1.04. Losy polskiej opozycji zadecydują się nad Dunajem.

5

1 kwietnia, dzień 760.

Wpis nr 749

zakażeń/zgonów

4.053/74

W tę niedzielę będziemy mieli do czynienia z ważnym wydarzeniem. Odbędą się wybory na Węgrzech (dla ultrasów W Węgrzech). Właściwie to dla nas geopolityczne ganz egal, PiS-owi jednak by zależało, żeby kolega konserwatysta, równie kopany przez UE co Polska, jednak się ostał, bo to we dwójkę raźniej. Jednak ostatnie postawy Orbana wobec Putina popsuły sielankę V4 i nie wiadomo co to będzie. Ale to ważne wybory z jednego powodu. Modelu przyjętego przez opozycję na Węgrzech (sorry W ultrasi…), bo ten będzie ćwiczony z możliwością implementacji i u nas.

Przypomnijmy, że w dniu kiedy wice- i premier wybrali się pociągiem, by odwiedzić Kijów, skradli show Tuskowi, który wybrał się na Węgry, by odwiedzić z kolei tamtejszą opozycję i wesprzeć ją przeciwko Orbanowi i jego Fideszowi. Układ na Węgrzech jest taki, o jakim marzy i przebąkuję coraz to nasza polska, totalna opozycja. U Madziarów opozycja zjednoczyła się w jeden blok przeciwko Orbanowi, a więc odpaliła próbę, do której dążą, z przerwami na pokłócenie się, nasi opozycjoniści. Mamy więc u Węgrów koalicję wszystkich ze wszystkimi i jeden jednoczący postulat – odsunąć Orbana od władzy.

Co to oznacza? Ano mniej więcej te same ubogie ****** ***, co u nas. Bo w tym zbiorze od lewa do prawa nie ma mowy o jakimkolwiek zbliżeniu programowym, poza jednym punktem – wywalić obecną władzę. A potem się zobaczy. Coś jak u nas, tylko tam się chłopaki od Sasa do Lasa ogarnęli jednak. I Tusk pojechał, by wesprzeć ten ruch, co owocowało takimi michałkami jak jego wspólne zdjęcie z jednym z prawicowych koalicjantów antyorbanowskich, czyli Jobikiem. Przypomnę, że Jobik na Węgrzech to takie coś na prawo od polskiej Konfederacji. A więc, jak widać, Tuski pójdą w pakt nawet z ich ideologicznym diabłem, byleby pozbyć się znienawidzonych rywali.

Jest to stare marzenie wynikające z naiwnego interpretowania statystyki i socjologii, ale kto by się tam wśród polityków przejmował regułami wnioskowania. Liczy się chciejstwo. Polega ono na tym, że w badaniach planiści integracji dodają słupki opozycyjne, stawiając je jeden na drugim i wychodzi im wieżowiec przewyższający czy to Orbana, czy to Kaczyńskiego. A tak nigdy nie jest, bo przy integracji tak pomyślanych słupków ultrasi poszczególnych partii (np. taki lewicowiec) musiałby w swoim okręgu (jak mu wypadnie z podziału list koalicji) głosować na jedynkę-prawicowca. I jest to często poza jego tolerancją. Po drugie – niektórzy zwolennicy opozycji to jednak chcą jakiegoś programu, pomysłu na własny kraj innego niż osiem gwiazdek. A tu nic z tego, bo w trakcie uzgadniania programu takich dziwolągów koalicja od razu by się rozpadła. W końcu opozycjoniści rozsądni, są podobno takie zwierzęta, ale ponoć na wyginięciu, myślą jednak z troską o przyszłości wyłonionego tym sposobem rządu, który musiałby realizować JAKIŚ program po spełnieniu się jego jedynego zwycięskiego postulatu, czyli obecna władza won. A ulepienie takiego programu nie jest możliwe, nawet jak się podzieli teki wedle ideolo ugrupowań: liberałom gospodarkę i kasę, prawicowcom militaria i bezpieczeństwo, zaś lewicy opiekę społeczną i progresywną edukację.

W niedzielę więc wszystkie oczy naszej opozycji będą zwrócone na Budapeszt. Czy się powiedzie. Jak się powiedzie to będzie taki tryumfalizm, jakby to nasza opozycja wygrała te wybory. Coś na kształt radości totalniaków ze zwycięstwa Bidena nad Trumpem, kiedy większość myślała, że to zwycięstwo nad Dudą per procura. Wtedy w Polsce zostanie wytyczona taka sama linia, zaś casus Węgier będzie przywoływany jako wzorzec, od którego nie ma odstępstw. Jeśli zaś pomysł przegra, a z sondaży wynika, że tak może być, to będą rozważania, że było tuż tuż i trzeba się w Polsce jeszcze bardziej wzmóc,  by nie powtórzyć klęski węgierskiej. Wyjdzie więc mniej więcej na to samo.

Mamy tu pokłosie miotania się klas politycznych w więzach ordynacji wyborczej i paradygmatu działań politycznych. Ordynacja wedle D’Hondta z progiem wyborczym powoduje, że mamy do czynienia z kuriozum, czyli dwubiegunowym systemem politycznym dwóch obozów, wybranych w ordynacji proporcjonalnej. Kuriozum, bo dwuobozowe systemy (zdrowe) to raczej domena ordynacji większościowej. W tych systemach poseł jest bardziej Z OKRĘGU, niż mianowany przez centralę partyjną i odpowiada przed nim, nie przed politbiurem. W naszej sytuacji jedynkę, a więc potencjalnego zwycięzcę wybiera partia, lub – jak w przypadku totalnej koalicji węgierskiej – wyliczenia i parytety koalicjantów, czyli znowu nie wyborcy.

Na końcu ostateczna konstatacja. Montowanie takich koalicji, bez nadziei na program, to marsz po władzę w stanie czystym. Nikt nawet nie udaje, że ma jakiś pomysł na kraj, byleby tylko wywalić obecnego szkodnika i – przy okazji oczywiście i przez przypadek – przejąć władzę. Oznacza to istnienie rządu z koalicją, w której program ogranicza się do podziału łupów z tkanki państwowej, jakimi są stanowiska w rządzie i w intratniejszych spółkach państwowych. Co oznacza, że alternatywa jest w sumie taka sama – rządzi bezideowa partia władzy. Dla samej władzy.

A wyborca patrzy i nie widzi, że te wybory to tylko piana na falach całkiem innych historii. Emocjonująca rozrywka dla mas, emulująca sprawczość suwerena.

Zobaczymy więc w niedzielę, kto wygra i jak tym się przejmie nasza totalna opozycja. Losy totalniaków ważą się dziś w Budapeszcie.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

5 thoughts on “1.04. Losy polskiej opozycji zadecydują się nad Dunajem.

  1. Jeśli Polacy nie powieszą Morawieckiego, Kaczyńskiego, Niedzielskiego + połowę ich bandy a Tuska z
    przybocznymi po-wcami i psl-owcami nie wsadzą do więzienia na dożywocie to znaczy że nie zasługują na własne państwo.

    1. Są jakieś granice kompromitacji których nie przekroczysz JaSq? Staraj się mniej nadużywać bo wypisujesz coraz większe androny. Wiemy, że ci trudno bo twoi biorą w d. na Ukr, ale jednak postaraj się.

  2. Czasy są totalne, wiec i opozycja musi być totalna. PIS gra kartami ostro, więc i opozycja musi tak samo grać. To jest tak jak w konflikcie z Rosja. Europa przez lata grała lekko i frywolnie, a za każdym razem dostała z liścia w twarz od Rosji. A może nie należy grać tak, ale równie ostro i bezwzględnie. Wiem, że to nie przyciąga nowych wyborców ,ale scena jest zabetonowana . Nie ma specjalnego przepływu do jednej lub drugiej strony. Proszę zauważyć, że nawet ostatnie 2 lata i „zarządzanie kryzysem epidemiologicznym” w ten „specyficzny” sposób, nie spowodowało znaczącego spadku poparcie naczelnika? Przypadek? Nie sądzę. Także opozycja może grać ostro, kopać po kostkach PIS, tak jak naczelnik kopie od dekady po kostkach wszystkich, którzy nie są mu bliscy i nie zgadzają się z „jedynie słuszną” ideologią, jaką głosi. Można się na to oburzać, ale takie mamy czasy. Podejrzewam, ze wraz z odejściem wirusa, odejdzie też delikatność polityczna. Wróci ostry konflikt. Nie dalej jak wczoraj naczelnik znów zaiskrzył bo powiedział, że w Smoleńsku był zamach. Kolejne jego kłamstwo tylko potwierdza, że będzie się działo, a PIS nie odpuści. Więc i opozycja też nie może.

  3. Myślę sobie – dziękując za kolejny „trud” (Naczelny zrozumie) – że szkoda zajmować się plemionami aborygenów jeszcze żyjącymi na polskiej ziemi. Bo niebawem zastąpią ich „nowi”…
    Trzymajmy kciuki za Węgrów i Orbana…

    PS
    Co do „wczorajszego dnia” to nie udało mi się znaleźć „babci z pasztecikami”. Owszem, chyba w 2015 był dziadziu który dał nazistom co ostrzeliwali Donieck zatruty miód, ale mimo wielu rzekomych potwierdzeń, pewnie też to była miejska legenda…

    Nie wiem skąd Naczelny wysnuł wniosek o torturowaniu jeńców przez Rosjan? Na razie to naziści robią swoje co wyssali z mlekiem matki i co ich nauczyła banderowska szkoła. Dziś widziałem informację że Zachód jest zniesmaczony, by nie powiedzieć wnerwiony torturowaniem jeńców i ludności cywilnej przez banderowskie ścierwa. Kijowski reżim odpowiedział że ich nie obchodzą konwencje genewskie i inne takie bzdety…

    1. Może byś putinowskie ścierwo wreszcie wskazał jakiekolwiek źródła na których opierasz te swoje brednie o pokojowo nastawionych ruskich. Twierdzisz, że to nie ruscy dręczą ludzi? Ofiary same się związały i postrzeliły wielokrotnie w plecy?
      Ile jeszcze bzdur będziesz wypisywał?
      Ci nowi „aborygeni” co zastąpią obecnych to pewnie po rusku będą mówić. Przyjdą tu jak tylko zdenazyfikują Ukr. Na to liczysz bRUSKU?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *