26.03. Schody
Dzień 23.
Zakażonych/zgonów 1221/16
Dziś przestaję liczyć „ozdrowieńców”, czyli tych, którzy mieli wirusa i wyzdrowieli. Dlaczego media o tym milczą? Przecież byłaby to rzadka dziś okazja do wyczekiwanych dobrych wieści. Albo te ozdrowienia nie są pewne, albo media goniące za – wciąż sensacyjnymi, czyli dramatycznymi news’ami – pomijają ten czynnik jako nisko zasięgowy.
Oglądam posiedzenie Sejmu. Ciekawy przykład wychodzenia z dylematu: jakim sposobem głosowania wybrać sposób głosowania. Egzotyczne koalicje PiS-PSL-SLD konta KO i Konfederacja. Ci drudzy ewidentnie chcieli zrealizować dwa cele: pokazać kandydatów na prezydenta i przyłożyć rządowi za wirusa. Niektórym to tylko zaszkodziło.
Rozmowa z G., psychoanalityczką. Mówi, że na razie niewiele się dzieje – dopóki jesteśmy po domach w fazie wypierania, to zabieramy się za sprzątanie, remonty i szafy. Uciekamy w robótki – tak jak na stypie, aby zabić traumę. Ale gdzieś po tygodniu zaczną się telefony po zdalne porady – jak przeżyć z rodziną 24/7. G. prorokuje powirusową falę rozwodową. Jak wiele małżeństw żyło do tej pory w zgodzie ze sobą tylko dlatego, że dużo pracowało i nie miało okazji poznać partnera w innej interakcji niż weekendowy rytuał?
W samotności wracają więzienne wspomnienia jak przetrwać w izolacji bez wiadomego końca wyroku. Pomagają rady kumpli-kombatantów. Ja zapamiętałem jedno – żeby się nie rozleźć trzeba sobie narzucić twardy godzinny plan zajęć. Żadnych kompromisów, bo wślizgnie się relatywizm: skończymy na pryczy z pilotem i nadwagą.
Pytanie – jak psychicznie wyjdziemy z pandemii? Szykuje się najgłębsza w III RP recesja wraz ze społecznymi konsekwencjami. Pomijając oczywiste skutki gospodarcze i niewiadomą ścieżkę wyjścia z recesji, to jak będziemy wyglądać jako społeczeństwo? Czy wojna polsko-polska się nasili? Bo jesteśmy dziś w imadle dwóch sprzecznych czynników: zewnętrznego, czyli całej sfery publicznej, reagowania władz, politycznej walki i czynnika drugiego – międzyludzkiej organicznej solidarności. Odruchów czystego serca, sympatii i empatii ze strony ludzi. Do tej pory obcych. Przedzielonych szybą obojętności i podziałów politycznych. Rezerwą wstrzymującą zwykłą zażyłość. Teraz ta szyba pęka. Jacy będą dla siebie Polacy po tym wszystkim? Czy rzucą się sobie do gardeł ze zdwojoną kryzysem zaciekłością, szukając winnych u innych? Czy odwrotnie – zostanie z tego jakiś kapitał ludzkiego porozumienia? Taki jak kiedyś w Sierpniu ‘80? Taki, który wystarczał nam na wiele lat, a teraz się gdzieś zatracił?