27.12. Norymberga w Miami
27 grudnia, dzień 1030.
Wpis nr 1019
zakażeń/zgonów
123/12
Zapraszam do wsparcia mojego bloga
Wersja audio
J
uż tu kilka razy pisałem o temacie Norymbergi 2.0. Jest kilka inicjatyw i o wiele więcej ochoty, by próbować postawić rządzących światem i pandemią przed jakimś sądem. Inicjatywa mecenasa Reinera Fuellmicha, która jest najbardziej znana zgromadziła tysiące lekarzy i prawników, ale ma kłopoty ze znalezieniem trybunału, przed którym mogłaby wyjawić swoje zarzuty. To charakterystyczne – mamy coraz bliżej do rządu światowego, co szczególnie było widać i jest widać w pandemii, a do sądu światowego jakby coraz dalej.
Ale sytuacja może rozwinąć się pozytywnie, a to dzięki jednemu politykowi. Gubernator Florydy, DeSantis, od samego początku pandemii stworzył ze swego stanu oazę racjonalizmu w morzu głupoty. Obostrzenia były tam minimalne, starano się mitygować lockdownowe zapędy. W USA jest tak, że w wielu kwestiach rząd federalny ma mniej do gadania niż stanowy i stąd pochodziły diametralne różnice pomiędzy stanami. Dało to asumpt do demaskujących porównań, gdy wychodziło, że stany kowidowo zaszyte po kokardę w efekcie otrzymywały wysypy wzrostów nie tylko kowidowych, ale i różnych innych, co obecnie już jest światową normą.
A tu gubernator dobrał sobie dobrą ekipę lekarzy, z doktorem Ladapo na czele i jedzie po wszystkich pandemicznych dogmatach jak Kubica po torze. Ale szykuje się lepszy numer. Właśnie Sąd Najwyższy Florydy zezwolił gubernatorowi na powołanie wielkiej ławy przysięgłych, by przeprowadzić dochodzenie w sprawie szczepionek na kowida.
Mamy już precedens, bo sędzia okręgowy z Teksasu, Mark Pittman z Fort Worth nie ugiął się przed żądaniami Pfizera, z którymi połączyła siły państwowa FDA, by zablokować na 75 lat publikację badań producenta szczepionek na temat ich szkodliwości. Sędzia nie tylko się nie zgodził z wnioskiem tego dziwnego „partnerstwa publiczno-prywatnego”, ale nakazał publikacje wszystkich raportów. Stało się to źródłem do wysypu demaskacyjnych materiałów, z których wynika, że o szczepionce niewiele było wiadomo, co nie przeszkadzało w jej dopuszczeniu do obrotu przez czynniki oficjalne. Teraz widać chociażby to, że zrozumiały staje się, na pierwszy rzut oka szokujący, sojusz kontrolowanych i kontrolujących. Jedni i drudzy nie chcieli dopuścić do ujawnienia co producent wypuścił i na co zgodził się kontroler.
Teraz też tak może być. Jak się w USA taka ława weźmie za coś i ustali, to nie ma zmiłuj. Ustalenia stają się twarde, zaś konsekwencje z ich wyciągnięte są już tylko kwestią czasu. I sprawa stanie się międzynarodowa od razu. Bo to przecież szczepionka międzynarodowa. A więc nie będzie się można zasłaniać, że oni tam na Florydzie to mieli jakąś berbeluchę, inną niż reszta, bo to by dopiero zaprzeczało podstawowemu wymogowi szczepionki – integralności jej składu.
Może być ciekawie jeszcze z jednego powodu. DeSantis jest mocnym republikańskim kandydatem na prezydenta USA. Spisał się, jest popularny, staje w poprzek tym wszystkim BLM-om i wokizmom. Może być ostatnią nadzieją i białych, i normalnych na uratowanie Ameryki przed osunięciem się w lewacki obłęd. Notowanie Bidena spadają, nawet nie wiadomo czy będzie się ubiegał, czy też będzie mógł się ubiegać o drugą kadencję. Amerykanie mają słabe nastroje i mogą żałować swojego obecnego wyboru. Szanse więc florydzkiego gubernatora są niemałe. Ja go osobiście wolę bardziej niż Trumpa, który w czasie pandemii dał kompletnie ciała i to na skalę światową, bo się świat zapatrzył na pandemiczne ruchy Ameryki. Trump dał się owinąć wokół palca takim typkom jak Fauci, co przeczy nie tylko jego intuicji, ale i odporności na manipulacje. W tym samym czasie De Santis dawał radę na Florydzie, posiłkując się podstawowym narzędziem decydenta – logiką. I w ocenie działań oraz procesów zewnętrznych, i w doborze pandemicznych współpracowników. Łagodził tam gdzie mógł federalne rekomendacje, wprowadzał własne zalecenia i unikał eskalacji.
No i jak taki przyszły prezydent zrobi ławę, ale już na skalę federalną, to kowid będzie miał pozamiatane. I to nie tylko w USA. Robi się ciekawie, bo jak wszystko pójdzie dobrze to będziemy mieli Norymbergę, najpierw w Miami, potem w Waszyngtonie.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”