5.02. Żarówki wolności

5

5 lutego, dzień 1070.

Wpis nr 1059.

zakażeń/zgonów

121/0 (wiadomo – niedziela)

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Dziś będzie o Unii i Ukrainie. No, bo raczyła tam zjechać szefowa Unii Europejskiej, pani Ursula von der Leyen. To jakiś cyrk. Ukraina potrzebuje konkretnej pomocy, co prawda kwestie militarne – do czego jeszcze wrócimy – są poza obszarem działalności Unii, ale takie tematy, jak pomoc humanitarna, wsparcie finansowe czy strategia sankcji są jak widać przez nią zawłaszczone i wynika z tego pewna odpowiedzialność. Co przywiozła pani Ursula do Kijowa na historyczną wizytę? 35 milionów żarówek. Tak, mniej więcej ponad połowę żarówki na głowę Ukraińca.

Ja sobie wyobrażam tę naradę – co zawieźć, skoro tego, czego oczekują Ukraińcy zawieść nie możemy. PR-owcy podrapali się w głowę i wyszło, że najlepiej zawieść im dowód na praktyczne skutki Zielonego Ładu, ubranego w barwy ochronne. Niskoemisyjne żarówki tu łączą ideologię Unii z potrzebami energetycznymi Ukrainy, która musi oszczędzać. Cóż za piękny gest i kto pierwszy rzuci kamień… No bo wszystko się zgadza, oprócz kasy i magazynu. Popatrzmy – kraj w wojnie, liczy się każdy grosz i polityczny gest, a ta przywozi… żarówki. To tak jakby samoloty aliantów miały zrzucać na Warszawę w czasie Powstania ulotki o tym, że wojna jednak smrodzi i trzeba zastosować jakieś zielone formy walki. No – wyszła żenada. Nawet nie mówię o dyżurnych usprawiedliwiaczach takich „gestów”, ci to zaśpiewają wszystko. A porównanie do komuny jest jak najbardziej słuszne, gdy się obejrzy jak tam panią Ursulę witali. Jak komunistycznego watażkę.

No właśnie. I tu trafiłem na inny trop. Ukraiński stosunek do Unii. Wiadomo – Kijów zaaplikował, czym wtrącił brukselskie elity w popłoch, bo członkostwo Ukrainy w Unii byłoby gestem wrogości wobec Rosji, a tej trzeba przecież cały czas trzymać drzwi otwarte, by można było wrócić do business as usual. Wiem też, że dla Ukrainy członkostwo w Unii to kwestia polityczna, bardziej jednak oparta na kasie i instytucjach, niż na gwarancjach bezpieczeństwa. Tych Unia udzielić nie może, bo od tego jest NATO, ale często się to publice myli. Nasze bezpieczeństwo – co było widać od początku TEJ wojny – nie ma nic wspólnego z członkostwem w Unii. Ba – jest nawet odwrotnie: to nasze członkostwo w Unii zmuszało nas do wielu zabiegów, by Unia do tej wojny miała jednolity stosunek. I ten proces wcale się nie skończył, bo co chwila jesteśmy mitygowani, jako zbyt wyrywni. Interesy Unii i NATO okazały się wcale nie tożsame.

Nie wiem tylko czy Ukraińcy wiedzą do czego tak się naprawdę chcą zapisać? Po pierwsze, tu teza wysoce kontrowersyjna, ale musi paść: Unia w znacznej mierze przyczyniła się do wybuchu tej wojny. Tak skończyła się kariera zbiorowego posiadacza pokojowej nagrody Nobla. Unia stała się bowiem narzędziem realizacji dominacyjnej polityki Niemiec, które swoje przewodnictwo chciało zbudować na marżowości własnej gospodarki opartej o niskie ceny rosyjskich surowców i energii. To taka Unia, deklarująca prymat gospodarki as usual nad polityką rozzuchwaliła Putina, który był obłaskawiany kolejnymi ustępstwami, z brakiem reakcji na agresję w 2014 roku włącznie. I do takich kolesi ma lgnąć Ukraina? No to jak będzie w jednym teamie, to się może zdziwić, bo przehandlują ją w trymiga.

