16.09. Meta czy horyzont?
16 września, dzień 928.
Wpis nr 917
zakażeń/zgonów
5.431/25
Gdy się odzywa WHO, w sumie centrum zarządzania pandemią, to trzeba nadstawiać ucha. I to nie dlatego, że stamtąd płynie jakaś specjalna prawda, ale że to organizacja mocno sprawcza i wsłuchując się w pomruki dochodzące stamtąd można zobaczyć co będzie z pandemią robione i to bez względu na to, co na to wirus.
Ja już na początku namierzyłem ichniego szefa, który od razu wydał mi się podejrzany, jak i cała instytucja, która bierze kasę m.in. od Big Farmy co widać, słychać i czuć. Człowiek o niemożliwym nazwisku, tu je przytoczę dla masochistów – Tedros Adhanom Ghebreyesus – który szefuje organizacji ma jeszcze kilka cech. Jest maoistą, członkiem partii, która w jego kraju (Etiopia) miała okazję krwawo rządzić, przez co znalazła się na liście organizacji terrorystycznych. Szef ma też spore związki z Chinami, i to nie tylko ideologiczne.
Niemniej jak coś mówi to trzeba, jako się rzekło – wsłuchać. Otóż 15 września ogłosił coś co powinno przeorać wszystkie media, ale tak się nie stało. Nasz Etiopczyk ogłosił bowiem horyzont zakończenia pandemii. Coś na co wydawało się, że czekano od pierwszego dnia kowidowego. Oto co powiedział szef WHO:
„Maratończyk nie zatrzymuje się, gdy na horyzoncie pojawia się linia mety, tylko biegnie jeszcze szybciej, z całych sił, które mu zostały. Tak też musimy uczynić. Widzimy metę, jesteśmy na zwycięskiej pozycji, ale teraz jest najgorszy moment, by przestać biec. Teraz jest czas, by biec jeszcze szybciej i upewnić się, że przekroczymy tę linię i zbierzemy owoce naszej ciężkiej pracy.”
Meta, maratończyk, bieg. Brzmi to mocno metaforycznie, ale stwierdzenie, że widać koniec pandemii napawa nadzieją. Spróbujmy jednak przeanalizować jej istotę, by nie wyjść na naiwniaków. Po pierwsze – nie wiadomo na jakiej zasadzie WHO widzi jakąś metę. Chyba, że to meta wyznaczona przez nią samą, bo raczej nie przez wirusa. Kraje szykują się do jesienno-zimowej fali, szprycują się n-tą dawką i zapowiadają, że to nie koniec. W szpitalach zaszczepieni leczą się na kowida, niektórzy umierają. Wirus krąży po populacji, zaś jego rozmiary są tuszowane poprzez odejście od testów. A więc zbito termometr i gorączka (często bezobjawowa) zginęła.
W dodatku nie można się powoływać, że wespół w zespół, nieszczepy poprzez przechorowanie wirusa nabyły odporności, zaś do tego doszli ci z odpornością nabytą poprzez szczepienia i mamy tarczę przeciwko rozprzestrzenianiu się wirusa. Mamy niestety do czynienia z nieoczekiwanym (?) fenomenem, że Szczepany szybciej tracą naturalną odporność, niż ci, którzy się nie zdecydowali na taką kurację. A więc tarcza się kruszy poprzez szczepienia. Pomijam już też alarmistyczne badania, że szczepionka demoluje limfocyty T, które odpowiadają za walkę z rakiem. Stąd się ma brać gwałtowny napływ rakowców i to o burzliwym przebiegu. No, tej „pandemii” to już nie będziemy odnotowywać. Tyle o samej mecie.
Teraz sam bieg. Analogia do biegu jest chybiona. Jak każdy maoista nasz szef jest świadom zasady komunistycznej, że wraz ze zbliżaniem się do zwycięstwa zaostrza się walka klasowa. Tak samo ma być z kowidem. Szef WHO ogłosił, że przed nami wysiłek i należy wzmóc, czyli przyspieszyć. A widział kto maratończyka, który ostatnie metry kończy sprintem? Obietnica wzmożenia oznacza, że przed samą metą będziemy mieli zaostrzenie kursu. No bo jak – widzieć metę i zwalniać? Czyli należy się spodziewać przykręcenia śruby. Jak to będzie robione zapowiedziała już starsza epidemiolog WHO, pani Maria Van Kerkhove:
„Spodziewamy się, że będą przyszłe fale zakażeń, potencjalnie w różnych punktach czasowych na całym świecie, spowodowane przez różne podwarianty wirusa omikron”.
Będzie więc lokalnie, rozłożone w czasie i wariantowo. Co oznacza, że dawek będzie po kokardę, bo warianty się będą mnożyć jak króliki.
Ja jestem ciekaw tego scenariusza, bo przechodzimy w kowid pełzający. Bez spektakularnego bicia w dzwony, ot taka nasza pandemiczna codzienność. Tu lockdownik, tam kwarantanka, maseczki różnie w różnych krajach, ze szpitalami to samo. Co wydawało się, że da więcej pola decyzyjnego poszczególnym krajom. Według mnie będzie na odwrót, nie po to WHO chce mieć – i ma wstępną – zgodę od członków ONZ na światowe zarządzanie pandemią i postawienie swych rekomendacji na poziomie obowiązujących decyzji.
Nad wszystkim zapanuje szef maoista, siedzący w kieszeni potwornego koktajlu: Chin, które najwyraźniej zaimplementowały wirusa światu i Big Farmy, która na tym trzepie niewiarygodną kasę. Co oznacza, że ta meta to raczej horyzont, który jak wszyscy wiedzą oddala się w miarę zbliżania się do niego. I teraz nasz maratończyk ma przyspieszyć. Goniąc uciekający horyzont.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Cały czas nie bierze Pan pod uwagę najważniejszego w tym wszystkim czynnika: ludzkiego.
A lud ma już na to powszechnie wywalone. Więc WHO i dyktatury ciemniaków na pasku bigfarmy mogą sobie zapowiadać i się prężyć. Obok.
Bo i żyje ów lud, przynajmniej w Europie, już czymś zupełnie innym, z czym związane są całkiem inne, monstrualnie narastające problemy i zagrożenia.
Jakby tak powiedział ,w 2020, no może w 2021 to pewnie by mu ludzie uwierzyli. Ale powiedział tak w 2022, kiedy kierunki zmian społecznych już rozpoczęte, a pewnych rzeczy nie da się przewidzieć .Dziwi mnie to, zważywszy, na widzę jaką mamy. Ja mam takie wrażenie, że WHO sobie gdzieś tam siedzi, ale nie patrzy się na dół, na to co dzieje się na świecie, ale wyrabia sobie swoje zdanie, na podstawie swoich teorii, wziętych z Księżyca, a może nawet w Z Wenus i żyje w swoim świecie. Jak już pisałem, staram się być daleki od teorii spiskowych ,ale władza powoli zamyka się w swoim świecie. Żyją swoim życiem, nie patrząc na to co dzieje się wokoło (tak jak naczelnik jest pilnowany przez tabuny policyjnych kordonów na Żoliborzu, odseparowany od świata i żyjący w swoim imaginarium. To symptomatyczne). Tak m.w. jak w Polsce, gdzie coś tam jest ustalane, jakieś ustawy przechodzą przez parlament, a ludzie i tak żyją po swojemu, jakby z boku państwa, po za nim. Tylko wskakując w te wrota, jak muszą i wyskakując, kiedy nie sa już potrzebne. A czy to ma sens? Nie jest spóźnione o cale miesiące, jak szczepionka na omikron, choć ten był „popularny” 10 miesięcy temu? A kogo to z władzy obchodzi. Władza ma swoje życie i nikt nie będzie mówić, ze białe jest białe a czarne czarne.
A zatem mamy w komentarzach dwóch, którzy wierzą, że ludzie to już na to nie pozwolą, że zobaczyli, że zrozumieli, a te zalecenia (polecenia?) WHO to nic nie warte i że oni z Księżyca prosto w kosmiczną próżnię mogą to sobie mówić…
Otóż nie 🙂 Ja twierdzę coś przeciwnego – i za kilka miesięcy będzie okazja to zweryfikować. Społeczeństwo mamy już tak urobione na medialnego homo-sovieticusa, że bez problemu przyjmą każdą nową prawdę. To moze być nowy wariant c19, a może być nowa „zaraza”.
Tak jak u Orwela w 1984. Kto pamięta? „Oceania toczy wojnę z Eurazją. Oceania ZAWSZE toczyła wojnę z Eurazję w sojuszu ze Wschódazją”. I w ciągu kilku minut mogła nastąpić zmiana głosząca „Oceania toczy wojnę ze Wschódazją. Oceania ZAWSZE toczyła wojnę ze Wschódazją w sojuszu z Euroazją”. I potem znowu na odwrót. I reakcja ludzi? Dwójmyślenie, wypieranie, podążanie jedynie za aktualnym przekazem.
Teraz jest dokładnie to samo. PO jest przeciwne reparacjom od Niemiec, bo zawsze było przeciwne… PO jest za reparacjami od Niemiec, bo zawsze było za reparacjami (a PiS się do tego podłączył). I nikogo w PO nie dziwi ta zmiana, bo… przecież PO zawsze było za twardą polityką wobec Niemiec i za reparacjami.
To już się dzieje – na naszych oczach. Ludzie już myślą modelem przed którym ostrzegał Orwel.
Przypomnę też „przebudzenie” narodu w Kanadzie, bunt kierowców, jak to wieszczono mu w tym dzienniku i w komentarzach rolę drugiej Solidarności z roku 1980… Też mówiłem, że w ten sposób to pokrzyczą, a system ich czapką nakryje… i tak się stało.
Więc może i teraz ktoś się będzie buntował, ale cóż może osiągnąć mając przeciwko sobie nie tyle nawet aparat przymusu państwa, ile większość oczadziałych od mediów ludzi, którzy w 5 sekund są gotowi do zmiany przekonań – Oceania walczyła zawsze z Euroazją… albo Wschódazją… zależy, co powie spiker w ulubionej TV.
A zatem zapisujemy sobie w pamięci – i wrócimy do tego jakoś może w styczniu. Ja mówię, że nawet jeśli będą sprzeciwy, to nieliczne i prędzej czy później systemowo wygaszone, a większość (świadomie czy nieświadomie) przyjmie potulnie to, co im się narzuca. :).
Pozamiatane, panowie i panie… Orwel już tu jest 🙁 Za późno na Bitwy Warszawskie. Czas na plan B
To nie tak. Ludzie po prostu wygibasy oderwanych od życia polityków zignorują, nie zauważą, puszczą bokiem. Bo będą mieć ZNACZNIE większe problemy egzystencjalne.
I tyle.
Maratończyk, Ghebreyesus, no tak każdy szanujący się Etiopczyk musi mieć w nazwisku gebre albo selasie.