5.08. A gdyby tak Wielka Koalicja?

6
poppppis okł

5 sierpnia, wpis nr 1219

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

No dobra. W poprzednim odcinku zastanawialiśmy się czy POPiS istnieje i wyszło, że to byt chimeryczny, ale funkcjonujący. I to nie w prostackim układzie zblatowania, ale w pewnej wspólnocie interesów, której na imię III RP. Ale warto byłoby wrócić do cytatu, który wywołał mój pierwszy wpis, ten o POPiS-ie, czyli co by było gdyby jednak po tych wyborach powstała Wielka Koalicja POPiS?

Tak – wydaje się to niemożliwe, ale nie takie numery widziała III RP. W tej chwili mamy układ dwójpolówki, który karmi się wojną polsko-polską i rozejm na tej linii byłby nową jakością, głównie dla plemion, które wierzą w pełną autentyczność tej wojny. Aktualny układ parlamentarny, wynikający z sondaży, pokazuje, że Konfederacja (na razie, ale o tym w kolejnym wpisie) jest elementem niepomijalnym do uzyskania większości przez któreś z plemion. I tak, jak rzekła Pani Senator z PO, w przypływie naiwnej prawdomówności – bliżej plemionom do siebie, niż do koalicji któregoś z elementów POPiSu z Konfederacją. No przecież że nie z powodu różnic programowych, bo te akurat obie partie plemienne mają w poważaniu, ale Konfederacja jest naruszycielem porządku pookrągłostołowego, a to na nim ufundowały obie partie swój byt, narrację i elektorat. A więc rzeczywiście Konfa jest tu poza układem gry, który ma przecież konserwować jego zasady a nie przewracać jakieś stoliki. Oczywiście zastrzeżenie jest aktualne tylko wtedy, kiedy Konfederacja nie da się skorumpować jako przystawka, czy to jako koalicjant, czy cichy wspieracz mniejszościowego rządu.   

A taki się kroi, jeśli niepomijalna Konfederacja się zaprze i do rządu nie wejdzie. A jak się zaprze to będziemy mieli dziwny układ – będzie jakiś rządek mniejszościowy i próby korupcji, by stał się jednak większościowy. Rozstrzygnięcie tego zajmie z pół roku, bo tyle czasu zabiorą słynne „trzy kroki” wiodące do przyspieszonych wyborów. Równolegle, rzecz jasna dla dobra Polski, będzie się odbywał proces przeciągnięcia pojedynczych posłów, ale przy wysokim wyniku Konfederacji, głównie transferami od niej, na stronę rządową. W tym samym czasie będzie nawalanka POPiS-owa z każdej ze stron, że kraj cierpi bezrząd przez tych młokosów w garniturkach z pierwszej komunii, co to nie są nawet świadomi wagi sytuacji państwa w obliczu zagrożeń zewnętrznych, fundującego sobie bezhołowie (przepraszam za mimowolne skojarzenie). Będzie więc jazda na Konfę przez cały czas, jednocześnie szczodrą ręką proponowane będą stanowiska i synekurki.

Może więc dojść do rozpaczliwych prób ratowania (III tylko) Rzeczpospolitej. Piszę „III tylko”, bo kwestia przyspieszonych wyborów czy rządów tymczasowych to nie pierwszyzna, nawet w Polsce, co dopiero w innych krajach (vide np. Izrael), gdzie wybory odbywają się z częstotliwością dorocznych festiwali śpiewaczych. Będzie oczywisty raban, że to koniec świata, ale i też mogą pojawić się głosy, by stanąć w prawdzie, ratować Polskę, a właściwie wychlapany przez panią senator UKŁAD, i może w chwili próby dojść do wielu prób poświęcenia się dla Najjaśniejszej Trzeciej.

To byłoby  trudne, ale nie takie pary godziły się na trupie trzeciego. Światli liberałowie nie mieli żadnego obciachu przed dwukrotną koalicja z etatystycznymi rolnikami, PiS wziął na siebie partnerstwo i konieczność utrzymania koalicji chociażby z taką Samoobroną, która też miała antysystemową gadkę, a jednak została zabrana do rządu (oby o losach Samoobrony pamiętała dzisiejsza Konfederacja), a potem przystawkowo-podsłuchowo rozebrana na kawałki, choć rząd PiS-u sam rzucił ręcznik inicjując w 2007 roku przedterminowe wybory, mylnie pewny polepszenia swej pozycji. Czy PiS może się dogadać z PO? Nie będzie to łatwe, ale nie niemożliwe.

Niestety wszystko zależy od… układu międzynarodowego. Nie to, że świat wstrzymuje oddech kiedy wybierają Polacy. Nie. Chodzi o dynamikę układu międzynarodowego. Wszystko wskazuje na to, że po jednorocznym siedzeniu w oślej ławce, gdzie posadzili Niemców Amerykanie, mamy do czynienia z powolnym powrotem do sytuacji sprzed wojny z małą zmianą. Warto przypomnieć, że Niemcy byli hodowani jako junior partner polityki amerykańskiej na Europę, ich oferta jeszcze z czasów Trumpa została podjęta, co postawiło Polskę w ciężkiej sytuacji, zwłaszcza zaś proamerykański, ale jednocześnie antyniemiecki rząd PiSu. W ogóle nasze stawianie na rolę klienta w polityce jakiegoś patrona jest niebezpieczne, bo patronowi może się odmienić i zostajemy wtedy (nie pierwszy raz) jak Himilsbach z angielskim. I tak było przed wojną z 24.02.2022 roku. Wojna ten układ odwróciła, Niemcy popadły w niełaskę, my zaś mieliśmy swoje piętnaście minut, które jak zwykle koncertowo przerżnęliśmy upajając się naszym pozornym wyniesieniem, wprowadzając na salony kompletnie niezrozumiałą politykę naszego altruizmu.

Ale widać powoli, że USA wracają w stare koleiny, z jednym zastrzeżeniem. Niemcy mogą dostać amerykański mandat na pilnowanie interesów Waszyngtonu na Starym Kontynencie, ale już bez ich romansu z Rosją. Będą to więc Niemcy zależne od USA, mniej samodzielne, a więc nie podskoczą. I jakie to ma znaczenie dla potencjału koalicji POPiS? Ano taki, że jak interes USA i Niemiec względem Europy będzie zbieżny i role podzielone, to dla Amerykanów rządy PiSu jako ich jawnego poplecznika nie są już tak kluczowe. Może to być i Platforma, jak ta się będzie (a będzie) słuchała Berlina, który się będzie słuchał Waszyngtonu. Wtedy może przyjść prikaz od obu patronów do obu plemion klientystycznych o zawarcie pokoju. Tak, z naszego punktu widzenia, do czego wrócimy, wydaje się to niemożliwe, bo wykopano już w tej wojnie polsko-polskiej niezasypywalne przepaście i zalano betonowe okopy. Ale jak patroni dojdą do takich wspólnych wniosków, to sami możemy zobaczyć różne cuda. Ale to będzie widomy znak tego kto nami rządzi. Nie my.

Korzyści dla POPiSu są rozległe. Po pierwsze – porozumienie ponad podziałami dla dobra Polski. Co prawda jest tu pewna trudność, gdyż plemiona będą się musiały nauczyć innej śpiewki, ale zawsze można wyznaczyć na wspólnego jednoczącego wroga, tego trzeciego – Konfederację. Dla lewicy to proste, bo Konfederacja już została obsadzona w roli faszystów i tu w ogóle niczego nie trzeba tłumaczyć. Jest etykietka, pali się światełko i lewicowy pies Pawłowa toczy ślinę hejtu. Dla PiS-u też się ustaliła narracja wobec tej strasznej Konfy – to młodzieńcze nieodpowiedzialności, które puszczą z torbami Polaków z ich odebranymi czternastkami, starsi, jak za kowida, będą umierać na ulicach, wyrzuceni ze szpitali z tym ich śmiesznym bonem zdrowotnym. To jasne – na prawo od PiS-u nie ma być nic. Kłopot z tym, że na prawo do PiS-u jest cały świat poza obyczajówką. Formacja rządząca dawno już poszła na lewo w swej wizji redystrybuującego państwa, jest formacją tak socjalistyczną, jak przedwojenna sanacja, w którą jest najwyraźniej zapatrzony Kaczyński.

Tyle wizerunek, który jest pewnym wyzwaniem. A co z resztą? Co do programu to nie przewiduję większych konfliktów. Teraz w kampanii nie widzę większych różnic poza licytacją rozdawnictwa, wiec o to się nie pokłócą. A, że stanowisk będzie za mało do obsadzenia swoich? Spokojna głowa – III RP jest dowodem na nieskończone możliwości mnożenia państwowych synekur i to się da ułożyć nawet przy zdublowaniu chętnych. Co prawda odbędzie się to kosztem państwa, ale kto będzie się przejmował takimi drobiazgami. Będziemy coraz bardziej etatystyczni, państwo będzie nacjonalizować coraz to nowe obszary, by dać pokarm dla rosnącej gromadki swoich piskląt, rozdymane państwo więc podrożeje, wprost proporcjonalnie do utraty swych zdolności.

W przypadku POPiS-u układ z Unią pozostanie na obecnym poziomie, może nawet przyspieszy z oskórowaniem własnej suwerenności, choć dziś trudno sobie wyobrazić większe jego tempo. I tak nie skorzystaliśmy w kluczowych momentach z veta, a więc na jedno wychodzi i będzie wychodzić. Końcowym akordem będzie brak veta na decyzję jego likwidacji wobec członków Unii w kluczowych sprawach i reszta będzie już tylko erratą do napisanej książki. Układ z wojną na Ukrainie też pozostanie taki sam, bo to ani my o tym decydowaliśmy na początku, nie ugraliśmy nic, osłabiliśmy nawet swą pozycję w realnej polityce, a więc czemu mielibyśmy być podmiotowi, jak będzie się domykał kolejny rozdział wojennej opowieści? Powiedzą nam co mamy myśleć i robić, tyle, że wtedy Waszyngton z Berlinem pod rękę, inaczej niż dotychczas.

Uważam, że Wielka Koalicja byłaby ostatecznym znakiem o co tak naprawdę chodzi w III RP. Dwa konkurencyjne gangi mogą się przecież połączyć, ale tylko wtedy kiedy pojawi się konkurent nie tyle do władzy, bo takich się skorumpuje we dwójkę, ale kandydat do przewrócenia stolika. Ale wtedy trzeba by było być naprawdę ślepym, by nie zobaczyć całego bezwstydu III RP. Dwa wrogie plemiona, zwarte w pozornym boju na śmierć i życie, z milionami oddanych popleczników karmionych codziennie nienawiścią do tych drugich, mogą być zmuszone do gorzkiego kompromisu. Ale wtedy będzie już jasne, że tu nie chodzi o żadną Polską, żadną rację stanu. Od kiedy stała się nią jedynie konieczność utrzymania tego układu każdy taki ruch będzie obnażał istotę ustroju, w którym żyjemy.

Będzie to zdarcie zasłon i koniec z pozorem autentyczności trwającej latami „świętej wojny”. Wszyscy myśleli, że to jakaś konfrontacja dwóch wykluczających się wizji Polski, a okazało się, że tu chodzi o to by to trwała wiecznie, że na końcu nie ma żadnego szczęśliwego zakończenia. Droga, a właściwie wojna jest celem. Nie ma punktu dojścia, tylko dwójpolówka. W przypadku Wielkiej Koalicji byłoby to zaoranie całego pola jednym pługiem. Chodzi o władzę w stanie czystym, dla samej władzy. Z programem nie dla uzdrowienia Polski, ale dla wygrania kolejnych wyborów. I jeżeli naród w tym momencie bezwstydu tego nie zobaczy, że to były tylko igrzyska dla maluczkich, to znaczy, że sam zasłużył sobie na taki los.

Dla mnie pożądany byłby nawet taki scenariusz. Chciałbym się pozbawić złudzeń, bo wtedy byłoby w te, albo we wte. Albo by to naród zauważył i pogonił ściemniaczy, albo przyklęknął, jak za kowida, i wtedy człowiek mógłby już sobie to wszystko odpuścić i zająć się wnukami. Tak jak większość Polaków – przestać chcieć zmienić system dla wnuków tylko zająć się ich indywidualnym dobrobytem, a właściwie – ocaleniem.   

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

6 thoughts on “5.08. A gdyby tak Wielka Koalicja?

  1. Po pietwsze: nie Himilsbach, ale Dobrowolski! Jest to we wspomnieniach rodziny i przyjaciół tegoż! Poza tym Himisbachowi nikt by żadnego tournee po amerykańskich scenach nie zaproponowal, był to bowiem aktor stricte filmowy.
    A teraz poważnie.
    Taka koalicja dwóch bandyckich plemion byłaby świetna! Konfederacja stałaby się bowiem tym samym jedną z DWÓCH głównych sił politycznych w protektoracie polskim. I jednocześnie JEDYNĄ liczącą się opozycją wobec nierządów zjednoczonej dyktatury ciemniaków i targowiczan (ZDCT).
    I to opozycją szybko rosnącą, bo w warunkach szybko rosnących mumijnych komunoklimatycznych podrygów Polakom bedzie się żyło coraz biedniej w błyskawicznie postepujacej zielonej pauperyzacji i zniewoleniu.
    I modliłbym się na miejscu Kaczyńskiego i Tuska o taką opozycję, bo jeśli udałoby im się spacyfikować Konfę teraz, to za góra kilka lat bedą mieć powtórkę z lat 80-ych XX wieku. Czyli równoległe do Państwa społeczenstwo, i szarą strefę siegającą 50% PKB. A za opozycję juz nie partie parlamentarne, a guerillę. I koktajle Mołotowa na ulicach.

  2. ” Ale wtedy będzie już jasne, że tu nie chodzi o żadną Polską, żadną rację stanu.”
    Naprawdę ma Pan jeszcze takie złudzenia ? Tego , że mamy do czynienia z teatrem gdzie , oglądamy niekończący się spektakl pt. ” Wojna POPiS ” dowodzi jeden podstawowy fakt . Brak , po obu stronach , ofiar. Nigdy , żaden polityk ( aktor ) nie został skazany prawomocnym wyrokiem , żeby nie wiem jakie bezeceństwo popełnił. Mafijne porozumienie : my nie ruszamy waszych a wy naszych , od lat działa bezbłędnie.

  3. Czym się różni PIS od PO ?
    Jak do tej pory to rządy PiS są kataklizmem dla Polski. Takie są fakty.
    PiS okazał się gorszy od PO, co wcale nie oznacza, że PO nie może być jeszcze gorsze od PiS

    Dzięki takiemu straszakowi- straszenie PO,
    elektorat PiS zaakceptował dokładnie to, na co by się nie zgodził za rządów PO.

    Na tym polega manipulacja zbiorową świadomością. :

    PiS zgodził się na likwidację Polski w sposób całkowity, ale stopniowy, lecz nieodwołalny
    .
    PO optuje za natychmiastową likwidacją Polski i również nieodwołalnie.

    Różnica wynika z temperatury gotowania żaby – elektoratów PO i PiS.

    http://nie-wierze-nikomu.pl/index.php/wiedza/100-cztery-ksiazki-obowiazkowe-lektury-na-wakacje

  4. Ja tylko się ciekawię jaka będzie kolejna zima i rachunki za prąd/gaz. To co było do tej pory, to zaledwie mała zapowiedź biedy, jaka nas czeka. I czy PIS czy PO, nic się nie zmieni.

  5. Zresztą, to przecież widać od razu, że PiS i PO są ZGODNI w sprawie najważniejszej: w podporządkowaniu Polski bez reszty Mumii Europejskiej, czyli de facto Berlinowi. Tyle że w inny nieco sposób. A żrą się na razie tylko o to, kto z nich będzie większościowym syndykiem polskiej masy upadłościowej.
    Z popisem jest dokładnie tak jak z dwiema szkolnymi bandami z młodzieżowej książki E.Niziurskiego „Siódme wtajemniczenie”. Czyli Blokerami i Matusami. W szkole prali się między sobą ile wlezie (ale tak, by nie uszkodzić się wzajemnie), a dla swych zwolenników mieli 6 kolejnych wtajemniczeń organizacyjnych.
    Z tym że tylko realni liderzy (a nie pozorni, jak w Popisie Tusk i Kaczyński) obu tych pozornie rywalizujących ze sobą grup znały ostatnie, siódme wtajemniczenie: ŻADNEJ prawdziwej walki miedzy nimi nie ma: jest WYŁĄCZNIE tajna obopólna współpraca w trzymaniu całego szkolnego ludu za mordę.
    W Polsce jest identycznie: najwyższe szarże popisu naparzają sie w tv, a tak naprawdę obu im chodzi wyłacznie o to samo: dalsze WSPÓLNE dojenie glajszachtowanego i za wszelką cenę wbijanego przez nich w sztuczną plemienność polskiego narodu.
    Bo inaczej doić się go dalej nie da, a tym bardziej dalej być dla Berlina i Brukseli tolerowanymi gubernatorami polskiej kolonii.
    NAJWIĘKSZE zagrożenie dla popisu to zatem POZIOMY oddolny ruch samych Polaków, nasza oddolna praca organiczna budujaca równie oddolną niezależność od tej zjednoczonej dyktatury ciemniaków i targowiczan. Stąd tak nasi okupanci gniotą wszelkie prawdziwe oddolne i nieplemienne inicjatywy obywatelskie budujące szersze platformy porozumienia narodowego.
    Stąd ich strach przed każdą polityczną inicjatywą , która oddolnie mogłaby takie porozumienie Polaków zbudować POZA odgórnym plemiennym podziałem narodu… Stąd np. ich WSPÓLNY bezwzgledny atak np na obrońców wolnosci, praw ludzkich i zdrowego rozsądku w czasie plandemii.
    Bo to szkodziło PRAWDZIWYM władcom polskiej kolonii.

  6. I have a dream… gdzie Konfederacja przejmuje większość, Lewica i inne popłuczyny spadają poniżej progu a opozycję stanowi PJJ Rafała Piecha 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *