22.01. Australia – kto kogo?

0
australia google

22 stycznia, dzień 326.

Wpis nr 315

zakażeń/zgonów

1.464.448/34.908

No i mamy pierwsze starcie. A jako że pierwsze – trzeba je obserwować, bo losy tego konfliktu będą później modus operandi na całym świecie. Otóż Australia weszła w spór z Google na temat tego, że gigant nie bardzo chce płacić wydawcom za udostępniane przez siebie treści. W Australii po 18 miesiącach pracy parlamentu uchwalono prawo, że Google ma zrezygnować z dotychczasowej (światowej) praktyki niepłacenia wydawcom za udostępniane u siebie treści, w dodatku uniemożliwiając u siebie przekierowanie na strony wydawców, generatorów treści. Australia w przypadkach konfliktu w tej sprawie wystawiła panel, w którym trzech urzędników administracji rządowej ma rozstrzygnąć ewentualne spory.

Google zaprotestował, że jest to ustawione, bo administracja będzie trzymała stronę wydawców. I się zaczęło. Okazało się, że Google zagroził wycofaniem swej usługi wyszukiwania z Australii. Na razie pozbawił wyszukiwarki wybrane grupy osób, jak twierdzi – „w celach eksperymentalnych”. Wygląda to raczej na ograniczony szantaż z zapowiedzią eskalacji.

Losy tego starcia mogą mieć światowe znaczenie. Członkowie tzw. GAFA (Google, Apple, Facebook i Amazon) na całym świecie bronią swoich interesów, jak pisałem, ze wsparciem ze strony USA. Właściwie Google został dociśnięty tylko we Francji, gdzie musi płacić uczciwie wydawcom za ich treści. Takie jest lokalne prawo, Francuzi się postawili i mają swoje. Zabiera się za to bardzo powoli Unia Europejska, która dość często nakłada kary za monopolistyczne praktyki GAFA i Microsoftu na Starym Kontynencie. Ale raczej – do tej pory – robiła to po to by się w Europie nie panoszyli Amerykanie. Zobaczymy jak teraz za nowej, pochwalanej przez UE, administracji to będzie.

Mamy też i u nas próbę podejścia do kwestii cenzurowania przez Twittera i Facebooka treści w polskich wersjach tych serwisów. Polska, przynajmniej w deklaracjach, postawiła na tyle wysoko swoją poprzeczkę, że stało się to międzynarodowym tematem dnia. W polskim parlamencie nie będzie co do tego zgody – lewica jest ostro za cenzurą, bo ideologiczne kryteria okrawania treści przez GAFA są jej na rękę. Poza tym – w działaniu to międzynarodowe i przewidywalne w odruchach towarzystwo. Ciekawe jak w tej sprawie zachowa się Platforma, która będzie chciała zjeść i mieć ciasteczko. Zobaczymy też determinację PiS-u, a zwłaszcza autora tej antycenzuralnej ustawy – ministra Ziobro. Jeśli ten bowiem się wycofa, to okaże się miękiszonem. A nie po to przecież zrobił ten ruch. Na działania Polski swoje prace w tym względzie przyspieszyła Unia, tak że zrobił się ruch w interesie. Ja bym tam trzymał polskie przedłożenie na wszelki przypadek, bo z Unii mogą wyjść różne potworki decyzji. Zobaczymy także jak zachowa się ze swoim dotychczasowym wsparciem USA, której nowy prezydent zawdzięcza GAFA swoją władzę.

Tak czy siak mamy pierwszy tak ostry konflikt dotyczący GAFA na poziomie państwo-międzynarodowa korporacja. Sam już fakt takiego starcia, gdzie korpo stoi jak równy z równym z państwem świadczy o momencie, w którym jesteśmy. Państwo nie może swobodnie kształtować swego prawa (dodajmy – dotyczącego KRADZIEŻY i sprzedaży cudzych treści wypracowanych niemałym trudem), jeśli te będzie w konflikcie z zamierzeniami któregoś z technologicznych gigantów. Po jednej stronie mamy prawo, a po drugiej – szantaż wprost, że jak nie będzie po naszemu to zwiniemy od was naszą usługę, do której wszyscy się już przyzwyczaili. I lud przyjdzie do… was, z pretensjami, że pozbawiliście go narzędzia, na którym w wielu przypadkach stoją ich biznesy.

Widać więc gołym okiem, że GAFA doszło już do przekonania, że ich usługi są już na tyle niezbędne a pozycja niewzruszona, że można w biały dzień stosować praktyki monopolistyczne. I wchodzić w bezpośrednie konflikty z władzami poszczególnych państw. Muszę przyznać, że wynik tej walki wcale nie jest pewny. Sam jej fakt pokazuje słabnącą rolę państw, kosztem międzynarodowych, a właściwie globalnych firm. Jeśli Australia „padnie” w tym boju, to będziemy mieli precedens. Do zastosowania na całym świecie. I to głownie wizerunkowy: „Widzicie? Fikali, fikali i musieli ustąpić”. Nie ma się więc co kopać z koniem.

A może to dotyczyć nie tylko firm technologicznych. Możemy być świadkami powstania dwóch równoległych prawnych porządków światowych. Słabnących lokalnych praw krajowych i wzmacniających się regulacji monopolistycznych korporacji, które stanowić będą dobrze skrojony i szczelny system realizacji interesów globalistów. Bo jedynym już teraz hamulcem tak niepohamowanej ekspansji jest państwo. A z państwami to różnie bywa. Czasami, a właściwie coraz częściej, władze, a nie państwa, mają taktycznie po drodze z wielkim korpo, co oznacza, również dla władz, że te może i politycznie dobrze na tym wyjdą, ale rola państwa osłabnie już zupełnie, nawet w ostatniej kwestii poza socjalem, którym się zajmuje w kowiedzie – autonomicznym kształtowaniem prawa na swoim terenie.

Przyglądajmy się Australii, bo przyszłość świata wykuwa się czasami w najmniej oczekiwanych miejscach.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.    

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *