22.07. Dokarmianie Lisów
22 lipca, dzień 141.
Wpis nr 130
zakażeń/zgonów/ozdrowień
41.580/1.651/31.541
W pierwszym dniu po prezydenckich wyborach mieliśmy do czynienia z dziwnym zjawiskiem. Państwowa TVP zaatakowała premiera Mateusza Morawieckiego, oskarżając go o to, że „jego” spółki skarbu Państwa zasilały reklamami wraże media opozycyjne. Postanowiłem przyjrzeć się bliżej temu nieoczekiwanemu zwrotowi.
Pierwsza sprawa to samo zagadnienie reklam. Po pierwsze widać, i to nie tylko z narracji PiS-u, że sprawa wydatków reklamowych spółek skarbu państwa jest kwestią polityczną. Dodajmy, że poza spółkami skarbu państwa aparat publiczny ma obowiązki komunikacyjne, wynikające z przepisów, co też może być kwestią polityczną. Mówimy bowiem o setkach milionów złotych rocznie pochodzących od spółek skarbu państwa i instytucji publicznych, których przekierowanie może wywindować lub strącić w piekło finansowych strat dowolne medium, a nawet cały ich sektor. Po prostu decydenci, mając papiery na swoje decyzje, mogą jednym pociągnięciem pióra faworyzować „swoje” media i pogrążać te „wrogie”. I dzieje się tak przez cały okres III RP. Jak np. rządziła PO to faworyzowała swoich (choć wtedy „miała” wszystkie trzy telewizja za sobą, teraz stosunek wynosi około 1,5:1,5), więc „wysuszała” z rozpędu resztki prasy konserwatywnej. Ta, za czasów PO, musiała przejść na samoodżywianie, czyli sprzedaż detaliczną, bo z reklam „państwowych” miała tyle co nic. Za to „Newesweeki”, „Polityki” czy głównie „Gazeta Wyborcza – kwitły. Ta ostatnia zwłaszcza w prenumeracie zamawianej przez instytucje państwowe.
Trend się odwrócił wraz ze zmianą władzy i rozpoczął się ruch odwrotny. „Gazeta Polska” czy np. „Sieci” zaczęły zyskiwać na reklamach „państwowych”, a media opozycyjne tracić. Ale nie do końca, zwłaszcza w telewizji. Po prostu spółki skarbu państwa mają też swoje obiektywne zadania, również oparte o marketing. I trudno by np. taki Orlen nie reklamował się w TVN, bo jego, głównie plemienni, czyli nie uznający innych mediów, widzowie przecież też gdzieś tankują. Stąd też się brały równoległe budżety państwowych spółek wydawane we „wrażych” mediach. Dodajmy, że tak samo, a może nawet bardziej, w przypadku komunikatów rządowych, oczywistych i częstszych w okresie pandemii. Trzeba rozsiewać je równo, by dotarły do gros obywateli, trudno więc np. pomijać przy takich obowiązkach nieprzychylne rządowi telewizje czy tytuły. Ta polityka niedomkniętej dywersyfikacji jest obecna od początku 2015 roku, kiedy rząd premier Szydło równo „dokarmiał Lisy”.
Robienie teraz zarzutu premierowi z tego, że swoimi decyzjami przykłada się do dawno rozpoczętego procederu jest hipokryzją. Po pierwsze – te budżety to raczej domena ministra Sasina, a można powiedzieć o nim wszystko ale nie to, że jest człowiekiem Morawieckiego. To raczej wysłannik Nowogrodzkiej do pilnowania interesu. Po drugie – to jednak dość nachalne wskazanie, że budżety reklamowe są traktowane, jako narzędzie nacisku. W tym wypadku jest to zarzut wobec premiera, że się go nie dość stanowczo… używa.
Ciekawy i pouczający jest obecny kontekst tego procederu. Otóż nie wiem czy zauważyliście, ale budżety spółek skarbu państwa tworzą pewien efekt – medialną ochronę zleceniodawcy. W mediach opozycyjnych nie zauważycie bowiem państwo bezpośrednich ataków na prezesów, czy decyzje spółek skarbu państwa. Nie atakuje się przecież klientów reklamowych. Za to – to prawda – bierze się od nich pieniądze, wytwarza „medialną otulinę” (malownicze, acz adekwatne określenie posła Brauna) prezesom, ale za całość kasy atakuje się… rząd, czyli nadzorcę naszego klienta. Jest to dość dziwny proceder, którego rząd albo nie zauważa, albo jest w wobec niego bezradny.
Tak czy inaczej atak był absurdalny. Ale dowodzi on jednak czegoś niepokojącego. Dzień po udanych dla PiS-u wyborach ujawnione jest oficjalnie i w pełnej krasie wewnętrzne pęknięcie w obozie władzy. Okazuje się, że pod czerwonym dywanem rozesłanym dla Dudy na nową prezydenturę odbywa się walka frakcji buldogów. O co? O wpływy czy już o schedę po Prezesie? Jaka by nie była ta walka, to jeśli się będzie odbywać w ten sposób to obstawiam, że za trzy lata PiS straci władzę.
Ciekaw jestem czy Prezes to widzi, bo – patrząc na powyborczy materiał atakujący PMM – chyba już nie kontroluje.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”