5.06. This is the end, my only friend?

3

5 czerwca, dzień 821.

Wpis nr 814

zakażeń/zgonów

53/0 (wiadomo – niedziela)

Dziś będzie refleksyjnie i mało pandemicznie, ale nie samym patogenem człowiek żyje i podobno jest życie poza kowidem, szczególnie rzadkie wśród członków obu epidemiologicznych plemion, z czego każde nazywa się realistami (choć to ostatnio, w wojnie, niespecjalnie pozytywne określenie, co źle wróży, jak każdy ostracyzm wobec realiów). Ale do rzeczy. Byłem ostatnio na bardzo ciekawym koncercie i naszły mnie refleksje pokoleniowe. Myślę, że warte podążenia.

Koncert był ciekawy, bo to były utwory zespołu „The Doors” w aranżacji… jazzowej. Koncepcja interesująca, choć ryzykowna, ale zespół z liderem (Michał Sołtan) sprostali zadaniu. Bawiłem się dobrze, choć to publiczność od początku zaabsorbowała moją uwagę. Ja wiem, że jazzowanie to dziś element przynależny do pokolenia… peerelowskiego. Tak, tak – jazz był wtedy jedną z nielicznych enklawek wolności. Komuna pozwalała, wiedząc, że to i tak dla nisz społecznych. W związku z tym naród szybko tę nisze wypełniał i tłumy widzów i słuchaczy zapełniały dziś niespotykanie wielkie dla jazzu sale.

I na ten koncert przyszło takie pokolenie, czyli 60-70 latków. Czyli moje i starsi. Ale zorientowałem się, że to nie przyszli tylko fani jazzu, ale i „Dorsów”. Czyli nawet starsi. I zacząłem, patrząc na tych staruszków, wyobrażać sobie, że to przecież były piękne dziewczyny i chłopaki, dzieci-kwiaty, które chciały zmienić świat przeżywając na tej (naiwnej) drodze wiele przygód. Tak, te dzisiejsze babcie ładowały w żyłę różne wynalazki, uprawiały wolną miłość, gadały bzdury o rewolucji i kontestowały świat cały, a zwłaszcza komunę.

I teraz to towarzystwo siedziało na sali. I gdyby jakiś młodzian tu zaglądnął, to by myślał, że to jakaś wycieczka z domu starców. A na sali siedziało pokolenie, które tak broiło za swojej młodości, że dzisiejsi ekstremiści fejsbukowych grup mogliby im buty czyścić. No, bo za komuny to się próbowało różne ciekawostki. Nie dość, że prawie wszystko było nielegalne, to takie „niszowanie”, to był już nie tylko akt kulturowej swobody, ale zadzieranie z systemem. A teraz – babcie o laskach. Ciekawe czy zaglądają do swych pudełek ze zdjęciami i czy pokazują wnukom babcię w dzwonach, wyglądającą jak Cyganka? Przydałoby się, bo może to oklapłe pokolenie zobaczyłoby nie tylko to, że babcia nie urodziła się od razu babcią i miała swoje młodzieżowe przygody, ale i to – o czym już pisałem z łezką w oku -, że nieodłącznym atrybutem młodości jest bunt.

I nagle przypomniał mi się jeszcze jeden obraz. Projekcja filmu „Jesteś bogiem”, o początkach rapu w Polsce. Wtedy też ze zdziwieniem zobaczyłem pokoleniową jedność widowni. Byli to raperzy pierwszego rzutu rapu, którzy już wydorośleli. Ci, którzy jak bohaterowie filmu, powoli przesiadali się z taśm na płyty CD, z klawiszy na komputery, zaś ich przekaz był szczerym buntem wobec odrzucenia, pieśnią wojenną blokowisk. Nie jak dzisiejszy rap, który jest nuceniem przyśpiewek o mękach dzieci z „dobrych domów” rozpiętych na pluszowym krzyżu miałkich dylematów dobrobytu.

Wyglądali ci postraperscy widzowie dziwnie. Z prehistorycznymi, odkurzonymi gdzieś z szaf przekrzywionymi czapkami z daszkiem, coś jak sześćdziesięciolatek przebrany za hippisa. Z żonami, dziećmi przyszli popatrzeć z dorosłym dystansem na źródła swoich młodzieńczych fascynacji. A może czegoś, co ich uformowało na stałe?

I tak, jak w tekście na Dzień Dziecka zacząłem się zastanawiać na co i jak przebrani w ciuchy swoich młodzieńczych mód pójdą za dwadzieścia lat dzisiejsi młodzieńcy. Poprzednie generacyjne mody-bunty miały swój przemożny wektor. W latach 60-70 to byli hippisi, potem jakieś rastamany, new wave’y, metalowcy czy panki. Ale to było raczej po kolei. A jak ktoś się załapał na zbieg kilku mód i wybrał jedną, to jak jest do niej przywiązany do dziś i chce to pokazać, to ma swoje kody, by to zrobić: modę, muzykę, pojęcia, język. A co zostanie po tym co dzisiaj? Pokolenia zmieniają się jak rękawiczki jakieś Zety, Xksy, Ygreki, nawet – Ikea. Bardziej opisywane jako socjologiczne  próby określenia rozproszkowania generacji, niż rzeczywiste odzwierciedlenie świadomości tożsamościowych.

Co zostanie z dzisiejszej młodzieży za dwadzieścia lat? Jak będą ubrani? Jak przyjdą i z kim (?) na premierę filmu o sobie sprzed dwudziestu lat. I jaki film obejrzą? (I czy będą w ogóle kina? filmy o minionych pokoleniach?). Czy będą się jakoś rozpoznawać, że są z jednej paczki, choć się nigdy nie spotkali? Jak kształtowały się ich charaktery w procesie buntu i doroślenia? Czy raczej jak rozpadały się podstawowe społeczne więzi, na tyle, że nie można już było w tej cyfrowej samotności wykształcić swojej tożsamości?

Byłem więc wśród swoich. Na koncercie. Wystarczyło sobie spojrzeć w oczy, by widzieć ten błysk dzieci-kwiatów, poczuć zapach dymu w nocnych jam session zatłoczonych piwnicznych klubów. Czy nasza młodzież dożyje takich stanów? Tych spotkań bratnich, nieznajomych dusz?

Czy nawet nie będzie wiedziała, że tego nie utraciła, bo nie można stracić czegoś, czego się nigdy nie zaznało.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.    

About Author

3 thoughts on “5.06. This is the end, my only friend?

  1. A tzw dzisiejsza młodzież to się w ogóle na cokolwiek poza kontestacyjnym chlańskiem do urzygu spotyka?
    W erze plemiennej ideologii, buntem jest przecież brak ideolo.
    To już Mistrz Lem dokładnie 40 lat temu przewidział: zabierzcie ludzkości fundament kulturowy, a za jedyną kontestację posłuży jej jakieś wzajemne wyrywanie sobie kończyn czy zjadanie się na znak protestu.
    Nie miał racji?

  2. Ja sobie dziś odkurzyłam Marillion. Słuchałam tego Kayleigh chyba z tysiąc razy i dopiero dziś sobie uświadomiłam, że nie wiedziałam, jak wyglądał wokalista. Po co bunt młodemu człowiekowi, skoro w każdej chwili na zawołanie może mieć wszystko, jeśli nie w materialnej, to internetowej postaci. Oni nawet nie muszą znać się na zegarku, bo nie czeka się przed TV na dobranockę. Piramida Masłowa zatrzymała się na etapie pełnego brzucha i treści na YT.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *