2.03. Przewalutowują i bronią

32
euro i broń

2 marca, dzień 730.

Wpis nr 719

Trzeba będzie kiedyś napisać jak wygląda polska scena polityczna w ogniu wojny. Wygląda ciekawie i daje wiele do myślenia, głównie jeśli chodzi o jej przyszłość. Ale pokazały się dwa ciekawe zjawiska, takie papierki lakmusowe. Dotyczą one dwóch przeciwstawnych obozów i są symptomem czegoś, na czym każdej ze stron wyraźnie zależy, mówi ona o tym od dawna, zaś wojna stała się powodem, by te tematy naraz wyskoczyły jako ważne. Według obu obozów bowiem pojawiły się dwie sprawy, których natychmiastowego wdrożenia wymaga obecna sytuacja. Co dziwne (jak to się dziś brzydko mówi z amerykańska) zaadresowane są one przez ekstrema polityczne, nie przez władze, bo ta (na razie) nie wysuwa żadnych nowych pomysłów, no może oprócz kompletnie odjechanego postulatu o którym (taktycznie?) wspomniał premier, czyli stworzenia armii europejskiej (pisałem już o tym).

 Pierwszy postulat, jako wniosek z obecnej wojny wystawia opozycja (choć nagle zobaczyłem wśród pomysłodawców… profesora Gwiazdowskiego) i polega on na tym, żeby Polska natychmiast przyjęła euro jako swoją walutę. Pomysł wystrzelił nagle, w jeden dzień i zaludnił całe internety. Zastanowił mnie Gwiazdowski, bo bez przyłączenia się jego do tej idei pomyślałbym, że to po prostu kolejna narracja opozycji, jakoś tam zorkiestrowana. A więc albo profesor ma jakieś argumenty za tym (nie podał na razie), albo uległ temu pomysłowi, że tak powiem „na fali”. Popatrzmy więc jak ta fala wygląda.

Temat jest bębniony od dawna. Na razie mamy wszelkie dowody na to, że posiadanie przez nas złotówki dało nam szansę uniknąć kilku poważnych kryzysów strefy euro, nie wspominając już o tym, że wspólna waluta jest kolejnym narzędziem (jeszcze tego kolejnego nam brakowało) do unijnych nacisków politycznych. Widzieliśmy to chociażby na przykładzie kryzysu Grecji i powinniśmy wyciągać wnioski. Opozycja uważa (a właściwie emocjonalnie sygnalizuje, bo to czas wojenny a nie czas argumentów), że to zwiększy nasze bezpieczeństwo. Tak, dziś bezpieczeństwo to nowy hit, wyższa, niż kowidowa, bo wojenna półka zaangażowania. A więc można tym bezpieczeństwem w wojnie uzasadnić wiele i wiele próbować załatwić. Czy byłoby to bezpieczne? Pomyślmy.

Po pierwsze jest to jeszcze większe powiązanie się z Unią. A unia chce państwa federalnego, Stanów Zjednoczonych Europy. Czyli agenda naszego kraju będzie leżała poza Warszawą. Już leży w wielu aspektach, teraz doszedłby następny, chyba już końcowy. Po drugie nie bardzo daję się zwieść obecnej sytuacji, kiedy niby to Unia pokazała, że jest solidarną jednością i wytwarzać może w co bardzie rozemocjonowanych głowach, a właściwie sercach, poczucie, że tak już będzie na zawsze. Nie będzie. Po wojnie, a ta się albo szybko skończy, albo utkwi w powtarzalnych rytuałach krwawego konfliktu wewnętrznego okupanta i okupowanego – wszystko wróci do normy. Że Niemcy się przeorientowali? No tak, ale to nie jest alternatywa. Można zrobić i to, i to. Można się (wreszcie) zacząć zbroić, ale uznawać rosyjskie strefy wpływów, można przeorientować swoją politykę energetyczną, ale dalej (przynajmniej na czas długotrwałej transformacji) kupować gaz i ropę od Putina.

Wojna wojną, na powierzchni wojska się nawalają, Zachód śle paczki i dobre rady a pod spodem w ruro- i gazociągach huczy od rekordów przesyłu. SWIFT zamknięty ale nie dla dwóch rosyjskich banków, przez które odbywa się rozliczenie zachodnich (głównie niemieckich) transakcji za rosyjską energię. Inaczej Putin miałby w ręku Zachód (i tak jak widać ma), bo ten wisi na rosyjskim przesyle, gdyż do tej pory tak to Europie układali Niemcy. A więc zaśpiewy o solidarności i wartościach sobie, zaś interesy sobie. Nie ma więc co wierzyć, że przystępując do strefy euro przystąpilibyśmy do jakiejś odnowionej wojną Europy.

W końcu ostateczny argument. Wszystkie, nawet niemieckie, doświadczenia pokazały, że wprowadzenie euro powodowało znaczące obniżenie się siły nabywczej społeczeństwa i drożyznę w sklepach. No, jeszcze nam tego dziś brakowało. Jesteśmy mocno walnięci Nowym Ładem, czego efekty na razie odłożyła (ale tylko mentalnie) wojna. Do tego mamy dołożony efekt inflacyjny związany z kosztami energii. Tej energii, która jest u podstaw obecnego militarnego konfliktu. I co, teraz jeszcze mielibyśmy do tego dołożyć wspomniane wyżej efekty wprowadzenia nas do strefy euro? Dostalibyśmy nową walutę z od razu wpisaną w nią inflacją? Że niby w polski złoty ma ją wyższą niż euro? Zobaczymy jak będzie za parę miesięcy, jak „efekt Putina” przełoży się na ceny unijne energii. Kto by to u nas wytrzymał? W imię czego?

A teraz druga strona. Prawica postuluje, że czas wojenny i należy rozważyć rozszerzenie dostępu społeczeństwa do broni. Ta dyskusja też się tli od dawna, dziś powraca właśnie z powodu wojny. Nie bardzo mi się wydaje, żeby to wojna miała uzasadniać taki postulat. „Dowody” na sensowność (dzisiaj) tego pomysłu mają być dwa: popatrzcie, ukraińskie władze dają obecnie broń każdemu, by obywatele mieli narzędzia obrony przed nieprzyjacielem. Drugi argument – jesteśmy najmniej uzbrojonym narodem w Europie, o świecie już nie wspominając. Ja jestem za tym, by dostęp do broni rozszerzyć, ale nie za tym, by argumentować to przesłankami wojennymi.

To, że na Ukrainie rozdają broń ludziom, to kwestia czasu wojennego, a nie realizacja obywatelskiego prawa do posiadania narzędzi samoobrony. Prawo do posiadania broni ma właściwie dwa cele: indywidualny i zbiorowy. Ten pierwszy polega na tym, że powinieneś mieć środki obrony, zanim obroni cię aparat państwa. Szybciej pozbędziesz się napastnika strzelając do niego niż dzwoniąc (jak będziesz miał szansę) na policję, by ta łaskawie przyjechała i powstrzymała napastnika, który grzecznie poczeka na jej przyjazd. To dość proste, zwłaszcza w krajach o wysokiej przestępczości. Tu, argument, że to właśnie przez szerokie posiadanie broni mamy do czynienia ze wzrostem przestępczości zbijmy na razie taktycznie faktem, że najwięcej broni na głowę mają zdaje się Finowie, a nikt chyba nie słyszał o szalejącej tam przestępczości.  

Drugi efekt, to efekt skali. Milion ludzi wyposażonych we własną (przestrzelaną osobiście) broń to niezła armia. Tak, to prawda, ale szerokie posiadanie broni ma mieć (i miało z założenia, chociażby w przypadku amerykańskim) mitygujący wpływ na… własną władzę. Uzbrojone społeczeństwo to duży argument przed samowolą władz, nawet jest to efekt tonizujący na kłopoty wewnętrzne. Widzieliśmy to chociażby w ostatniej rewolucji Black Lives Matter, gdzie – przy kompletnej rejteradzie władz – tylko świadomość, że atakowani biali mogą sięgnąć po broń uratowała Amerykę przed kompletnym chaosem. Uważam więc, że kwestie rozszerzania dostępu do broni trzeba uregulować, ale nie w retoryce militarnej i czasie wojennym, bo jest to narracyjne nadużycie. Wydaje się, że można temat załatwić „przy okazji” wojny, ale jest on, jak widać z powyższych wniosków, mocno naciągany. Uważam, że władza będzie sobie poczynać coraz śmielej, nie tylko wobec Polaków, bo fakt posiadania broni ma się nijak do opierania się władzy, gdyż mamy do czynienia z kompletnie samospacyfikowanym społeczeństwem. Z drugiej strony, gdy człowiek widzi bezradność operacyjną naszej policji, to czasami chciałoby się wziąć samoobronę we własne ręce, oczywiście z odpowiednim uregulowaniem prawnym, bo jak widać w wielu przypadkach, często atakujący w sądzie występuje jako ofiara i to z sukcesami.

Jak już pisałem, jest i będzie wielu, którzy „przy okazji” wojny będą chcieli załatwić swoje odkładane sprawy. Trzeba na to uważać, właśnie na korzystających z takich okoliczności. W skrócie – do strefy euro nie wchodzić, w sprawie dostępu do broni – pogadać jak przycichnie, bo stwarzanie złudzenia, że jak będziemy mieli po domach swoje glocki, to Putin się nie poważy jest oszukiwaniem siebie i tych, których chcemy do tego przekonać.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.          

About Author

32 thoughts on “2.03. Przewalutowują i bronią

  1. „w sprawie dostępu do broni – pogadać jak przycichnie”… A jak bardzo musi przycichnąć? A jak nie przycichnie przez następne 2 lata, bo wg mnie w obecnej sytuacji całkiem możliwe? Raczej postulowałbym: o broni pogadać, jak pierwsze emocje nasze opadną, jak się przyzwyczaimy bardziej do stanu wojny za wschodnią granicą, jak strach i gniew nie będą głównymi naszymi przyczynkami do działań i zaczną się racjonalne dyskusje – i co dalej.

    Ale nie ma co tego odkładać na Bóg wie ile czasu, to trzeba załatwić możliwie szybko. Ze spokojem, na chłodno – ale możliwie szybko.

  2. We współczesnej wojnie liczą się środki obrony przeciwpancernej i przeciwlotniczej, nie damski pistolecik w każdej torebce (chociaż właściwie to ostatnie w wypadku tej akurat armii, o której myślimy jako o zagrożeniu, też mogłoby mieć sens). A już na pewno broń od kałacha w górę, a takiej nikt ludziom nie pozwoli posiadać. Sens miałoby prawo do kupna stingera czy granatnika przez każdego, kogo na to stać i ma na to ochotę (oraz miejsce do bezpiecznego przechowywania, bo raczej nie w blokach komunalnych). I takim ludziom należałoby wydawać zezwolenia na środki obrony indywidualnej (do obrony posiadanego mienia) niejako w gratisie (co samo w sobie stanowiłoby jakąś zachętę do zakupów). No i oczywiście należałoby zadbać aby lista takich ludzi nie dostała się w ręce wroga, co też byłoby dużą trudnością.

    Krótko mówiąc, sensowna obrona przed pełnoskalową inwazją zaczyna się niemal dokładnie w tym miejscu, w którym kończy się chęć nawet najbardziej liberalnej władzy do wydawania ludziom broni (przynajmniej na naszym kontynencie, pominąwszy może Szwajcarię). Bardziej sensowne byłoby już umieszczenie min przeciwczołgowych pod drogami i skrzyżowaniami (a przynajmniej dyskretne przygotowanie zawczasu miejsca na nie, jakichś kanałów niczym te ekoprzejścia dla leśnej zwierzyny), terenowych stanowisk wyrzutni rakiet plot i danie zaufanym osobom w okolicy możliwości „odbezpieczenia” tej broni na rozkaz („pilotów do rakiet” ;-).

    Właśnie tego typu działania mocno utrudniłyby podbój Ukrainy (innych państw zresztą też). „Twierdzą nam będzie każdy dron”. Notabene stanowisko startowe drona łatwiej ukryć i zamaskować w lesie (lub pod dachem w mieście) niż „stanowisko startowe” myśliwca. A odpalić go można nawet dziesięć lat po inwazji (z okazji wizyty naszego dobroczyńcy i „wyzwoliciela”), albo wręcz zdemontować i zawieźć gdzieś pod Moskwę… Krótko mówiąc trzeba zrobić wszystko, żeby ewentualna inwazja, nawet skuteczna, była nieopłacalna dla agresora i żeby miał tego świadomość. Na Ukrainie Putin nie liczy się z kosztami, bo gdyby jego poddani zobaczyli że można z Rusi uciec i urządzić się po zachodniemu, to byłby koniec imperium bazującego na świadomości poddanych, że nic się nie da zrobić, zawsze będzie jak było.

    A co do euro, to pełna zgoda. Zainkasowaliśmy już z Unii co było do zainkasowania (budowa infrastruktury), płacąc za to niebagatelną cenę upadku rodzimego przemysłu (zwłaszcza bardziej zaawansowanych technologii), neokolonialnym wyzyskiem przez zachodnie koncerny i wskazaniem nam dość odległego miejsca w „kolejności dziobania” w światowej gospodarce. Teraz, a już zwłaszcza odkąd Unią rządzą ideolodzy, dla których nie jest ważne, czy Europa będzie żyła dostatnio, ważne czy będzie dostatecznie tęczowa i zielona, udział w tym interesie (a już na pewno dalsza integracja) powoli zaczyna tracić sens. Tylko upłynie jeszcze dużo wody w Wiśle, zanim do większości dotrze, że „Bruksela” to już nie jest ta Europa, o której marzyliśmy przez dziesięciolecia. Że jutro „Europą właściwą” może okazać się Europa Centralna (nawet od Skandynawii, przez Polskę i być może Białoruś i Ukrainę po Bałkany, a kto wie, nawet Turcję), a nie rządząca póki co, Europa Zachodnia. Zwłaszcza że wielu zależy na tym, aby dotarło to do nas jak najpóźniej…

    1. re: aJ. pisze:
      3 marca, 2022 o 8:40 am

      Co do drugiej części wypowiedzi – całkowita zgoda! Na naszych oczach tworzą się możliwe „strefy walutowo-ekonomiczne”. Teraz mamy „punkt bifurkacji”, bo nie wiadomo czy zwycięży „Europa francusko-niemiecka” (tu warto zwrócić uwagę na żądanie Macrona by do końca miesiąca przedstawić mu plany budowy wielu elektrowni atomowych), czy powstanie strefa „Habsburgów” z południowymi Niemcami, byłą NRD, byłą Czechosłowacją, Węgrami i częścią Bałkanów, czy Anglia uruchomi „swoich kolonistów” w Niemczech i Francji by „podporządkować sobie Europę Zachodnią”. Nie wiadomo gdzie znajdziemy się my? Bo chyba lepiej nam z dala od kolorowych kolonistów i ideologii LGBT, a bliżej z silniejszym sąsiadem z „ideologią prorodzinną i chrześcijańską”?

      Co do pierwszej części – to się nie zgadzam zupełnie. Pan ma wyobrażenie na temat wojny z filmów typu „Czterej Pancerni” czy mitologii Powstania Warszawskiego. Wojny teraz wyglądają inaczej! Ja relacjonuję codziennie wojną domową na Ukrainie od 2014 roku i wojnę w Syrii od 2015 roku!
      Ludność cywilna nie ma żadnych szans z regularnym wojskiem! Ale, owszem, może być „zakładnikiem” wojska terrorystycznego – dokładnie tak jak to widzieliśmy w Mosulu, Rakka – a teraz w wielu miastach Ukrainy opanowanych przez bandy nacjonalistów. Przez 7 długich lat te bandy zbrodnicze mordowały swoich obywateli na Donbasie a teraz mordują w Kijowie, Chersoniu, Mariupolu, Odessie…
      Podkreślam: wojsko nie morduje swoich obywateli i używa ich jako żywej tarczy! Bo każdy żołnierz w każdym kraju przysięga bronic swojej (i jakiejkolwiek) ludności cywilnej!
      Taki „żołnierz” staje się terrorystą, takim jak dajeszowiec obcinający głowy chrześcijanom, Arabom, Kurdom, Jezydom w Syrii i Iraku, czy „nacjonalista ukraiński” zabijający kobiety i dzieci które uciekają od działań wojennych – jak to widzimy codziennie!

      1. Niech zgadnę – gdyby ta dzisiejsza utopia – odłączenia się – gospodarczego, nie militarnego – Europy Centralnej od upadającej (aż do wtorku przedwczoraj, kiedy w jeden dzień zrobiono w wielu sprawach więcej dobrego niż przez kilkadziesiąt lat, zapewne pod silnym naciskiem USA, nie miałem co do tego żadnych wątpliwości) Europy Zachodniej stała się jutro rzeczywistością, to natychmiast stałbyś się rzecznikiem jak największego uzależnienia jej od Rosji?

        Jestem zwolennikiem jak największej niezależności Polski ale we współczesnym świecie, patrząc realistycznie, wolę być uzależniony od USA niż od Rosji – bo to los porównywalny nawet jeżeli nie z Ukrainą, to co najmniej z Białorusią. Albo PRL-em, patrząc historycznie.

        Co do kwestii militarnej to właśnie to napisałem – w razie inwazji nie pomoże pospolite ruszenie z bronią krótką, tylko miny i stingery, do których podstawowej obsługi (naciśnięcia guzika w odpowiednim momencie) można przyuczyć co bardziej kumatych i nastawionych patriotycznie obywateli. Kraj w którym, mówiąc obrazowo, każda pionowa rura, stary komin, podpora przydrożnej reklamy czy słup wysokiego napięcia może się okazać wyrzutnią rakiet, nawet długo po zakończeniu inwazji.

        A jeżeli chodzi o lektury obowiązkowe, o jakich piszesz w swoim komentarzu, to polecam najnowszą książkę Rafała Ziemkiewicza „Cham niezbuntowany” (udowadnia np. że nie jesteśmy ani „gorszym Zachodem” ani „zbuntowanym Wschodem”, mamy własną tożsamość, środkowoeuropejską, tylko nie zawsze jesteśmy, ku własnej szkodzie, tego świadomi). A także książki Vladimira Volkoffa, tego od „Montażu” demaskującego metody rosyjskiej propagandy. Z książki „Gość Papieża” opisującej kontakty papieża Jan Pawła I i prawosławnego metropolity Leningradu, które mogły zakończyć się „nową wiosną” między prawosławiem i katolicyzmem. Metropolita zmarł dosłownie na rękach Papieża w Watykanie, a sam Jan Paweł I niespodziewanie umarł trzy tygodnie później. Długie ręce Moskwy… Z tej książki dowiedziałem się przykładowo, że agent KGB po podstawowym przeszkoleniu potrafi zabić dosłownie długopisem…

        1. Aha, czyli ten który narzuca nam i całemu światu NWO, gwałci podstawowe prawa człowieka nawet we własnym kraju, nagle w mgnieniu oka, za sprawa cudotwórcy z Kremla (cudotwórcy z powodu cudownego wyłączenia cowida oraz przywrócenie wiary w opiekuńczość wuja Sama) , staje się obrońcą Ludzkości? Dla upewnienia się o kogo chodzi: chodzi o tego który demokratyzuje w sposób absolutny za pomocą lotniskowców, całej plejady F..-ów, marines… I robi tak niezmordowanie od lat 40-tych XX stulecia.
          Polacy, jak widzimy, cierpią na ciężką odmianę syndromu żony agresywnego alkoholika.
          Bije, upokarza, okrada, ale każdemu kto by zechciał powiedzieć choćby jedno słowo prawdy o patologicznym mężusiu, wydrapie oczy.
          A potem, w nagrodę mężuś obije ją jak ścierkę .

        2. re: aJ. pisze:
          3 marca, 2022 o 10:30 am
          Ależ nie!
          Proszę poczytać „Dzieje głupoty w Polsce”. Podstawowa rzecz jaka doprowadziła do rozbiorów (załóżmy że były), to „złe sojusze”. Z naszej i nie tylko naszej historii wynika, że jak mamy dwóch „przeciwników”, z których jeden jest wyraźnie silniejszy, to trzeba wchodzić w sojusz z silniejszym, by zniszczyć drugiego wroga, a nigdy na odwrót! Tak było z „sojuszami” naszymi z Prusami i Habsburgami przeciwko Rosji – czyli faktycznie próbowano zupełnie błędnie „wygrywać” przeciwności pomiędzy różnymi klanami jednej rodziny – Oldenburgów!

          Proszę zauważyć na jakich przyjaznych zasadach parnersko-gospodarczych tworzą się organizacje: „szanghajska”, ODKB itd. Jak miał napisane nad biurkiem w Pokoju Owalnym jeden z amerykańskich prezydentów: „po pierwsze gospodarka, głupcze”!

          Poza tym, polska gospodarka „od zawsze” była nastawiona „na wschód”. Wyroby polskiego przemysłu przez Kiachtę szły do całych Chin! Polska gospodarka nigdy nie będzie konkurencją dla Europy Zachodniej. Co prawda miała taką szanse przed 1989, ale solidurnie ją zmarnowały…

          Plus „ideologia” – czyli „cel”. Widzi Pan jakiś „cel” czyli „ideologię” na Zachodzie?

          1. Obawiam się że do głów rozwielitek ten przekaz nigdy nie dotrze.
            Dla nich jesteś ruską onucą.
            Ja też, pomimo że nawet rosyjskiego nie znam (OK, coś tam niezbornie wystękam, ale nie wiem czy by mnie w ogóle zrozumieli), nie znam żadnego Ruskiego, a nawet trochę się ich boję. Bo ich kultura jest dla mnie nieznana.
            Ale od tego jest rozum aby nim się kierować, a uprzedzenia trzymać pod kontrolą.
            Powinniśmy z nimi utrzymywać dobre, a przynajmniej poprawne stosunki chociażby z powodów ekonomicznych.
            Handel z nimi, za wyjątkiem niesławnego okresu PRL-u, był dla Polaków zawsze bardzo korzystny.

          2. Chłopie, bredzisz jak Piekarski na mękach. Zobacz sobie chociaż dane – jaką Polska ma wymianę gospodarczą z Twoimi mocodawacami z Olgino, a jaką z Europą Zach. Niemcy mają wiekszą wymianę handlową z Grupą Wyszehradzką niż z Chinami. Myślisz, że tutaj sami głupole siedzą i łykną twoją ruską propagandę? иди на хуй To pokazał Putin, jaka dla niego gospodarka jest ważna. Cofnął Ruskich o 30 lat co najmniej. I żadne ODKB czy Chiny mu w tym nie pomogą. A jak zobaczyli jaki jest cienki to jeszcze się o lewobrzeżny Amur upominać zaczną. Na chińskich i zresztą rosyjskich mapach podczas wspólnych manewrów jakieś 1,6 mln km2 oznaczonych jako tereny rdzennie chińskie pod tymczasową administracją rosyjską. Taki to będzie koniec 300 lat ruskiego imperializmu módlmy się. Jak to mawiał stary góral Polska będzie aż po Ural, za Uralem będą Chiny, was nie będzie s…syny…

    2. Ludziska ogarnijcie się; „ broń od kałacha w górę, a takiej nikt ludziom nie pozwoli posiadać. ”, to żeś Pan poszedł po bandzie, od iks lat broń w Polsce jest bardzo łatwo posiadać i takie wstawki przy okazji to tylko na podbicie notowań. W każdej szafie obowiązkowym wyposażeniem jest AK 47, i jest.

      1. Bardzo łatwo? Któryś dziennikarz ostatnio podsumował że koszt uzyskania pozwolenia to ok 5 tyś zł. Jest kałasz w każdej szafie? Znam osobiście tylko 2 ludzi którzy mają jakąś broń: jeden myśliwy (na pewno nie ma AK47) drugi zapalony bywalec strzelnic i faktycznie może mieć coś konkretnego. Pozostali łącznie ze mną nie widzieli broni z bliska. Acha raz wystrzeliłem parę nabojów z KBKSu.

        1. Nie pamiętam dokładnie, bo to było parę lat temu, ale na pewno nie tyle, jak chce się kogoś z przyzwyczajeń komunistycznych zniechęcić do uzyskania, to się będzie tak mówiło, że później szpej i ammo kosztuje to chyba normalne, srajfonów też nie rozdają za darmo, a ludzie mają. Ja osobiście znam setki i każdy ma, a nie włóczę się po całej Polsce, tak jak pisałem jest taka niepisana zasada, że obowiązkowym wyposażeniem(jak apteczka) każdej szafy jest kałach, niech stoi, ale musi być.
          „Pozostali łącznie ze mną nie widzieli broni z bliska.”, proszę poszukać strzelnicy w okolicy, zapisać się do klubu, oni dalej poprowadzą, podadzą koszty, a decyzja będzie należała do Pana. I proszę się nie sugerować ceną amunicji na strzelnicy, jak każde przedsiębiorstwo musi zarabiać.

    3. Co do dronów, to tak, byłyby wielokrotnie lepszym zakupem niż Abrams-y, które bez wsparcia lotnictwa i piechoty są tylko kupą złomu, fajną, ale jednak złomu.

    4. Mała uwaga. W Polsce pomiędzy 1970 i 1990 gospodarka była tak słaba i mizerna, a fabryki przestarzałe i źle zarządzane, że ten mit jakoby byśmy byli jakimś ważnym gospodarczym potentatem jest po prostu kłamstwem. Pamiętam to co produkowano w Polsce i to się przed 1990 nie umywało do tego co produkowano na przysłowiowym zachodzie. Jakościowo, ilościowo, efektywnie w sposobie zarzadzania i tzw. know-how. To dostaliśmy dopiero po 1990 roku z tego obrzydliwego zachodu. Firmy krajowe po 1990 roku upadły nie dlatego, ze ktoś ich zarżnął, ale nasze produkty były słabe, drogie i nie stanowiły konkurencji. Kiedy w USA, Europie stawiano na gospodarkę technologiczną, motoryzację zamiast na przemysł ciężki, u nas budowane kolejne huty, kopalnie (które potem trzeba było zamykać). To się nie mogło powieść. Wiec w tym znaczeniu, mając doświadczenie z tamtego okresu uważam, ze nie powinno się rozsiewać takich półprawd,. ćwierć prawd i gó..o prawd.

      1. Zgoda, po 1990 roku dokonaliśmy wielkiego skoku, ale mógł być jeszcze większy. Polecam niezmiennie w takich wypadkach 1 i 53 numer Nowej Konfederacji (dostępne za darmo w sieci) „Renta neokolonialna czyli ile jeszcze Polak zapłaci” oraz „Jak nas drenują”. Tabelki, wyliczenia, liczby. Oraz książkę śp. prof. Kieżuna (AK-owca, ekonomisty, eksperta ONZ) „Patologia prywatyzacji” (do kupienia jak ebook) w której porównuje procesy transformacji w Polsce i Europie Środkowej z procesami „pomocy” państwom Afryki, de facto neokolonizacji. Podobieństwa porażające.

        Długo by opisywać… Gdyby przykładowo pieniądze z prywatyzacji firm nie szły na łatanie dziury budżetowej, tylko ich dokapitalizowanie, byłyby dużo bardziej konkurencyjne.

        Przecież do duszenie polskiej gospodarki gwałtownie i niespodziewanie rosnącymi opłatami za CO2 etc. to próby zduszenia zbyt mimo wszystko konkurencyjnej rosnącej polskiej gospodarki. Unia była i jest narzędziem utrzymania dominacji „starej Unii” nad nami. Nie przeczę że sporo na niej zyskaliśmy, ale ceną jest pilnowanie nas, abyśmy nie wyskoczyli ze swego miejsca w kolejce do przodu.

        1. O czym wy piszecie Panowie? Jaka „stara i zacofana gospodarka”? W samym przemyśle elektronicznym pracowało ponad 300 tysięcy osób i wyroby były na najwyższym światowym poziomie. Teraz nie potrafimy przyzwoitego silnika elektrycznego zrobić! Bo produkujemy angielski szmelc w Tarnowie. A „orka” trwa – patrz „Zelmer”…

          1. Używałem polskiej produkcji elektronicznej. W niczym, W NICZYM nie dorównywała tej z zachodu. Ani jakością, ani wydajnością, ani efektywnością. Miałem porównanie np z dostępnymi częściami w zachodu. Zajmowałem się elektroniką hobbystycznie od ok 1988-1989 roku. Po 1990 były dostępne części nawet z ZSRR. I nawet one były lepszej jakości .Zwłaszcza części wojskowe. Miałem też sporo urządzeń elektronicznych w domu Made In Poland. Jak sądzisz dlaczego ludzie hurtowo pozbyli się Neptunów innych urządzeń krajowych z domów i woleli nawet tajwańskie czy francuskie TV, wieże, radia i inne elementy? Ano bo jakość wykończenia, jakość komponentów, procesy produkcyjne były na o wiele wyższym poziomie. To, że pracowało tam tyle ludzie nie oznacza, że zastosowane technologie, wiedze, rozwiązania produkcyjne, jakość wykonania była na znacznie niższym pizomie. Wiem, bo mój ojciec pracował w fabryce produkującej urządzenia elektryczne i elektroniczne. To był Sajgon, z tym jak mocno jakościowo odstawali od zagranicznych produktów. Firma upadła w 1992 roku. Podam przykład pierwszy z góry swój. W latach 90 kupiłem sobie wieżę Diory z serii 500 (średnia szerokość). Nie był to szczyt techniki, ale działała sprawnie. Jednak, wszystkie komponenty od CD, przez CPU, wzmacniacze, mechanizmy były produkcji Philipsa. Nieprzypadkowo. Ich komponenty były lepsze i dawały lepszą jakość dźwięku. Kiedy wymieniłem jednak sprzęt ok 2005 roku na sprzęt Yamahy, nie wiedziałem, że Diora przy nich to było jak dziecko w piaskownicy. JA wiem, to był krajowy produkt, ale mimo wszystko odstawał. A co było przed 1990 rokiem, kiedy mieliśmy embargo na dostawy podzespołów i komponentów z zachodu? Także pamiętam to i wiem, ze to nieprawda, że było tak dobrze.
            A to co działo się po 1990 roku to już ina historia. Np. to co zrobiono z Tonsilem, uważam za skandal. Można było kooperować z Pioneerem przy produkcji głośników, ale ZZ wolały rozwalić firmę niż produkować coś naprawdę dobrego. No i forma upadła. Dziś co prawda nadal można kupić Tonsile, ale to już inna firma, inny właściciel. Szkoda mi też np. FSO, bo o ile Polonezy to była technologicznie anachroniczne, można było produkować coś innego. Popatrzcie jak daleko w tym czasie zaszła Skoda, Dacia? Dziś te auta nie odstają od produkcji z Francji czy Niemiec. A nasza motoryzacja rodzima zniknęła. I tego mi szkoda.

        2. Ja pisałem o tym co było przed 1989 rokiem. To co działo się potem było zupełnie inną historią. To, że weszliśmy do UE daje nam pewne dodatki ,ale tez i skazuje na bycie biednym kuzynem ze wschodu. Popełniono wiele błędów. Tu się zgadzam. Jednak problemem jest to, że my się na własnych błędach nie uczymy. Władze ciągle mają własne pomysły, przeczące sobie. Tak jak przy covidzie. Odbijaliśmy się od ściany do ściany. Nie było ciągłości, zamiast poprawiać rozwalano. Ileż to zmian w ciągu tych 25 lat mieliśmy przy służbie zdrowia? Jak potem ma ona działać by to było sensowne? Co minister o inna koncepcja. A każdy był ambitny i wywalał wszystko do góry nogami po poprzednikach.

      2. człowieku, jesteś ofiarą propagandy.
        Z tą przestarzałością to różnie bywało. Na pewno dotyczyło to większości dóbr konsumpcyjnych.
        Ale z dobrami przemysłowymi i sprzętem roboczym nie było tak źle.
        Polonezy były lichutkie, ale np. sprzęt budowlany typu koparki, dźwigi z całą pewnością świetne, na pewno nie gorsze niz zachodnie, co miałem okazję osobiście porównywać. W Polsce były produkowane turbiny energetyczne (a na to potrzeba bardzo wysokiego poziomu technologicznego) i silniki okrętowe oraz wiele bardzo konkretnych sprzętów przemysłowych.
        W Polsce mieliśmy produkcję polskiej bardzo dobrej elektroniki.
        Odzież produkowana w Polsce, w polskich fabrykach była wyższej jakości niż zachodnia, chociaż wzorniczo nieco siermiężna, to fakt.
        Po tzw. transformacji wszystko to zostało zniszczone bądź ukradzione przy aktywnej współpracy skorumpowanych pomagdalenkowych rządów i ogłupiałego polskiego społeczeństwa, które sprzedało swą niezależność ekonomiczną za pordzewiałe wieśwageny, świecidełka i inne perkaliki.
        Zostaliśmy dziadami we własnym do niedawna kraju, coraz ładniej urządzonym, coraz mniej naszym.
        I bez prawa decydowania o czymkolwiek.

        1. W przypadku maszyn budowalnych nie wypowiadam się. Ale w przypadku rodzimej odzieży, problem polegał na tym, że .. jej nie było. Ciągłe niedobry materiałów, włoknin, różncyh komponentów, jakość tychże, też byłą różna. JA to pamietam bo jako człowiek urodozny i wchodzący w dorosłość na przełomie systemu pamiętam to bardzo dobrze. To, że dziś mamy wszystko kiepskie jakości z Chin, nie oznacza, że tak tez było zawsze. Pamiętam, że produktu made in China i made in Shanghai były w latach 80 synonimem jakości. Słynne kredki i mazaki chińskie to były dobre produkty. Czemu? Ano bo w systemie wiecznego niedoboru każda dostawa była na wagę złota, a krajowe produkty niestety, były słabszej jakości. Ja mam złe wspomnienia z PRL a mimo upływu lat pamiętam, kolegę, którego matka jeździła na saksy do Niemiec(miała tam rodzinę i dorabiała jako sprzątaczka!!!) i przywoziła tam takie rzeczy, których ja bym nigdy nie miał. Nasze krajowe produkty mogły się schować. Dlatego idealizowanie PRL i jego gospodarki uważam za przesadzone i kłamliwe.

          1. No właśnie, Dlatego jedyne co wiesz to kłamstwa propagandowe nowego złodziejskiego okrągłostołowego układu.
            Lata osiemdziesiąte to okres upadku. Celowego. Tak celowego, ponieważ w głowach para-komunistycznych prominentów juz od dawna switało aby zamiast być marnie opłacanymi funkcjonariuszami niewydolnego systemu, raczej stać się właścicielami poważnych biznesów. Co zaświtało, zostało zrealizowane przy współudziale tzw. opozycji.
            Po co, jak myslisz, zatrzymywano na 48 godzin takiego Kuronia jak nie na poważne rozmowy. Poważne, czyli o interesach a nie o duperelach w stylu kontakty konspiracyjne, bibuła i inne pierdoły. O interesach czyli jak podzielić się władzą i majątkiem kraju w przyszłym kapitalistycznym systemie.
            Inną sprawą jest widzenie świata przez pryzmat kredek.
            Sorry, ale to nie świadczy o zbyt szerokich horyzontach.
            A już całkowitą niedorzecznością są porównania do Niemiec pompowanych kapitałem przez cały Zachód.
            Dla mnie szokiem było zobaczenie w latach 80-tych Brytanii, jej kosmicznego zacofania w stosunku do Polski pod wieloma względami.
            Warunek podstawowy: trzeba ogladać świat oczami człowieka żyjącego w danym miejscu, doświadczajacego realiów życia codziennego, nie oczami zauroczonego wystawami idioty (to nie do Ciebie, a tylko wspomnienie opowieści o wspaniałościach Zachodu wygłaszanych przez bywalców) z Polski na kilkudniowej wycieczce.
            Ja żyjąc tam i pracując na czarno zarabiałem dużo wiecej niz wielu tubylców pracujacych oczywiscie legalnie. To co zobaczyłem żyjąc podobnie jak inni i co mnie zdumiało, bo wyjeżdżajac tam spodziewałem się czegoś na duzo wyzszym poziomie technicznym i cywilizacyjnym, to bylejakość tamtejszych budynków (głównie Londyn, ale inne miasta też), lichota instalacji, nawet w zamożnych domach, iście socjalistyczna niezborność kolei, autobusów, telekomunikacji, systemów gazowniczych (dla mnie wczesniej niewyobrazalna tragedia!), wodociągów (ołowiane rury, chyba nadal to maja), korupcja … Ale przynajmniej widok policji nie budził obawy czy niecheci, bo tam nauczyłem się że to ktoś kto raczej pomoże, powita uśmiechem, nawet takiego jak ja, pracujacego na czarno, o czym na pewno doskonale wiedział.
            Ich przemysł też nie należał do powalajacych swa nowoczesnoscią, a sprawnoscią zarządzania w ogóle.
            Jednak byli i są dużo bogatsi. Ale przede wszystkim było i jest to efektem rabowania całego świata (co jest charakterystyczne dla całego Zachodu). Dopiero w drugim rzędzie przewagi systemu kapitalistycznego na socjalizmem.
            Bo nie zamierzam tutaj bronic socjalizmu, wystarczajaco od niego ucierpiałem. Jednak nawet w tym socjaliźmie było wielu ludzi którzy po prostu porzadnie pracowali, co gdy spotkało się z życzliwością władz dawało dobre efekty. Tyle że tej życzliwości władz to było jak na lekarstwo. Ale i tak więcej niż w rzekomo wolnej demokratycznej Polsce. Przynajmniej w stosunku do Polskich przedsiębiorców.
            Ale żeby nie rozwijać się za bardzo. Gdyby z Zachodu wyłączyć Niemcy, Szwajcarię, Włochy, Szwecję i może coś tam jeszcze to owszem odstawaliśmy, ale zdecydowanie nie tak bardzo jak wmawia propaganda. I nie w każdej dziedzinie. Poza tym, obstawialiśmy własnymi firmami niemal każdą dziedzinę, niekiedy na tak wysokim poziomie (co już poprzednio wspominałem) że byliśmy w takich dziedzinach traktowani jako realna konkurencja.
            Jednak dla uczciwości: wysiłki naszych inżynierów i robotników były niweczone sprzedażą ich dzieł poniżej kosztów produkcji. Tak bardzo komuna łaknęła dolara, że aż sabotowała ekonomicznie kraj, może nie bezpośrednio konkretne firmy, dumping był kryty raczej solidarnie przez wszystkich (którzy nie mieli wyjścia)
            Z drugiej strony była protekcjonistyczna ochrona własnych rynków przez Zachód.

  3. Witam i z tradycyjnym podziękowaniem dorzucam staropolskie trzy grosze…

    Po pierwsze. Wydaje się „oczywistą oczywistością”, że utrzymanie „polskiej waluty” jest ostatnim „bastionem polskości”. Przyłączenie się do „jewro”, czyli faktycznie „dojcz marki” byłoby zupełnym samobójstwem w obliczu miecza damoklesowego derywatów jakimi napchana jest bańka mydlana Deutsch Banku. Ja nie wspominam o temacie do jakich osób prywatnych i organizacji nalezy nasz „centrobank” – NBP. To już było kiedyś w innym miejscu, wiele lat temu wałkowane…

    Po drugie. Jak już to było „wałkowane” jeszcze na Adnovum w Neonie, czyli chyba w roku 2014, oddziały NATO na terenie Polski nie służą i nigdy nie miały służyć do „obrony naszych granic”, ale do pacyfikacji tubylców. Takie same funkcje spełniałaby „armia europejska”. Z tym, że dla amerykańskiego żołdaka było by „wsjo rawno” czy pacyfikuje demonstrację w okupowanych Niemczech czy w „wolnej Polsce”, to dla „armii europejskiej” już nie! Bo „polskie oddziały” tej „europejskiej armii” służyły by do – na przykład – pacyfikowania Niemiec, zaś „czeskie oddziały” do likwidacji zamieszek w Polsce. Doszły by po prostu dodatkowe czynniki „przeszłości historycznej”.

    Po trzecie. Sprawa broni „osobistej” też była wielokrotnie omawiana i na pewno nie jest to droga do zachowania pokoju, spokoju i praworządności. Zamiast kupować broń palną czy „wiatrówkową” – a taka też jest niezwykle skuteczna i dostępna bez zezwolenia! – lepiej nauczyć się „sztuki miotania” „SKANF” – tak jak ja tego się samodzielnie nauczyłem. Od czasu jak je to opanowałem, nie boję się żadnego napadu, nawet kogoś z bronią w ręku, bo zwykłym długopisem jest w stanie z 5 metrów wybić oko, a jak się uda to przebić serce…

    Po czwarte. Europa przez 40 lat budowała i umacniała swą pozycję gospodarczą dywersyfikując dostawy źródeł energii. Ale „ktoś” to zaczął psuć. Zaczęto odchodzić od węgla – gdzie Europa jest niezależna energetycznie – a w latach 60-tych „siedem amerykańskich sióstr” spowodowały że węgiel stał się nieopłacalny. Zaczęto eksploatować gaz po „kryzysie arabskim”, gdy okazało się że zależność Europy od ropy arabskiej jest złym kierunkiem. Zaczęto eksploatować bajeczne złoża Groningen, potem złoża szelfu angielskiego i norweskiego. Poszły gazociągi z Afryki Północnej do Europy. Ale potem się okazało, że złoża norweskie, angielskie i holenderskie się zakończą za 20-30 lat, więc zaczęto – w ramach dywersyfikacji – inwestować w złoża rosyjskie. To firmy niemieckie, francuskie, austriackie i holenderskie są współudziałowcami pól gazowych Syberii i dalekiej północy rosyjskiej, i one inicjowały budowę i wykładały ogromne pieniądze na budowę „rosyjskich” gazociągów.
    Amerykanie w tym ochoczo pomagali, odcinając złoża libijskie od Europy i świata.
    A teraz, dzięki „trzciemu energopakietowi” i „dyrektywie gazowej”, oraz dzięki działaniom PGNiG, mamy sytuację taką, że w ciągu roku Gazprom (zgodnie z wyrokiem sądu europejskiego dzięki Polsce), był zmuszony podnieśc cenę z cirka 170 do 300 dolców za 1000 m3. A „niewidzialna ręka rynku”, powoduje że ten gaz kupowany od Gazpromu jest sprzedawany przez handlarzy po ponad 2000 euro/ 1000 m3.
    I tu jest cały smaczek, bo wojny nie toczy się o „ziemie” i „terytoria”, ale o szlaki transportowe i „źródła energii”. Więc dzięki Polsce (z rozkazu Anglii najwyraźniej), mamy w podwyżkach cen energii a co za tym idzie – wszystkiego, rekompensowane wydatki na te różne „bale i karnawały”: wpierw „pandemonium”, teraz „wojna na Ukrainie”. Płaci za to Kowalski, Smith i jakiś Herr czy Monsieur…
    Inna sprawa jest taka, że bez tanich źródeł energii: gaz rosyjski, węgiel „europejski i rosyjski”, Europa stanie się niekonkurencyjna. A o to cały czas chodzi USA. I jak ktoś nie pojął jeszcze, to może w końcu zrozumie, dlaczego od pokolenia niemal, na amerykańskiej West Point uczy się i odpytuje przyszłych oficerów z lektury obowiązkowej, jaką jest „Fundacja” Asimowa…

    PS
    Czytałem wczoraj niezwykle spiskową teorię – pozwolę sobie przytoczyć, bo okazuje się że najbardziej spiskowe teorie się sprawdzają albo „cuś” w nich jest…
    Ano, rzekomo, gdzieś od maja ma nastąpić „planetarne wyłączenie internetu”. Dla dobra nas i planety oczywiście! Bo jak czytałem, wyliczono, że jeden dzień bez internetu to z jednej strony zaoszczędzone „pierdyliardy dolarów”, a z drugiej strony ogromna „korzyść dla planety”, bez dodatkowego („internetowego”) CO2…

    1. Jakoś te wszystkie spiskowe teorie bardzo szybko przestają być spiskowe.
      A plotki prawie zawsze okazują się zapowiedziami rzeczywistych wydarzeń.
      Globalistyczne kanalie widzą jak wielu ludzi zrozumiało ich grę, może zbyt wielu niż zakładali, więc przyśpieszają.
      Ja traktuję to jako prawdę.

  4. przy okazji ,prośba do Autora . Może warto szerzej napisać o zupełnie niesamowitej sprawie ( jeżeli to prawda ) uzgodnienia , przez prezydentów Polski i Ukrainy, oddania naszych Migów Ukraińcom z możliwością operowania ich z terytorium naszego kraju. Podobno w tej sprawie w trybie alarmowym przyleciał do nas Stoltenberg i uprzejmie poinformował Pana Dudę , że , zgodnie z prawem międzynarodowym ,oznaczałoby to postawienie Polski w stan wojny z Rosją , a , NATO nie będzie mogło nas obronić. To wiadomośc z Twittera , a więc o ograniczonej wiarygodności ale zbyt poważna ,żeby nie podrążyć tego tematu

  5. Szanowny Gospodarzu.
    Żegnam się dziś z tym forum. Z żalem.
    Niestety, dalsze rozpychanie się tu kilku ewidentrych putlerowskich trolli, ewidentnej rosyjskiej agentury, bez JAKIEJKOLWIEK reakcji ze strony moderatora, w sytuacji pełnoskalowej wojny Rosji przeciw Ukrainie, a zwłaszcza jej cywilnej ludnosci, wyklucza to forum z obszaru moich zainteresowań.

    1. Szkoda że Bostońska Herbatko nie pisałeś od wiosny 2014 na temat mordowania obywateli Ukrainy przez wojsko i oddziały nazistów.
      Nie wysyłałeś paczek dla siedzących od 8 lat w piwnicach osób!
      Teraz nagle oczęta się otwarły na to co się dzieje? Jak naziści mordują cywilów próbujących uciec z miejsc walki?

    2. Pańska suwerenna decyzja, pozwolę sobie jednak na pożegnanie, a może na zachętę podzielić sie pewną starą już (przełom milenium) historią opowiedzianą – z udziałem dzisiejszego europosła Sierpińskiego jako tłumacza – przez Christiana Michela – nomen omen byłego menedżera francuskiej BigFarmy, a następnie współorganizatora rocznicowych zjazdów w Dax i szwajcarskiego hotelarza. Z racji funkcji uczestniczył on w różnych spotkaniach lobbingowych, nie koniecznie bezpośrednio dotykających BF, w tym spotkania, na którym dyskutowano politykę celną EWG (jeszcze) wobec japońskiej motoryzacji. Uderzyło go, że najbardziej agresywnym zwolennikiem wysokich ceł okazali się przedstawiciele Peugeot’a (firmy prywatnej w ścisłym tego słowa znaczeniu), podczas gdy szefowie Renault (firmy działającej wg kodeksu handlowego kawałkami pochodzącego z czasów Króla Słońce [Ordonnance de Commerce], ale w której skład osobowy organów statutowych określa przedstawiciel egzekutywy) stwierdzili, że być może Peugeot nie wierzy we własny produkt i może powinnen pomyśleć o zmianie branży. Nie jestem miłośnikiem motoryzacji w wystarczającym stopniu, by zważyć stanowiska, więc ustami przedstawicieli Renaulta mogła przemawiać państwowa krysza, jednak biorąc pod uwage specyficzne losy francuskiego kapitalizmu państwowego (datującego się od czasów Napoleona III) jest to mało prawdopodobne. Tak więc – więcej wiary we własne stanowisko 🙂
      Osobiście mniej mi przeszkadzają komentarze umownie „proputinowskie” – nawet te, gdzie usłużnie się zapomina, że Putin – jak również Merkel czy Orban – uczestniczyli w przedsięwzieciu bedącym poprzedniczką Szkoły Młodych Globalnych Liderów WEF a także np. o tym, że wyłączony z sankcji Sbierbank był głównym partnerem ostatniego Cyber Polygonu (po którym – w niemal tym samym modus oprandi jak najmodniejszy patogen – ujawniona została luka w oprogramowaniu rodziny Log4 – pierwsze tego typu zdarzenie do którego prezydent USA odniósł się osobiście i … w iście dyktatorskim stylu). Zdecydowanie bardziej zwracam uwagę na zakrawające na kpinę z cywilizacji (jako procesu) wypowiedzi takie jak nazywanie przez jednergo z Gości tow. Xi i jego otoczenia „stalinistami w dobrym znaczeniu tego słowa”. Rozpatrywane jako całość świetnie korespondują z opiniami głoszonymi przez Lyndona LaRouche’a na początku lat ’70 XXw, że „Polska jest narodem który potrzebuje pańskiego bata i ZSRR znakomicie tą rolę spełnia”.

    3. No ale przecież wszyscy na tym forum ubolewaliśmy że jest cenzura w mediach, ale każdy mógł napisać to co chce tutaj. To co, teraz dążenie do wolności słowa nie jest już ważne ?

  6. Widzę że jest również bardzo dobra wiadomość. Oby tylko groźba została spełniona.
    Bo obecność tutaj dwukomórkowców upierających się aby narzucić innym „jedyny słuszny”, bo jego, bardzo prymitywny sposób widzenia świata jest raczej zbędna.
    Ale dla socjologów produkcje takich osobników mogą być całkiem interesujące.

  7. Nie do końca w temacie dzisiejszego postu. Ale to z powodu wielkiej wagi poruszanych zagadnień i rangi Autora (z Jego profilu na fb):
    r. pr. Michał Cierżnicki
    Sponsorowane · Opłacona przez Michał Cierżnicki ·
    Parlament Europejski zrobił coś, co foliarze robią od początku trwania pandemii, zaczął zadawać niewygodne pytania.
    Mianowicie mając na uwadze, jak to stwierdził, że ,,większość koncernów farmaceutycznych zaangażowanych w unijną strategię dotyczącą szczepionek przeciwko COVID-19 nadal nie dostarczyła danych z badań klinicznych z udziałem pacjentów oraz, że dane te zostaną opublikowane dopiero między połową roku 2022 a końcem roku 2023, a także to, że Komisja i państwa członkowskie upubliczniły tylko skrócone wersje umów zakupu z wyprzedzeniem i umów zakupu, w których pominięto lub utajniono kluczowe informacje, co spowodowało niepotrzebny brak przejrzystości i brak zaufania obywateli”, wydał sobie rezolucję pt. ,,Przejrzystość w UE przy opracowywaniu, zakupie i dystrybucji szczepionek przeciwko COVID-19”, w której:
    – wyraził głębokie ubolewanie z powodu braku przejrzystości działań Komisji, państw członkowskich i koncernów farmaceutycznych odnośnie badań nad szczepionkami przeciwko COVID-19 oraz zakupu i dystrybucji tych szczepionek, w szczególności w kontekście powtarzającego się łamania podpisanych umów,
    – podkreślił ograniczenia, którym został poddany Parlament jako współprawodawca ze względu na nieprzejrzystość przyjętej przez Komisję strategii szczepień, co uniemożliwiło Parlamentowi sprawowanie skutecznej kontroli nad procesem zakupu i dystrybucji szczepionek,
    – podkreślił potrzebę wzmocnienia dialogu z obywatelami, dzięki czemu zaspokojone zostanie prawo dostępu obywateli UE do informacji bezpośrednio związanych z ich zdrowiem, w tym kryteriów, na podstawie których jednym szczepionkom daje się pierwszeństwo przed innymi,
    – wezwał Komisję Europejską, by ujawniła członków zespołów biorących udział w negocjacjach umów zakupu z wyprzedzeniem i umów zakupu szczepionek przeciwko COVID-19 z firmami farmaceutycznymi oraz zwrócił się do Komisji, aby wyjaśniła kryteria wyboru członków zespołu negocjacyjnego,
    – wezwał Komisję Europejską, by zapewniła pełną przejrzystość dzięki opublikowaniu bez dalszej zwłoki pełnych wersji umów zakupu z wyprzedzeniem i umów zakupu i ujawniła między innymi informację dot. systemów odpowiedzialności i odszkodowań za wszelkie ewentualne szkody spowodowane przez szczepionki,
    – wezwał Komisję Europejską, aby ujawniła ceny za dawkę szczepionki każdego producenta oraz podała szczegółowe informacje na temat strategii zamówień publicznych, ponieważ ceny szczepionek znacznie się różnią w zależności od producenta,
    – wezwał Komisję Europejską, aby uzależniła rozpoczęcie przyszłych negocjacji z firmami farmaceutycznymi od ujawnienia wszystkich szczegółów, które mogą interesować opinię publiczną, związanych z przyszłymi umowami dotyczącymi szczepionek przeciwko COVID-19 oraz przestrzeganiem tych umów, a także umów dotyczących zakupu innych technologii COVID-19,
    – skrytykował decyzję Komisji Europejskiej, by nie stosować zwykłej procedury ustawodawczej przy tworzeniu nowego Europejskiego Urzędu ds. Gotowości i Reagowania na Stany Zagrożenia Zdrowia (HERA), ponieważ nie ustanowiono w ten sposób pełnoprawnej niezależnej agencji posiadającej kompetencje w obszarze ochrony interesu publicznego i podlegającej takiej samej rygorystycznej kontroli jak inne agencje UE oraz wyraził ubolewanie nad faktem, że podejście Komisji, które doprowadziło do wykluczenia Parlamentu z nadzoru nad pracą HERA, można uznać za kolejne niedociągnięcie, które podważyło przejrzystość i rozliczalność w zakresie wydatków publicznych i podejmowania decyzji w dziedzinie zdrowia publicznego,
    – wezwał Komisję Europejską, aby upubliczniała wszelkie ewentualne naruszenia umów przez firmy farmaceutyczne oraz ich przyczyny, a także by wykorzystywała wszystkie dostępne jej instrumenty w celu karania ewentualnych naruszeń lub nieuzasadnionych opóźnień,
    – wezwał Komisję Europejską, by udzieliła Parlamentowi szczegółowych informacji o tym, jak firmy, z którymi zawarto umowę, wykorzystały unijne płatności, m.in. o metodach obliczania płatności i środkach kontroli i weryfikacji oraz wezwał Komisję do ujawnienia szczegółowo wszystkich skutków budżetowych strategii UE dotyczącej szczepionek przeciwko COVID-19,
    – wezwał Komisję Europejską, aby dopilnowała, żeby firmy, z którymi zawarto umowę, jak najszybciej udostępniały pełne wyniki badań klinicznych i protokoły badań nad potencjalną szczepionką COVID-19, w tym plany analizy statystycznej, badania kliniczne i sprawozdania, do oceny przez niezależnych ekspertów naukowych, poza ekspertami EMA oraz zauważył, że w przypadku wykrycia w trakcie badań klinicznych poważnych lub częstych skutków ubocznych zdarzenia te powinny być natychmiast zgłaszane,
    – wezwał Komisję Europejską, aby dopilnowała, żeby firmy, z którymi zawarto umowę, upubliczniały dane ze sprawozdań z nadzoru nad bezpieczeństwem farmakoterapii w pełnej zgodności z przepisami dotyczącymi poszanowania danych osobowych uczestniczących pacjentów, a także aby promowała i monitorowała publiczną kontrolę działań niepożądanych występujących podczas podawania szczepionek.
    Pełny tekst: https://www.europarl.europa.eu/…/TA-9-2021-0435_PL.html…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *