7.12. Szatański wtorek
7 grudnia. Dzień 1010.
Wpis nr 999
zakażeń/zgonów
658/4
Proszę o wsparcie bloga
Wersja audio wpisu
To był czarny wtorek. Czarny wtorek sądownictwa. „Trybunał Przyłębskiej” uznany za bezprawie, skazanie pracowników TVP za hejt, oddalenie kasacji TVP ws. goebbelsowskich mediów, prawomocne uniewinnienie kierowniczki z IKEI, Strasburg zablokował zsyłkę sędzi, umorzenie sprawy Kurdej-Szatan. Sporawo.
Dla tych, którym nie chce się klikać w źródła: Trybunał Konstytucyjny został uznany przez Naczelny Sąd Administracyjny za „zainfekowany bezprawnością”. Pomijam tę okropną zbitkę wdrukowaną w mózgi opozycyjnych mikrocefali, jaką jest „trybunał Przyłębskiej”, bo za czasów Platformy nie mówiono jakoś o „trybunale Rzeplińskiego” (pisane koniecznie z małej litery). Ale co to za określenie prawnicze – „zainfekowany bezprawnością”? To poezja jakaś. Skazanie Ziemkiewicza i Ogórek za hejt w postaci wypowiedzi o jednej z działaczek, że jest hersztem bandy, to pikuś w stosunku do uniewinniania innych za sto razy gorsze określenia, do czego wrócimy. Pan Sandurski udowodnił w sądzie, a sąd to łyknął, że można określać telewizję mianem goebelsowskiej i nic się nie dzieje. Kierowniczka IKEA, która zwolniła pracownika za jego wpis o LGBT na własnym profilu uniewinniona, Strasbourg zablokował przeniesienie pomiędzy wydziałami trzech pań orzekających. W końcu mamy najbardziej spektakularną, ale i miarodajną decyzję sadową oddalenia sprawy pani Kurdej-Szatan. Na tym przykładzie będę chciał opisać aktualny stan polskiego sądownictwa, jego źródła i drogę, którą zmierza.
Pani Kurdej-Szatan, aktorka, ale i twarz znanej kampanii marki telekomunikacyjnej, w dniach wzmożenia przygranicznego z Białorusią i zbrodni, które się tam odbywały za pomocą krwawych siepaczy ze Straży Granicznej, dała upust swoim emocjom (brzydkie słowa wyblurowałem):
Aktorka natychmiast wylatuje z kampanii, jest poddana surowej ocenie publicznej, ale równie zajadłej obronie. Nad granicą odbywa się bowiem wzmożenie polityczne, kolejny pokaz nieograniczonej wojny totalnej polsko-polskiej. Kurdejowa staje po jednej stronie, co od razu ustawia ją w pozycjach obronnych ze strony środowiska, które uznaje kryzys nad granicą za kolejną okazję do robienia zadymy w Polsce, tym razem na poziomie kwestionowania jednej z podstaw państwa, jaką jest jego integralność terytorialna. Aktorkę widzimy potem na wszelkich zlotach, typu kampusy Trzaskowskiego, spędy Jurasa, gdzie uznawana jest za bohaterkę, w dodatku prześladowaną (przez kogo? Chyba przez Play’a, który ją zwolnił). Równolegle odbywa się w Pruszkowie sprawa o znieważenie przez nią Straży Granicznej, której pierwszą odsłonę (umorzenie) mieliśmy w czarny wtorek.
Sąd uznał, że to było „w nerwach” i że się nie liczy. Tak? Panią Kuredejową umorzył, ale takiemu panu Helskiemu, zniszczonemu przez SB i komunistyczne sądy za rolniczą solidarność, który jak – na bank w emocjach – przywalił Jaruzelskiemu w głowę kamolem, to dostał 2 lata ciupy i 200.000 zł kary. Może miał co najmniej takie same emocje, a tu całkiem inne podejście. Sąd zaznaczył, że Kurdejowa nie wskazała konkretnego czynu jakiego miała dokonać Straż Graniczna, jako wspomniany przez aktorkę morderca, a więc właściwie tak sobie gaworzyła. A więc, zakładając występowanie emocji taki Dawid Wildstein ma rację mówiąc: „Cieszę się, że sędzia uznał, że te słowa Kurdej ‘Maszyny bez mózgu i serca, ślepo wykonujące rozkazy, mordercy’ nikogo nie znieważają. Dzięki temu mogę napisać, że sędzia wydający tak kuriozalny wyrok to maszyna bez mózgu i serca, ślepo wykonująca rozkazy przełożonych.”
Sądy (zaraz zobaczymy które) mają różną miarę do tych samych rzeczy. Lewaczka: „maszyny bez mózgu i serca, ślepo wykonujące rozkazy, mordercy” – umorzenie. Prawicowiec: „mam wrażenie, że poddano ich praniu mózgów” – skazanie. Sprawa jest banalnie prosta – we wszystkich tych harcach uczestniczą sędziowie partyjni. Orzekający w Pruszkowie za Kurdejową sędzia to pan Jakub Sokół, kolega panów Żurka i Tuleyi, z którymi bierze udział w wiecach w obronie „wolnych sądów”. Bo trzeba Państwu wiedzieć, że w Polsce mamy do czynienia z partią sędziowską, Iustitia, do której należy z 1/3 wszystkich sędziów w Polsce. Oczywiście ukrywa się ona pod niewinną nazwą stowarzyszenia, ale jest konstytucyjnym zaprzeczeniem roli sędziego w wykonaniu… jednej trzeciej sędziów. Konstytucja zabrania sędziom angażowania się w politykę, gdyż gwałci to zasadę bezstronności, za realizację której sędzia dostaje publiczne pieniądze i jest chroniony immunitetem (w Niemczech praworządnych na ten przykład nie ma sędziowskiego immunitetu).
I mamy w Polsce kastę nietykalnych, którzy wycierają się po demonstracjach politycznych, prawią z trybun wiecowych, spijają sobie z politykami z dzióbków na wszelkich konwektyklach, mają także swój alternatywny hymn państwowy, jakim kończą swoje sabaty. No, po prostu upadek etosu sędziego w Polsce. A więc i upadek prawa i poczucia sprawiedliwości społecznej w odczuciach społecznych. Alternatywne państwo. Rokosz.
Objawia się on kryciem w sądach swoich. Kurdejowa to tylko piana na fali takiego luzowania. Opozycja ma krycie w Iusticie. A więc może ile chce. Bezkarnie. W dodatku z ostentacją, by reszta się wkurzała. Bo rachunki za ten „burdel i serdel” przynosi się później znienawidzonemu Ziobrze, mówiąc, że popatrzcie – system nie działa, choć to sprawne rączki pod stołem piłują jego nogi. Popatrzmy – „Sędzia Piotr Kluz (wiceminister sprawiedliwości za rządów PO-PSL) uniewinnił […] Pawła Kasprzaka w sprawie o naruszenie cielesności i zniewagę człowieka. Sędzia Kluz wykorzystał okazję do agitacji politycznej, czym zdobył poklask oskarżonego aktywisty ulicznej opozycji”. I tak jest ciągle. Nasi kryją swoich, na końcu sędzia wygłasza polit-agitkę, co już kompletnie pogrąża status sędziego, a więc i całej sprawiedliwości. Ma być cyniczny chaos rozwalający podstawy państwa, a w razie co – piski o dławieniu niezależności sądów, kwik w Brukseli i od tej Brukseli pomoc.
O co tu chodzi? Moim zdaniem o politykę i to na szczeblu międzynarodowym. Nie jestem fanem ministra Ziobry. PiS dostał władzę również za to, że obiecał zrobić porządek z sądami. Lud tego chciał. I po 7 latach wciąż tego chce, tyle, że jeszcze bardziej. A to oznacza, że reforma (która z kolei?) poszła w bok. Ale nie bez przyczyny. Nie tylko to dlatego, że została źle przygotowana, ale jaka by nie była, otrzymałaby taki sam odpór od (sędziowskiej) ulicy i od zagranicy. Zwłaszcza od zagranicy. Ta z początkowych tematów demokratycznych wrzuconych przez opozycję w Polsce (ach, gdzie te czasy KOD-u, gdzież!) przeniosła się w bezpieczne rejony praworządności. A tu można poszaleć. Świat zrozumie, że tu rządzą jakieś watażki, bo przecież sądownictwo to podstawa państwa i wszelkie gmerania polityczne w sądach (oczywiście dla naiwniaków, co to własnej konstytucji nie czytali) to gwałt na demokracji. Poza tym praworządność – któż to wie co to za diabeł? Dowiedział się o tym nasz premier, który sobie próbował poddefiniować praworządność jako warunek funduszy unijnych. I Unia mu podpisała, że to tu tylko chodzi o to, żeby nie kraść unijnych pieniędzy, premier to łyknął, resztę ważnych kwitów, na których zależało Unii podpisał, a potem się okazało, że dostaniemy figę, bo praworządność to to, co sobie aktualnie wymyśli Unia.
Po co Unii rokosz sędziowski? To proste jak droga w IKEA do kasy. Unia, za którą uznaję narzędzie niemieckiej dominacji nad Europą, nie lubi aktualnego polskiego rządu. Ten bowiem sprzeciwia się domknięciu końcowego etapu tego procesu niemieckiej dominacji, jakim jest federalizacja Europy i przekształcenie jej w jedno państwo. Tyle. I Niemcy, z wykorzystaniem Unii, będą nam bruździć ile wlezie. Wmanewrują nas, nie bez naiwności polskiego rządu, w pożyczki i zobowiązania wynikające z KPO, my będziemy płacić odsetki od rat kredytów, których nie dostaniemy, bo ktoś tam w Brukseli (a właściwie w Berlinie) wyznaczy nowe standardy praworządności na dzień dzisiejszy. Nasi się ugną (gamonie się nie stawiają jak Orban, który dostaje więcej), a wtedy standardzik się podniesie i tak bez końca. Polak ma mieć dość tej władzy. Ma być kryzys systemowy i bida. Kasa-bubu przyjdzie jak się rząd zmieni, rozwalanie polskich sądów się może nie skończy, ale togi odtrąbią swoje zwycięstwo i może kasta odpuści szarym obywatelom.
Niech się nikt nie łudzi, że to tylko dotyczy polityki. Że iusticjowe opozycyjne sędziostwo będzie tylko gnębić pisowskich pyskaczy, uniewinniać swoich zadymniarzy. Że to minie obywatela prostego, byleby się nie zamotał sam w politykę. Bo przy losowaniu składów może trafić i na sędziego pisowskiego i będzie kłopot, tyle że w drugą stronę. Nie. To dotyczy również sfery pozapolitycznej. Proszę sobie porównać: „10.000 zł odszkodowania ma zapłacić dziadek, który wielokrotnie zgwałcił 6-letnią wnuczkę, 750.000 Jarosław Kaczyński za naruszenie dóbr Radosława Sikorskiego, Kurdej-Szatan uniewinniona, mimo znieważania funkcjonariuszy publicznych.”
Albo dowód wprost: W czerwcu 2019 w Jabłonnej Ariel C. zabija swoją partnerkę, zostawiając obok ciała kobiety miesięcznego niemowlaka. Sąd skazuje go na 16 lat więzienia, ale sprawę trzeba powtórzyć, bo jeden z sędziów dopatrzył się, że w składzie był inny sędzia, wedle niego nieprawidłowo powołany. I sprawa zaczyna się od początku. Trzeba tylko sprawdzić czy mordercy przypadkiem na czas jej trwania nie wypuszczono. Tak to działa. Nie sposób nie dodać, że ostatnie, jak pisałem wyżej, eskalujące żądania Unii w stosunku do polskiego sądownictwa ma dawać każdemu sędziemu prawo do kwestionowania wyroków, jeśli – jego zdaniem – w składzie orzekającym znajdowała się osoba wedle niego nieprawidłowo powołana. Oznacza to już kompletny chaos w państwie, bo nie można być w takim razie pewnym żadnego wyroku. I o to chodzi i Unii, i obrońcom „praworządności” w „tym kraju”.
O co chodzi z tym nieprawidłowym powołaniem? To farsa w biały dzień, w dodatku z fałszywym powołaniem się na prawo w wykonaniu ekstraklasy prawniczej jaką są (a właściwie mają być) sędziowie. Pal licho czy istnieje taki twór jak neoKRS (następna figura a la „trybunał Przyłębskiej). Niech im tam będzie. Ale każdy wie, że nie ma źle powołanych sędziów, bo powołuje ich Prezydent RP. To on jest źródłem nominacji i może nie powołać żadnego z proponowanych przez KRS sędziów, jak już kiedyś zrobił. A więc cała sprawa jest dęta. Zwłaszcza, że TSUE, źródło podniet opozycji, narzędzie gnębienia Polski, a ostatnio coraz częściej pozatraktatowe źródło prawa w Polsce, orzekł, że powołanie sędziego za komuny jest ważne, nawet gdy zaszło w systemie niedemokratycznym. Z tego nauka jest dla żuka, że sędzia, co to jeszcze samego Stalina znał jest ok, ale mianowany przez demokratycznie wybranego prezydenta, zgodnie z konstytucją sędzią być nie może. Dlaczego? Bo tak twierdzi Unia, a co egzekwują sędziowie wyrywni, chcący władzy, która nie będzie ich reformować. No, może się i zreformuje dla spokoju publiki, ale nie bez udziału głównych zainteresowanych. Coś jak lekarze, którzy się reformują co kadencję.
I proszę – wyjdzie taka aktoreczka, nabluźni, nawywija. Bieguny wojny polsko-polskiej się uaktywnią, ukryci interesariusze wyjdą spod kamienia i wszystko jasne. Tak, to był czarny wtorek, ale oświetlił wiele spraw.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
A kto zaczął tan bajzel bez przygotowania i determinacji? No kto? Nie PiS aby?
I kto aprawdę zatrzymal tę reformę? Nie pan prezydent Duda aby?
A na razie od wczoraj w sieci szaleje info o teczkach Stasi, nadal utajnionych przez RFN, niejakiego TW Studenta/Jakoba w instytucie Gaucka. Co w kontekscie robienia przez rząd pana Mateusza Jakuba Morawieckiego totalnej rozp…uchy w Polsce, oraz totalnej zdrady polskich interesow na rzecz w istocie Berlina (w tym podpisanie fitfor i kpo), jest mocno zastanawiające…
I jesli to prawda, te sygnatury teczek u Gaucka/BND to dopiero temat dnia i tragedia, jesli to nie fejk.
Poszlaki wskazują, że nie fejk. I co wtedy? Aż strach będzie popatrzeć w jak czarnej dupie się znaleźliśmy. A miało być tak pięknie i patriotycznie. K…a.
Pańskie felietony Szanowny Panie Jerzy są coraz bardziej dla mnie przygnębiające. Ukazuje, naświetla, wyciąga Pan dużo patologii, która nas otacza. To dobrze. Ale brak jest pomysłów na wyjście z tych okoliczności. Myśl mnie taka przygnębiająca dopadła, że te rzeczy są i Panu i nam ujawniane po to, żebyśmy doszli do jedynego słusznego i oczekiwanego wniosku, że potrzeba jest REWOLUCJI. Czyżby trwała „podgatowka” pod kolejny zryw rewolucyjny? Na tym ma polegać podjudzany nam reset?