11.07. Dobrowolna jesień? Coś kurna nie wierzę…

4

11 lipca, dzień 861.

Wpis nr 850

zakażeń/zgonów

277/1

No więc to pewne. Już oficjalnie ogłoszono, że wiadomo co będzie z wirusem na jesieni. No bo nie może być tak, że u nas po 500 zakażeń, a u takiego Niemca to nawet i 200.000 dziennie. Musi być po równo. Ja już pisałem, że to zależy wyłącznie od ilości przeprowadzonych testów, bo to mało możliwe, że tam na Odrze jest jakaś Matka Boska, która wirusy, jak ta z 1920 roku sowieckie kartacze, odbija swym płaszczem wirusy, które spadają na wroga.

Z tego absurdu uczeni wyciągają jeszcze bardziej kuriozalne wnioski. Jedni mówią, że to ukryta (przez rząd) pandemia, bo choruje nas znacznie więcej niż widać i mamy podziemnego wirusa. Ale to można weryfikować zgonami, które u nas nie za bardzo, bo co drugi dzień na zero, zaś na Zachodzie hulają po staremu. Jakie jest remedium proponowane przez ekspertów? No jasne – trzeba się testować, żeby się dowiedzieć jak tam z tym jest naprawdę.

No dobrze, ale co potem? Ja pamiętam jak rozmawiałem kiedyś z kolegą, który podejrzewał swoją żonę o romans. Wytłumaczyłem mu, że jeśli chce sprawdzić to do końca, to musi się przygotować na najgorsze i wiedzieć co chce z tym zrobić. Zanim sprawdzi. Nie był gotowy – sprawdził i odpuścił, bo był nieprzygotowany. To samo teraz – sprawdzimy, że mamy po przejściach parę milionów ludzi i co zrobimy z tą wiedzą? Hę? Jak zareagujemy, bo chyba po coś to zrobimy? No, jakie są nowe pomysły? Powtarzam – nowe. Bo lockdowny, izolacje, kwarantannowanie, DDMy i srożenie paniki w mediach to już przerabialiśmy. I co? I pstro. No, co zrobimy jak się dowiemy?

Co zrobimy z tą wiedzą ministra Kraski, że mamy już w 91% odporność zbiorową? To ciekawe intelektualnie jest w zaszczepionym kraju (w pełni) poniżej 50%. Czyli jak dobijamy do 100% to nieszczepy jakoś jednak przeżyły kontakt z wirusem? No dobrze, mamy te 91% i co teraz? Z czym będziemy walczyć? Komu i jak podnosić odporność, skoro przytłaczająca większość się już immunizowała? A może będziemy walczyć, by podnieść system odpornościowy ludziom PO szczepionkach? Co wynika z tej wiedzy przedstawionej przez ministra? Bo według mnie to dobra wieść i koniec pandemicznych szaleństw. Bo po co?

Były inspektor sanitarny kraju wieszczy dwie fale na jesień. Geniusz. Ale od razu mówi, żeby się szczepić jak najszybciej czwartą dawką. Wcześniej minister Niedzielski przekonywał, że trzecia da nam wieczną odporność. Teraz też skłania się ku czwartej dawce. Ale Posobkiewicz mówi, żeby zacząć się szczepić już w sierpniu, by zapobiec fali wrześniowej. Ale czym, skoro Niedzielski zapowiada dopiero na wrzesień, że się Big Farma wyrobi ze szczepionką na wszelkie warianty Omikrona? A co z wersją Centaur, która czeka za rogiem i ma się tak szybko rozprzestrzenić po świecie, że nikt tego nie zauważy? W dodatku diablo odporną na szczepionki.

Znowu padają deklaracje, że „jeżeli dana osoba jest w pełni zaszczepiona, to przeżyje nawet poważne zakażenie koronawirusem, jeśli nie ma większego defektu odpornościowego”. Kurcze, ja to czytam i słyszę przy każdej nowowprowadzonej dawce, a potem się okazuje, że żeby to była prawda to trzeba się szczypać praktycznie co roku, z niewiadomym skutkiem. Coś ta medycyna oparta na dowodach naukowych kręci. Jak kelner, który się myli tylko na własną korzyść. A więc zapamiętajmy na niedługą przyszłość, gdy będzie mowa o dawkach przypominających 6.0, bo potem wszystkim się zapomni jak za pierwszych dawek, że pan inspektor Posobkiewicz tak deklarował.

Przebija jedno, na razie. Oficjele coraz częściej (na razie) odwołują się do rozsądku obywateli, nie przewidują obostrzeń, wszystko oddają wolnej woli ludności. Nawet włącznie ze szczepieniami, ba – maseczkowaniem. Nie wiem czy to taktyka powolnego grzania żaby, czy wrócił im rozum. Toż to wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby tak było od początku. Kto się boi – maseczki. Panikuje – zostań w domu. Chcesz się szczepić – szczep się. Kaszlesz – nie wsiadaj do autobusu. Ale nie, my musieliśmy wymóc nadmiarowo takie zachowania, o co było zwłaszcza łatwo przy chorych bezobjawowo. Co czyniło każdego podejrzanym.

Jeśli to ma pójść po dobrawoli, to w porządku. Niech każdy – wreszcie – zacznie sam odpowiadać za własne zdrowie i leczyć się, skoro płaci składki. Ale jeśli to jest tylko powolne oswajanie ludu do powrotu w stare koleiny, wejścia w samobójczy lejek, to będzie kiepsko.

Cała nadzieja, że nie ma już na takie odjazdy pieniędzy. Bo przynajmniej po nadrukowaniu tych setek miliardów helicopter money, które wróciły do nas w hiperinflacji widać, że ciężko będzie jeszcze raz wejść do tej samej rzeki. To znaczy – ochota woźnicy jest i będzie, pytanie tylko czy konie pociągowe mają już takie klapki na oczach, że przyjmą to bez bata.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.   


About Author

4 thoughts on “11.07. Dobrowolna jesień? Coś kurna nie wierzę…

  1. Przez 2 lata nie było specjalnie pomysłów jak zapobiec falom kolejnym. Wymyślono szczepienie, które okazało sie ślepą uliczką. Casus Niemiec, jest o tyle trudny, że u nich lockdown nie był aż tak mocny jak we Francji, choć na pewno mocniejszy niż w Polsce. Dziś ci ludzie płacą za to sporo. Ciekawi mnie statystyka. Ile mężczyzn choruje, ile kobiet? Jak dużo dzieci i w jakim wieku? Czy osoby starsze, zaszczepione przecież w pierwszej kolejności, również chorują? Czy i ile ludzi przenosi wirusa nowej generacji(już słyszałem, że to trzeba określić jako Covid22), a ile starej? Jaka jest skala w poszczególnych landach. Bo my słyszmy tylko o kilku przypadkach, a tak to jest opisywane jakby o się działo w całym kraju.

  2. Dwie sprawy: Widziałem wczoraj zdjęcie ze zlotu radiomaryjowców- 1/3 tego co 2 lata temu. Należy spytać, za ostatnio modnymi bilbordami- GDZIE SĄ TE DZIADKI?
    Sprawa druga- przetaczająca się przez internety fala propagandy antywitaminowej. Głównie chodzi o witaminę D. Co bardziej wymyślne artykułu próbują przekonywać o szkodliwości przyjmowania tej witaminy, mimo iż stwierdzono jej brak u WSZYSTKICH umierających na kowida (i inne choroby)
    Skąd nagły brak tej witaminy w człowieku? Wątpię żeby Mieszko I. ją łykał. Za jej niedobór odpowiada głównie brak dostępu do PRAWDZIWEGO mleka i PRAWDZIWEGO masła. Przyswajalność witaminy i jej zaburzone wchłanianie to efekt zjadanego przez nas, codziennie, z pełną nieświadomością glifosatu. Ten jest już wszędzie, nie tylko w roślinach GMO. Rolnicy używają go do desykacji roślin a w każdym polskim sklepie ogrodniczym można dostać różne wersje roundupu. Tylko w Polsce! W większości krajów cywilizowanych jest zabroniony. Pierwsze doniesienia kowidowe z Chin w 2020 roku mówiły o konieczności podawania selenu, witaminy C, D, K2- głownie tym LECZONO.
    Tak więc ćpać witaminki, wystawiać tyłki na słońce i nie słuchać porad lekarzy medialnych.
    Gdy czytałem niedawno o dżumie, która zdziesiątkowała Europę, medycy byli najbardziej znienawidzoną grupą, bo nie dość że nie leczyli, to jeszcze za swoje diagnozy („zostało panu 2 tyg. życia”) brali ciężką kasę, więc kto mógł uciekał przed nimi. Myślę że teraz powinniśmy zrobić to samo.

    1. Jeśli chodzi o środki upraw roślin, to niedługo nie będą w ogóle używane. Przy tych cenach gazu, który potrzebny jest do produkcji nawozów, będzie to tak drogie, ze pewnie wrócimy do jak ze swojskiego nawozu naturalnego wylewane jesienią na pola. Znajomy rolnik powiedział mi, że już używa połowę tego co przedtem, a jak dalej będzie tak drogo, a on musi podwyższyć i tak wysokie ceny warzyw i owoców, to z nich zrezygnuje. Może to także jest droga do powrotu do normalności w świecie upraw roślin?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *