9.04. Mój Smoleńsk. Moja Polska

15

9 kwietnia, dzień 403.

Wpis nr 392

zakażeń/zgonów

2.528.006/57.427

Dziś o Smoleńsku. I od razu uprzedzam, że wszyscy plemienni mogą teraz przerwać lekturę, bo nie jestem żadnym z nich i nie będę snuł dywagacji ani o pijanym generale w kokpicie, ani o bombie w centropłacie. Wiem, że to może szokować, ale ja chcę o czymś innym. O tym jak Smoleńsk pokazał mi (nam?) prawdziwą twarz III RP. I jak ten obraz mnie zaszokował, na tyle, że katastrofa i wszystko po niej stało się dla mnie wydarzeniem granicznym i formacyjnym.

W wyborach prezydenckich w 2005 roku głosowałem na… Tuska, ale dlatego, że wcześniej, we wrześniu wybory parlamentarne wygrał PiS. Z moim głosem. Chciałem sprawdzić jak zadziała równoważący układ parlament-prezydent, jednak dane mi to było – niestety, bo widok nie był ciekawy – zobaczyć to po tym jak PO wygrała w 2007 roku a prezydentem wciąż był Lech Kaczyński. Do Smoleńska raczej poddawałem się narracji liberalnej, prezydenta nie bardzo ceniłem i nie znałem jego działań ani dorobku – jak to każdy ze statystycznych pseudoliberałów.

Jednak noszę w sobie wewnętrzny sygnalizator, który mi pika, jak zauważam coś intuicją do tej pory przyćmiewaną kalkami i emocjonalnymi sądami suflowanymi przez media. I zaczął mi tak pikać w okolicy 2009 roku, mam tak zawsze jak widzę media szczujące zbiorowo na jednego człowieka – był nim prezydent Lech Kaczyński. Nie wiem dlaczego ale mam taki imperatyw, że wtedy przyglądam się ofierze i zazwyczaj odkrywam prawdy inne niż zbiorowy przekaz. Tak było i z Lechem Kaczyńskim.

Pamiętam kiedyś jeden z naczelnych redaktorów, z którym pracowałem w Axlu, przyniósł mi bombkę z podpisem prezydenta ze spotkania Pierwszej Pary z dziennikarzami. Mówił, że było drętwo, żurnaliści nie dopisali, choć Para się starała. PiS nie miał dobrej prasy i tak, a co dopiero jego „pozostałość”, właściwie bezradna wobec większości parlamentarnej. Redaktor nie wiedział co zrobić z tą bombką, więc ją wziąłem i gdzieś po latach zadziałem, czego mi moja siostra do dziś nie wybaczyła.

Samolot spada

Jak 10 kwietnia spadł samolot to mocno to przeżyłem. Co prawda zagoniłem się zaraz do roboty w swoich tytułach, bo przyszła lawina nekrologów. Praca trochę mnie leczyła z traumy, bo nie było na nią czasu. Ale czułem, naprawdę, narodowy wymiar momentu, czułem, że to graniczne doświadczenie stwarza ze mnie członka rozmytej dotąd wspólnoty, którą zjednoczyły szok i żałoba. Potem te kadry z tv. Dla mnie był to obraz mojej Ojczyzny – III RP w smoleńskim błocie. Bezradna, wystawiona bezbronnie na wolę obcych. W końcu ten obraz, który przekazał mi kolega stamtąd – do dziś nie wiem czy prawdziwy, ale znaczący: polscy ochroniarze, którzy odnaleźli ciało Prezydenta, zaczęli je pilnować i nie wiedzieli co zrobić, w końcu zostali przegonieni przez Rosjan.

Dla mnie to był formacyjny obraz Polski po 20 latach transformacji, w nagłym fleszu tragedii, nagi, bez upiększeń. Okropny bilans trzydziestolecia. Miałem pretensje wtedy nie do konkretnej siły politycznej, ale do całej klasy, elit III RP, że do tego doszło, a szło we wszystkim od samego początku. Słabe państwo, niepoważane, wewnętrznie skłócone. Miałkie, szare i nijakie. Jak błoto smoleńskie. To chyba wtedy stałem się antysystemowcem, czyli przeciwnikiem systemu, który powstał przy okrągłym stole i wyrodził z siebie taką właśnie Polskę.

Zabijanie mitu

Ale niestety ze zdumieniem zacząłem obserwować stymulowane przez media budzenie narodu z jednoczącej traumy. To było kilka etapów, które znakomicie opisuje film „Smoleńsk”. (Tak wiem, połowa TYCH Polaków uważa go za gniota, choć go nie oglądali. Bo ten film nie jest o tym kto kogo zabił, ale o tym, jak mordowano rodzący się i jednoczący mit Prezydenta, który zginął w drodze na groby oficerów pomordowanych przez Sowietów w 1940 roku). Budzenie zaczęło się jak zwykle od kilku wrzutek, stopniowo budujących napięcie, a właściwie wykopujących rów w poprzek rodzącej się wspólnoty. Zaczęło się od Wawelu – czy Lech zasługuje na to. I rozpoczęto kopanie przepaści od jednego szpadelka. Potem to przycichło, bo zaczęły się przyjazdy trumien, kilometrowe kolejki pod Pałacem, by pożegnać Pierwszą Parę, palenie zniczy.

Ale sączenie niezgody wciąż narastało. Za chwilę zaczęła się jazda z krzyżem pod Pałacem, krwawa Mary ze smażoną kaczką po smoleńsku, wreszcie zlot chamstwa przebranego za „młodych wykształconych z wielkiego miasta” pod krzyżem i skandowanie „jeszcze jeden” i układanie pod kościołem „zimnych Lechów”. Na rodzący się mit w delikatnej tkance społecznej wyszedł pijany esbecki gangsterski zbir i naszczał przed suwerenem na znicze pamięci. Naród się cofnął, podzielił, trochę zwątpił… ale zapamiętał.

Skończyło się króciutkie zawieszenie broni w mediach głównego nurtu. Te przez chwilkę pokazały prawdziwego Prezydenta, okazało się, że jednak wiedział jak trzymać szalik na meczu, że miał czułe i piękne zdjęcia z żoną, a pani Maria to była fajna kobieta. Po pięciu dniach jak zdmuchnął. Pani redaktor Olejnik już nigdy później nie zapłakała, choć uroniła łezkę w trakcie medialnego intermezzo. Pamiętam, jak rozmawiał ze mną wtedy kolega, zagorzały peowiec. Był obrażony, że jak to Wyborcza może publikować takie ciepłe zdjęcia o Kaczyńskim, kiedy od lat pokazywała go jako głupkowatego błazna. I wcale kolega nie był obrażony, że robiono go w wała, ale za to, że narażono go na taki chwilowy przestój w nawalance.

No jak już takie numery zaczęły przechodzić, to zaczęła się już jazda na całego bez trzymanki. Topniejąca grupka chroniących krzyż na Krakowskim była już widomym znakiem upadku. Zaczęła się jazda ze spychaniem tych innych do narożnika głupków co to wierzą w zamach, chcą wojny z Rosją, pojawił się Macierewicz jako przykład odjazdu. Zaczęły się już powszechne kawały o tej tragedii i coraz mniej milczące nad tymi trumnami półuśmieszki rządzących polityków.

Przyczyny katastrofy

Ja dość niedawno jeszcze nie przepadałem za lataniem samolotem. Dlatego często oglądałem filmy na National Geographic z serii „Katastrofy w przestworzach”. Wszystko co miałem do pomyślenia o tej katastrofie w kwestii jej przyczyn pokazał mi kiedyś odcinek o tragedii pod Smoleńskiem. Do tej pory filmy były jednakowe – samolot leciał, spadał, przyjeżdżała komisja, zaczynało się śledztwo, wykrywano przyczynę, a właściwie zawsze splot przyczyn, po czym następowało to dla czego oglądałem te filmy: diagnoza – zawiodło to i to, po czym poprawiono to i tamto. I Jerzy już się mniej bał, bo wiedział, że idzie ku lepszemu i można polatać.

Smoleński odcinek był inny niż pozostałe. Pełno spekulacji, brak pokazania prac komisji (bo której?), brak zwyczajowej współpracy międzynarodowego składu komisji badającej wypadek. Nawet pojawił się polski publicysta (bodaj czy nie Dawid Warszawski), który zaczął (w tej serii to niespotykane) w swoim monologu rozbrajać durnowate plotki politycznych oszołomów o jakimś zamachu. Widać było, że nawet film nie jest w stanie przykryć tego, że wrak badano z tezą i że pomiędzy wersją pijanych pilotów a zamachem wieje wielka dziura niezbadanego technicznie wraku.

Linia podziału

Katastrofa, a właściwie jej polityczno-medialna obsługa spowodowała niezasypywalny rozziew w społeczeństwie dzieląc je na ekstrema. Samolot ku ziemi miał skierować sam Prezydent podpuszczony przez dzwoniącego brata, wszyscy pijani, lot był (nie)przygotowany przez kancelarię Prezydenta, po co się pchał, chciał robić kampanię na grobach oficerów, to ma. Druga ekstrema to wierzący w zamach. Tu już jest sporo wersji, jedne mniej, drugie bardziej logiczne. Słabo udokumentowane.

Trzeba wspomnieć o ważnym źródle tego zamieszania po tej stronie. Niestety poseł Macierewicz, próbuję wierzyć, że z zapalczywej naiwności, przyłożył się do kompletnego zdemolowania szans na zbadanie katastrofy, wytworzenia choćby wokół tego jakiegoś społecznego consensu. Ja go obserwuję od czasu ustawy lustracyjnej i to jest co najmniej drugi taki gruby numer. W obu przypadkach gdybym był kimś, kto chce uwalić nieuniknione, to robiłbym to samo albo wyznaczył go do tych zadań. Gdybym wiedział, że czeka mnie ujawnienie rzeczy mnie kompromitujących (np. lustracja, Smoleńsk) to bym zrobił tak jak zrobiono: zacząłbym sprawę od walenia w bębny, zawłaszczyłbym temat, a potem bym go zaorał. Czyli skompromitował go tak, że każdy kto by do niego wrócił spotkałby się z gestem pukania w czoło.  

Lustrację się zaorało słabą jakością listy, denną komunikacją, którą przejęła Gazeta „ofiar” lustracji. Wreszcie utratą większości, skoro wielu jej członków znalazło się na liście. W przypadku Smoleńska to był wysyp coraz mniej prawdopodobnych scenariuszy katastrofy, beznadziejnie łatwych do obalenia, inflacja tragedii. Nic lepszego niż spowszednienie tematu, wreszcie – doprowadzenie go do obciachu. I teraz jakby nawet wyszedł gościu z filmem, na którym sam siebie nagrał, jak odpala ładunek w lecącej tutce to wszyscy by machnęli ręką. Tak jak machnęli ręką na poważny film pokazujący katastrofę i jej przyczyny w poprzednią, okrągłą rocznicę. Ciekawe co pokażą w tę sobotę? Może film Stankiewiczowej, którego emisje TVP wstrzymała kilka tygodni temu? Co tam jest, że takie halo?

Polityczny rytuał

I Smoleńsk wylądował w bieżącej polityce. Jest przywracany taktycznie już tylko od wielkiego dzwonu. Co będziemy mieli w tym roku? No znowu jak się pojawi Prezes w asyście tłumku swych akolitów to będzie raban, że tu obostrzenia, epidemia, a ten sobie jak w zeszłym roku. W TVN na bank obrazoburczy materiał pt. „gdzie jest wrak?”, jakby nie można było o to pytać przez pięć lat od katastrofy. Ba, mamy umówione dziewuchy pod schodami na placu. I tak to spędzimy tę rocznicę, na taktycznym wycieraniu sobie plemiennych gąb. W Polsce, gdzie nie ma winnych, tylko same parodie ofiar, po obu stronach.

Ale prawdziwe ofiary zginęły wtedy, 10 kiwetnia. Najgorzej, że nie zginęły za Polskę, ale przez III RP.  

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

15 thoughts on “9.04. Mój Smoleńsk. Moja Polska

  1. Nie powiem że miałem dokładnie to samo, ale bardzo podobnie. Też głosowałem na PiS a później na Tuska (o naiwności!), katastrofa ostatecznie przekonała mnie że III RP to państwo wydmuszka „zarządzana ” przez hołotę, co wcześniej tylko mocno podejrzewałem. Działań Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie szanowałem ale byłem zszokowany kampanią pogardy i nienawiści wobec niego i tych ludzi spod krzyża. Wtedy na zawsze przekreśliłem PO i całe im podobne towarzystwo.
    Nie znaczy to że nie widzę przerażających niekiedy mielizn PiS’u.
    Co do przyczyn katastrofy: uważałem od początku że przyczyniły się do niej obie strony swoimi złośliwymi gierkami, nie wykluczam również że Putin oportunistycznie wykorzystał sytuację.
    Do tej pory nie wydarzyło się cokolwiek, co by zmieniło mój sposób myślenia o przyczynach tej tragedii. Czy ktoś jest i czy jeszcze ma szansę aby wyjaśnić tę sprawę?
    Jeśli chodzi o Macierewicza to jednak nie wpadłem na to że mogło to być zamierzone robienie z siebie oszołoma. Ma to sens…
    Smutne to wszystko Panie Jerzy…

  2. Tak, ten bezmiar chamstwa i plugawstwa jakie zademonstrowano wobec opłakujących pod Pałacem Prezydenckim był przerażający. Spojrzałem na Polskę na nowo. Do dzisiaj się wstydzę że mogłem o środowisku skupionym wogół „Gie-Wybiórczej” myśleć jako o autorytetach.

  3. Obejrzałam większość odcinków Katastrof w przestworzach. I mam dokładnie te same spostrzeżenia.
    Tylko ten jeden odcinek był do bani. Był po prostu głupi. Jakby zrobiony na zamówienie.
    Nigdy nie powinien powstać.
    Co do reszty, mam bardzo podobnie poza faktem, że nigdy nie głosowałam na PO.
    Byłam Korwinistą.
    Ale na wymioty mi się zbierało od jazdy po Kaczyńskich i mam tak do dziś. To co się dzieje od tamtej pory przekracza ludzkie pojęcie.

  4. Do tego 11 lat po tragedii, a polski tupolewizm wiecznie żywy. Nadal jest wszechobecna bylejakość i przekonanie, że jakoś to będzie vide wypadek limuzyny PAD z powodu sparciałej opony, zapakowanie polskiej delegacji wracającej z Londynu do jednego samolotu, nazbyt częste wypadki limuzyn SOP.
    Mam wrażenie, że bez refleksji nad prawdziwymi przyczynami taki Smoleńsk będzie się co jakiś czas powtarzał w nieskończoność.

  5. Koszmarna NIEPRAWDA ! Samolot nie „spada” jak pisze Autor , lecz ZAWADZA o drzewa , co już było wiadomo w pierwszych doniesieniach POLSKICH reporterów z miejsca katastrofy . Lotnicy wiedzieli OD POCZĄTU , że winna presja na załogą ( są nagrania ) , bajzel w kokpicie i ( słowa Kazany) – „prezydent jeszcze nie podjął decyzji” Wasze czary nad tragedią są podobne do ustawicznego polskiego zaklinania prawdy . Nawet ostatnie słowa załogi miały brzmieć wg. mediów „Jezus, Maria” , a była pełne strachu i WŚCIEKŁOŚCI „kurwa , kurwaaaa” . Jak Pan oglądałeś NGeo to powinieś coś kumać . W końcu „pull up ’ i terrain ahead” nie wyły z powodu spisku !
    Bawi i przeraża wpis @Anny – tja… Ruskie z Tuskiem przkupili ekipę NatGeo .

    Jak Pan taki „symetrysta” to prosze może o zjadliwy tekst o wygłupie paru „polonusów” razem z klubami „gazety polskie” w USA piszącej list do Bidena o … wyjasnienie katastrofy ! Nowy temat dla polish jokes w USA .
    To ten „Śpiący” vel „Bidet” z prawckich stron ma wyjaśniać WYJAŚNIONĄ katastrofę !???

    Nawet w „Do Rzeczy” ludzie wyją ze śmiechu na forach ! Zapomniał Pan ( przypadek, oczywiście ) dodać , że durny film wyświetlony 10.04 ma być końcem poczynań tego chorego gremium ! Nawet Kaczyński powiedział , że „możliwe , że nie wyjaśnimy ” . Godności trochę , proszę !

    A czułe stosunki Lecha z żoną , nie mają NIC do jego indolencji politycznej !
    I tak należy się cieszyć , że nie zginął w Gruzji , kiedy to jego „przyjaciel” Saakaszwili zabrał go w drogę bez odwrotu w rejon walk . Nocą , po górskiej drodze . Jak to nie była próba umiędzynarodowienia konflitu , to jestem taki mądry jak @Anna .

    1. No właśnie o tym pisałem. O tej durnej nawalance na temat faktów, których nie poznamy z powodu Tuska. Ale fly wie lepiej. I tak będziemy sobie tu pitolić. A ja pisałem o Polsce, że jest w błocie, któym obrzucają sie plemiona. Beze mnie

  6. Dodam jeszcze, ale WY tak macie . Buta i WYPARCIE faktów . Przecież Szydło chciała załadować do Embraera lecąc z Londynu parę lat później ze 2 x więcej ludzi ! Qrwa ! Dobrze , że pilot był cywilny i wyrzucił bandę .
    A Macier. – zapier…y limuzynami do W-wy od Rydzyka i wbijający się w „agresywnie stojące” na czerownym samochody . Mało ?

    To może przypomnę tępym oglądaczom NatGeo FAKTY ! UWAGA – lot organizuje Kancelaria Prezydenta ! ( nie Tuska )

    1. Samolot nie powinien W OGÓLE wylecieć z W-wy . Brak uprawnień pilotow na Tu 154 . Tylko mechanik miał .
    2. Nie wzięcie „lidera” na pokład . No , ale to Ruski i wiadomo , że by knuł (żart)
    3. DECYDUJĄCE w tym nieszczęsciu – Lech SPÓŹNIA się o ok. 30 min. , co jak się okazało było DECYDUJĄCE . Większa mgła zeszła potem .
    4. Już od granicy Polski są komunikaty o złych warunkach .
    5. Załoga nie kuma po rosyjsku . Nikt nie wyznacza lotn. zapasowego !!!
    6. Wiadomy burdel w kokpicie . „Prezydent jeszcze nie podjął decyzji” . Prezydent ? A z kakowo ch..a miałby decydować ?
    7. Jak 40 JESZCZE siada , ale WBREW poleceniu z wieży . Powinna być kara !
    8. Przy okazji to lotnisko nie było lotniskiem w rozumieniu przepisów i było WYŁĄCZNIE z dobrej woli udostępniane na nasze cyrki polityczne .
    9. Samolot dostaje polecenie z wieży – do 100 m. potem UCHOD !
    10. Samolot oczywiście się zniża do KILKUNASTU metrów . W kokpicie głosy „zmieścisz sie ” Pewno Bóg , a nie Błasik ! ( żart )

    Samolot cały czas był w niedoczasie . Lądowanie w Mińsku np. skutkowałoby koszmarnym (!) spóźnieniem i dalszą BEKĄ z prezydenta !
    Weźcie może miłorząb na mózg , aby coś kumać z programów o katastrofach lotniczych . To był KRYMINALNY contolled flight into terrain – powinniście znać z Nat Geo .

    Cała katastrofa jakby żywcem wzięta z tej po Mierosławcem – Casy !
    Wniosków – ZERO !

    Ba wyrzucano starych dobrych pilotów szkolących ten pułk , bo byli „komuchami ” .

    I clou plugawego lekceważenia przepisów – pilot Jaka 40 , który jeszcze zdążył
    ( wbrew przepisom , chamsko lekceważąc wszystko ) mówi – pogoda pizda , ale próbujcie ! Jak na wiejskim weselu !!!

    A to Polska właśnie !

    1. no cóż, nic dodać, może tylko ,że poseł Macierewicz oczywiście nie jest idiotą , tylko miał takie zadanie ( nie pierwszy zresztą raz ) gdyż tu ” nie o to chodzi by złowić króliczka, ale by gonić go „

    2. No właśnie o tym pisałem. O tej durnej nawalance na temat faktów, których nie poznamy z powodu Tuska. Ale fly wie lepiej. I tak będziemy sobie tu pitolić. A ja pisałem o Polsce, że jest w błocie, któym obrzucają sie plemiona. Beze mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *