24.03. Oglądałem ruską TV
24 marca, dzień 752.
Wpis nr 741
Wyjechałem na pożegnanie sezonu narciarskiego. Na Słowację. (Tak, na Słowację, nie DO Słowacji, bo to kolejny kraj, który potwierdza szaleństwo językowe ostatnich dni, czyli mówienie i pisanie W Ukrainie). Otóż ku mojemu zdziwieniu, a po nim – zastanowieniu, w hotelowej telewizji zobaczyłem na liście dwa kanały rosyjskiej telewizji. Czynne. I skorzystałem z okazji (gdyż jestem z wykształcenia filologiem rosyjskim) i, również za namową Krystyny, obejrzałem sobie parę programów. I wyszło – ciekawie.
Po pierwsze – to, że tam W Słowacji (no i co, jak to się czyta nowomodni językoznawcy?) są takie programy, a u nas nie ma. Wiele krajów podjęło decyzje, żeby wykosić media rosyjskie, aby te nie uprawiały swojej wojennej propagandy. Oznacza to taką sama oczywistość, jak to, że propaganda jest taką sama bronią, jak każda inna w wojnie, ale i konsekwencję tego, iż pierwszą ofiarą wojny jest prawda. Czyli, skoro to broń, to trzeba uniemożliwić jej użycia wobec nas, a więc wykoszenie kanałów przeciwnika to podstawa. No dobra, a dlaczego Słowacy tego nie robią? Odpowiedzi może być kilka: mają to gdzieś, chcą pokazać co obie strony mają do powiedzenia, zaś widz rozsądzi, w końcu – mają bardziej symetrystyczne podejście do sprawy (np. handlują jak się okazało z Putinem bronią), a więc nie widzą powodu, by zamykać mu kanały.
My, jak i wiele innych krajów, nie mamy takich dylematów. Widać to było po (nie)sławnym wywiadzie braci Karnowskich, którzy mieli czelność udzielić łam swojego tygodnika ambasadorowi Rosji, by ten w wywiadzie mógł odpowiedzieć na przygważdżające pytania. Ja tam nie mam jednoznacznego zdania co do wycinania wojennych treści putinowskiej sfery. No bo z jednej strony to rzeczywiście ładują swoją propagandę ale z drugiej strony – jak bez wglądu w ich przekaz zrozumieć ich motywację, ba – przewidzieć przyszłe postępki. Wyrzucenie rosyjskiej propagandy poza nawias zakłada, że jej działania mogą przynieść jakieś efekty, czyli, że co słabsi się na to mogą nabrać, więc trzeba ich izolować od patogenu, bo możemy mieć do czynienia z dezorientacją wynikającą ze słabej odporności. Ale ja sam sobie wydaję się odporny na takie rzeczy, a więc śmiało włączyłem tv i poddałem się oddziaływaniu wrażej propagandy.
Pierwsze wrażenie – u nich więcej się mówi o tej wojnie niż u nas. Tak, tak. Nam się wydaje, że więcej już nie można, ale można. W końcu pamiętajmy, że w Rosji sama wojna jest bardziej widoczna, niż u nas. Nie ma tam, jak u nas (jeszcze?) kolejek po chleb i cukier. Nie trzeba zaglądać co chwila na giełdy i kursy wymiany walut, chociaż u nas też to powoli staje się problemem. A więc Rosjanom trzeba codziennie tłumaczyć dlaczego i za jaką cenę są oni ofiarami popsucia się ich własnego świata. Czyli wojna, wojna, wojna. Ale – to co się dzieje NA Ukrainie, to nie wojna, tylko operacja wojskowa, ba, nawet wyzwolenie. A więc gdzie wojna? Wojna będzie. Cały zgniły Zachód zasadził się na Rosję i zaatakuje.
Żadne tam misje pokojowe. Rosja musi dokończyć swój ruch wyzwoleńczy przeciwko nazistom i militarystom. Dla tych, którzy u nas uważają, że propozycja misji pokojowej daje szansę Putinowi „wyjść z twarzą” jest to prosta odpowiedź. Zresztą intuicyjnie do przewidzenia. Wszelkie próby wprowadzenia wojsk, nawet rozjemczych, zamknięcia nieba na Ukrainą będą traktowane na Kremlu jako wypowiedzenie wojny.
Po drugie – Polska. Za dużo trochę o niej, co oznacza, że jesteśmy drudzy na celowniku. W dodatku to cwane jest, bo oni tam mówią w ruskiej tv „Polska i NATO”. Czyli już rozróżniają nas „w łonie”, dają szansę „innym” na inne niż nasze zachowanie, w dodatku wskazując, że jesteśmy bardziej wyrywni niż reszta koleżeństwa. Nawet pokazują co nam zrobią, jak się ruszymy. Mamy zaatakować ich (?) od strony Białorusi, czyli haniebnie wyjść na tyły armii wyzwoleńczej. Białorusini podstawieni już gardłują, że się szykujemy, że złapali jakichś dywersantów po swojej stronie (pierwszy, jak wiemy już się powiesił), no wszystko już gotowe na prowokację a la atak na gliwicką radiostację, co było pretekstem do ataku Niemców na Polskę w 1939. Przypomnę, że preteksty mają obecnie coraz mniejsze znaczenie, bo szybko się o nich zapomina, a w większości nie są potrzebne, jak było widać na przykładzie ukraińskim. Wystarczyły tylko dwa „ogólne” powody: denazyfikacja oraz demilitaryzacja.
No to, w naszym przypadku, już to mamy. A mało to nazizmu w Polsce? Ileż to „nasze” media i basująca z nimi nawzajem opozycja się tego natropiły po polskich lasach? Co prawda do innych celów, by eskalować prawicowe zagrożenie dla politycznych zysków wewnętrznych, ale wyniki są skrzętnie odnotowywane w Moskwie i pójdą jak trzeba w prime time ruskich telewizji, nawet jak by to miały być wafelki na urodzinowym torcie w śląskich lasach, czy prezydent Duda na czele marszu 60.000 nacjonalistów w Marszu Niepodległości, marszu, którego oficjele w Unii określili jako zlot faszystów, zaś nikt z opozycji nie wyraził sprzeciwu, zaś niektórzy nawet mlaskali, że no tak, przecież to oczywistość.
A co do militaryzacji, to też u nas posprzątane. No, militaryzujemy się przecież na potęgę, a raczej na gwałt. Gdybyśmy to my latami i powoli budowali swoją armię, nie trzeba byłoby tych gwałtownych ruchów z przemieszczaniem dodatkowych wojsk na nasz teren. Ja wiem, robimy odstraszające demonstracje, ale w dużej mierze nasycamy naszą armię dodatkowymi wojskami również z powodu naszych słabości. W tym względzie dużo zaniedbaliśmy i mam nadzieję, że ta refleksja zostanie z nami na dłużej. I że nie da jej się załatwić ustawą o obronie kraju, uchwaloną po ponad 30 latach niepodległości.
Rosjanie mają więc propagandowo naród coraz bardziej przygotowywany na eskalację konfliktu poza terytorium Ukrainy. A właściwie mają już ten naród przygotowany. Bzdurność argumentów nie ma tu nic do rzeczy. Są po prostu gotowi. Oczywiście mentalnie. Bo militarnie jak widać gotowi nie są. Ale jest tu pewna zagwozdka. Widzę u wielu naszych zamysł pt.: „jak nie teraz, to kiedy?”. Chodzi w nim o to, że Rosja wykazała swoją słabość, jest mocno zaangażowana NA Ukrainie i można byłoby skorzystać z okazji i ją jeszcze bardziej osłabić, a właściwie na dobre wyeliminować. Jak nie teraz, to Rosji damy czas na wylizanie się po Ukrainie i za parę lat, to my pójdziemy pod nóż. Pomysł zacny na pierwszy rzut oka, ale ma pewne zastrzeżenia, rzekłbym natury ogólnej.
Idea by ostatecznie pognębić Rosję, gdy ta sama się wrobiła w kłopoty oznacza, że chcemy ją co? Przydusić do ściany? Upokorzyć? Pobić i podzielić? To ważne pytania, bo w każdym wariancie trzeba się zapytać – co ma być tego efektem końcowym? Zagonienie do kąta? Demilitaryzacja? Rozbiór? Odegnanie od europejskiego stołu decyzji? Zmiana ustroju? Władcy? I rozumiem, że Rosja sobie tak będzie bezczynnie patrzeć jak jej to robimy? Chcemy dociskać do ściany mocarstwo atomowe? I co, Kreml patrząc na to jak ginie nie ma posłać paru atomowych kartaczy tu i tam? Czyli nam?
Widać, że część Zachodu prze do jak najszybszego zakończenia wojny NA Ukrainie. Chce po prostu aby wszystko wróciło na stare tory, gdyż im dłużej to trwa, tym bardziej na tym traci stary układ. Dla nich optymalnym wyjściem byłby inny Putin, i… ta sama Rosja. Nie ma więc zapędów, by Rosję przyciskać. Te pomysły, by jednak pociągnąć sprawę to albo nasze gorące głowy niektórych polityków, albo interesy USA, by – przez pośredników rzecz jasna – docisnąć Ruskich na wschodniej flance. Albo i to, i to. W razie czego bomby (atomowe?) spadną na nas. Pomaluje się wtedy na Zachodzie parę chodników kredkami w imię Polski Walczącej, parę flag na profilach społecznościowych załatwi sprawę, natowski artykuł piąty zadziała jak był planowany, czyli „wedle rozeznania każdego z członków”. I znowu będziemy „first to fight”. Czyli nic się nie nauczyliśmy.
I nie widzę niczego fajnego w postawie: „jak wy tam Amerykanie czy Anglicy tacy wyrywni jesteście to puścimy was przodem”, czyli że jednak uczymy się. Nawet jak panowie pójdą przodem, w co wątpię, to i tak terenem tego przejście będzie Polska, a to Putin będzie wybierał cel odpowiedzi. I prędzej będzie to Warszawa, niż stolice „krajów wyrywnych”. I co wtedy, panowie szlachta?
Widzicie, jednak ta ruska propaganda działa, bo powtarzam tezy kremlowskiej tv. Czyli wzięło mnie, czyli jednak warto zamykać kanały wrogiej propagandy, bo takiego rusofoba jak ja to widać przekonało. Ale ja tak myślałem i przed obejrzeniem tych paru programów. Wiem, zostałem przecież wytropiony jako ruska onuca już dawno. Wiem, że oni tak tam straszą, ale wiem także, że są na to gotowi. I nie potrzeba mi do tego oglądania ruskiej telewizji, by tak myśleć. Ja bym nie eskalował. Bądźmy mądrzejsi, zamiast „pierwsi do bitki” postąpmy jak podpowiada doświadczenie: włączmy się w konflikt wtedy, by zdążyć na defiladę zwycięstwa. Przypomnę, że w II wojnie światowej byliśmy pierwsi, a na defiladę zwycięstwa np. w takim Londynie, nas nie zaproszono.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Pan redaktor myli przyczyny ze skutkami. Od 20 lat nacjonalizm w Polsce jest karmiony przez rosyjskich agentów pieniędzmi Kremla, właśnie po to by potem móc to wywlec na światło dzienne i pokazać: „O. U nas są faszyści ,ale w Polsce to dopiero zagłębie faszyzmy.” Taka sama narracja była na Ukrainie .Tam też nacjonalizm karmiony był przez Kreml, by to móc wykorzystać. Politycy Polscy podstawiają się co rusz Rosji, a to gaz, a to ropa, a to Smoleńska. Nasza nonszalancja jest przez Rosję wykorzystywana non stop. I nie dziwota, że to wygląda jak wygląda. Oni nas chwycili za mordę w 2010 roku, a po wyborach w 2015 mają nas na widelcach. Nie przypadkowo właśnie w 2015 mieliśmy zmanipulowane wybory przez Rosję, która dosyć mocno politycznie ingerowała w nie (tak jak w wybory w USA). Przypominam Panu redaktorowi, że nie kto inny, jak właśnie bracia Karnowscy sa pierwszymi opluwaczami UE, a zatem pokazują, że chcą by Polska w niej NIE BYŁA, a jak nie będzie w UE, nie będzie też w NATO. I kolejny widelec wbity. Sami siebie wypisujemy ze struktur świata demokratycznego, poprzez działania polityczne na arenie międzynarodowej. A wpychamy w objęcia Rosji. PIS tego zdaje sie ni dostrzegać. Przez lata robił wszystko by Rosja była u nas Panem, a nie gościem. I dziś te działania dają skutek. Nikt za nas nie będzie ginął, bo po co? Skoro stoimy sztorcem do Brukseli, także do Waszyngtonu, to cóż. Liczyłem, ze Polska doszlusuje do UE i będzie jej ważnym, aktywnym członkiem. Można spierać się o ramy prawne, można dyskutować o zmianach, czy są dobre czy złe, ale rząd PIS zachowuje się jak panna, która chciałby wyjść za mąż, ale tak najlepiej by ślubu nie brać, nie wiązać się, może skoczyć komuś innemu po drodze lóżka (Chiny?), a najlepiej by ładował ją w tyłek wujaszka Wania (że tak to kolokwialnie opiszę). A tak się nie da. Bo wtedy Polska staje się dziwką, którą każdy pomiata i nikt nie szanuje. I tak się dzieje, ku chwale Pana kolegom braciom Karnowskim.
Więc mówisz chłopie, że w 2015 ruscy zmanipulowali w Pl wybory i zamienili Tusku co jadł im z ręki i srał pod siebie na każde zmarszczenie ruskiej brwi, Pawlaka co płacił im za gaz więcej niż chcieli i podpisał niekorzystny kontrakt na kilkadziesiąt lat i wstawili Kaczora który się ciągle stawia i odcina ruskie ryje od Polski.
Czego to się trzeba nażreć, żeby wypisywać bzdury i jeszcze do Autora pisać, że myli przyczyny ze skutkami.
Jak widać po komentarzach z ostatnich dni na blogu wyżywają się albo trolle putina, albo zwyczajni idioci nie kojarzący najprostszych faktów.
Przebłysk samoświadomości? Niee, niemożliwe.
Już narobiłaś w majtki ze szczęścia?
Żeby nie było, że to jakieś moje imaginarium. Najnowsze rzeczy z dziś:
Ale ruskie trolle tego nie pojmą i nie zrozumieją:
https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/jak-rosja-wspiera-europejsk%C4%85-skrajn%C4%85-prawic%C4%99-dziennikarze-dotarli-do-e-maili/ar-AAVsrV4?ocid=msedgntp
Polecam książkę Milczące psy Łysiaka. Nie sztuką jest mieć jawnego agenta co będzie chwalił Moskwę i grał pod Rosję. Cały myk polega na tym żeby wyglądał na wroga a w rzeczywistości działał na korzyść.
Słusznie, słusznie. Kaczor właśnie jest takim agentem co udaje ruskiego wroga, a działa „na korzyść”. Korzyści będą widoczne za kilkadziesiąt/kilkaset lat. Bo jak wiadomo najlepsi są agenci z których działania nie ma korzyści od razu (jak np. z działań Pawlaka w sprawie gazu) tylko za kilkaset lat jak już wszyscy zapomną agenta który się do tego przyczynił. Brawo Kris za analizę. Takich analizatorów nam najbardziej potrzeba.
Najwyraźniej PJB przywiózł ze sobą nie tylko dobrą nowinę dla naszych militarystów, ale również coś na niezły odlot. Podobnych pomysłów to nie ma nawet sam Adrian Zandberg😂😂. Tym niemniej gratki za fantazję
małe wyjaśnienie : wpis dotyczy , oczywiście , wstępniaka dncx – no naprawdę mocne :-))
Mocne to słabo powiedziane. Po prostu zajebiste. Tak jak wszystkie tutejsze ruskie trolle i głupiutka Melio.
Jak z tego widzimy nie każdy musi robić za podnóżek i spluwaczkę dla amerykańskiego szubrawstwa
Gratulacje Redaktorze, choć wśród rosyjskich mediów – też TV – jest spory rozrzut i w większości to jaczejka dempartii USA i ruskich liberastów.
Ale pewien pogląd można sobie wyrobić.
RT – oglądałem od czasu do czasu – ich dokumenty i filmy krajoznawcze (taki kanał niezły). Teraz nie ma – znów Polska władza walczy, tym razem z „RWE na abarot”…
PS
W poprzednim systemie, gdzieś w połowie lat 80-tych, kupiłem sobie Radmora z podwójną przemianą częstotliwości, dorobiłem mały wzmacniacz, dodałem głośniczek. Zamontowałem w kuchni obok radia „podstawowego” co rano nadawało obrzydliwą propagandę : „Tu Jedynka”.
Na Radmorze miałem ustawione różne częstotliwości RWE plus Albanię (Mijal – chyba tak się nazywał ten komunista co zwiał do Albanii – ten to nadawał na polskie władze! Miód! I łzy w oczach 🙂 . Jak na zmianę rano z Małżonką korzystaliśmy z kuchni i łazienki – Żona słuchała propagandy „Jedynkowej”, a ja miałem czyste odbiory RWE. A w drodze do pracy wymienialiśmy informację, licząc że prawda jest gdzieś pośrodku…
No ale zaraz, walczymy o symetryzm i wolność słowa, a tu blokowanie propagandy jest ok bo słabsi ludzie dadzą się nabrać? To samo można powiedzieć o antyszczepionkowcach.