19.04. Dyktatura z… dykty

0

19 kwietnia, dzień 47.

Zakażeń/zgonów/ozdrowień

9287/360/1040

Opozycja jednak się zakiwała. Tak długo przetrzymywała w Senacie Tarczę 2.0, że minęły terminy i objęci nią przedsiębiorcy musieli zapłacić pełny ZUS za kwiecień, choć gdyby Senat to szybko klepnął, to już teraz podlegaliby zwolnieniom. Ja też czekam na Pana Doktora, aż się zlituje i pozwoli wziąć bezzwrotną pożyczkę na samozatrudnionego. I znowu „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Wszyscy się martwią o los przedsiębiorców (w deklaracjach), a jak przyjdzie co do czego, to jak z tym zającem. Jedynie konsekwentna jest tu… Konfederacja, która skupiła się na tej niszy, co dało jej wejście do Sejmu i zwyżki w sondażach.

W internecie plotki, że następny transport z Chin przywiezie Antonowem 250 ton listonoszy, by korespondencyjne wybory się udały. PiS odsunął PKW od organizacji wyborów, bo operacja będzie nadzwyczajna, a ciała zarządcze PKW zaczęły już mu wcześniej marudzić, że wybory w tym trybie mogą być niekonstytucyjne i „niepięcioprzymiotnikowe”. Więc PiS pozbył się gęgaczy, bo na nich nie może polegać. Minister Sasin i bez ustawy już wszystko organizuje, na co pomstuje marszałek Senatu, choć przecież wiadomo, że ta ustawa przejdzie, choć opozycja ostro pracuje nad Gowinem, by tak nie było.

Dziś będzie także o tych, którzy od co najmniej pięciu lat ogłaszają codziennie nastanie kaczo-dyktatury. Liderem jest tutaj podporucznik (tak, tak – WSW, stan wojenny, te rzeczy) redaktor Jacek Żakowski, kierownik Katedry Dziennikarstwa Collegium Civitas (tak, tak – kształci się adeptów dziennikarstwa, a jak…). Ja od lat ostrzegałem swoich znajomych ze strony anty-pisu, by miarkowali słowa i analogie. Już w 2015 mieli wszystkich zamknąć, a pierwszych to dziennikarzy „wolnych mediów”. I codzienne bicia w wielkie dzwony zużyły się na przyczynkarskie ostrzeżenia. W związku z tym dedykuję im ku pamięci wierszyk na podstawie znanej bajki Ezopa, autorstwa Stanisława Jachowicza:

Ach ratujcie! ratujcie! wołał pasterz młody,

Najpiękniejszą owieczkę, wilk mi porwał z trzody.

O ratujcie, ratujcie!» Przybiegli pasterze,

A on w śmiech: «Jam żartował, on jeszcze nie bierze,

Chciałem tylko doświadczyć, czy dobrze czuwacie:

Może mi się kiedy zdacie.

Ha, ha, ha, jakżem was też wyprowadził w pole,»

Raz, drugi się udały podobne swawole

Ale jednego ranka,

Wilk doprawdy pięknego porwał mu baranka.

Pasterz w krzyk i pomocy zewsząd z płaczem wzywa,

Nikt nie przybywa.

I prosi i błaga,

Nic nie pomaga.

Wilk uniósł zdobycz, pasterz poniósł stratę.

Taką się to za kłamstwo odbiera zapłatę!

Więcej zapisków na moim blogu.

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *