16.03. Polska w kartonie mniejszego zła
16 marca, dzień 379.
Wpis nr 368
zakażeń/zgonów
1.931.921/47.578
Czasami szefowie agencji badających społeczeństwo „puszczają farbę”, to znaczy mówią o trendach pojawiających się w zsumowaniu wielu badań, które wyznaczają kierunek na dłużej. Są oni zobowiązani tajemnicą co do ujawniania wyników zlecanych badań, ale to sytuacja jak z księdzem-spowiednikiem. Nie może powiedzieć o grzeszkach konkretnego parafianina, bo obowiązuje go tajemnica spowiedzi, ale ogólnie o tym z czego się ludzie spowiadają pogadać może.
Tak samo mamy z Marcinem Dumą, szefem pracowni IBRiS, specjalizującej się między innymi w badaniach preferencji politycznych Polaków. Spotkałem się kiedyś z Panem Prezesem i sam doświadczyłem takich „uogólnień” społecznego spowiednika. Po prostu pracownie badawcze dostają wciąż zlecenia badań nastrojów politycznych od partii i innych organizacji, wyniki dostarczają klientowi, ale ich suma i linearna kolejność daje szansę na wyłapanie długotrwałych trendów. A takich się nie publikuje, warto więc od czasu do czasu pogadać z takim, co ma wgląd w polską duszę, a wyniki tych egzegez trzyma przy orderach.
Natrafiłem na rozmowę Pana Prezesa z portalem wpolityce.pl. Wychodzi z niej, że PiS… wcale nie musi przegrać następnych wyborów. Młodzież jest (na razie) zbyt mało liczna i, jeśliby w całości zagłosowała przeciwko PiS, co wcale nie jest takie pewne, to nie przeważy twardego elektoratu. O dziwo dla tegoż najsilniejszym argumentem za obecną władzą nie jest PiS, ale rząd, a szczególnie premier Morawiecki. Stał się on najważniejszym aktywem władzy.
Wiem, że to jest niepojęte dla przeciwników rządzących, którzy zrobili sobie z premiera dyżurnego Pinokia i coraz bardziej nie mogą zrozumieć jak w ogóle można na takie obóz głosować. W związku z tym zamiast zrozumieć i przekonywać swoich przeciwników wykopali okopy pogardy, nie przekonują nikogo, oprócz samych siebie, a potem dziwią się przy kolejnych wyborach. Dzisiaj atakują człowieka o największym zaufaniu politycznym marnując siły na atak najsilniej bronionej twierdzy i zniechęcając do siebie ewentualnych zwolnenników.
Co prawda młodzież ma PiS-owi pamiętać aborcję, ale za 2,5 roku do nowych wyborów może „wskoczyć” jakiś nowy, wygodniejszy temat, który zradykalizuje mniejszości tak, że w swych środkach wyrazu znowu zniesmaczą wahającą się większość. Wydaje się, że władza ostatnio dość sprawnie zarządza takimi aktywami, co widać było po „dawaniu się wyszumieć” protestom Strajku Kobiet z atakowaniem kościołów włącznie. To była inwestycja w przyszłe zwycięstwo PiS-u uczyniona rękami jego śmiertelnych wrogów. Czegóż chcieć więcej?
Wedle badań wśród wyborców króluje przekonanie, że PiS nie jest zastępowalny. Opozycja jest słaba, koronawirus kiedyś przeminie a my będziemy mieli kasę z Programu Odbudowy na wydanie. Tak myśli większość wyborców, szukając stabilizacji albo tylko nadziei na nią, której obecna formuła opozycji nie daje. Mało tego – to już moje zdanie – totalni się coraz bardziej utotalniają i wchodzą w lejek lewackiego skrętu. Szczególnie PO zrobiła PiS-owi prezent ze swą proaborcyjną deklaracją. Bez sensu – lewaków nie przelicytują, a tym samym tracą wszelkie pozory centrowości. A to ona wygrywa wybory.
W dodatku mamy jeszcze czas. Jak to zwykle bywa po stronie opozycji tendencje odśrodkowe będą narastać w miarę zbliżania się wyborów. Młynkiem będzie kręcił Hołownia a Kaczyński może spokojnie rozgrywać swoją jednoczącą grę, kiedy jego kombinat scalający konserwatywną retorykę i upaństwowioną gospodarkę będzie jak czarna dziura wchłaniał wszelkie byty, inne niż lewacki odjazd ideologiczny. Może młodzież by chciała pojechać w tę aksjologiczną stronę, którą wskazuje jej lewica, ale to tylko krzykliwa piana na fali społecznych nastrojów. Większość wybierze stabilizację, i to mimo postępującej sekularyzacji. Czynniki ekonomiczne będą w miarę dorastania elektoratu brały górę nad ideologią swawoli za pieniądze rodziców.
Jak mówi prezes IBRiS PiS nie musi przyciągnąć do siebie gros młodzieży, wystarczy tylko, że ją tylko zniechęci do głosowania na opozycję. Ale ja myślę, że trzeba na to rzucić jeszcze ordynację wyborczą. Niech młodzież sobie głosuje na opozycję, ale rozproszoną. Ordynacja proporcjonalna morduje takie modele. Naprzeciwko pisowskiego czołgu może wyjechać klika husarskich koników w różnych odcieniach czerwieni. I skończy się zabawa. Trzeba pamiętać, że statystycznie ordynacja działa tak, że w przypadku dużych partii każde powiedzmy 20.000 głosów daje mandat, a w przypadku mniejszych partyjek, które prześlizgną się nad progiem wyborczym jest to kilka razy więcej. Liczy się skala a nie rozproszenie pospolitego ruszenia dziewuch czy braci.
Ja wiem, że opozycja zawyje, bo jeszcze jednej kadencji w ławkach obserwatorów państwowego koryta to nie przeżyje. Znowu będziemy mieli wysyp wyparć i deklaracji wyjazdu z „tego kraju”. Ale wtedy trzeba im stanąć na środku pokoju i samemu walnąć się w gębę, bo głównym zasobem PiS-u jest słabość opozycyjnej alternatywy. Hołownia się zużyje transferami, za którymi zobaczymy wciąż te same buźki pod hasłami fundamentalnej zmiany. A więc nie ma co narzekać na „ten naród”, nie ma co budować narracji, o sprzedaniu się za 500+ (biorąc je samemu), tylko wziąć się do roboty. Ale wygrają tu jak zwykle czasem dowcipne, czasem chamskie memy i beka z obraźliwych przyśpiewek o Kaczorze, które będziemy śpiewać w swoim, choć zmniejszającym się, ale naszym gronie. Wygra miks samozadowolenia i wyższości nad patosami 500+, którzy w końcu pójdą do urn i przetrzepią po raz kolejny tyłek pięknoduchom.
O poziomie upadku opozycji świadczy głównie to, że kolejne afery PiS-u nie przekładają się na spadki jego notowań. Co oznacza, że naród uważa, że opozycja była, jest i będzie jeszcze gorsza.
Jak zwykle, co wybory, wygra przedstawiciel elektoratu „mniejszego zła”. Przewidywalne, ale smutne dla naszej Najjaśniejszej.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Dziękuję za poranną „prasówkę”, przy czytaniu której nie muszę się denerwować…
Pozdrawiam i życzę wtrwałości.
Marcin
Dzięki