Poza tym oni tam w Kijowie, w sensie obywateli, bo rząd wie, nie wiedzą co to za Unia jest naprawdę. Teraz jest fajnie, przywożą, co prawda jakieś badziewie, ale jak to mówią – darowanej żarówce nie zagląda się w zęby. Nie wiedzą, że jak będą chcieli prowadzić jakąś własną politykę, to ich tam wygniotą zaraz, jak Polskę czy Węgry. Może dostaną kasę, ale znaczoną, na niemożebnych warunkach: otwarcia rynku na oścież, tęczowości w ładzie społecznym, transferze znaczonych pieniędzy na odbudowę, z której skorzystają na starcie projektanci jej dystrybucji. To może być dla Ukraińców spory zawód. Członkostwo w Unii, do którego jeszcze dalekie boje, da im to, co dało nam, z tym, że w przypadku Ukrainy obawiam się, że pójdzie jeszcze gorzej z powodu generycznego łapownictwa i struktury oligarchicznej, która do wojny zastępowała państwo i nie wiadomo, czy jest jakaś systemowa propozycja zamiast tej starej. My tam jakoś tę kasę dzieliliśmy jak trzeba, nawet czasami byliśmy bardziej papiescy niż papieże z Brukseli.

Przypominają mi się nasze nastroje przed wejściem do Unii i obawiam się podobnej, nawet wzmocnionej wojną, ukraińskiej naiwności: że oni z Zachodu, to tak z dobra serca, że razem w zespół, nowi i starzy, równi jak cię mogę zbudujemy przyszłość Starego Kontynentu, nawet wbrew interesom Kremla. Że docenią nasz wkład, no bo jakże miało by być inaczej? I potem ten osmatyczny zawód. Przecież oni im tam zamkną wszystkie huty i kopalnie, tak jak nam pozamykali, bo kontynent ten sam i ideolo instytucjonalne musi być kompatybilne. I co zostanie Ukrainie? Rolnictwo? No chyba, że jako jedna farma z wykupionymi przez Zachód czarnoziemami, ale tu nic Ukrainie nie pozostanie. Będzie pastwiskiem.  

Nasz bilans obecności w Unii oceniam jako coraz bardziej negatywny. To jak zaszycie się w worku z trupem, który swój stan ukrywa pod pozorami przegniłej aktywności. Jak to będzie dla Ukrainy, jeżeli ma do tego dojść – nie wiem, ale myślę, że każda ze stron się zdziwi. No, może oprócz tamtejszych oligarchów. Na razie się trzeba uśmiechać, przyjmować poniżające podarki, robić dobre miny do energooszczędnych żarówek.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.               

About Author

5 thoughts on “5.02. Żarówki wolności

  1. Po pierwsze: Ukraina NIGDY nie wejdzie do Mumii, bo ichnie czarnoziemy i ich produktywność rozwalają w drzazgi i z miejsca CAŁE rolnictwo Mumii i CAŁĄ politykę rolną Mumii wraz z jej finansowym fundamentem. Tak na dzień dobry.
    A jeśli nawet w koncu rolnictwo Ukrainy wyłączy się a priori z systemu mumijnego, wpuszczając resztę, to wówczas oligarchom ukraińskim Mumia nie będzie do czegokolwiek potrzebna. Bo koszty z miejsca przewyzszą ich zyski z tegoż wejścia.
    No i prawdopodobnie Mumii juz dawno wówczas nie bedzie – zdechnie jak ZSRR, bo centralne planowanie (kapitalny ostatni Ziemkiewicz – „Kiedy zdrowy rozsądek zanika”) wykończy ją na amen już za góra dekadę.
    Hmmm … Litości, Redaktorze złoty: ZAWIEŹĆ żaróweczki, a nie zawieść…

    1. Bo to są żarówki, które Unia zawiodła na wschód (niczym krowy na pastwisko) żeby zwieść nimi Ukrainę (i zawieść ją na koniec). 😁

      A poważnie, to jedną z autentycznych korzyści, jakie odniosła Polska z wstąpienia do Unii, wydaje się być wymuszona rezygnacja z systemu oligarchicznego. Bo co prawda daleko mniejszy niż na Ukrainie (o Rosji nie wspominając), ale u nas był (układ okrągłostołowy, eksperyment Moskwy – zawsze nas traktowali jako laboratoriom przy kontaktach z Zachodem, żeby nie popełnić naszych „błędów” – do systemu faktycznie oligarchicznego towarzyszy sprywatyzowanych na naszym właśnie dążył, tylko ludzie czwartego czerwca roku pamiętnego ku przerażeniu towarzyszy i Michnika z drugiej strony zagłosowali inaczej, wycięli PZPR i System się wyrypał, potem latami, aż do unijnej akcesji, próbowano ten układ psudoliberałów z postkomuchami odbudować, nie bez sukcesów zresztą). Krótko mówiąc unijny ład uniemożliwił wiele przewałów – od drobnych po systemowe. Przynajmniej lokalnych mafii, bo kto inny teraz tu rządzi (i chce coraz bardziej). Charakterystyczne, że towarzystwo wielokrotnie próbowało sobie to odbić i odreagować, uzasadniając nieraz kolejne swoje biznesy czy przekręty argumentem „tego wymagają normy unijne”., co nieraz było ewidentnym fałszem.

      Krótko mówiąc – nawet krótkotrwała akcesja do Unii dałaby Ukraińcom zakończenie systemu oligarchicznego – ich największego przekleństwa. Inna sprawa „kto kogo” – czy wielcy nie znaleźliby sposobu, żeby dogadać się ponad głowami zwykłych ludzi i skorumpować Unię (to byłoby straszne, gdyby było możliwe, no nie?🤣). Ale zostawmy filozofom odpowiedź na pytanie, czy zepsuta ryba może być jeszcze bardziej zepsuta? Wydaje się, że ukraińscy oligarchowie (podobnie jak bac’ka Łukaszenko) próbują balansować między Rosją i Unią (w bezpiecznej odległości od obydwu). Tylko ta kładka w miarę upływu czasu robi się coraz węższa i bardziej dziurawa, trzeba się będzie w przyszłości (w zasadzie to już się dzieje) zdecydować.

      Ale generalnie, niezależnie od tego, kto rządzi w poszczególnych krajach, wydaje się że to byłaby najlepsza droga dla Europy Centralnej. Zdobyć się na własną podmiotowość, zjednoczyć się i wyleźć spod buta wschodu i zachodu. To jest zresztą największy koszmar Niemców i Rosji (że centrum Europy stanie się Europa Centralna, między Wschodem i Zachodem obudzi się niezależny od nich byt), temu usiłują solidarnie zapobiec zaborami, okupacjami czy sankcjami, nawet kłócąc się pod każdym innym względem.

      Musimy sobie to w końcu uzmysłowić, pozbyć się kompleksów, bo albo będziemy wielcy, albo po kolejnym obrocie koła historii nie będzie nas wcale. Temu właśnie służą najnowsze książki Rafała Ziemkiewicza, Jacka Bartosiaka czy Marka Budzisza, każda na trochę innym polu. Żebyśmy się obudzili, póki czas…

      PS: Może się też okazać, że Ukraina będzie przystępować do Unii jak, nie przymierzając, Turcja. Jest precedens…

  2. Lansowano plan, żeby zmajstrować jakąś alternatywę dla Mumii w postaci Międzymorza. Najpierw niby w ramach Mumii, potem coraz to samodzielniej, a potem wicie rozumicie, niezgodność charakterów i trzeba się rozwieść. I po rozwodzie może i byłoby w tym Międzymorzu miejsce dla Ukrainy. Czasy są takie, że jednak trzeba się zbierać wspólnie do kupy, robić takie, czy inne unie, sojusze i układy, żeby nie dać się pożreć silniejszym. Jednak żeby coś takiego zrealizować, to potrzebna jest chęć społeczna i charyzmatyczny przywódca, który to wszystko zepnie. Nasz prezydent łechtany przez Trumpa coś próbował namotać, ale przecież wiadomo było od początku, że jak on się za coś weźmie to na pewno nic z tego nie wyjdzie. Tak też się dzieje, kiedy lalkarze zaczynają pacynki pociągać za sznureczki w sposób nieskoordynowany.

  3. Biznes es juzual? Stany nie po to zainwestowały w wojnę ładnych parę miliardów, żeby teraz pozwolić Gejropie na powrót do tanich rosyjskich surowców, kiedy może ona kupować m.in kilkakrotnie droższy gaz od naszego „sojusznika” zza oceanu. Jeżeli chodzi o wstąpienie do „mumii”, to myślę, że główny elgiebetowiec Żelensky nie ma nic przeciwko temu, żeby wstąpić do takiej, jaka ona jest obecnie. I jego mafia też 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *