18.10. Widmo głodu krąży nad Europą

11

18 października, dzień 595.

Wpis nr 584

zakażeń/zgonów

2.941.126/76.115

Najpierw zaskoczyły mnie puste półki w marketach brytyjskich. Na początku oczywiście rzucili się euroentuzjaści, że to przez Brexit, bo kara musi być. Jak nie ze strony Komisji Europejskiej, to przez los, któremu Brytole rzucili wyzwanie. Coś jest na rzeczy, bo głównym powodem pustych półek jest zerwanie łańcuchów dostaw, braki ludzi w transporcie – do 90-100.000 osób, które wyjechały na Kontynent. Cierpią na tym głównie sieci i to one straszą pustkami. W polskich sklepach na Wyspach nie ma takich problemów, bo te zaopatrują się bez pośredników, głównie zamawiając towar znad Wisły.

Powoduje to nastroje paniki, głównie przed zbliżającymi się Świętami. To zaklęte koło, bo jak jest run na sklepy by się obkupić na wszelki wypadek i na Święta to półki jeszcze bardziej puste i mamy samospełniającą się przepowiednię, bo to generuje spiralę nadmiarowych zakupów. Mogą to więc być nieciekawe Święta. Ale czy tylko dla Brytyjczyków?

U nas nie widać braków, ale widać już w braki w kieszeniach. Polacy wydają wedle GUS 27,77% na jedzenie, co wygląda na pozór spokojnie, ale jest to i tak najwyższa pozycja w domowych wydatkach. W dodatku ten procent zwiększa się wraz z niskimi dochodami danej rodziny. Wiadomo – im człek biedniejszy, tym bardziej ogranicza swe wydatki do tych podstawowych, a do nich należy właśnie jedzenie.

Dlaczego więc tak drożeje żywność? Przyczyn jest kilka. Pierwsza to… Putin i jego wojna gazowa. Rosja, uzależniwszy wiele krajów od dostaw gazu, teraz je wstrzymuje windując ceny, by wymóc ostateczną zgodę na Nord Stream 2. A ceny gazu przekładają się od razu na ceny nawozów, te zaś na ceny żywności. Do tego dochodzi używanie gazu w przetwórstwie żywności, co w pewnym stopniu tłumaczy wzrost cen pomiędzy polem a stołem. Bo tu mamy paradoks – ceny skupu poleciały na łeb na szyję (i to nie tylko u nas). Np. za 26 kg warchlaka dostanie rolnik dzisiaj ok. 90 zł, a całkiem niedawno było to 550… A więc nożyce się rozchodzą i nie tylko ceny żywności wzrastają, ale rolnicy będą produkować coraz mniej, czyli czeka nas mało drogiej żywności.

Do tych kosztów trzeba dołączyć nowe przepisy z unijnego eksportu. Regulacje typu Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta (ROP) mają zwiększyć koszt opakowań używanych w przemyśle spożywczym i wymusić kosztowne rozwiązania zwrotu opakowań, zaś Singel Use Plastic zrobi to samo w kwestii plastiku używanego do pakowania żywności.  

Najgorzej, że trendy te dotyczą koszyka dóbr podstawowych, czyli najprostszych, ale i najbardziej niezbędnych elementów składowych diety: mięsa, nabiału i oleju. Do tego dochodzi oczywiście, a jakże, ukochana Unia, która dokłada w tym względzie swoje. Jak popatrzy się na założenia rolnicze „Zielonego Ładu”, to widać katastrofę rolnictwa, zwiększenie cen i zmniejszenie podaży żywności w zamian za nikłe, bądź żadne, efekty klimatyczne. Surowo osądziła to Służba Naukowa Komisji Europejskiej, czyli wewnętrzna instytucja samej Unii. Po pierwsze mamy do czynienia z samobójczą hipokryzją, czyli w celach obłudy klimatycznej będziemy wypierali produkcje rolną poza granice Unii. Bo chcemy być na kontynencie czyści. Ale tu chodzi, jeżeli już, o klimat na planecie, a nie w Europie, bo ten jak wiadomo mamy wspólny. W ten sposób „dzięki” takim założeniom Europa z eksportera żywności stanie się jej importerem. A dalej klimatycznie zostanie tak samo, w dodatku pod warunkiem, że ci spoza Unii będą przestrzegali norm produkcji i jakości.

Wedle Ładu ubędzie 11% produkcji zbóż, 4% areału przeznaczonego pod zasiewy, czyli 44 miliony ton zbóż mniej, produkcja mięsa spadnie o 14-16%, mleka o 10%. Spadną dochody rolników, wzrosną ceny. Ten ruch ma wyłącznie motywacje ideologiczne. W sieci pełno zestawień ile to wody trzeba „zmarnować” na jedną krowę. Mamy przestać je gwałcić na mleko (kłaniamy się pani Spurek), hodować na mięso. Takie podejście prowadzi do masakracji już chyba ostatniej ostoi prywatnych małych przedsiębiorstw jakimi były gospodarstwa rolne, które były wolne a co najmniej – samowystarczalne. Dziś, po kowidowym wyroku wydanym na małe przedsiębiorstwa w miastach, pora na rolników. Oczywiście w imię walki o klimat skończymy jako klienci wielkich korporacji rolniczo-przetwórczo-dystrybucyjnych z GMO na pokładzie (trzeba bowiem będzie zwiększyć produktywność z malejącego ekologicznie areału). Do tego dojdzie ekonomiczne praktyczne uniemożliwienie opłacalnej produkcji mięsa, którego sztuczne namiastki będą mogły wtedy dostarczyć jedynie duże korporacje. Będziemy więc jedli byle co za znacznie większą cenę.

Widmo głodu powoli będzie zaglądać do naszych portfeli. Na razie z łańcuchami dostaw, przynajmniej u nas, nie jest tak źle. Gorzej już z kieszeniami. Do tego dodajmy inflację, która podraża koszty pracy w rolnictwie o ok. 10% i mamy przepis na galopujące problemy z zaopatrzeniem. I najgorzej, że to wszystko sprokurowaliśmy sobie sami. Nie było żadnej większej klęski żywiołowej, która spowodowałaby spadki produkcji rolnej. Przeciwnie oba kowidowe lata były niezłe. Ale zagrały nasze winy – monopolistyczne układy pośredników, spekulacja cenami żywności, obłąkańcza polityka klimatyczna oraz konszachty Niemiec z Moskwą, które pozwoliły Kremlowi wpływać na ceny żywności w Europie. Najbardziej długotrwałe i dotkliwe będą te ideologiczne, unijne.

Niedługo przyjdzie zima i zobaczymy na rachunkach za energię pierwsze efekty ideologizacji naszej ukochanej Unii. Zobaczymy także je w rachunkach za codzienne zakupy jedzenia. Coraz bardziej nie będzie nas stać na inne, poza żywotnymi, wydatkami na żywność. Wracamy więc powoli do podstaw egzystencji. Na własne życzenie. I nawet nie ocalimy dzięki temu planety, bo rolnictwo, z którego i tak będziemy korzystać przeniesie się gdzie indziej. A my będziemy importować żywność a oni nam eksportować zagrożenia klimatyczne – za darmo. Będziemy więc pariasami na własne życzenie. Wystarczyła tylko histeria klimatyczna, w którą wierzą maluczcy, zaś zarabiają na niej wielcy.

Smacznego, coraz droższego.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

11 thoughts on “18.10. Widmo głodu krąży nad Europą

  1. Eh, żeby się tak Pańskie słowa w g… obróciły. Lecz niestety obawiam się, że może tak być. Może nie będziemy chodzić głodni ale lepiej to nie będzie. I jeszcze to obłąkańcze redukowanie emisji CO2. Jak się w całej Unii zepniemy to zredukujemy emisję świata o 0,2%. Ale za to będzie nas to słono kosztowało.

  2. Komunizm w każdej postaci prowadzi zawsze do ,głodu ,zapaści gospodarczej i kompletnego rozkładu wszystkich systemów państwowych . Poza tym do zamordyzmu i tyrani ,wyniszczenia ludzkich osobowości .Unijny jest
    spotęgowany niezidentyfikowaną jeszcze chorobą z pogranicza psychiatrii .Obłęd ,samounicestwienie . Zastanawia ,z jakich przyczyn coś takiego lęgnie się w głowach niby wykształconych ludzi .
    Mam jeszcze stare kartki na żywność ,dla przypomnienia potomnym .
    Za okupacji Polski przez ZSRR ,były takie powiedzenia : Daliśmy Rosji węgiel -dostaliśmy wiatr ,Daliśmy stal -dostaliśmy mróz . Daliśmy żywność -dostaliśmy statki ,ale do naprawy . Te schematy się powielają ,wystarczy modyfikować.
    Jak się to przełoży na prezenty od Unii ,a właściwie czwartej Rzeszy ,pomału już widać .Nie wiadomo tylko jeszcze ,czy jest to z wyrachowaniem zamierzone ,czy jest pochodną zwariowania ludzkości .
    Spotkałem już takie określenie : wytresowani idioci . To też dotyczy Polski .
    To niestety jest najsmutniejsze po tylu wiekach kopania nas w tyłki .

  3. Jeszcze raz powtórzę: za 10 lat dawno już UE nie będzie.
    Nowy wał plus fitfor55 to KONIEC UE. Nie wytrzyma tego, nie ma takiej opcji.
    A na razie słucham lewaków w PE, na bieżąco – guy uy też już zagroził Polsce nowymi rozbiorami.
    Wiedzą, o co chodzi, sq….y!
    Zupełnie jak ruskie przed 1990.
    I tak samo się to skończy. Lont już się pod UE pali. A kiedy rąbnie (już nie „jeśli”, bo teraz idzie już na ostro i nie ma już wątpliwości, że rąbnie), nie będzie co zbierać.

  4. Z podziękowaniem tradycyjnym, zmuszony jestem dorzucić kilka sprostowań i myśli nieuczesanych…

    Tak zwane „puste półki” są zjawiskiem sztucznym. W USA od paru miesięcy stoją na kotwicowiskach „kontenerowozy”, których się nie rozładowuje, bo rzekomo dokerów nie dopuszcza się do pracy, gdyż „nie chcą się uszczypać”. Coś jest na rzeczy, bo podobno minister ichniej energetyki czy transportu, niedawno miał powiedzieć publicznie, że dostawy towarów ruszą jak się wszyscy w USA uszczypną co najmniej dwa razy.

    W GB mamy zupełny odlot. Jakby z dnia na dzień „znikło” cirka 100 tysięcy kierowców ciężarówek. Taka bajka dla nieuszczypnietych dzieci. A dodatkowy idiotyzm dla myślowych „dałnów” serwuje się, twierdząc że mimo rekordowych dostaw gazu przez Gazprom i zwiększenia dostaw przez norweski Equinor po remontach instalacji, „Putin podniósł ceny na gaz”, więc wstrzymano produkcję nawozów sztucznych – teraz, więc rok temu nic już na polach i w szklarniach nie wyrosło.

    A u nas – jak Naczelny wyżej cytuje – totalna schizofrenia: średnio koszty rolne rosną o ponad 18%, gdy ceny skupu żywca maleją katastrofalnie…

    To tak jak gdy w 1976 podrożały ceny cukru. W sumie nic się nie zmieniło, bo „potaniały lokomotywy”….

    W Chinach inny „odlot”. W kraju który wydobywa i zużywa ponad połowę wszystkiego planetarnego węgla, nagle brakuje tegoż „wągla” na hałdach przy elektrowniach – mimo niezmienionego tempa wydobycia i zwiększonego importu. Dziwnym trafem, tamtejsze Ministerstwo Energetyki jest zdominowane przez „komsomoł”, czyli przeciwników politycznych Towarzysza Si, który akurat na dniach ma zostać wybrany przez Zjazd na kolejną kadencję. Taki sobie przypadek…

    A teraz na poważnie.

    W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wszystkie artykuły przemysłowe – i rolne też – taniały, dzięki „rozdziałowi produkcji”, czyli specjalizacji. Kiedyś, jeden zakład produkujący jakiś towar, miał wydziały produkujące części składowe, odlewnię, tłocznię, hartownię, narzędziownię, posiadał magazyny półproduktów wykonywanych w poszczególnych wydziałach.
    Koszty produkcji obniżano wprowadzając system „just in time”, dodatkowo tworząc specjalizowane przedsiębiorstwa na bazie wydziałów.
    A niemal każdy współczesny produkt składa się z setek i tysięcy elementów, więc brak przysłowiowej śrubki służącej do przykręcenia reflektora w montowanym samochodzie, nie pozwala na jego ukończenie.

    A „wydziały” produkujące detale dla „centralnej montowni” są rozrzucone „po kraju”, lub po różnych kontynentach. Dobry przykład mieliśmy podczas japońskiego tsunami w 2010, gdy pół światowej produkcji motoryzacyjnej stanęło z braku detali produkowanych w dwóch zniszczonych fabrykach.

    Można oczywiście wrócić do starego modelu, ale to wymaga czasu, nakładu sporych środków, i… niepomiernie zwiększy koszt produkcji…

    Moim zdaniem, wszystko są to sztucznie wywołane zjawiska kryzysowe, mające na celu wytresowanie społeczeństw do totalnego braku wszystkiego, od żywności po pracę i dostępu do opieki zdrowotnej oraz szkolnictwa.
    Rok temu, mimo formalnego braku „lokdałna” w Szwecji, wprowadzono tam ograniczenia zakupu towarów żywnościowych dla ludności i jednocześnie rozpoczęto prace legislacyjne nad możliwością wprowadzenia kartek na żywność. Od razu pojawiły się komentarze, że „lokdałny” służą do oszacowania minimalnych potrzeb zaopatrzeniowych lokalnych społeczności, by wprowadzić systemy kartkowe.

    Całość podtrzymuje się jeszcze drukiem pieniędzy, tym sposobem podtrzymując system do „godziny X”, gdy wszystko „walnie”.

    A w nowym, wspaniały świecie, zbędni okażą się wszyscy „menadżerowie wzrostu” i wszelkiej maści „trenerzy szczęścia”. Także urzędnicy – na których elektoracie opierają się wszystkie współczesne „rzondy”.

    „Dla dobra Przyrody”, zbędne się stanie „milionpięćset” typów aut, lodówek, ajfonów, długopisów, pralek, zabawek itd.
    Będzie „optymalnie” i „planowo” – jak w PRL.

    PS1
    Gazu ani benzyny / ropy/ węgla, ani w Europie ani na świecie nie brakuje. Brakuje rozumu, dzięki czemu ceny sztucznie są windowane. A biorąc pod uwagę, że dzieje się to jednocześnie na odległych kontynentach, jakiś wspólny cel tego jest niewątpliwie…

    PS2
    Warto poczytać:
    https://dwagrosze.com/2021/10/ceny-gazu/

    PS3
    Proszę zauważyć, że z medialnej przestrzeni zniknęło „globalne ocieplenie”, po wpadkach dziennikarzy, którzy komentowali zimowe mrozy w Hiszpanii, Japonii, Wietnamie twierdzeniami że „globalne ocieplenie powoduje lokalne oziębienie klimatu”.

    Teraz mamy już oficjalnie „globalne zmiany klimatyczne”, z którymi będziemy walczyć nie przez zatykanie setek dymiących wulkanów, ale „zrównoważonym rozwojem” i terrorystyczną religią „ekologizmu”. Które to pojęcia są wystarczającą aberracją umysłową…

    1. No, niestety, dużo w tym jest racji. Dodatkowo”szaleństwo” covidowe pozwoliło na przetestowanie podatności społeczeństwa na zarządzanie strachem . (mega sukces zamordystow ).Ostatecznym celem jest wprowadzenie walut cyfrowych, co pozwoli na totalną kontrolę wszystkiego i wszystkich

  5. Jak to jednak dobrze się stało, że istnieje ktoś taki jak Putin. W przeciwnym razie należałoby go wymyślić, bo taki uniwersalny winowajca to skarb. Dzięki niemu nie trzeba przemęczać swoich szarych komórek analizami i próbami uchwycenia przyczyn zjawisk ekonomicznych. Wszystko jest proste jak konstrukcja cepa. Putin uzależnił Europę od rosyjskiego gazu i wysłał flotę wojenną, aby nie dopuścić do brzegów naszego kontynentu statków wiozących demokratyczny i tani amerykański gaz łupkowy. A tam przecież cała flota gazowców stoi na Atlantyku, a departament stanu główkuje jak ominąć ruską blokadę, aby dostarczyć ich ładunek do naszego gazoportu, po stówie za 1000 metrów sześciennych. W dodatku przez swoich agentów Putin narzucił UE fit 55, trzecią dyrektywę gazową i ceny na gaz z holenderskiej giełdy. A co najgorsze, cwany kagiebista, wypełnia wszystkie umowy, więc nawet nie można, przed sądem w Sztokholmie, czy jakimś innym Amsterdamie, wytoczyć mu sprawy o zerwanie kontraktów. Ten facet ma faktycznie długie ręce. I tego się trzymajmy, a świat będzie prosty i zrozumiały nawet dla europosłanki Szydło.
    Gdyby komuś takie wyjaśnienie nie wystarczało, to może spróbować poszukać odpowiedzi na kilka „głupich” pytań. N.p. pod adresem elaboratu polskich tzw. „ekonomistów”: „Gazprom, mimo zwiększonego zapotrzebowania na gaz, nie zwiększył dostaw i dodatkowo ograniczył handel surowcem ponad to, co określają warunki długoterminowych umów”, można by zadać pytanie, dlaczego Gazprom miałby zwiększać dostawy ponad zagwarantowane w kontraktach? I drugie: dlaczego dostawcy LNG nie zwiększyli swoich dostaw na tak lukratywny rynek? Nie chcą zarobić, czy może sprzedają gdzie indziej, bo tam więcej zarabiają? A na koniec: przyjmując, że cena gazu będzie miała przełożenie na cenę (jeszcze nie wyprodukowanych) nawozów sztucznych, jaki ma to związek z podwyżkami cen już wyprodukowanej żywności?

    1. re: marek pisze:
      19 października, 2021 o 11:35 am

      Na razie Gazprom realizuje w 100% istniejące umowy. I jednocześnie zapełnia krajowe „chraniliszcza”. Jak uzupełni gaz w krajowym systemie, to ewentualne nadwyżki może „opychać Jewrosojuzowi”. Jedna nitka NS2 już została odebrana technicznie i zapełniona gazem. Druga będzie gotowa do transportu lada moment. Ale jest jedno małe „ale”, czyli „jewropejskie procedury”. Według tychże, NS2 musi być „odebrany przez urzędników”. Pierwszy krok to sprawdzenie przez niemieckie ministerstwo czy wszystkie dokumenty są w komplecie. W połowie września dokumenty otrzymali i mają 2 miesiące na policzenie kartek. Potem komplet dokumentów idzie do kolejnego urzędu, który będzie badał przez kolejne miesiące, czy aby NS2 nie stanowią zagrożenia dla „bezpieczeństwa energetycznego Niemiec Federalnych”. Ponieważ rury NS2 idą też przez strefę ekonomiczną Danii, urząd niemiecki musi wysłać dokumenty do odpowiedniej komisji Jewrosojuza, która sprawdzi czy NS2 nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego Jewrolandu. Tam nad tymi dokumentami zastanawiać się będą dwie struktury Jewrosojuza. Każdy etap to od miesiąca do trzech. Pesymistycznie – może zejść nawet 9 miesięcy – tak do połowy stycznia 2022.

      Dodać należy, że to na żądanie polskiego kundelka (PGNiG), stosowny Sąd Jewropejski, NAKAZAŁ by Gazprom odszedł od „modelu Groningen”, czyli ustalania cen na gaz w zależności od cen ropy 6-9 miesięcy wcześniej. Dzięki durniom z PGNiG i drobnym 1,5 mld dolców (koszt Gazpromu), teraz ceny gazu są w ok. 75% związane z cenami „giełdy spotowej”. Które to „ceny” mają się nijak do cen „normalnych”. Bo na tej „giełdzie” handluje się wirtualnym gazem, który stanowi jakieś 2-5% gazu zużywanego w Europie. Handel polega na „obracaniu” ilościami gazu, które nie opuszczają europejskich „chraniliszcz”. Tak jak na giełdach złota czy derywatów. Nie ma to nic wspólnego ze złotem fizycznym, czy „zasobami bankowymi”.
      W efekcie tego cyrku, Gazprom został zmuszony do przeliczania co 2 miesiące cen kontraktowych, uzależniając te ceny od cen wirtualnej giełdy. I jak na początku roku cena gazu w Gazpromie wynosiła ok 175 USD za 1000 m3, teraz doszła powyżej 230, a dojdzie niebawem do 300. Przy czym, rozsądni odbiorcy, podpisują z Gazpromem rozsądne (wieloletnie) kontrakty. OMV ma kontrakt do roku chyba 2040, Węgrzy podpisali właśnie kontrakt na 15 lat. W kolejce Serbia, Mołdawia i południe Europy.
      Ale co tam Jewropa! Właśnie niedawno firmy chińskie podpisały z amerykańską gazownią Sabina Pass wieloletni kontrakt na dostawy LNG, w cenach powiązanych z cenami ropy – „model Groningen”.

      A najśmieszniejsze jest w tym dowcipie to, że NS2 jest pierwszym w dziejach ludzkości obiektem, który został zbudowany, nie został uruchomiony, a przynosi już kolosalne zyski, i lada dzień się całkowicie zwróci!

      PS
      Z uwagi na niedawną zmianę systemu oznaczania chorób, w tym psychicznych, dzięki czemu schizofrenia może nie być schizofrenią, a choroby psychiczne związane z „seksualizmem”, mogą nie być chorobami – poprzednio dla przykładu homoseksualizm przestał być chorobą psychiczną – nie jesteśmy w stanie ocenić pod względem medycznym stanu umysłu naszego Pana Premiera. Ponoć właśnie stwierdził, że uruchomienie NS2 spowoduje zwiększenie cen gazu w Jewrosojuzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *