14.03. Wymarłe miasto
Dzień 11.
Zakażonych/zgonów 103/3
A więc wracam samochodem z nart na Słowacji. Dowiedzieliśmy się, że jutro zamykają granice i chcemy zdążyć. Mieszkaliśmy od tygodnia w 3 rodziny i ja w jednym domku. Wyciąg zamknęli w środę. Ośmioro dzieci, same dziewczynki, od 3 miesięcy do lat 12. Wyzwanie dla singla, który już dawno zapomniał tę słodycz. Śledziliśmy wszystko przez interent, ale o rozmiarach epidemii zorientowałem się nie z mediów, tylko jak Słowaczka na mszy nie podała mi ręki na znak pokoju.
A więc jadę. Na stacji w Słowacji obsługa w maseczkach i rękawiczkach, a ja myślę tylko czy się przedrzemy. Na wypadek, gdyby kontrolowali i myśleli, że omijamy zapory i jedziemy tranzytem z Włoch (murowana kwarantanna albo zawrotka) dostajemy od miejscowego Petera kwity, że przez tydzień byliśmy u nich.
W Polsce na stacji obsługa bez masek i rękawiczek, za to z metr od lady. Płacę bezdotykowo, kaszlę w łokieć i jadę dalej.
Wjazd do Warszawy. Pustawo, ale jest ruch na wjeździe. Pewnie też wracają z ostatniego weekendu przed kwarantanną. Zajeżdżam do domu i idę do sklepu. Pusta Warszawa wygląda jak z katastroficznych filmów. Groza miejskiej pustyni w „I am Legend” robiła zawsze na mnie wrażenie. Tak samo i teraz, ale wiem, że nie będzie (na razie?) żadnych zombie. Ciekawe, kiedy dojdziemy do poziomu „WALL-E”. Wyludnionego miasta zawalonego śmieciami. Ale wizja mnie jako sympatrycznego robota, który sprząta śmieci dla samego sprzątania niespecjalnie mi się uśmiecha. A może z nudów…
W domu – remanent zarazy. S. zawiódł i wyrolował mnie. Uzgodniliśmy w listopadzie, że wypowiem pracę tak by przejść do niego od marca. Wypowiedziałem, a on nie odbiera. Chyba nic nie będzie z tej pracy. Kurde – najgorsze jest przecenianie swojej sprawczości. Powiedziałby wcześniej, że nie da rady dowieźć tego co obiecał, to bym sobie coś znalazł przed wirusem. A tak…
No więc bilans. Mam na koncie 19.500. Teraz VAT za luty jakieś 2.100, zostanie 17.400. Na PIT ze stycznia i lutego (w marcu nie ma kasy, bo kurna rzuciłem), a więc jakieś 3.800 w plecy. To daje 13.600.
Teraz, jak to wyjdzie? Zawieszę działalność, będę bez ZUS, ale w pandemii leczą za darmo. A więc koszty: 2.800 czynsz, 700 zł pudełka z jedzeniem na wycieraczkę, i reszta (internet, telefon, siłownia, jedzenie na weekendy) to jakieś 500, plus garaż 250, 150 media. Razem w miesiącu powinienem się zmieścić w 5 tysiącach. Czyli liczymy: kwiecień i maj da się jakoś przeżyć. Potem się zobaczy. Trzeba dokonać niemożliwego – znaleźć pracę w czasie zarazy.