22.06. KODO, czyli Kowidowa Ochrona Danych Osobowych

9

22 czerwca, dzień 477.

Wpis nr 466

zakażeń/zgonów

2.879.030/74.858

Czasami myślę o RODO. Jak wchodzę gdzieś na koncert czy jakąś inną imprezę, to mi się przypomina skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy. Skąd przyszliśmy? Ano nie wiem czy pamiętacie ten szał z RODO, który ogarnął Europę, gdzie nagle prywatność danych stała się jakimś zbiorowym, ale i indywidualnym skarbem? Ruszyły młyny regulacyjne, na miesiąc wszystko stanęło, zanim się świat i firmy ogarnęły, by wiedzieć o co w ogóle chodzi i co można. Większość miała do tego podejście z lekkim zdziwieniem, że – w czyim imieniu? – ktoś z zewnątrz, dla naszego, głównie nieuświadomionego, dobra robi nam dobrze.

Potem był wysyp uczniów czarnoksiężnika, czyli fachowców od tego szaleństwa oraz… utrata konkurencyjności z powodów biurokratycznych narzędzie do kontroli naszej prywatności. I skończyło się odwrotnie niż zamierzano. W „miesiącu ownym”, kiedy to nie można było otworzyć strony, by nie natknąć się na pop-upa, z serią pytań na co się Waść zgadzasz, indagowany bezmyślnie udzielał generalnych zgód, na które bez tej inwazji RODO nigdy by się nie zdecydował. I skończyło się kontrskutecznie. Po tym ataku udzieliliśmy więcej zgód na ingerencję w nasze dane, niż przed tym pomysłem. Trwa to do dziś, kiedy chcemy coś otworzyć co chwila atakują nas pop-up’y o zgodę, nawet w serwisach, którym już jej po stokroć udzieliliśmy. A więc w ramach ochrony naszych danych, korporacje technologiczne zebrały… więcej danych na nasz temat niż przed tą „ochroną”. Wylaliśmy dziecko naszej prywatności z rodoistowską kąpielą.

Europa, która poszła w takie zabawy – traciła. Ale przyszedł kowid i jak leśniczy – wygonił partyzantów z lasu. Wymuszanie podpisów, z deklaracjami intymnymi (stan naszego zdrowia), numerami telefonów, gromadzeniem baz danych przy wejściu na byle potańcówkę to spektakularny koniec tego przedkowidowego szaleństwa. Okazało się ono dęte, szczególnie w wyborach, gdzie trzeba było się wpisywać w jakieś okienka, by nie widzieć nazwisk na liście. Teraz na stojąco ludzie sobie wpisują w formularze przed imprezą dane, które leżą sobie na stolikach, zbiera je jakaś paniusia i nie wiadomo co z nimi dalej się dzieje. No i przypuśćmy, że okaże się, że podpisał się jeden chory. Co wtedy? Wszyscy z listy na kwarantannę? Czyli komu będziemy ją udostępniać? Oczywiście za zgodą podpisanego… No, ale jak może do mnie na moją komórkę, której numeru nikomu nie dawałem, zadzwonić jakiś medyk i upomnieć mnie na moją okoliczność nieszczepienia, to moje dane, nawet i z tym kalekim RODO, są już dawno nie moje.

Myślę, że suweren jest mocno zdziwiony, iż jego prywatność, którą przecież świat tak szafuje, jest tak ściśle chroniona przez państwo. Z efektami w dodatku kontrprzeciwnymi. Tak samo nie jest świadom upadku tej koncepcji. Ale zdaje się, że wzorem chińskim nie czekają nas czasy ochrony naszej prywatności, tylko jej totalnej utraty. A wtedy nie będzie czego chronić. Wprost przeciwnie – sfera naszej prywatności ulegnie powolnemu skurczeniu w imadle państwowej „troski” o nasze bezpieczeństwo, które w ramach tych działań utracimy wraz z nasza prywatnością. Zresztą to już się dzieje od dawna w pandemii i nikt nie podpisywał w tej sprawie żadnego formularza RODO.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

9 thoughts on “22.06. KODO, czyli Kowidowa Ochrona Danych Osobowych

  1. Panu Redaktorowi uciekł chyba najistotniejszy element RODO: dane można zbierać w zakresie niezbędnym do wykonania świadczenia i przechowywać w okresie, kiedy są potrzebne w związku ze świadczeniem. Ponadto gromadzone dane powinny być chronione, a ewentualny ich wyciek raportowany. Tyle.

    W konsekwencji po przykładowej imprezie, o ile nikt się nie zaraził, dane powinny być zniszczone, nie mogą być wykorzystane dalej. Przedstawione sytuacje to raczej przykłady naszej kultury informacyjnej i prawnej, dane nie są traktowane jak dobro, dowody osobiste są kserowane za zgodą jednej i na wniosek drugiej strony, umowy podpisywane bez zrozumienia i przeczytania. Mówimy o RODO, nie rozumiemy sensu. Powoli jednak podejście się zmienia, w przypadku kopii dowodów osobistych usuwane są elementy zbędne, są przykłady, jak to zrobić zasłaniając zdjęcie i część danych.

  2. Nowa Normalność – wymiana „rzeczywistości” – czyli Wielki Reset.

    Polecam przeczytać ten artykuł WRAZ z kilkunastoma wklejonymi UZUPEŁNIENIAMI linkami i komentarzami.

    „W tym procesie nie ma nic wyrafinowanego. Likwidacja jednej „rzeczywistości” i zastąpienie jej inną to brutalny biznes. Społeczeństwa są przyzwyczajone do swoich „rzeczywistości”. Nie oddajemy tego dobrowolnie i łatwo. Normalnie, aby nas zmusić potrzebne są kryzys, wojna, stan wyjątkowy lub… no wiesz, śmiertelna globalna pandemia.”

    W menu na dziś danie z karty Nowej Normalności. Wracamy do CJ Hopkinsa i jego felietonów. Tym razem o podmianie rzeczywistości na ‘rzeczywistość‘, o tym czemu Nowi Normalsi nas nie słuchają i jak zostaniemy podzieleni. Tekst mocno osadzony w realiach USA, z odniesieniami do tamtejszych wydarzeń, ale nie powinno to przeszkadzać w znalezieniu analogii do naszej sytuacji

    https://www.ekspedyt.org/2021/06/22/nowa-normalnosc-wymiana-rzeczywistosci/#comment-116613

  3. Ano właśnie: „powoli jednak podejście się zmienia…”, a zmieni się całkiem, kiedy już wszystkie instytucje, które tylko zechcą , będą dowolnie obracały naszymi danymi. Tak naprawdę, nikt z nas nie wie, kto jakimi danymi dysponuje, co z nimi robi i jak je „przetwarza”. Nasza kontrola nad tym bałaganem, jakkolwiek możliwa, jest niezwykle trudna do wyegzekwowania. Próbowałem, tak dla przykładu – i to kilkakrotnie. „Chcę sprawdzić jakimi moimi danymi państwo dysponują i komu zostały udostępnione” oraz: „Proszę o usunięcie moich danych osobowych”. Odpowiedzi w stylu: proszę na piśmie określić które dane; nie mamy wglądu do danych osobowych klientów (?!); dane są w systemie i nie możemy ich usunąć(!?) – a do tego, żeby usunąć czy zmienić swoje dane trzeba się uwierzytelnić, czyli podać swoje dane. Gdyby więc zasady przedstawione przez Pana były stosowane, nie mielibyśmy sytuacji w których wydzwaniają do nas różni telefoniczni sprzedawcy, namawiacze i in. I co to znaczy „przetwarzanie danych”? Możemy się tylko domyślać, że chodzi o ich dowolne wykorzystanie, a zapewnianie że tylko „w zakresie niezbędnym do realizacji…”, też nie daje nam żadnej ochrony. I pod ostatnim akapitem Autora dzisiejszego wpisu zdecydowanie się również podpisuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *