27.05. Tuska lex sed lex

3

27 maja, dzień 1181.

Wpis nr 1170

zakażeń/zgonów

66/1

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Ja tu już pisałem o zinfantylnieniu opozycyjnej części społeczeństwa. Ale codziennie jestem zaskakiwany jego poziomem. Ostatnio odbyła się cała seria „wydarzeń”, która mnie utwierdziła, że nie ma granic w osuwaniu się polskiej debaty w zdziecinnienie. Z bliska wygląda to pokracznie, dziwacznie i nawet śmiesznie, ale jak się człowiek zastanowi, to smutne jest. Brak rozsądnej opozycji to zmartwienie, nawet dla jej przeciwnika.

Ale ad rem. Ja się zacząłem już umysłowo zawieszać, kiedy newsem, żeby dnia – tygodnia – stał się bambik. No tak, cała Polska zaczęła o tym rozprawiać, kiedy Tusk tak określił Morawieckiego na którymś ze swych licznych spotkań. Ja Państwu powiem jak to się robi, byście zrozumieli o co kaman. Oni tam takie rzeczy, rządzący też, mają rozpisane w kalendarzu komunikacyjnym. I oprócz tez np. o babciowym, też w kalendarzu, mają coś takiego, by czymś nowym rozruszać te swoje konwektykle. I tam było napisane, że gdzieś tam w maju, gdzieś tam w Krakowie czy innym mieście, to Donek ma zarzucić bambika. No bo przecież tam nie ma żadnego spontanu.

Co się działo! Znowu mlaskanie, że nasz Tusk przygrzał PiS-owi aż mu poszło w pięty. Że dziadersi z PiS-u to nawet nie wiedzą o co chodzi. Pojawiły się całe katedry bambikowizmu, tłumaczące co nim jest, a co nim nie jest. Jarało się tym to towarzystwo z tydzień, ale płodozmian w komunikacji zobowiązuje i nie można ekscytować długo tym samym. Ma się więc kalendarz i tam wpisuje wątki na przyszłość.

Teraz przyszła nowa okazja, nie zapisana w kalendarzyku, bo to PiS rzucił nową kartę na stół. W kampanii nie można tylko działać wedle planowanego sposobu, ale też trzeba umieć reagować. A więc PiS wstawił do głosowania w parlamencie ustawę o komisji, która będzie tropić ruskie onuce w polskiej polityce. Co do meritum tej sprawy, to zajmiemy się tym na końcu, bo tu pojedziemy reakcją ludu opozycyjnego. Otóż na głosowanie tej ustawy w Sejmie zjawił się Tusk i wszyscy oszaleli. To znaczy – po stronie Tuska oszaleli.

Tak, jak wspomniałem była to reakcja sztabu Tuska – przyjdziesz na głosowanie, popatrzysz z góry z balkoniku, porobi się szumu i parę fotek i skradniesz show. Proste. Ale popatrzmy na reakcje ludu opozycyjnego. Znowu nie mogę. Pierwsza to kolejna okazja do wzniosłych deklaracji oddania:

Nosz kurde, bohater. Ja tam w ogóle nie rozumiem, co takiego bohaterskiego jest w przyjściu do Sejmu. Co oni tam mu zrobią? Zamkną? Znowu się kreuje Tuska jako męczennika na pluszowym krzyżu.

Pojawiły się także analizy behawioralne na podstawie zdjęcia, jak to Tusk pokazuje fałkę swoim posłom na dole, którzy wyraźnie oszaleli jak na galerii pokazał się wódz. Jest taki trynd w mediach, że na podstawie mowy ciała, zachowań, wyrazu twarzy analizuje się prawdziwe, acz skrywane intencje i emocje obiektu badanego. Popatrzmy jak to było u Tuska:

No, jak Tusk taki odważny to kto wyjdzie na tchórza? No jasne, że Kaczyński. Ten, jak piszą w SoMe ludzie, stchórzył i – uwaga! – przesiadł się ze swojego miejsca pod ścianę. Pewnie dlatego, by go nie dopadł wspomniany „serdeczny wzrok” jego politycznego oponenta.

Mieliśmy też wątek „sinych ludzi”. Pojawił się on zapodany przez opozycję, kiedy ta zdradziła swoje plany jak przyspieszyć i bez wyborów zmianę władzy, postulując, że pojawią się jacyś „silni ludzie”, którzy zaprowadzą długo oczekiwany porządek. Stąd poszedł postulat, że na razie idziemy z wami grzecznie, ale jak się wkurzymy…

I pisze to Paweł Graś, brukselski przyboczny Tuska, nie jakiś tam podniecony opos w mediach społecznościowych. Tak, tak, do tej pory to się Tusk miarkował, ale jak straci nerwy to dopiero zobaczycie. Pojawił się też wątek marszu planowanego na 4 czerwca. W opinii wielu ruch PiS-u zrobił mu frekwencję:

Ja już tam nie chcę roztrząsać sprawy marszu i jego przeceniania. No dobra, powiedzmy, że będzie duża frekwencja, ale co z tego? Znowu się policzymy i narobimy sobie filmików na kampanię, że dużo nas? I co? Opozycja wraz z Tuskiem zagrała ryzykownie, wkładając wszystkie jajka do jednego koszyka. I to nie dlatego, że marsz się może nie udać (opozycyjne media zadbają już o to, by się udał), ale dlatego, że nic z niego nie będzie wynikało. No, może oprócz tego, że skołowana opozycja podreperuje swoje morales widząc się w kupie. Ale wybory wygrywa się w Polsce nie potwierdzając własną liczebność, tylko przekonując wahających się. A tych nie przekonają nawet tłumu na ulicach.

No dobra, tyle lud opozycyjny. Ale o co chodzi tak naprawdę? Chodzi o to, że PiS ma też swój kalendarzyk odpalania tematów przed kampanią i go realizuje. Temat ruski jest frapujący, zwłaszcza, że spotyka się z kuriozalną tezą opozycji, że tam u Kaczora to siedzą sami agenci Kremla, włącznie chyba i z nim. Tiaaa… formacja, która postawiła Polskę na krawędzi niewydolności państwowej z powodu rozbrojenia się na rzecz Ukrainy, przyjęcia na siebie kolosalnych kosztów wsparcia socjalem imigrantów ukraińskich, co kosztowało nas grube miliardy – okazuje się, że wszystko to jest czynione rękoma agentów Kremla. Ale odpuśćmy sobie ten wątek.

Moim zdaniem jest to mocna wrzutka PiS-u, która – jak widać – skutecznie zdominowała narrację na długie dni przed kampanią. Bo nie jest to kwestia w bambikach, które giną po paru dniach, ale odpalenia procesu wielowątkowych narracji, gdzie spuści się manto opozycji. A będzie co robić, bo np. takie kontrakty gazowe z Ruskimi to mają dopiero swój agenturalny potencjał.

I opozycja weszła w to fatalnie, nazywając tę akcję „lex Tusk”. (co oni z tymi lexami mają tam jakąś manię, co chwila jakieś lex TVN i takie tam). Ja rozumiem, że oni tam chcą to wszystko jakoś nazwać, ale wskazanie, że jest to przeciwko Tuskowi, to wygadanie się. To tak, jakby wiedzieli co wyjdzie na komisji. A to że z tego może wyjść lex Pawlak to nikomu nie przychodzi do głowy. PiS chce wygrać te wybory, ale Tusk jest do tego tylko narzędziem. Uważany on jest za rządzących za… największy atut w drodze do zwycięstwa. Dopóki on jest na froncie opozycji, szanse PiS-u są jakieś. A więc w niego inwestują, kreując go na atakowanego męczennika. Mogą tak robić, bo z badań im wynika, że to bezpieczna taktyka, nawet w kraju, który ma naród sprzyjający atakowanym, choćby i słusznie. I tak sobie grają ci pisowcy na tym jak na flecie. Atakują Tuska, wokół niego zbierają się jego obrońcy, potwierdzając jego przywództwo, co dla Kaczyńskiego stanowi gwarancję dobrych wyników.

I tak się bawimy w tę politykę. Huczą wojny, my inwestujemy w coraz węższym gronie w zwycięstwo Ukrainy, finanse publiczne są w fatalnym stanie a my tu bambikujemy zachwycając się jak to Donald z galerii pokazuje fałkę. Ehh… ja już się chyba poważnej polityki w Polsce nie doczekam.

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

3 thoughts on “27.05. Tuska lex sed lex

  1. Integrujemy się z Ukrainą coraz bardziej. Tam prezydentem został komik wykatapultowany do władzy przez serial telewizyjny, przy czym istniejącą w tym państwie od lat niespotykaną na skalę świata korupcję i nadużycia nazywa się teraz demokracją i obroną wartości zachodnich. Jeżeli mamy w wizjach roztaczanych przez niektórych wpływowych polityków stworzyć w przyszłości jeden wspólny mechanizm państwowy, to ktoś musi się dostosować do wspólnych standardów. A Ukraińcy wielokrotnie pokazali, że oni dostosowywać się do żadnych obcych standardów nie zamierzają. Patrzmy na Ukrainę, nasza polityka zmierza w tym kierunku.

    1. Tak,bicie pianą po oczach żebyśmy nie widzieli dokąd nas ciągną.
      Tutaj przykład człowieka wszechstronnego, dowcipnego, deklarującego myślenie, który chłoszcze politycznych dzbanów, choć znamienne że polega na faktach zweryfikowanych przez ludzi, którzy się znają na swojej robocie. Czyli połączenia niektórych kropek wyraźnie panu nie leżą:
      https://m.youtube.com/watch?v=8E7bZ_AbsjE&t=3827s

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *