17.10. Konfederacja patrzy na PiS. Czyli… w lewo.

9

17 października, dzień 594.

Wpis nr 583

zakażeń/zgonów

2.939.590/76.312

Zaczęły się spekulacje czy Konfederacja będzie współrządziła i z kim. W PiS-ie, po odejściu Porozumienia Jarosława Gowina zaczęto gorączkowe poszukiwania głosów brakujących do większości. Zebrano swego rodzaju resztówki, trzeba było ciułać po jednym pośle i stawało się to coraz droższe. A i tak większość jest chwiejna. PiS zaczął więc spoglądać taktycznie w stronę Konfederacji. Jedenastu solidnych posłów to dziś kapitał nie do przecenienia.

Zwłaszcza do takich ruchów popychają badania. Z nich wynika, że PiS nie ma co marzyć o samodzielnym rządzeniu, ba – może stracić pozycję lidera politycznej sceny, jeśli swoje siły połączą Tusk i Hołownia. Po drugie – Konfederacja wychodzi na dwucyfrowy wynik i może – jeśli trend się utrzyma – grać rolę obrotowego języczka u wagi. Po prostu każdemu byłaby potrzebna, by moc rządzić. Dlatego PiS zaczyna, na razie za pomocą ministra Czarnka, rozmowy z Konfederacją, a w takim przypadku należy powtórzyć sobie jak to naprawdę wygląda.

PiS ma taktykę, że na prawo od nich ma być już tylko ściana, a więc uważa Konfederację za wroga nr jeden, bo ta robi w jego (deklaratywnych) rejonach. Inne partie, jako różnicujące się wewnątrzplemiennie odcieniem lewackości, nie zagrażają wyjątkowej tożsamości PiS-u, Konfederacja – przeciwnie, godzi w samo jej sedno. Konfederacja o tym wie i uparcie punktuje PiS za to, że jest przefarbowaną lewicą. W odróżnieniu do lewicy bezbożnej, PiS ma być lewicą pobożną. To znaczy, że partia rządząca ma tylko zewnętrzny obraz patriotyczno-obyczajowy, zaś jak przyjdzie co do czego, czyli np. do gospodarki to jest etatystyczna, nawet – socjalistyczna. Czyli jest to nowożytna sanacja – socjalizm przebrany w biało-czerwone szaty. I Konfederacja z uporem w ten sposób wykazuje fałsz niespójności formy z treścią PiS-u, czym naraża się potwornie rządzącym.

Szczególnie widać to w zakresie gospodarki. Konfederacja stała się bowiem jedynym przedstawicielem polskich przedsiębiorców. I to nie tylko, że tak chciała, ale olewanie tej grupy przez całą klasę polityczną siłą rzeczy wypchnęło Konfederację w tę niszę. Grupka posłów Konfederacji to mieszanina, która do niedawna była mieszanką wybuchową. Udało się bowiem połączyć i zagospodarować elektoraty kilku grup wyborców, do tej pory niepięknie różniących się. Bo mamy tu i narodowców, i ultrakatolików, i liberałów (w prawdziwym sensie tego słowa). I jeśli chodzi o gospodarkę to Konfederacja mówi głosem liberałów gospodarczych, tak jak w sprawach wiary wysyła na mównicę Brauna, a w kwestiach np. imigracyjnych – narodowców. I jest to ciekawa paleta, bo nikt tak nie mówi w Sejmie jak Konfederacja, co czyni ją partią antysytemową (w sensie niezgody na pookągłostowłowy system III RP). W związku z tym Konfederacja jest partią wyrazistą, otwartą na nieplemienne elektoraty „trzeciego sortu”.

Czy sygnały wysyłane w stronę Konfederacji przez PiS są szczere? Nie sądzę. Po pierwsze – to mogą być zagrywki taktyczne, w dodatku, za którymi na razie nic nie stoi. Do wyborów jeszcze szmat czasu. A PiS-owi potrzebna jest stabilna większość, by przegłosować po nad sto ustaw związanych z Nowym Ładem. A tu nie ma co liczyć na Konfederację, która zbudowała swój dwucyfrowy wynik właśnie na tego Ładu krytyce. Poza tym Konfederacja nie chce na końcówce władzy tej władzy wmanewrować się we współrządzenie. Na razie punktuje na jej korzyść społeczna świadomość, że ci jeszcze nie rządzili, czytaj – nie brali udziału w tym bagnie. A więc Konfederacja będzie zyskiwać grając na „tego trzeciego”. Krytykując równo i władze, i totalną opozycję.

Poza tym PiS wcale nie musi być szczery. Do tej pory widać, że zawsze bił się w kampaniach solo, do ostatniej krwi. Jak nie wyszło, że może sam rządzić, to siadał spokojnie do stołu z tymi, których do tej pory opluwał i zaczynał od początku, jak by się nic nie stało i deklaracje odrzucające zawsze i wszędzie innych, przestawały nagle obowiązywać. A więc będzie wojna do końca, a później kto będzie miał więcej kart, ten będzie rozgrywającym. Ale co zrobić jak kart nie starczy i trzeba będzie dobrać od kogoś? No, to co zwykle – się dobierze koalicjanta, a później powolutku będzie się go obierać ze stanowisk i elementów uzgodnionego połączenia programów.

Czy Konfederacja na to pójdzie? Teraz myślę, że nie, bo w samotnym rządzeniu ze spadami zapewniającymi większość PiS się będzie zużywał. I Konfederacji w to graj na przyszłe wybory. A po wyborach przyszłych, jak wyżej, jak się okażą niezbędni, to PiS pójdzie na wiele, zaś opozycja totalna nie będzie mogła (i chciała?) wchodzić w konszachty z (wedle własnej narracji) faszystami. Ba, nawet jak PiS wejdzie w układ z Konfederacją, to tylko potwierdzi swój ukryty faszyzm, czyli można na tym jechać narracyjnie w przyszłości. Fakt, że to nie działa, jak widać po obecnej opozycji wciąż wysadzającej pociągi w wojnie, która nie istnieje, nie będzie miało żadnego znaczenia.

A więc jak mogłaby wyglądać koalicja Konfederacja-PiS? Ciekawe jak by szły uzgodnienia programowe? Czy Konfederajca dostałaby gospodarkę? Finanse?  Co z polityką społeczną? To mogłoby być ciekawe, gdyby tak obyczajowo konserwatywny, a gospodarczo socjalizujący rząd wymienić w elemencie ekonomicznym na liberalny? Może by się PiS ugiął w tych sprawach, wskazując swoim wyborcom, że taka jest dziejowa potrzeba, bo inaczej lewactwo rozniesie cały kraj na ryjach?   

I jak by to było z Konfederacją? Ta teraz ma luksus recenzowania, u władzy poznałaby gorzki smak kompromisu, który mógłby zużyć jej pryncypialny obraz dzisiejszy. Czy udałoby się utrzymać jedność w takim organizmie, jakim jest Konfederacja, kiedy poszczególne posunięcia u władzy mogłyby zrazić do siebie dość przecież niejednolity jej elektorat?

Do wyborów w przewidzianym terminie jeszcze szmat czasu. Każdy więc liczy na przygotowanie do tego finału. Peleton się po prostu rozprowadza, wchłania przedwczesnych uciekinierów. Mamy do czynienia z potencjałem chwilowych taktycznych sojuszy, zadzierzgiwaniem koalicji, po których za chwile nie ma śladu. I tak liczy się tylko linia z napisem „meta”. Kto będzie pamiętał kto komu co obiecał jak się planowało finisz, czy ucieczkę? Będzie się tylko liczył zwycięzca i układ na podium. Wtedy wszyscy byli wyścigowcy i przeciwnicy siądą do stołu i będą układać ten chwilowy wyraz woli suwerena, przepuszczony przez maszynkę ordynacji, w układ polityczny, najczęściej daleki od wyobrażeń wyborców.

Każdy odegra swoją rolę przed publicznością i za kulisami zacznie się podział władzy, wpływów i pieniędzy. Czyli skończy się spektakl dla ubogich i zacznie prawdziwa polityka.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

9 thoughts on “17.10. Konfederacja patrzy na PiS. Czyli… w lewo.

  1. PiS zapewne próbuje uzyskać podwójną korzyść. Jeśli Konfederacja zgodzi się na jakąś współpracę z to PiS utrzyma jakąś tam większość do rządzenia ale z drugiej strony, chociaż taka współpraca jest normalną kolej rzeczy dla każdej partii, część zwolenników Konfederacji uzna to za zdradę i poparcie może zmaleć co dla PiSu oczywiście będzie korzystne. Nawet jeśli Konfederacja nie pójdzie na współpracę to się w TVP powie że już się prawie zgodzili, pójdzie plotka i wyjdzie to samo: część wyborców Konfy uzna ich za zdrajców którzy dogadują się z PiSem.

  2. Konfederacja zrobiłaby samobójczy deal, wchodząc teraz z PiS-em w rolę koalicyjnych dawniej LPR czy Samoobrony. Gdzie są teraz LPR i Samoobrona? Dlatego jednak PiS NIE MA poważnej zdolności koalicyjnej – tylko i aż dlatego, że jest jak ten skorpion na żabie przepływającej rzekę. ZAWSZE ją ubije przed dopłynięciem do brzegu.
    Konfederacja zaś – powinna zrozumieć, że trzeba jej jak najszybciej iść od skrajnej prawej ku prawemu centrum (i ani kroku dalej!), wypierając stamtąd PiS.
    Czyli – rolnicy, czyli – związki wzajemnego kredytu, czyli – samozatrudnieni, czyli – resztka polskiej klasy średniej, Czyli – młodzież, przez choćby skauting czy koła kształceniowe. Czyli – średni i duzi przedsiębiorcy, wokół których grupują się liczni mniejsi i całkiem mali prywatni kooperanci. I – UWAGA! – SAMORZĄDY!
    Czyli nowa – I TO JJUŻ! – PRACA ORGANICZNA! Czyli – obudowywanie struktur partyjnych w społeczno-gospodarcze. Bo czas wrzeszczących staruszków dawno się w Polsce skończył.
    Jeśli Konfederacja nie wejdzie już, teraz, konsekwentnie na drogę dawnej wielkopolskiej Endecji, poszerzając swoją bazę wyborczą o – jak to obliczam – co najmniej drugie tyle co ma dziś, w najbliższych wyborach, to na wieki wieków amen pozostanie partią kanapową. Czyli bez wpływu na cokolwiek, bo wejście jej – teraz – do jakiegokolwiek aliansu z PiS oznacza jej śmierć.
    A więc partią nie wartą jakiejkolwiek uwagi ludzi myślących i aktywnych. Przyszłych polskich elit.

      1. Z Korwinem jest problem taki że z nim się nie da a bez niego tym bardziej. Zeby Korwin to zrozumial i nie gadał o Hitlerze i inteligencji kobiet to byłby sukces. No i zeby Braun nauczyl sie mowic dzien dobry zamiast szczesc boze

        1. A w czym Kris przeszkadza ci Szczęść Boże? Zdumiewa Twoja pogarda do osób używających takiego pozdrowienia. Czy musisz tak się ośmieszać?

  3. Przecież to ich, Konfederacji, wolna wola: albo chcą być ad usranum kanapą, albo chcą mieć władzę. W dzisiejszej Polsce i Europie na władzę mają JUŻ szanse. Pod warunkiem – patrz wyżej. Bez prawdziwej społecznej patriotycznej bazy CZYNNYCH obywateli, przedsiębiorców, młodzieży, etc., powstałej ODDOLNIE i samoorganizującej się wokół rzeczy podstawowych, będących zwyczajnie – ŻYCIEM społecznym, edukacyjnym, gospodarczym – się po prostu nie da!
    Ale… i tak wszystko zależy od konkretnej decyzji, następnie REALIZOWANEJ!
    Klimat ku temu ZNOWU w Polsce, zaczyna być.
    A jeśli nie? No cóż:
    'Wiela by już mogli mieć, ino oni nie chcą chcieć!”
    …czyli stary polski taniec chocholi… A potem jęczenie:”bo nie dopuszczali”

  4. Jest taki serial: „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”. Dopóki nie zaczniemy rozwiązywać konkretnych polskich problemów ODDOLNIE tak, jak w tym serialu pokazano, g… z Konfy będzie, jak zwykle w podobnych przypadkach z ostatniego 30-lecia.
    Najpierw SPOŁECZNICY! Oddolna konsolidacja ludzi wokół rozwiązywania KONKRETNYCH problemów większych czy mniejszych społeczności.
    Potem rozrastająca się – najpierw lokalnie, potem w całym kraju SIEĆ współpracy. Która sama z siebie roztopi i spłucze obecny lodowiec zakonserwowanych struktur nieformalnych i formalnych.
    Dopiero na koniec – jej emanacja POLITYCZNA. I władza w imieniu i dla Polski i Polaków.
    Nigdy odwrotnie!
    Odwrotnie to dziś robi mafia udająca waaadzuchnę i opozycję. Odwrotnie robią bolszewicy i kieszonkowi dyktatorzy. Z wiadomym skutkiem.
    Niestety – jak przez ćwierć wieku właziliśmy do tej czarnej d…, to teraz musimy co najmniej tak samo długo z niej wyłazić. W trakcie budując, ba! hodując w DZIAŁANIU – prawdziwe elity… A jak będą pierwsze trwałe sukcesy, to zadziała efekt śniegowej kuli. Polacy – jak zawsze w swej historii – szybko i chętnie przyłączą się do skutecznych działaczy, a nie do pustosłownych gadaczy i obiecywaczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *