2.04. Zazdrość. Czy wirusy walczą o naszą atencję?

11

2 kwietnia, dzień 761.

Wpis nr 750

zakażeń/zgonów (dzisiaj)

2.103/96

Warto jest mieć na kogo liczyć. Doktor Basiukiewicz, jeden z lekarzy wyklętych, wciąż nie ustaje w cierpliwym śledzeniu kowidowych obrotów. Szczególnie teraz, kiedy wojna przykryła wszystko warto jest śledzić losy pandemii, bo rzeczywiście rumor wojenny przykrywa rzeczy, które w tym względzie nie tylko się dzieją, ale wychodzą na jaw. Ostatnio doktor zwrócił uwagę na oświadczenie ministra zdrowia:

„Wyniki z ostatniego tygodnia: 50.290 COVID-19 i 82.700 grypa. W najbliższych dniach nadal powinna dominować druga z chorób. Pamiętajmy, że w zatłoczonych miejscach maseczka może nas uchronić przed zakażeniem oboma wirusami.”

Pan doktor w swym wpisie zwrócił uwagę na fundamentalną rzecz, wynikającą pośrednio z wpisu ministra:

„Ale wiecie państwo, że 82.700 przypadków grypy to nie jest grypa potwierdzona testem? Tylko tak, „na oko”.”

Kwestia jest fundamentalna dlatego, że przez całą pandemię powtarzały się takie rewelacje co to tam nie wykryto poprzez system testowania, a potem się okazało, że całość zagadnienia tkwiła w zasadzie w samej metodzie. Kiedyś się zacząłem interesować w jaki sposób, w sumie w trakcie jednorodnych testów NA kowida, wykrywa się w ramach tego procederu np. takiego Omikrona, odróżniając go od innych wariantów. Okazało się, że testuje się po staremu, zaś tylko pewien procencik dotestowuje się na okoliczność. Jak z tego procenciku wychodzi, że połowa z nich to Omikron, to oznacza, że Omicron penetruje już 50% wśród zakażonych. A to głupota statystyczna jest.

Z grypą jest jeszcze ciekawiej, bo jej się nie testuje. Tak, tak. Wszelkie diagnozy grypy, nawet te wpisywane do karty chorego i przechodzące do statystyk to właśnie to, co doktor określił jako metodę „na oko”. Lekarz diagnozując u nas grypę PRZED kowidem (ale jak widać i PO kowidzie) nic nam do nosa nie pchał. Widział jedynie objawy i diagnozował. Ale sytuacja zmieniła się W TRAKCIE kowida. Zaczęto testować COŚ i zaczęło wychodzić COŚ. Przed kowidem lekarz cię oglądał osobiście, pisał, że grypa, ordynował kołderkę i leki wzmacniające odporność, by poczekać aż układ immunologiczny zadziała na ten aktualny sezonowy wariant grypy.

W kowidzie wszystko się zmieniło. Lekarz nikogo nie oglądał, tylko gadał z tobą przez telefon. Miał takie rekomendacje instytucji odpowiedzialnej za zdrowie publiczne, że jak masz objawy, wypisz-wymaluj, grypowe, to kierował cię na test. Test na kowida, nie na grypę. A tam to już (o czym było kilka razy i wkrótce będzie) miałeś do czynienia z dwiema rzeczami: loterią fałszywie pozytywnych wyników oraz z dużą pewnością – mieszaniem w wynikach pozytywnych grypy i kowida w jeden i ten sam wynik. Nie ma innego wytłumaczenia dla fenomenu zjawiska zniknięcia grypy w sezonie 2020/2021. No nie ma, żeby nie wiem jak się sanitaryści uwijali.

W czasie pandemii koronaentuzjaści ostrzegali w sprawie grypy. Mówili, że nas wykończy, bo do koronawirusa dojdzie ona. I nas rozjedzie, bo do frakcji kowidowej dojdzie grypowa, nałożą się na siebie, łącznie z ostrymi stanami pogrypowych komplikacji. Zresztą, by wykazać unikatowość koronawirusa, świat medyczny pod rękę z mediami, bagatelizował dotychczasowe znaczenie powikłań pogrypowych. Zabijać miał tylko koronawirus. Ale okazało się inaczej. Grypa „zniknęła” a potem się „pojawiła”.  

Co się więc teraz dzieje, że „grypa wróciła”? Mamy dwa wyjścia: pierwsze, że jak zobaczyła, że tu na nią z testami i strzykawką dybią na całym świecie, to się pod jakimś kamieniem schowała i jak tylko usłyszała przez szczelinę, że w radio mówią, iż jej modny konkurent jest w odwrocie, to wylazła na światło dzienne. Druga wersja jest taka, że po prostu grypa wróciła, jak lekarze powrócili do zawodu i zaczęli oglądać pacjenta, zamiast gadać z nim przez telefon. I zaczęli diagnozować grypę „na oko”, bez testów, gdyż teraz cudownym zwrotem okoliczności nie trzeba już testować na kowid każdego kaszlącego. Mamy więc do czynienia z realizacją znanego powiedzenia Wałęsy: „nie chcesz mieć pan gorączki, to stłucz pan termometr”. Termometr, czyli testy został zbity i gorączka, czyli w tym wypadku kowid zniknął. Pytanie czy grypa go zastąpiła?

Jest taka teoria, że te patogeny to konkurują ze sobą, walczą o swoje nisze. Ale nie aż tak, żeby jeden wykończył tak drugiego, że ten prawie zniknął, zaś ocalawszy pod wspomnianym kamieniem wylazł, gdy agresywny kolega odstąpił. Nie aż tak. Cała zabawa w szeroko pojętą grypę, a właściwie w infekcję górnych dróg oddechowych jest kwestią sezonową, każdy z patogenów ma swój rytm i widać, że w kwestii grypy i kowida, szczególnie na początku roku wirus korony i grypy właściwie się nakładają.

I w opisanej ścieżce testowania zamiast diagnozowania „na oko” można je ze sobą pomylić. Ale widać też, że obecnie diagnozuje się więcej gryp, kiedy w swej sezonowości ona odchodzi. Co oznacza, nie że ona idzie jakoś pod prąd własnym zwyczajom, ale, że po prostu odkrywamy resztki fali, bo zaczęliśmy ją badać. Na oko.

Mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem. Wychodzi coraz więcej kowidowych kwiatków. Procedur, decyzji, które, obecnie wycofywane, wskazują na długotrwałe błędy i tkwienie w nich, podczas gdy obecnie te same osoby i instytucje odchodzą od tego nie z powodu zwycięstwa nad kowidem (dziś zmarło 96 osób, co w 2020 roku byłoby szczytem tzw. Pierwszej Fali) ale dojściem do podstawowych i logicznych wniosków, o których mówili od początku tzw. foliarze i kilkudziesięciu lekarzy wyklętych. Skoro wiemy teraz tyle o grypie w kowidzie, to przecież epidemiologicznie nic się nie zmieniło. Wnioski powinny być takie same dziś jak i rok oraz dwa lata temu. A nie były. Obecnie, moim zdaniem, w ferworze wojennym chce się odbębnić ten temat, by zaistniał, a owszem, ale umknął uwadze publiki skoncentrowanej na wojnie. Grypa jest jednym z nich. Idą następne – autodemaskacja testów, od których się wszystko zaczęło oraz rola publikowania codziennych danych, które w swym zakresie i manipulacji były źródłem paniki na skalę globu i pożywką dla hienich mediów.

Ale o tym w następnych odcinkach.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

11 thoughts on “2.04. Zazdrość. Czy wirusy walczą o naszą atencję?

  1. Jest bezczelnym naukowym szalbierstwem – i to w w sytuacji, w której zachodnia metodologia naukowa nie jest w stanie zdyskredytować żadnego z rozwiązań szeroko stosowanych w krajach totalitarnych – fakt, że wirusa, którego genom składa się z cca 30 tys. nukleotydów, tj. koduje cca 10 tys. aminokwasów budujących nieco ponad 20 białek, rozpoznaje się za pomocą testu wykrywającego – w zależności od wariantu cenowego – materiał genetyczny odpowiadający 1-3 wybranym naprędce segmentom, każdy po 3 aminokwasy. Dodatkowo:
    – jeden z tych segmentów to maleńki fragment białka stanowiącego osłonę *wszystkich* koronawirusów,
    – żaden z segmentów nie pochodzi – poza przypadkiem testów wykonywanych w Tajwanie – z białka S, które jest unikalne dla SARS-CoV2
    – żaden z segmentów – nigdzie – nie pochodzi z białka które w wariantach wcześniejszych niż Omikron potęgowało reakcję zapalną organizmu

      1. Zwyczajny lapsus językowy, z gatunku tych, które od czasu do czasu popełniam, myśląc szybciej niż pisząc. Odnoszę jednak wrażenie, że dalismy się wciągnąć w pewną grę, której skutki będą opłakane, gdyż frazy te zawsze miały charakter zwyczajowy i nie odnosiły się do szacunku bądź jego braku.

        1. Tu nie chodzi o szacunek lub jego brak, po prostu nie toleruje zabagniania piękna języka przez rożnego typu celebrysiów.

    1. Niech się Pani/Pan nie przejmuje komentarzami tutejszych (…). „W Taiwanie” żadnym lapsusem nie jest . Tutejszy pałkarz/ analfabeta Szcześniak sam piszący np. toleruje zamiast toleruję, rożnego zamiast różnego, zabagniania piękna (zna ktoś takie pojęcie???) itd. próbuje prostować cudzą polszczyznę.

  2. Poszedłem za ćwierkami u dr Basiukiewicza i stoi jak byk: http://www.nfz.gov.pl/download/gfx/nfz/pl/defaultaktualnosci/370/8178/1/strategia_w_sytuacji_zmniejszenia_zagrozenia_epidemicznego_covid-19_2022.03.22.pdf
    „W POZ nie zaleca się rutynowego testowania w kierunku SARS-CoV-2 pacjentów
    z gorączką i/lub objawami infekcji dróg oddechowych”
    „Nie zaleca się populacyjnych badań przesiewowych, za wyjątkiem wyznaczonych
    ośrodków monitorujących zagrożenia epidemiczne …”
    2 lata testowania społeczeństw jak w mordę strzelił, a teraz „nie zaleca się”. KUR%# ***!
    Jedną z Teorii Spiskowych jest ta, że podobno rządzą nami jaszczury z kosmosu.
    Gdzie jest autor, skąd wiedziałeś/wiedziałaś?

    1. Bo widzisz głupiątko, mniejszym problemem jest zrobienie błędu i wycofanie się z niego niż tkwienie w błędzie przez kolejne lata i odrzucanie krytyki.

      1. Milusio. Ale do bagaży: nikt żadnej krytyki nie uwzględnił, etap został zakończony, następuje analiza jak nas dalej efektywnie doić i niszczyć. Jaszczury rządowe robią swoje.

        1. „Nikt”? Takie samo puste słowo jak: zawsze, wszyscy, nigdy etc.
          Takich świadomych o co w tym chodzi nawet wśród jaszczurów cała masa, tylko co zrobić jak trzeba poruszać się pomiędzy Scyllą i Charybdą? Big farma w obronie swoich żerowisk potrafi zdmuchnąć każdy rząd w każdym kraju świata. Co mają zrobić nasze robaczki? Powiedzieć, że sobie nie radzą i dobrowolnie odejść od korytka dopuszczając „tamtych”. Lepiej im pójdzie? Tylko kieszenie się zmienią. A „tamci” już pokazali co potrafią. Strach się bać, wszak „piniendzy nie ma i nie bendzie”.

  3. Przyszło mi do głowy, że powrót do grypy i odwrót od testów może wynikać z tego, że jak na dłoni było już widać totalny brak skuteczności szczepionek. Trudno się zresztą spodziewać żeby szczepionki na kowid były skuteczne na grypę, więc ktoś w końcu doszedł do wniosku że trzeba już wyjąć ze statystyk kowidowych ludzi chorych na grypę aby ratować reputację szczepionek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *