała akcja prezydenta Żeleńskiego odnośnie MiGów 29 i próba wciągnięcia nas do wojny ( zresztą, mimo późniejszego dementi , PAD wyraził na to zgodę )

  6. Z podziękowaniem za kolejny satyryczne tekst! Super! Hehehe… „Wielka Polska” sprzedana wstępnie przez solidurni w 1989 a ponownie i doszczętnie zniewolona przez ich popłuczyny w 2004!
    Hehehe… Nikt nam nie da „misji pilnowania interesów…” – jeżeli Brat zza Wody i drugi zza Kanału trzymają tu wojsko okupacyjne, nie nadające się do niczego innego jak do pacyfikowania tubylców – na modę afgańską…
    „Ukrainy” już od paru tygodni nie ma, wiec rozważania na temat dalszego wspomagania „w wejściu do Jewrokołchozu” przez Polskę swego największego wroga gospodarczego i militarnego jest już bezprzedmiotowe. A mógłbym sypać z rękawa wieloma przykładami, bo z obawą i przerażeniem obserwuję co się dzieje za naszą wschodnią granicą od roku 1986…
    A wczorajszy czy przedwczorajszy projekt ustawy jaki ma rozpatrywać „Wierchowna” – jako antypolski – jest czymś haniebnym, i w normalnej sytuacji wyrzucono by z Warszawy banderowskiego ambasadora!

    A na razie trwa kolejny etap trwającej za naszą wschodnią granicą wojny, która trwa już osiem długich lat. Wojny USA – Rosja + reszta świata. Do ostatniego banderowca…

    Trwa spektakularny koniec epoki kapitalizmu, rozpoczętej wprowadzeniem systemu dziesiętnego i udowodnieniem poprawności wymyślonego przez Bernoulliego wzoru matematycznego na „paradoks petersburski”. Kończy się „epoka dolara” i okresu „umowy z Bretton-Woods”.
    USA się wycofują „do siebie”, w najbliższych miesiącach cała Ameryka Południowa stanie się ostro „antyamerykańska”. Tworzy się oś Teheran – Pekin -Moskwa, co wydawało się jakimś sci-fi lat temu 5, gdy to linkowałem…
    A na ołtarzu całopalnym zostanie Jewropa, z jej „wartościami” antycywilizacyjnymi, „ubogacona” kolorowymi kolonistami…

    PS
    Jak lat temu 5 czy 7, gościł z wykładami w Warszawie ekonomista Michał Chazin, przyznaje on, że mimo że czuje się częściowo Polakiem, miał duże obawy prezentować swoje poglądy przed studentami i profesorami. Ale w trakcie debaty, profesorowie – ekonomiści przyznali że – Panie Michale, my wszystko wiemy że tak będzie! Zobaczy Pan, jak tylko zniknie nacisk amerykański i zniknie ta proamerykańska szajka która nami rządzi, Polska będzie najjaśniejszym brylantem w euroazjatyckiej strefie walutowo ekonomicznej. Nam z Europą nie jest i nigdy nie było po drodze. A koniunkturalna i opłacalna w chwili obecnej rusofobia zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki!

  7. Coś jest na rzeczy z tą Wielką Polską bo nawet Ziemkiewicz który do tej pory wydawał się racjonalny podchwycił temat. I nawet nie przeszkadza mu że jego idol Dmowski przestrzegał przed mniejszościami etnicznymi w Polsce. Nagle widzi rozwiązanie problemów demograficznych i braku rąk do pracy. Wniosek z tego taki że ktoś nam próbuje na siłę wmówić tą Wielką Polskę tylko głośno nie mówi ile to nas będzie kosztowało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *