3.03. Pandemia w kampanii

9

3 marca, dzień 1096.

Wpis nr 1085

zakażeń/zgonów

3291/17

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Ostatnio tu pisałem o rozpędzającej się kampanii wyborczej. Idzie to jak zwykle i mamy kolejne wzmożenie pt. „najważniejsze wybory w III RP”. Taki to mamy pookrągłostołowy ustrój Polski, że co wybory odbywa się walka o wszystko. Ale tak jest w sytuacji, gdy mamy ustrojowo i pozaustrojowo zapisany dwójpodział walczących plemion, o wizjach Polski, i swojego w jej usytuowaniu, kompletnie sprzecznych, acz – co wskazuje praktyka dnia codziennego – zgodnych tylko co do jednego. By ten dwójpolówkowy układ pozostał nienaruszony. A więc o tym będą te wybory.

Jest jednak jeden czynnik nadzwyczajny – to będą pierwsze wybory po kowidzie, a właściwie w jego trakcie. Mieliśmy co prawda w centrum pandemii wybory na Dudę, ale to jest inna zabawa. Wtedy wybiera się jednego gościa, który ma niewiele do powiedzenia, oprócz hamowania rozrostu partii zwycięskiej, w przypadku, gdy prezydent pochodzi z innego plemien…, sorry – obozu. Wtedy się nie wybierało rzeczywistości politycznej, tylko żyrandolowość ulubieńca.

Obecne wybory to co innego, a właściwie powinno być co innego. W końcu od ostatniej parlamentarnej elekcji trochę przeszliśmy, pytanie czy się państwo sprawdziło, nawet już nie pytając czy sprawdziła się konkretna partia trzymająca władzę? Otóż moim zdaniem państwo zawiodło na całej linii. Bujanie się od ściany do ściany, niekonstytucyjne twory czy w wręcz uzurpatorskie, a na pewno niewybieralne grupki decydowały o losach Polaków, całych gałęzi gospodarki, sferach socjalnych, opiece zdrowotnej, szkolnictwie. I nie ma tak, że sytuacja była nadzwyczajna i trzeba było przedłożyć operacyjną sprawność nad demokratyczne deliberacje. Czasu było sporo, procedury epidemiologiczne były znane od lat, tak samo jak odpowiedzialność instytucjonalna. Nie po to się całe lata trzymało na takie przypadki pod parą zakaźników, epidemiologów, wakcynologów i biologów molekularnych, żeby wszystko wywracać do góry nogami i bić na alarm, że nie wiadomo co robić. A jak nie wiadomo co robić, jest chaos, to władzę bierze ten kto ma silniejsze przełożenie w aktualnym, dynamicznym układzie. I zawsze, w dodatku w większości państw, okazywało się, że grona decyzyjne to były nieformalne grupki, kompletnie spoza rozwiązań ustrojowych.

U nas wszystko zaczęło się od grzechu pierworodnego, to znaczy nie wybraniu któregoś z trzech stanów nadzwyczajnych, które po to były w konstytucji, by nie wyszywać od nowa, w pośpiechu, tylko konkretnie zmieścić się w zakresie ograniczeń wolności wynikających z przewidzianej potrzeby. Tu – i to najważniejsza konstatacja dla przyszłych wyborów – okazało się, że cała klasa polityczna osiągnęła historyczne porozumienie ponad podziałami. Wszyscy równo zgodzili się na ten dziwoląg pozakonstytucyjny i ogłoszenie jakiegoś potworka: „stanu zagrożenia epidemiologicznego”. Dawał on, pozornie, możliwość obejścia ograniczeń dotyczących zabierania wolności przez władzę i władza, wraz z opozycją, skrzętnie z tego skorzystała. I korzysta do dzisiaj, bo te tymczasowe podpórki i łatania to nasza dzisiejsza rzeczywistość. Najstabilniejsza dominanta ustrojowa III RP – tymczasowość. Wyraźnie się spodobało – władzy.

Reszta to była już mutacja genetyczna dziedziczona po tej pierwszej anomalii. I nie mogło być inaczej, bowiem kiedy zasiane ziarno ma w sobie gen zamordyzmu, to nie może wydać z siebie kwiatu wolności. No, po prostu nie ma szans. I te wszystkie szaleństwa Sanepidziaków, Rady przy, ukazy ministerstwa zdrowia, sądy kapturowe nad lekarzami wyklętymi, odjazdy diagnostyczne i kupowanie dwudawkowych szczepionek do dziesięć sztuk na głowę, to tylko pochodna tego pandemicznego grzechu pierworodnego.


W tle jest klasa polityczna Polski. Jak powiedziałem wszyscy byli za, tylko Konfederacja przeciw. Jak było widać, przejechał ją walec tym razem medialnego porozumienia ponad podziałami. Telewizje plemienne akurat tu, i zdaje się tylko tu, szły ręka w rękę, ba – nawet podpuszczały jedna drugą kto da obostrzeń więcej. Jestem ciekaw, czy ten kapitał rozsądku, który wtedy zaprezentowała Konfederacja ma wciąż potencjał wyborczy.

No bo popatrzmy. W czasach pandemicznych odbyło się wiele wyborów w innych krajach. NIKT z tamtejszej klasy politycznej nie zapłacił żadnej ceny za te ewidentne wolnościowe faule. Zacząłem się zastanawiać dlaczego tak jest? Dlaczego pośrednicy między wolą suwerena a sprawczością nie zapłacili ceny za to, że ewidentnie dali popalić temu suwerenowi? I znalazłem, na razie, dwie odpowiedzi. Po pierwsze – wydaje się, że wszyscy umoczeni w swoje własne kompromisy za czasów pandemii, czuli się wspólnikami tych decyzji, bo się im poddali. A racjonalizacja prowadzi do zachowań, które znajdą natychmiast miliony uzasadnień (głównie suflowanych przez media), że to było słuszne, zaś przyznanie się do błędu implikowało niekomfortową konstatację, że człek dał się robić, wraz z bliskimi, w jajko przez ponad dwa lata. I kiedy przychodziło do możliwości płacenia rachunków za takie faule, to większość to relatywizowała – o tak, jak my, rządzący, a właściwie cała klasa polityczna, działaliśmy w niepewności, sytuacji wyższej konieczności i niech kto pierwszy rzuci strzykawką, kto sam nie spanikował.

Drugi element jest jeszcze bardziej ponury. To prawda dzisiejszych czasów. Nie ma już żadnego suwerena. Jest stado baranów rozrywane przez cwane wilki udające pasterzy. Demokracja pośrednicząca kończy się na pośrednikach. To tak jak w wieloudziałowej spółce akcyjnej. Wszyscy są właścicielami, ale to rozproszenie powoduje, że rządzi gościu z 3% udziałów, a właściwie płatny zarząd, którego ni jak wywalić, skoro już został mianowany. Liczą  się chytre sztuczki przy zielonym stoliku, których szeregowy udziałowiec-obywatel nie jest w stanie ogarnąć. I jak dochodzi w tej sytuacji do wyborów, to (były) suweren wie, że nie ma co podskakiwać: w menu jest to co jest, więcej nie będzie, sam przecież nie będzie przygotowywał potraw, a więc wybierze alternatywę: skrzydełko czy nóżka.

Jak to będzie u nas? Moim zdaniem jak Konfederacja nie podejmie tematu pandemicznego, to wszyscy będą grali na ciszę nad tą trumną. No, może z pewnymi wyjątkami, bo obserwuję pewne przygotowanie sanitarystów na wypadek zmiany władzy. Skarżą się pośrednio, że PiS za mało obostrzał i przymuszał, co może być użyte jako jeden z argumentów, że pozabijał ludzi. (O tym jutrzejszy wpis będzie). Niekoniecznie to może zaistnieć w kampanii, ale ja pamiętam, jak się premierowi odgrażała ustąpiona Rada, że było jej słuchać, to by mniej ludzi umarło. Te rzeczy mogą wrócić po wygranych przez PO wyborach i być kolejnym elementem rozliczenia PiS-u przez „silnych ludzi”. Nie dość, że kradli, to jeszcze zabijali.

W przypadku podjęcia przez kogoś politycznego aspektu pandemii nie chodzi tylko o rozliczenie winnych. To warunek konieczny, ale i nie jedyny. Zresztą tu wszyscy się będą bronić, łącznie z mediami, które były wręcz sprawcą całego zamieszania. Trzeba wyciągnąć szersze wnioski – jak to się stało, że operacyjna władza przedstawicielska może rządzić jak chce, bez mitygujących rozwiązań konstytucyjnych? O naszej konstytucji mam jak najgorsze mniemanie, ale w gruncie rzeczy, jak każda, jest kontraktem między obywatelami a władzą, co może władza i co musi, by spełniać swoje posłannictwo. Tu się okazało, że mechanizmy hamulcowe są słabiutkie i łatwe do obejścia jak linia Maginota. Bo co do tego, że władza ma naturalne inklinacje do poszerzania swego obszaru, to trzeba się zgodzić i jak na randce nie można mieć pretensji, że facet próbował. Pytanie tylko czy to mitygowanie działa, skoro gościu już przy pierwszym spotkaniu obala na ziemię suwerenkę i pcha jej łapy pod sukienkę wolności. Jeżeli kampania nie będzie również o tym, to sami zgotujemy sobie powtórkę z tej ponurej historii.    

Ale jaki jest rachunek elektoratu przetrzepanego w pandemii? Liczmy na dwa sposoby. Po pierwsze niezaszczepieni. W tej chwili, wedle reguł, to 90% Polaków. Tyle opuściło to szaleństwo po trzeciej dawce i wedle reguł są już niezaszczepieni. To statystyczna odpowiedź na działania władz. Ale czy to dowód na wypowiedzenie im posłuszeństwa, czy choćby odmowy im racji? Nie bardzo, bo, jak wspomniałem wyżej, ci, co choćby raz wzięli szczepionkę czują się trochę wspólnikami, bo uwierzyli, a więc nie będą surowi dla swych byłych kompanów, choćby ci wystrychnęli ich na dudka. No tak, ale to parę milionów co to zmieniło zdanie, tyle, że wcale nie jest pewne czy wyciągną oni konsekwencje z swej nowej oceny sytuacji.

No dobra – idźmy dalej. Mamy 250.000 ponadnormatywnych zgonów. W przytłaczającej większości niekowidowych, a więc będących rezultatem działań administracyjnych zarządzających publicznym zdrowiem. Ja tam kalkuluję, że nie przeżył co czwarty z tych co weszli w lejek śmierci. Cóż więc mamy? Ponad milion ludzi, którzy doznali upokorzeń ze strony finansowanego przez siebie systemu zdrowia, wyszli cudem z maszyny teleporady-szpitalny triaż-brak leczenia-respiratorowanie. Do tego można dodać ich bliskich, którzy byli bezradnymi świadkami tych traum. Daje temu tak ze 3 miliony ludzi, którzy widzą, że III RP nie dała rady. Piszę III RP, bo to była decyzja całej klasy politycznej, nie zaś tylko PiS-u. Jeżeli ktoś podjąłby tę narrację, a nie piszę tu tylko o różnicującej, ale faktycznej refleksji nad kształtem ustrojowym Najjaśniejszej, to moim zdaniem miałby ten elektorat. W dwójpolówce wojny polsko-polskiej – decydujący o większości. Byłby to elektorat kompletnie poważny, kompletnie różnicujący od plemiennej nawalanki, z gruntu ustrojowy, w dodatku osadzony na podstawowych emocjach traum na poziomie egzystencjalnym. Pytanie czy Konfederacja to widzi? A może widzi i wie, że to nie jest żaden polityczny kapitał? Że jednak wszyscy chcą zapomnieć o wspólnej chwili słabości?

Ciekaw jestem tylko jednego. Widzę w internecie szczególną, delikatnie mówiąc, niechęć do ministra Niedzielskiego. Dla mnie probierzem czy kwestię pandemii odczytaliśmy jako egzamin dla III RP będzie kwestia jego kampanii. Czy na każdym jego spotkaniu wyborczym stawi się grupka, która zechce go zapytać o jego udział w 250.000 ofiar, których by nie było, gdyby nie jego również decyzje? Facet chce wyraźnie uciec w immunitet, który ma mu zagwarantować PiS, i to bez względu na to kto wygra wybory. A przecież można mu z kampanii zrobić jesień średniowiecza. Co prawda może swą kampanię odbywać bez ruszania tyłka z ministerstwa – wystarczy tylko jedynka, bodaj czy nie w Poznaniu. Ale jeśli gdzieś wychynie i nie staną przed nim ofiary z rachunkami swoich krzywd, to znaczy, że trzeba rzucić te zabawki i udać się na zasłużoną wewnętrzną emigrację. W tym wypadku sprawdzi się bowiem zasada demokracji: w końcu lud wybiera, a że nie najmądrzej, to już tylko problem dla mniejszości. Ofiary demokracji.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.        

About Author

9 thoughts on “3.03. Pandemia w kampanii

  1. A ja cały czas pytam: A skąd wiadomo, ze wybory się odbędą? Skąd wiadomo, że zawładnięte państwo przez PIS nie będzie sabotować wyborów i wyników podważać? Ja bym tego taki pewien nie był. Skoro ważniejsze reguły konstytucyjne zostały naruszone, podważone, wręcz ominięte jak w slalomie narciarskim, to dlaczego nie może na by było olac wyborów?

  2. Zdolność percepcji Polaków trafnie zdefiniował onegdaj Orwell w tym znanym cytacie:
    „Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na PIS , to na PO, potem znów na PIS i na PO, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.”
    … Wiara, że człowieka od świni odróżnia przynależność partyjna, werbalny patriotyzm lub sprawne posługiwanie schematem prostackich „poglądów”, jest w tym państwie budulcem historycznych mistyfikacji i sprawia, że większość z nas „nie może się połapać”.

    … Wojna na Ukrainie sprawiła, że również rządzący III RP ( PIS )
    mogą stroić się w szaty „przeciwników Putina” i pobrzękiwać propagandową szabelką. Choć przez lata prowadzili politykę zgodną z interesem Moskwy i Berlina, a dziś sprzedają resztki naszej suwerenności za unijne kredyty,
    słusznie liczą na głupotę i brak pamięci moich rodaków.
    Wiedzą przecież, że gdy wychowa się stado baranów, nie należy się obawiać, że zachowają się jak wilki.

    A skoro w dwóch poprzednich tekstach: „SZANSA” i „RUCH 12 MAJA” szczegółowo omówiłem kwestie pro-rosyjskości tych środowisk, nie chcę do niej powracać.

    https://bezdekretu.blogspot.com/2023/01/my-czy-oni-klatwa-orwella.html

  3. Partii rządzącej III RP (aktualnie PIS) udała się rzecz bez precedensu. Większość moich rodaków została skutecznie uodporniona na wszelkie przejawy zła, hańby i zdrady i nie jest ich w stanie poruszyć żaden, choćby najbardziej spektakularny objaw patologii.
    Zdolność percepcji Polaków trafnie zdefiniował onegdaj Orwell w tym znanym cytacie:
    „Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na PIS , to na PO, potem znów na PIS i na PO, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.”

    Ale „zwycięstwo” rządzących sięga dalej, bo za moralną immunizacją społeczeństwa podąża całkowita obojętność na sprawy polskie, na stan bezpieczeństwa naszego kraju, na kwestie dotyczące przyszłości naszych rodzin i Ojczyzny.

    Obojętność mająca różne oblicza – od kompletnego otępienia i poczucia beznadziei, po udawany sarkazm i teatralny cynizm.

    „Sukces” partii rządzącej jest w pełni zasłużony. Przez siedem lat infekowano moich rodaków taką dawką propagandowej trucizny i zakażano taką ilością aktów zaprzaństwa, łajdactwa i głupoty, że, nie tylko rozumienie dobra i zła uległo zatarciu, a przyzwolenie na zło przerosło wszelkie granice, lecz odrzucono rzecz tak elementarną, jak instynkt samozachowawczy.

    Gdyby w IIIRP kiedykolwiek przeprowadzono rzetelne badanie opinii publicznej, jestem przekonany, że zdecydowana większość respondentów określiłaby obecną sytuację jako „beznadziejną” i orzekła, że „nic nie da się zrobić”.

    Ten główny, realny „sukces” partii J. Kaczyńskiego, został osiągnięty świadomie i z premedytacją.

    Przed wieloma laty napisałem – „Narodu nie zabija się pałką ani karabinem. Nie zamyka w więzieniu i nie stawia pod ścianą.

    Narzędziem zabójstwa jest zawsze kłamstwo – powolna, skuteczna trucizna, sączona z pokolenia w pokolenie.”

    https://bezdekretu.blogspot.com/2022/08/ruch-12-maja.html

  4. Autor dziwi się , że władza nigdzie nie zapłaciła porażką wyborczą za ” szaleństwo covidowe ” .Proszę jednak zwrócić uwagę ,że rządzący byli wszędzie w pełni popierani przez opozycję ( i wszelakie media ) ,a nawet namawiani do jeszcze większego wzmożenia. Ta pełna synchronizacja narracji spowodowała , że ludzie uznali propagandę za rzeczywistość ( tym bardziej , że od razu wprowadzono pełną cenzurę dla wygłaszania innych opinii ) . W związku z tym reakcja wyborców jest właściwie racjonalna. Globalny zasięg tej ” operacji zarządzania strachem ” , jednolitość przekazu i sprawność jej przeprowadzenia zmuszają do postawienia innego, istotnego pytania . Czy Covid nie był czasem tylko pretekstem dla przeprowadzenia generalnej próby przed prawdziwym wyzwaniem : wprowadzeniem społeczno – finansowego światowego Resetu , a co za tym idzie totalnego zniewolenia . Jeśli tak to jest się rzeczywiście czego bać….

  5. O ile w „pandemii” Konfederacja próbowała coś tam robić, o tyle w obecnej histerii ukraińskiej nie widać już żadnego światełka. Wszystkie partie zgodnie wyznają dogmat, że Polska „musi” wiernie służyć agresywnym żebrakom spod znaku tryzuba, którym patronuje bohater narodowy Stiepan…, bo przecież inaczej Ruskie w następnej kolejności będą denazyfikować Polskę. Pozostaje chyba pozostać w domu? Ale to też nic nie daje, bo nieobecni racji nie mają. Z kolei głosowanie na ideowców z poparciem 0,001% daje tylko tyle, że głosy planktonu dosypują najsilniejszym, czyli jakbyś głosował na POPiS. No i … … i kamieni kupa, jak mawiał klasyk. Pozostaje tylko pogarda i bierny opór.

  6. Kalkulacja Autora jest nadmiernie optymistyczna – że ludzie którzy stracili bliskich przez zarządzanie pandemią będą przeciwni obozowi władzy. To w ogóle nie zależy od tego. Są tacy co stracili bliskich a teraz mówią że to jest właśnie świadectwo tego że wirus był śmiertelnym zagrożeniem i że wszystkie lokdałnowe i szczypankowe hiterie były potrzebne. To w pewnym sensie logiczne. Trudno jest komuś o wypranym mózgu udowodnić że system opieki zdrowotnej współpracował z wirusem a nawet czynnie mu pomagał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *