3.04. Wielkanocne kowidki, czyli lewicowe dowody na kulistość Ziemi.

0

3 kwietnia, dzień 397.

Wpis nr 386

zakażeń/zgonów

2.415.584/54.737

Już obiecywałem, w święta zajmę się kowidkami z lewej strony, bo z prawej – z powodu zaspanej smętności tej strony – niewiele i tak nadchodzi.

Zaczniemy od Polski. Jak już kiedyś pisałem opozycja ma pecha do zrzutek, bo albo to ktoś zawinie, albo wyda na inne „dzikie akcje”. Teraz towarzyszka niebinarnej osoby o pseudonimie Margot zbiera od człowieków na… siebie. Jest to osoba queer, która jak pisze wezwanie do zbiórki „znalazła się w kryzysie samobanójczym”. Czyli się chyba targnie jak się nie dorzucicie. Na skutek nienawistnej nagonki prawaków „straciła mieszkanie i przeszła załamanie”, jak zrymowało ogłoszenie. Chodzą plotki, że mieszkała w czerwonym squocie, ale jak tam dotarli nienawistni brunatni i jak ją stamtąd wydalili, pozostaje słodką tajemnicą zbieraczy. To kolejny przypadek „życia ze zbiórek”, kończy się moda, źródełko naiwniaków wysycha i trzeba sobie jakoś radzić bez mamusi-tatusi. Może ktoś im powiedział, że każdy ma swoje 15 minut, ale nie to, że się one kiedyś kończą.

Lewicowcy wytropili tajny model biznesowy polskiego Kościoła. Mamy tezę dotyczącą zapraszania na msze. Bezczelny Lewak (z piorunem rzecz jasna) wykrył, że księża zapraszają wiernych po to by ci się zakazili i umarli. Bo z pogrzebów księża mają spory profit. I wydało się, że polski kler niecnie uknuł zamknięty krąg śmierci. Wychodzi, że wystarczy tylko aby księża brali więcej za chrzest to przyrost naturalny powinien wyskoczyć pod niebiosa. Alleluja!

Na lewicy nie ma lekko. Trzeba być ciągle czujnym, jak ważka. Przy zmieniających się i wciąż zawyżających kryteriach poprawności politycznej nie ma zmiłuj i nie ma (tfu!) świętych. Każdy z dowolnego szeregu może wytknąć dowódcy, że linia nie ta i jest odstępstwo od płynnego kursu. Ostatnio dostało się Zandbergowi od rasistów. „Wystarczyło, że napisał o „południowoafrykańskim wariancie koronawirusa odpornym na niektóre szczepionki” i się dowiedział, że jest rasistą podsycającym antyafrykańskie nastroje”.

Jak już jesteśmy przy rasizmie, to okazało się, że taki też może być… klimat. No bo jak się weźmie i popatrzy kto tam najbardziej klimatycznie narozrabiał, to wychodzi, że jednak biały. Ma ci on więc w genach nie tylko niepochamowany ciąg do systemowej supremacji, ale ciągotki do klimatycznej opresji fundowanej ekologicznemu światu. No bo kto był po drugiej stronie? Całe kontynenty i nacje (broń Boże rasy, – trzeba zobaczyć w słowniku UE czy wolno mówić, że rasy istnieją), które jak biały śmiecił i gazował to one hulały po polu i piły kakao. Krąży pouczający i ekspiacyjny filmik na ten temat. Teraz biali będą klękać przed klimatem, co oznacza, że już z tych kolan nie wstaną. Pytanie do fachowców w dziedzinie BLM (ŻLM?) – czy Chińczyk to biały? Bo supremuje klimat zawodowo…

Wyskoczyliśmy na chwilę z Polski w sprawach klimatycznych, ale wracamy do kraju, choć będzie kuliście światowo. Mieliśmy kolejny transfer, tyle, że nie do mistrza Hołowni, ale do wicepremiera Gowina i to z lewicy, w dodatku tej nowoczesnej. Pani Monika Pawłowska wybrała jasność ponad mrokiem lewicy, ale złośliwi od razu wyłapali jej strategię: „Monika Pawłowska zagięła płaskoziemców znajdując dowód na kulistość ziemi. Tak długo szła w lewo, że aż doszła na prawo”.

Mamy też nieśmiertelną (znowu tfu! jak to nieśmiertelność na lewicy materialistycznej!?) panią Spurek. Króluje ci ona w ciągłym przesuwaniu granic absurdu. Zdaje się, że nawet w zlewaczonej Brukseli już ją zauważyli jako ekstremistkę, choć inni mówią, że to wszystko wtórne, podsłuchane u europejskich postępaków, a do nas nie dociera, bo tego nawet (na razie) nawet TVN i Wyborcza się wstydzą. To znaczy, gdzież tam oni się wstydzą – po prostu te radykalne hasła i pomysły są u nich na liście dopiero za rok. Najpierw powinna być „razwiedka bajom”, do której wychudzona weganizmem pani Spurek nadaje się jak nikt inny. Dzisiaj mamy na tapecie nowe – to nie jest prywatna sprawa co kto je i powinno się tym zająć państwo, tam mówi nasza działaczka, która – na szczęście chyba dla populacji – zadeklarowała wstrzemięźliwość w zakresie tzw. praw reprodukcyjnych, więc geny chyba gdzieś szczezną. Ale jak to zwykle na lewicy popadamy, przynajmniej my, niedialektyczni katole, w sprzeczność. To jak to jest – jak mamy dziecko w łonie to nasze ciało i nasza sprawa, a jak chcemy coś przełknąć to już sprawa państwa?

Tomasz Wróblewski skanując zachodnie media zawsze znajdzie coś ciekawego. Okazało się, że z Wikipedii został zwolniony redaktor, bo nie chciał na życzenie redakcji zamieniać zaimków osobowych zawierających trujące żądło identyfikacji płciowej oraz w zamian używać progresywnego i neutralnego słowa „tree”. Tak, by nie używać tej zacofanej binarności języka będziemy wszyscy „drzewami”. Piękne i jak pisze Tomek – cóż za pole do popisu naszych fachowców od (nomen omen) końcówek.

Poprawność zbiera swoje absurdalne żniwa. Znowu Wróblewski – „Scaner na lotnisku zauważył „anomalie” w kroczu pasażerki. Trans osoba musiała być poddana osobistej kontroli i pojawił się problem czy kontrole ma robić facet czy kobieta. To, że na lotniskach nie ma trans kontrolerów to jakiś skandal”. Tak to jest jak rzeczywistość rozwala wymyślony system.  

W Holandii zaczyna się już cenzura dość uznanych dzieł literatury z przeszłości. Zabrano się za Dantego „Boską komedię”. Wycięto z niej postać Mahometa z powodów oczywistych. I to nie w sztuce teatralnej, bo tak się zachciało „panu reżyseru”, tylko w przekładzie Liesa Levrijsena. A my się tu użalamy nad oczywistościami typu rasizm w „W pustyni i w puszczy”…

Ale my tu gadu-piszu, a o kowidzie nic. No to jest. W pięknym Brisbane (było się, widziało) powariowali. Po wykryciu śmiertelnego wirusa za pomocą super testów PCR (na razie ironia) u 7 osobników zamknięto dwumilionową populację w kwarantannie na trzy dni (to już na poważnie). To, że to tylko siedem osób i taka panika to nic, ale te trzy dni… Przecież wirus się ujawnia do dwóch tygodni (średnia europejska kwarantanny) a tu trzy dni i po strachu. Oni się jednak chyba zamykają, by albo wzbudzić strach, albo by się wykazać, że rząd coś robi. Proponuję piętnastominutowe lockdowny za każdego wykrytego z pozytywnym wynikiem. Są też przelicznikowe doświadczenia z polskimi słupami ogłoszeń z okresu okupacji.

No jak tu skończyć kowidki i nie wrócić do kraju. Po burzy z powodu przyjęcia odznaczenia z rąk prezydenta, która skupiła się na naszym (i światowym!) najlepszym piłkarzu, w Sieci pełno komentarzy. Głównie broniących Lewandowskiego i wyśmiewających beznadziejny atak lewicy i opozycji na ten akt. Co jak co, ale w nartach zaryzykujemy nawet konflikt dyplomatyczny z Niemcami (lepiej o skoczków niż o granice, c’nie?), ale polska partia która zaszura do Pana Roberta to nie ma chyba czego szukać w sercach Polaków. Choć pan Wojciech Dąbrowski zauważył tę potworną sprzeczność: I jeszcze prawicowy prezydent odznacza Lewego. Świat się kończy”.

Symetryzm to ciężki kawałek chleba – wiem co mówię.

Tak czy siak, wesołych i zdrowych przede wszystkim!

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *