21.10. Czy kowid zmieni politykę? Chyba szkoda, że nie…

11

21 października, dzień 598.

Wpis nr 587

zakażeń/zgonów

2.956.207/76.300

Ostatnio dywagowałem w felietonie w „Do Rzeczy”, że na razie wyborcy nie karzą polityków kartką wyborczą za kowidowe działania lub/i ich brak. To fakt – kowid nie bardzo przeorał politykę, nie stworzył nowej jakości. To dziwne, bo przecież odcisnął się wszędzie i fakt, że nie ma to odzwierciedlenia w polityce świadczy jedynie o jej alienacji od rzeczywistości albo o kompletnym ubezwłasnowolnieniu społeczeństw. A raczej i o jednym, i o drugim.

No, bo co politycznie pokazał kowid na świecie, a co nie odbiło się w polityce? Po pierwsze przesunął poważnie granice ingerencji państwa w wolności obywatelskie. Wolność zgromadzeń, wolność prowadzenia działalności gospodarczej, przemieszczania się, wojenna narracja skoszarowanych mediów to podstawowe rzeczy, których ograniczenie przeszło bez politycznych konsekwencji. Kowidowe praktyki nie tylko zabraniały, czyli zabierały, ale także zmuszały i to do rzeczy kompletnie nielogicznych na podstawie pozasystemowych decyzji, ubranych w pozory nauki. Widać gdzieniegdzie spore demonstracje (o Włoszech we wczorajszym wpisie), ale są one raczej obrazem zdesperowanej reakcji tłumu, niż emanacją samoorganizacji w obronie swych praw. Kiedy dochodzi się do urny wyborczej – wszystko znika, mamy te same elity, które, nie sprawdziwszy się w godzinach próby, pozostają bezkarne, nawet w sensie politycznym, co dopiero mówiąc o odpowiedzialności prawnej.

Jak to wygląda w Polsce? Ano wszyscy, oprócz Konfederacji, nadają na jedną kowidową nutę. W przypadku władzy to zrozumiałe, ale jeśli chodzi o opozycje to już kompletnie niepojęte. Ta, by kopnąć PiS jest w stanie nawet zakwestionować integralność państwa, jej Konstytucję, same podstawowe dla państwa sprawy. Z kowidem jest bez żadnej żenady i refleksji. A jak ma na stole ponad 140.000 nadmiarowych ofiar administracyjnych decyzji, to uszy po sobie. Nikt nigdy z jej strony nie zakwestionował jakiegokolwiek elementu pozbawiania swobód obywateli w imię coraz bardziej już wyimaginowanej epidemii. Jeżeli już tak było, to w kierunku odwrotnym – że za mało się dociska, zamyka i maskuje. A więc mamy to do czynienia z dziwnym kowidowym porozumieniem ponad podziałami, które znikają i tak na imprezach typu Mazurek.

Pozostaje więc Konfederacja. Przezywana od foliarzy i antyszczepionkowców. Ofiara własnej pryncypialności w konfrontacji z polityką, która nie chce słuchać podstawowych faktów, że król jest nagi. Że lockdowny doprowadziły do upadku tysięcy firm zatrudniających ludzi i płacących podatki, że polityka sanitarna rządu doprowadza do masowej utraty odporności na wszelkie choróbska, że w kowidowej modzie zaciągamy niespłacalny (poza ofiarami) dług zdrowotny, ciążący nad nami przez lata, że szczepionki i maski nie działają. Takie tezy, nawet z poparciem naukowych autorytetów, będą zakrzyczane. Po prostu zbyt dużo się już stało i zainwestowano w fałszywe narracje, by teraz zawrócić. A więc Konfederacja jest przedstawiana jako oszołomstwo, ale zobaczmy jak to się może przekładać na politykę. Głównie w przyszłości.

Skupmy się na Polsce, bo co do reszty świata to, przynajmniej mi, brakuje kompetencji. Czy temat kowida i postawy wobec niego może być na tyle różnicujący, by złożyć z tego projekt polityczny? Teoretycznie tak, praktycznie – chyba nie. Czemu teoretycznie tak? No, bo policzmy z czym mieliśmy do czynienia. Jak pisałem – praktycznie cała klasa polityczna dała ciała, ponad podziałami, a więc potencjalne wnioski wypływające z kowidowych zachowań klasy politycznej miałyby zakres wręcz… systemowy. Po prostu III RP się nie spisała. A teraz: co zawiodło? Bezkarność decyzji i decydentów, brak transparentności, korupcyjne afery i konteksty decydentów, straszenie obywateli, kompletne niezrozumienie działania gospodarki, polityka stymulowanej niepewności i omnipotencji już nawet nie państwa, ale jakiejś pozasystemowej grupki uzurpatorów. Polityka od ściany do ściany, zamykanie całego kraju, wybranych obszarów, branż. Niepoparte żadnymi dowodami, a już na pewno nie dyskursem.

I to najbardziej boli, że nie dopuszcza się dyskusji nad rozwiązaniami, co daje asumpt do podejrzeń o ich manipulacyjny charakter, skoro istnieje obawa co do oficjalnej konfrontacji poczynań z osądem suwerena. I to, że wszystko zostało oparte właściwie na jednym, podłym argumencie, który zluzował państwo z obowiązku oglądania się na konsekwencje – przyzwoleniu ze strony części społeczeństwa na takie ekscesy z powodu (stymulowanej w dodatku) koronapaniki. Wystarczyło tylko to, by państwo ujawniło swoje autorytarne zapędy (i tu – już w skali światowej – wszędzie, i to bez różnicy jak demokratyczny byłby system). Współczesna władza szerząc panikę inwestuje w swoją bezkarność. A więc mamy tu pokłady politycznych postulatów naprawy państwa z takimi inklinacjami i wadami.

Czemu więc praktycznie nic z tego nie będzie? Ano dlatego, że w odsprzedawaniu swej wolności za poczucie bezpieczeństwa byliśmy już mocno trenowani i przed kowidem. Teraz tylko on to wszystko przyspieszył. A więc byliśmy gotowi. Nóż tylko szybciej zaczął wchodzić w społeczne, roztopione strachem masło. A więc nikt tego nie postrzega, że coś mu tam zabrali. Czyli suweren dalej będzie wysadzał pociągi w starej wojnie, choćby to były już tylko puste atrapy konfliktu wojny polsko-polskiej.

Ale – choćby dla zabawy – policzmy elektoraty. Ja myślę, że z połowa Polaków, która się nie chce zaszczepić to baza. Uważa ona co najmniej, że wpychana różnymi drogami szczepionkowa akcja jest nic nie warta, a grono to powiększy się o tych, którzy po dwóch strzałach nie zdecydują się na powoli wpierany – trzeci. Ci będą nawet bardziej radykalni, jak to w przypadku osób, które orientują się, że zostały oszukane. Do tego, co się zdarza w krajach protestujących, są również zaszczepieni, co z busolą wolności dobrze nastrojoną, dołączają także do niezaszczepionych protestujących wobec obostrzeń. Ci zaszczepieni nie łączą, jak chciałyby media, faktu swego zaszczepienia z przynależnością do innej grupy, skonfliktowanej z nieszczepami. A więc mamy grupę sporą. Do tego dodałbym ultrasów, których system „sprawdził” na kowida. To nie tylko rodziny i bliscy 140.000 ponadnadmiarowych ofiar ujednoimiennionej służby zdrowia, ale klika razy więcej tych, co przeżyli takie eksperymenta, zaś kontakt z państwową służbą zdrowia, oszalałą na punkcie kowida, pozostanie długo w ich pamięci. Mamy też podgrupy – małych zalockdownowanych na śmierć przedsiębiorców, wszystkie branże, które dostały mocno po karku. A jak jeszcze inny podział? Rodzice skoszarowanych dzieci na zdalnej nauce, depresyjni zalkoholizowani dorośli? Czy oni też będą wszystko wybaczać władzom w imię Wielkiego Strachu i że „tak trzeba było”, bo inaczej sterty trupów na ulicach?

Pamiętajmy, że, oprócz długu zdrowotnego, mamy także dług panikarski, zaciągnięty indywidualnie wobec każdego z osobna, lub tych choćby tylko tych, którzy dali się wkręcić. To on będzie głównym zasobem, do którego ma się odwołać stary ład polityczny. Po prostu ciężko się przyznać przed sobą, że żyliśmy z własnej woli jak w malignie, bez większego powodu. I będziemy wierzyli wszystkim, którzy utwierdzają nas w słuszności, że tak trzeba było. I, co dziwne i dla mnie wręcz podejrzane – wszyscy mówią, że – i mają rację – nic już nie będzie takie samo PO kowidzie, ale raczej (bo to się nigdy nie skończy) PRZEZ kowida. Cały świat się zmienił, ale jakoś wychodzi, że cudem klasa polityczna ostanie się nietknięta – nikt nie poniesie choćby politycznej odpowiedzialności, nawet opozycja, która nadawała co najmniej tak samo, nie zastąpi rządzących „za karę”. Wszystko pozostanie jak było, ta sama wojna, te same plemiona.

Przeszliśmy najcięższą próbę w cywilizacji (śmiem twierdzić, że porównywalną, a czasami co do trwałości skutków, cięższą niż wojny) i nic. Co świadczy o tym, że – jak pisałem wyżej – formuła polityczna nie odzwierciedla rzeczywistości. Jest czystym teatrum odgrywanym ku uciesze (ostatnio strachowi), maluczkich. Toczy się swoimi torami, wewnętrzną dynamiką, która ma coraz mniej wspólnego z tym, czym żyją ludzie. Ale ci… wciąż na nią głosują.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

11 thoughts on “21.10. Czy kowid zmieni politykę? Chyba szkoda, że nie…

  1. Do czasu, Panie redaktorze, do czasu.
    Na początku roku 1916 doskonale funkcjonowały zarówno Austro-Węgry, Rosja carska jak i Cesarstwo niemieckie. Miały nadal mocne waluty, lud w nich wielbił swoich cesarzy, porządek trwał, nikomu nie śniło się o rewolucji a tym bardziej o zmianach systemu. Władza zaś była silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej, uzbrojona i okuta w prawa stanu wojennego i poparcie szerokich mas…
    W roku 1978 Polska nadal była dziesiątą potęgą gospodarczą świata, w Front Jedności Narodu grupował zdrowe siły narodu. Dysydenci zaś stanowili margines marginesów. Ekip zaś Gierka właśnie planowała szybką budowę kilkunastu gigantycznych zapór na Wiśle i eksplowtację złóż metali rzadkich pod Suwałkami. Zapewne Pan pamięta te zapory…
    Zanim barbarzyńcy spustoszyli Rzym w 478 rne , odbierając sobie w ten sposób niezapłacony żołd, np. w roku 470 działały w Wiecznym Mieście biblioteki, łaźnie, odbywały się igrzyska, lud wciąż żył na darmowym chlebie, cesarz nadal był boski, i tylko naprawdę nieliczni ostrzegali…
    W roku 2021 władza – i to patrząc nie tylko na Polskę TEŻ wydaje się silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Ma swoich ideologów, ma wierne masy, i to większość (bo to nieprawda, że POŁOWA Polaków jest zaszczepiona. Polaków świadomych i dorosłych zaszczepiona jest już PRZEWAŻAJĄCA większość – tę połowę „robią” już dziś głównie dzieci.). Ma wspaniałe plany Nowego Wała w Polsce i Fitfor55 w Europie…
    I też się obecnej władzy wydaje, że najgorsze już za nią. Przecież… ludność mimo wszystko siedzi cicho a cześć z tej ludności – i to spora – władzuchnę swoją gorąco kocha…
    A tymczasem ten wulkan pod nią właśnie nabrzmiewa przed nieuchronnym wybuchem… A pycha tej władzy, i to na skalę globalną – już nawet nie kroczy przed upadkiem, a galopuje…
    Bo kotlety, jak już wczoraj się rzekło – właśnie podrożały, a wiele wskazuje, że niebawem w ogóle znikną…
    A władza zapomniała, że ów jakże niewinny lud, który DZIŚ pozornie tak ją kocha, a tak naprawdę – w środku aż buzujący od negatywnych emocji, jest owszem – niewinny – ale wyłącznie niewinnością nigdy nie używanej gilotyny…

    1. zgodzę się z tym częściowo – Redaktor trochę w gorącej wodzie kąpany, a tymczasem procesy społeczne nie są ani tak szybko, ani przy byle powodzie. Musi się skumulować duża ilość czynników, żeby nie dało się już zakombinować – i podwyżki jedzenia (Bostońska Herbatka) też niekoniecznie wystarczą. Tego musi być na prawdę dużo i musi być też widziana szansa w tych wystąpieniach.
      Czytałem gdzieś o opinii zdziwionego studenta z zagranicy, który dziwił się, że skoro nas tak gnębili Niemcy pod okupacją – rozstrzelania, przymusowe roboty, pauperyzacja, mordowanie w biały dzień itd – to dlaczego się nie zbuntowaliśmy? Był też taki fragment w YT, gdzie zagraniczny komentator w TV mówił z pianą na ustach, że mordowano i palono Żydów, a 100 metrów dalej Polacy spokojnie chodzili sobie do kościoła…
      No właśnie to jest trochę niezrozumienie procesów społecznych. Nie było otwartego buntu pod okupacją, bo jak? Ani broni, ani organizacji, ani możliwości większego komunikowania, skrzykiwania ludzi… więc patrzyło się na te wszystkie potworności, na zabijanych, krzywdzonych członków własnej rodziny, z bezsilną złością. A przecież to nie oznacza, ze opór, w jakiejkolwiek formie – choćby oddania kromki chleba partyzantowi – jednak rósł, organizacja też.
      Teraz mamy sytuację dużo mniej drastyczną, a więc w świadomości naszego doświadczonego losem narodu jest to nadal sytuacja, gdzie da się to jakoś ominąć, zakombinowac… Nie można otwierać restauracji, robić tam urodzin itd – AKURAT. Kto chce wiedzieć, ten wie (a często widział), że odbywały się różne uroczystości w wielu lokalach potajemnie. Sporo ludzi odłożyło różne uroczystości na później, zgoda, ale w razie kolejnych lockdownów tego będzie coraz mniej, coraz więcej podziemnych imprez, dyskotek, koncertów itp. Może w innych miejscach, może z informacją podawaną pocztą pantoflową – tym większy dreszczyk – ale raczej to pójdzie w tym kierunku.
      Dlatego długo jeszcze Redaktor się nie doczeka wybuchu społecznego. I kolega Bostoński też raczej nie zobaczy wybuchu po drastycznych podwyżkach cen żywności, a przynajmniej nie od razu. Dopóki w opinii większości ludzi – szczególnie w naszym społeczeństwie – da się zakombinować, dopóty Polacy będą kombinować, a nie walczyć na barykadach.
      Przy okazji przychodzi mi na myśl zdanie wypowiedziane chyba przez Ziemkiewicza – że mylą się ci, którzy liczą, ze Polacy są GORĄCY, że byle iskra spowoduje wybuch. Na tym bazuje od 6 lat opozycja i widać, że przestrzelili, choć nadal próbują. Polacy są LETNI. Nie tak łatwo nas wkurzyć.

        1. Możliwe że „kotletem” który wywoła wybuch społeczny stanie się ta chwila, gdy zaszczypani sobie uświadomią że zrobiono ich w konia.

          Bo miało być tak cudownie: uszczypną mnie dwa razy, dostanę „papier” i wszystko wróci do normy.

          A nowa norma jest taka, że mając papier szczypawkowy, i tak musimy przed każdym lotem zagranicznym robić sobie test przy wylocie płatny, zaś po dolocie często kolejny płatny test. I namordnik trzeba stale w samolocie nosić…

          A potem trzeba się uszczypać kolejny raz, bo po pewnym czasie ci co się dwa razy uszczypali są taka samą kategorią jak nieuszczypani…

          A jak dojdzie w końcu do świadomości, że szczypnięcie powoduje dodatkowe problemy zdrowotne…

          I jak jednocześnie pojawi się nakaz szczypania dzieci…

          Zabraknie w kraju latarni…

  2. Korwin pisal ze 70% popiera karę smierci. Wiec wnioskowal ze wygra wybory bo ma to w programie atu zonk. Wiec Ziemkiewicz mu wyjasnil. Owszem 70% popiera kare smiercie ale to jest na 20 miejscu problemow ktore interesują ludzi. Dlatego Konfederacja nic nie osiagnie na samej negacji pandemii bo wyjdzie PIS i o ieca doplaty do pradu.

  3. Dziękuję.
    Dla mnie to ważny tekst. Żałuję, że podobnej literatury nie zobaczę w żadnej gazecie codziennej. Oczywiście panowie respondenci nie muszą zgadzać się ze wszystkim co w tym tekście jest ale przyznać muszą, że jest to dobry starter do dyskusji, czy nie? Obecnie dyskusji nie ma ŻADNEJ. Wkurzam się od roku, że opozycja polska weszła w jakiś głęboki tunel i ani jej widu ani słychu. Wkurzam się, że nie ma mocnych na wszelkie przekręty partii rządzącej. Wkurzam się, że nikt nie punktuje (oczywiście oprócz mównicy sejmowej bo ta jest w cenie) głupot politycznych i łamania prawa. Wkurzam się, że muszę (!) popierać Konfederację w ich działaniach- jest mi bardzo niezręcznie z powodu ich ideolo. Muszę, bo jeśli nie oni to kto?

  4. Dyskusja jest. Np. w radiu Wnet. Wczoraj była np rewelacyjna rozmowa red Skowrońskiego z pewnym konstytucjonalista i byłym europosłem… Rewelacyjna!
    A wynikało z niej jedno: rząd PiS robi WSZYSTKO i także w przyszłości zrobi wszystko, czego żąda Bruksela. (potwierdzenie – dziś pan Kaczyński powiedział, że co do polskich kar za Turów, to się jeszcze sprawę przemyśli, bo „czasami lepiej trochę ustapić, by potem wygrać więcej” (a na początku oczywiście było – „nie zapłacimy ani grosza”). A przy tym to pan Morawiecki zachowuje się ewidentnie jak agent UE, boć to on przecież zgodził się na WSZYSTKIE fitfor55, mechanizmy warunkowości, żyrowanie unijnej piramidy finansowej itd, to przecież JEGO ministrowie zawieźli do Brukseli listę – wszystkich – polskich kopalni do zamknięcia, to ON osobiście zobowiązał się wobec bodajże pani Merkel, że Polska klepnie WSZYSTKO, co jej UE podetka i nie zrobi NIC, co by UE zaszkodziło.
    A co tam sobie PiS na użytek ciemnego ludu gada… Z tego NIC dobrego nie wynika dla Polski konstruktywnego. To czysty teatr dla naiwnych. Bajki dla czarnego luda…

  5. Obecnie należy zapytać gdzie ci mężczyźni ,gdzie te chłopy .Na umownym dobrobycie po 90 roku wyhodowało się pokolenie słabeuszy,
    ciapowatych mazgajów, bawiących się w gierki z panienkami na fejsie i błyskotkami na poziomie szkolnym .Ledwo radzą sobie sami ze sobą .
    Nie zostali nauczeni ani obrony rodziny ,ani swojego kraju .Zlikwidowanie powszechnego przeszkolenia wojskowego to też jedna z głównych przyczyn .
    Czego my dzisiaj oczekujemy od tych zniewieściałych chłopców ,których jedyną bronią jaką znają są bluzgi i wypisywanie głupot w internecie .
    Nie ma nawet ani z czym ,ani z kim sklecić obrony koniecznej .Dlatego łatwo poszło postraszenie ich cowidkiem .
    Ich przywódcy zbytnio się od nich nie różnią .Strateg Jarosław o aparycji i intelekcie indiańskiego szamana po codziennej porcji ziół , wódz armii widmo ,Andrzej z którego kabareciarze
    zrobili pośmiewisko dla całej Europy. Reszta to głupkowaci polityczni harcownicy dla przyklejenia się do kasy bez pracy .
    Z kogo mają brać przykład .Putin przynajmniej gieroj ,ale nie nasz .
    Wczorajsza gala chopinowska pokazała już chyba dosadnie to rządowe schozofreniczne rozdwojenie jaźni. Na zamaskowanej części sali i balkonach śmiertelny wirus ,na scenie wesoły bezmaseczkowy oberek. To są te pozytywy w tej plandemii. Patrz ciemny ludu i pomyśl trochę co ci uczynili i dalej czynią.
    Za czasów Gomółki, Gierka ,Jaruzelskiego był taki dowcip ,że ludzie na TV montowali wycieraczki samochodowe ,do wycierania po pluciu na ekran .
    Ja tylko zmieniłem program .Zepsuli mi dobry finał muzyczny.

  6. Tak mi dzisiaj przyszło do głowy, po ostatniej akcji Brauna pod Filharmonią- skoro nie ma opozycji, do której moglibyśmy się przyłączyć, to może nie czekajmy aż nam ją stworzą. Stwórzmy ją sami!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *